Położył ją w łóżku i przykrył kocem.
Twarz miała bladą, usta spierzchnięte, a jej ciałem co chwila wstrząsały
niekontrolowane dreszcze. Pogłaskał ją czule po policzku i wyszedł z sypialni
zostawiając drzwi otwarte na oścież. Zszedł na dół i spojrzał na siedzącą na
kanapie Baku. Reszta, upewniwszy się, że wszystko jest w porządku, rozeszła się
do swoich domów.
- Dawno cię nie widziałam, Narcyzie.
– rzuciła zaczepnie. Sasuke zmierzył ją ostrym wzrokiem.
- Nie nazywaj mnie tak. – warknął. –
Co sobie myślałaś nacierając na nią z taką siłą?!
- Pomyślałam sobie, że jak jej nie
powstrzymam to nikt nie ujdzie z tego z życiem. – odparła spokojnie Baku.
Uchiha wydał z siebie niekontrolowany dźwięk i opadł na najbliższe wolne
miejsce.
- Widzę, że Chōmei zatrzymał się w
rozwoju. – postanowił zmienić temat. Wiedział, że charakter rudowłosej nie
należy do najspokojniejszych i łatwo można wyprowadzić ją z równowagi, a nie to
było w jego zamiarach względem niej.
- Tak. – rzekła zamyślona. –
Zupełnie tego nie rozumiem. Moje umiejętności znacznie wzrosły od naszego
ostatniego spotkania, Sasuke, ale demon nie wymusił na mnie kolejnej
transformacji.
- To teraz musisz się pilnować. –
rzucił. Baku spojrzała na niego z niemym pytaniem w swoich niebieskich
tęczówkach. – To, co widziałaś to raptem przedsmak potęgi dziesiątego.
- Jak to? – zapytała z
niedowierzaniem. – Niemożliwe! Jūbi powstaje ze złączenia wszystkich dziewięciu
bijū! – rzuciła zdenerwowana. W jej mniemaniu tylko połączenie się demonów
pozwalało jej uwolnić się od niszczycielskiej mocy Chōmei. Więc jeżeli ta
teoria okazała się mylna, to nie widziała dla siebie żadnego ratunku.
- Przestań. – mruknął Uchiha. – Już
widzę te trybiki pracujące w twojej głowie.
- Wiesz doskonale jak bardzo
chciałabym wywalić z siebie to coś. – jęknęła.
- Wiem, a Sakura to nasze
rozwiązanie. – spojrzała na niego jak na wariata. – Posłuchaj. Wszystkie
dziewięć demonów nienawidzi Jūbiego. Naruto jest jinchūriki Kyūbiego i kiedy doszło
do starcia między nim a Sakurą lis wpadł w amok. Po raz pierwszy dał się
kontrolować byle tylko unicestwić dziesiątego. – wyjaśnił. – To tu jest nasza
szansa. Musimy odnaleźć pozostałe, aby uwolnić demona z ciała Sakury, a potem
wszystkie zlikwidują się nawzajem. – Baku pilnie śledziła słowa mężczyzny.
- Co się stanie jak Chōmei opuści
mnie? Zacznę się nagle starzeć i mogę tego nie przeżyć. Co wtedy? Znasz
konsekwencje tego, co próbujesz osiągnąć? – podniosła się z kanapy i zaczęła
przechadzać się nerwowo po pokoju.
-Sakura jest medykiem.
- Tak, wiem. Słynna uczennica
Tsunade, ale czy równie dobra jak ona? – zapytała z powątpiewaniem. – Kiedyś
zwróciłam się o pomoc do Piątej. Nie udzieliła mi jej.
- Jest kobietą specyficzną i
nieprzewidywalną. – odparł sam nie wiedząc, dlaczego ją usprawiedliwiał. Żyła i
wiedziała, w jakim stanie jest Sakura, a pomimo tego jej nie pomogła.
Wyrachowanie czy egoizm? Baku prychnęła pod nosem.
- Ta różowa nieźle namieszała ci w
głowie. – rzuciła. Spojrzał jej w oczy i zamyślił się na chwilę. Nie zamierzał
jednak odpowiadać na jej zaczepkę. Doskonale wiedział, że chce wyciągnąć od
niego informacje i właśnie dlatego nie chciał afiszować się ze swoimi
uczuciami. Wstał z fotela.
- Idę spać. Chodź, pokażę ci twój
pokój. – dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie zdając sobie sprawę, że Uchiha
najzwyczajniej w świecie ją olał. Zawsze tak robił, gdy miał opowiedzieć coś o
własnym życiu.
Ułożył się przy Sakurze i zamknął
oczy. Nocą, gdy wszystko dookoła otulało się snem jego dręczyły nieprzyjazne
myśli. Dopadała go szara rzeczywistość czekająca na niego kolejnego dnia. Jego
życie było puste. Zemsta okazała się najgorszą rzeczą, jaka mogła go spotkać.
Przez nią stracił przyjaciół i rodzinną wioskę. Będąc u Orochimaru nie zastanawiał
się nad tym, co nastąpi po dopełnieniu jego życiowego celu. Jakby śmierć brata
stała się jego priorytetem i nikt ani nic poza nią się nie liczyło. Zapewne
jego mistrz wciąż trzymałby go przy sobie dążąc do opanowania Kraju Ognia, a on
bez jakichkolwiek planów umożliwiających mu jakąś perspektywę, zgadzałby się na
wszystko, czego zażądałby od niego wężousty.
Obrócił głowę w stronę twarzy
zielonookiej. Leżała spokojnie oddychając miarowo. Co jakiś czas poruszyła się
płochliwie, ale nie obudziła się jeszcze. Wciąż zadawał sobie pytanie: jak
długo wytrzyma napór dziesiątego? Ile zdołają unieść jej wątłe barki?
Zastanawiał się, jaki w tym momencie czuła ból. Na co wystawiał ją Jūbi i ile z
tego przerastało ją każdego dnia jej życia. Delikatnie dotknął jej nosa i
przesunął po jego grzbiecie na zmarszczkę pomiędzy brwiami, starając się ją
rozprostować. Powieki jej zadrżały, by po chwili ukazać zdezorientowane
spojrzenie.
- Sasuke…? – wychrypiała.
- Jestem tu. – odparł. Tyle jej
wystarczyło. Wypuściła z płuc całe powietrze i zapadła w głęboki, spokojny sen.
***
Dzień wstał różowym blaskiem. Uchiha
otworzył oczy i rozejrzał się wokoło przyzwyczajając spojrzenie do świtu
poranka. Sakury nie było obok niego, ale nie zerwał się w popłochu na odkrycie
tego faktu. Czuł jej obecność przez całą noc, więc wiedział, że wszystko z nią
w porządku. Gdy wstawał, z poduszki różowowłosej zsunęła się karteczka.
Podniósł ją i przeczytał zawartą na niej wiadomość. Uśmiechnął się pod nosem.
Niewiele słów mógł zdefiniować. Tak na marginesie to żadnych. Ale malutkie,
pełne serduszko mówiło samo za siebie. Potrząsnął głową. Wielki Pan Uchiha
mięknie na widok jakiegoś mazidła?
- I nici po bezwzględnym mordercy… -
mruknął i wszedł do łazienki wziąć prysznic.
***
Biegła przez znaną sobie część lasu
co chwila badając, czy nikt jej nie śledzi. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby
ktokolwiek poznał jej sekret. Jej i Itachi ‘ego. W plecaku, który miała na ramionach,
znajdowały się dwie świeże porcje ramen, parę nowych ubrań, zarówno damskich,
jak i męskich, kilka tomów książek, pięć zwoi i album z rodzinnymi zdjęciami,
który udało jej się niepostrzeżenie wykraść ze strychu posiadłości Uchiha
podczas jej remontu. Raz jeszcze rozejrzała się wokoło i powoli usunęła pole
chakry doskonale pamiętając jak bardzo wycieńczyło ją ostatnim razem. Szybko
prześlizgnęła się przez powstałą szczelinę i zbiegła po stromym zboczu wnęki,
zatrzymując się na niewielkiej półce skalnej.
Polanka była tak samo piękna, jak
kiedy widziała ją po raz ostatni. Zaskoczona lustrowała nowo powstałą altankę i
drewnianą huśtawkę. Wyobraziła sobie, jak Fugaku ciosa w drewnie idealne zarysy
nowej deski, a Mikoto przynosi mu w szklance świeżej wody. Zaraz jednak postać
mężczyzny zastąpił młody Uchiha, a w miejscu kobiety pojawiła się ona sama.
Sielankowy obraz został zmącony pojawieniem się demonów, które śmiejąc się
złowieszczo rozpierzchły to miejsce w drobny pył.
Potrząsnęła głową i zeszła niżej, a
gdy jej stopy dotknęły trawy ruszyła powoli w stronę chatki. Z komina unosiła
się delikatna smóżka dymu, a w oknie znajdującym się w kuchni paliło się wątłe
światełko. Dobry znak. Podeszła do drzwi i zapukała delikatnie.
- Witaj. – uśmiechnęła się ciepło
Mikoto i niemalże wciągnęła ją do środka. – Tak się cieszę, że cię widzę. Całą
i zdrową. – poprowadziła ją do kuchni. Po pomieszczeniu roznosił się apetyczny
zapach pieczonego ciasta. W malutkich doniczkach rosły zioła i przyprawy przywodząc
Sakurze na myśl mały kawałek ze wspomnienia rodzinnych posiłków. Panowała tu
atmosfera ciepła rodzinnego, ale wciąż niepełnego i naznaczonego latami
cierpienia. Westchnęła.
- Witam, młoda damo. – głos Fugaku
przebił się do jej otępiałego umysłu nie dając ani chwili na oddalenie się w
krainę marzeń i wspomnień.
- Ohayo. – odparła i uśmiechnęła się
nieśmiało. Mężczyzna po chwili również odwzajemnił gest, a Sakurze zaparło dech
w piersiach. Bez wątpliwości Sasuke odziedziczył swoją aparycję po ojcu. Surowa
twarz, usta jakby ciosane w marmurze, idealne rysy i te przenikliwe oczy.
- Usiądź. – Mikoto dłonią zaprosiła
różowowłosą, aby zasiadła z nimi do stołu.
- Mam nadzieję, że nie
przeszkodziłam. – Fugaku usiadł naprzeciwko niej i pokręcił głową. Haruno
przyszło na myśl, że jest bardzo skrytym człowiekiem i ciężko odkryć, o czym
aktualnie myśli. Wiedziała z opowieści, że był surowym, acz bardzo kochającym i
troskliwym ojcem. Wpajał synom zasady moralnego postępowania, kładł duży nacisk
na honor i godność, a jego wizją było posiadanie silnych i zdrowych potomków.
Na szczęście uważał, że aby tego dokonać, muszą chować się w kochającej i
pełnej rodzinie. Może dlatego Sasuke nie zatracił całkowicie swojego
człowieczeństwa?
- Ależ skądże! – zapewniła z uśmiechem
Mikoto.
- Mam dla państwa ramen, kilka
nowych ubrań, książki i zwoje. – wyjęła wymienione przedmioty z plecaka.
Spojrzała po ich twarzach próbując odczytać, czy przypadkiem nie uraziła ich
przynosząc te rzeczy.
- Dziękujemy, kochanie. – głos mamy
Sasuke był ciepły i pełen wdzięczności, zaś spojrzenie Fugaku pozostawało
nieprzeniknione.
- Mam jeszcze to. – wyjęła album i
podała go kobiecie. W jej oczach obserwowała burzę uczuć, która zakończyła się
płynącymi po jej policzkach łzami.
- Och, kochanie. Pamiętasz? –
zwróciła się do mężczyzny. Zielonooka z fascynacją obserwowała pojawiające się
na twarzy Fugaku skrywane emocje. W oczach pojawił się ból i gniew za te lata
rozłąki z ich synami. Za te niesprawiedliwości, które ich spotkały.
- Sakuro, możemy porozmawiać? –
skinęła głową i wyszła zaraz za mężczyzną. Uraziła go?
***
- Sasuke, przestań. – mruknęła Baku.
Karooki posłał jej pytające spojrzenie. Westchnęła zrezygnowana. – Jak kocha to
wróci. – zaśmiała się i ponownie zatopiła w aktach dotyczących siódmego demona.
- Jesteś irytująca, wiesz o tym? –
pytanie było retoryczne, ale dziewczyna i tak skinęła głową przewracając
oczami. Po mieszkaniu rozeszło się pukanie. Uchiha wstał i otworzył drzwi.
- Witaj, Sasuke. – Naruto wszedł
głębiej, do salonu, a brunet zamknął za nim skrzydło. – Baku.
- Witam hokage. – odparła dziewczyna
i chwyciwszy akta pod ramię uciekła do sali konferencyjnej.
- Co cię sprowadza? – zapytał Sasuke
i usiadł na kanapie.
- Jest Sakura? – karooki pokręcił
przecząco głową. Na twarzy Uzumakiego zakwitł wyraz ulgi, a w jego oczach
przemknął cień niepokoju spowodowany sprawą, w jakiej tu przyszedł.
- Wyszła gdzieś rano i do tej pory
nie wróciła. – Uchiha zaznaczył, że jeszcze jej nie ma, i że nie podoba mu się
to, na co Naruto w odpowiedzi wzruszył ramionami.
- Czasami znika na całe dnie, ale
wraca. – zapewnił, gdy to przez oblicze Sasuke przekradł się niechciany strach.
– Dostałem wiadomość od twojego brata. – położył list na stoliku. Karooki
prędko chwycił go do ręki i zaczął uważnie czytać jego treść.
- Chyba żartujesz. Powiedz, że
żartujesz! – rzucił z niedowierzaniem.
- Nie wiem, zastanawiam się. –
mruknął zakłopotany Naruto.
- Ja i on w jednej wiosce to za
dużo. Nawet jak na ciebie.
***
Siedzieli na huśtawce kołysząc się
delikatnie. Panowało między nimi milczenie, które echem odbijało się w głowie
Sakury.
- Jestem pełen podziwu dla twojej
siły i determinacji, Sakuro. – Fugaku jako pierwszy przełamał tę ciszę.
Zielonooka jednak wychwyciła w jego słowach ukryte ‘ale’, które nie pozwalało
jej na radosne przyjęcie słów z ust ojca Sasuke.
- Ale…? – zaznaczyła.
- Co skrywa twoja przeszłość? –
zapytał. Skrzywiła się nieznacznie.
- Nie jest godna rozpatrywania jej.
– mruknęła. Uchiha położył na jej ramieniu dłoń.
- Czyż straszniejsze ma oblicze twa
tragedia do mojej? – uśmiechnęła się blado. Rozważała w myślach jego pytanie.
Nie chciała obnażać się ze swoimi demonami, które ciągnęły się za nią od wielu,
wielu lat. Zamknęła powieki i wzięła głęboki oddech. Dokładnie wyselekcjonowała
wszystkie złe momenty z jej życia i zbiła je w jedno urywane wspomnienie.
- Wszystko, co skrywam… - szepnęła i
momentalnie poczuła jak Fugaku wkrada się w jej umysł.
Pokazała mu wizję śmierci rodziców.
Jej niezrozumienie dla tego, co miało miejsce. Starała się zaznaczyć ogrom
swojej naiwnej wiary w słowa Daisuke. Pokazała bezgraniczną, siostrzaną miłość
do kogoś, kto zabrał jej rodziców. Twarz malutkiej dziewczynki, napuchniętą od
płaczu, tulącą się tak ufnie w ramię swojego starszego brata, umazanego po
łokcie w posoce ich rodzicieli.
Rozmyła to wspomnienie i wskoczyła w
kolejne. Odejście Sasuke. Jej głośny krzyk ‘kocham cię’. I uczucia. Desperacka
chęć powstrzymania go od popełnienia największego błędu w swoim życiu. Bezdenna
miłość, którą go kochała i kocha nadal. Morze współczucia dla tragedii, której
doświadczył. I rozdzierający ból po stracie Sasuke. Jej serce rozpadające się
na miliony małych kawałków. Nicość i pustka. Strach.
Kolejna scena. Tsunade wycieńczająca
jej organizm podczas treningów i nauki. Jej fałszywe oświadczenia o matczynej
miłości. Niewysłowiona ulga po jej odejściu, a następnie poczucie zdrady.
Dwulicowość Tsunade raniąca jej serce. Jej zamknięcie się na świat. Izolacja od
przyjaciół i wioski. Kolejny raz tęsknota za Sasuke.
Śmierć Naohiro. Jego malutkie, wątłe
ciałko sztywniejące w jej ramionach. Ten uśmiech błogości, gdy ból opuszczał
jego organizm. I odrzucenie słów ‘jest pani aniołem’. Myśl, że sieje śmierć i
chorobę, że nie powinna mieć styczności z ludźmi. Wątpienie w swoje kompetencję
i nabytą wiedzę. I osamotnienie. Brak jakiejkolwiek szansy na normalne życie.
Powrót Sasuke. Strach i gniew
jednocześnie. Rozsadzająca chęć zemsty na nim za te lata pustki i chłodu.
Bezbrzeżny smutek i odradzające się, płonne uczucie. Tęsknota za jego głosem i
spojrzeniem. Szybko jednak wycofała się ze wspomnienia czując, jak wymyka się
jej spod kontroli.
Potem były krótkie przebłyski.
Powrót Tsunade, groźba Daisuke i nieuchronnie zbliżająca się data jej urodzin.
I spotkanie Itachi ‘ego. Radość na
widok żywego starszego z braci. Niewysłowiona ulga, gdy dowiaduje się o jego
niewinności i całkowitym nawróceniu Sasuke. I euforia, gdy mówi jej, że ich
rodzice żyją.
Wyrwała się ze wspomnień i wzięła
uspokajający oddech. Spojrzała na zamyślonego Fugaku. Milczał, a to było dla
niej torturą. Odezwała się, decydując się na powierzenie mu ostatniej ze swych
tajemnic.
- Jest jeszcze coś, czego nie mogłam
panu pokazać, panie Uchiha. – podniósł na nią uważne spojrzenie. – Jestem
jinchūriki dziesiątego demona. – jego źrenice rozszerzyły się do granic
możliwości. Tego szoku już nie potrafił zamaskować. Nie umiał i nie chciał.
***
- Miałbym go na oku! – warknął
Naruto. Kłócili się o to od dobrej godziny.
- Nie jestem gotowy, aby zamieszkał
tutaj! I to jeszcze u Sakury! – zdenerwował się Sasuke. Tak naprawdę bał się
konfrontacji z Itachim. Był niewinny, a od czasu, kiedy prawie pozbawił go
życia, nie rozmawiali ze sobą ani razu. Co miał mu powiedzieć?
- Uparty Uchiha! – mruknął Uzumaki.
- Też tak mu mówię, ale mnie nie
słucha. – wtrąciła wchodząca do salonu Sakura. Przez twarz Sasuke przebiegła
ulga. Naruto również pozwolił sobie na odprężenie.
- Dobrze, że jesteś. Muszę z tobą
porozmawiać. - zaczął Uzumaki, ale brunet szybko przerwał mu w połowie zdania.
- To zdecydowanie może poczekać.
- Nie, nie może! - warknął
zirytowany blondyn. Przez chwilę mierzyli się piorunującymi spojrzeniami.
- Za dużo testosteronu. - mruknęła
Sakura i przewróciła oczami. Zauważyła, jak we framudze pojawia się Baku.
Zmrużyła powieki i wydęła wargi. Nie zważając na kłócących się Naruto i Sasuke
ruszyła w stronę dziewczyny. Kiedy ją mijała skinęła jedynie głową, aby ta
podążyła za nią w głąb domu.
Gdy znalazły się w jednym z licznych
pokoi tej posiadłości Haruno zamknęła za nimi drzwi i wskazała dłonią na kanapę
umiejscowioną pod oknem wychodzącym na ogród od strony zachodniej.
- Nie miałyśmy zbytnio okazji na
poznanie się. - zaczęła Sakura, a rudowłosa skinęła głową.
- Ta. Wiesz, ciężko nawiązać
pogawędkę, gdy ktoś próbuje cię zabić. - Baku wzruszyła lekceważąco ramionami,
a różowowłosa zaśmiała się cicho. Momentalnie jednak spoważniała i skuliła się
w sobie.
- Wybacz. Ja... Uch. Najbardziej
przeraża mnie to, że nie panuję nad swoim ciałem. Gdy krzyczę 'nie' demon
reaguje na 'tak'. - wyrzuciła. - Rozumiesz?
- Jasne. Chōmei też lubi się
buntować, ale wie, że nie gryzie się ręki, która daje jeść.
- Opowiesz mi swoją historię? -
zapytała znienacka Sakura. Twarz Baku pozostała bez zmian, jednak ciało spięło
się nieznacznie.
- A ty opowiesz mi swoją? -
odpowiedziała pytaniem na pytanie. Zielonooka po namyśle pokręciła głową. - W
takim razie już znasz moją odpowiedź.
- Bardziej mi chodzi o medyczny
kontekst ciebie. - skrzywiła się na brak składni swojej wypowiedzi.
- Chcesz wiedzieć, czy zacznę się
starzeć, gdy Chōmei zniknie, tak?
- Nie chcę, aby stała ci się
jakakolwiek krzywda. Nie spotkałam się wcześniej z czymś takim. To... Trochę
fascynujące. - Sakura wciąż nie wiedziała, jak postępować z dziewczyną. Prawie
jej nie znała i bała się swojego wścibstwa i jego konsekwencji. Rudowłosa
zaśmiała się w głos.
- Wyglądam na piętnaście lat, ale to
piętnaście lat mam od... - zawahała się na chwilę intensywnie zastanawiając się
nad jakąś rzeczą. - Cóż, nie pamiętam od kiedy mam piętnaście lat. - Haruno
wpatrywała się w nią zaszokowana. Czuła się potwornie, ale ciekawość zwyciężała
za każdym razem, gdy otwierała usta.
- Nie wiesz ile masz lat?
- Właśnie. - zaśmiała się Baku i
rozłożyła się wygodniej na zajmowanej części kanapy. - Nie wiem, ale jestem
ciekawa.
- Wiesz, mam pomysł jak się tego
dowiedzieć. - zaczęła Sakura i podniosła się z miejsca. - Nie wiem czy
zadziała, bo nigdy nie spotkałam się z czymś takim, ale można spróbować. A
kosztować to będzie jedynie kilka kropel twojej krwi. Zgadzasz się? - zapytała
na wydechu, a Baku momentalnie skinęła głową. Różowowłosa pobiegła po
strzykawkę, a gdy wróciła rudowłosa już miała podciągnięty rękaw koszulki.
Sakura pobrała próbkę krwi i, wykorzystując technikę do badania poziomu
trucizny w organizmie, zaczęła obserwować zmiany komórkowe w osoczu nie będącym
pod wpływem demona. Z fascynacją stwierdziła, że wszystko działa. Jednak wynik
był szokujący. Pod jego wpływem wszystkie plany odnośnie zniszczenia Jūbiego
legły w gruzach.
- Na Jashina! - szepnęła gwałtownie
i wstała z kanapy. Odetchnęła głębiej i spojrzała w zniecierpliwione tęczówki
Baku.
- No, ile mam lat? - była
zaciekawiona i pełna entuzjazmu, a Sakura nie miała serca burzyć jej radości,
jednak kłamstwo nie wchodziło w rachubę. Nie, gdy ceną było jej życie.
- Nie da się stwierdzić, ale na
pewno więcej jak dwieście. - rzuciła z niedowierzaniem we własne słowa.
- Odjazd. - zapiszczała rudowłosa i
podskoczyła.
***
Sasuke wpatrywał się w nią z
niedowierzaniem.
- Ponad dwieście?! - ledwie trzymał
swoje nerwy w ryzach.
- Szybkość, z jaką obumarły jej
komórki szacuje ponad dwieście lat. - zaczęła Sakura. - Nie miałam do czynienia
ze starszym materiałem genetycznym, dlatego nie potrafię ocenić jej prawdziwego
wieku. - złapała powątpiewające w wynik analizy spojrzenie Sasuke. - Ale na
pewno jest większy niż dwieście. - warknęła z irytacją. Uchiha podniósł ręce w
geście poddania i westchnął.
- Bez demona Baku nie przeżyje.
- Właśnie. - poparła Haruno. Jej
ciało opuściły wszelkie siły.
Poczuła się bezużyteczna. Pierwsza
przeszkoda i już nie do pokonania. Jak to możliwe, że zaraz na starcie została
zdyskwalifikowana? Czy to jest fair? Podjęła walkę o dobro wielu ludzi, nie
ośmielając się mówić o liczbie populacji ludzkości, a Los już skazał ją na
porażkę? W takim razie nie istniało żadne rozróżnienie dobra od zła. Istniał tylko
łut szczęścia i prawdopodobieństwo, że to właśnie do ciebie uśmiechnie się tym
razem. Ta myśl, chociaż uchwycona i zrozumiała, nie zelżyła upokorzenia jakim
była klęska.
- Nie zadręczaj się tym. Znajdziemy
inny sposób. - zaczął Sasuke, ale różowowłosa swoje wiedziała.
- Nie podejrzewałabym cię o taki
optymizm. - rzuciła.
- Racjonalizm. - żachnął się brunet.
- Racjonalizm.
- Nazywaj to jak chcesz, ale
bynajmniej nic to nie zmieni.
- Pesymistka. - odparł i pociągnął
ją w swoją stronę.
- Chciałabym... - spojrzała w jego
zachęcające spojrzenie. - Chciałabym żyć. Normalnie. Oddychać pełną piersią i
czuć, że jestem na swoim miejscu. Że to moje życie. A teraz... - przerwała,
zdając się próbować uchwycić mgliste myśli - Teraz mam wrażenie, jakbym grała
głupią rolę. To nie jestem ja. - oparła czoło o jego ramię i zrezygnowana
westchnęła ciężko.
Sasuke z konsternacją wpatrywał się
w ścianę naprzeciwko. To całe odczuwanie emocji zaczynało go przytłaczać. Nie
rozumiał jeszcze wielu aspektów swojego nowego, pełnego empatii życia, a już
musiał uczyć się kolejnych i kolejnych. Chciał jej pomóc. To było od niedawna
jego priorytetem, jednak nie umiał. Z każdym kolejnym dniem patrzenia na jej
zmagania, na jej walkę z demonem zaczynał wątpić, że zdoła w jakikolwiek sposób
ulżyć jej cierpieniu. Pod skóra czuł, że rozwiązanie jest już blisko, ale jego
intuicja podsuwała najczarniejsze scenariusze.
Pojawił się Kabuto, który pragnął
pomsty za śmierć Orochimaru. Nim się nie przejmował, dopóki siwowłosy nie
zwróci swojej uwagi ku jego bliskim. A w szczególności ku Sakurze, która stała
się dla niego ważną w życiu osobą. Momentami miał wrażenie, że żyje i oddycha
tylko dla niej, ale nigdy nie zamierzał się do tego nikomu przyznawać. Po
prostu nie leżało w jego naturze rzucanie uczuć każdej napotkanej na swojej
drodze osobie. Haruno była odstępstwem od tej reżimowej reguły. Czuł, że
zielonooka ma na celu jedynie jego dobro i nigdy nie użyje wiedzy na jego temat
przeciwko niemu. Gdyby ktoś prosił o definicję pokrewnych dusz, to Uchiha ze
spokojem podałby przykład jego i Sakury. Prychnął pod nosem, ale momentalnie
uspokoił się i spojrzał na, śpiącą już w jego ramionach, kobietę. Westchnął
cicho i poruszył się, ale zamarł, gdy zielonooka wydała ciche mruknięcie
zdradzające niezadowolenie. Uśmiechnął się delikatnie, lecz drobną chwilę
beztroski przerwał Daisuke, który niczym trucizna wlał się do jego myśli.
Chciał ją dopaść. Chciał zabrać mu
sens jego istnienia, a do tego nie mógł dopuścić. Zemsta była chłodna i
wykalkulowana, nie prowadząca do niczego budującego. No, może poza nabytkiem w
postaci brata. Ale miłość... To sprawiało, że myśli Sasuke zmieniały
diametralnie swój bieg. Podświadomie wiedział, że miłość prowadzi do dobra.
Chciał, aby to uczucie wypełniło każdy atom jego ciała i pozwoliło mu działać.
Dało mu energię do ochrony tych, których kochał.
Tsunade. Kolejny demon, z którym
Sakura musiała się uporać. Ktoś, kto nie dawał jej wielu możliwości działania.
Ktoś, kto bezsprzecznie wytrącał z jego ręki wszelkie metody działania.
Słusznego działania. Tu nie mógł jej pomóc. To była jej wojna, w której
uczestniczyła. Ona podejmowała decyzje, ona obserwowała i atakowała. Stała
przed wyborem, którego jej nie zazdrościł. Zabić czy dać się zabić? Zaufać czy
odsunąć się? Pokochać czy znienawidzić?
Sasuke wreszcie zrozumiał, jak
bardzo był ślepy na wszystko, co działo się dookoła niego. Przypomniały mu się
słowa Baku, gdy ta mała, ruda istota pokonała go w walce bez najmniejszego wysiłku.
„W gruncie rzeczy nie jesteś zły. Po prostu
się zgubiłeś i zacząłeś podejmować złe decyzje.”
Zaśmiał się wiedząc, ile racji wtedy
miała. Sakura też uważała, że nie jest zły, tylko zagubiony. Dawniej przerażała
go myśl, że tak łatwo można go rozszyfrować. Ale ponoć im bardziej
skomplikowane zabezpieczenie, tym łatwiej jest się przez nie włamać. Teraz wie,
że opinia innych była trafna, a to pozwoliło mu stać się tym, kim jest teraz.
Tym Sasuke, który siedzi w fotelu i trzyma w ramionach kobietę, bez której
obecnie nie wyobraża sobie dalszego życia. Mężczyzną, który uczy się na nowo
kochać i czuć. Dopiero teraz rośnie w siłę, bo ma solidną motywację. Wioskę,
która jest jego domem, przyjaciół, którzy są fundamentem i Sakurę, która stała się
sercem niego samego.
***
Poranek nie zapowiadał się w
kolorowych barwach. Szare niebo przytłaczało ołowianymi chmurami, a ciężkie
powietrze zwiastowało potężną burzę. Spojrzała spod przymrużonych powiek na
tarczę zegara.
- Geez, za wcześnie... - mruknęła
odrzucając natrętną myśl o godzinie piątej nad ranem i fakcie, że już nie śpi.
- Powiedz coś, o czym nie wiem... -
usłyszała jęk Sasuke i zaśmiała się cicho.
- Idziesz na misję z Kibą i
Shikamaru. - uśmiechnęła się słodko. Uchiha przykrył się po sam nos kołdrą i
zignorował jej słowa. Sakura odliczyła w myślach do dziesięciu i ze śmiechem
obserwowała, jak na 'siedem' karooki już bierze prysznic. Westchnęła i usłużnie
wstała z łóżka kierując się do kuchni. Nucąc pod nosem jakąś melodię zaparzyła
kawę i zabrała się za przyrządzanie jajecznicy.
- Kawa... - jęk Uchihy jeszcze
bardziej poprawił jej nastrój. - Jajecznica... - podczas gdy on jadł śniadanie,
Sakura przygotowywała mu kanapki.
- Wrócę niebawem... - szepnął jej do
ucha, gdy stali przy drzwiach żegnając się ze sobą. Zielonooka przesunęła
czubkiem nosa po jego policzku, aż znalazła ustami jego wargi, na których
złożyła czuły pocałunek.
- To i tak o wiele za długo. -
mruknęła markotnie.
- Nie marudź. - odparł typowym dla
siebie chłodnym i opanowanych tonem.
- Och, ktoś ma zły humor. - rzuciła
zadziornie Sakura, ale w jej słowach kryło się ostrzeżenie. Za nic w świecie
nie chciała dopuścić, by Uchiha na powrót stał się zimnym dupkiem. Złapał ją
mocniej w talii i pocałował brutalnie. W pierwszej chwili chciała odsunąć się
od niego i dać mu w twarz, ale potem stwierdziła, że po prostu dawno się nie
kochali. Sakura również poczuła napięcie między nimi. Oderwała się od Sasuke i
spojrzała w jego pociemniałe od gniewu i pożądania oczy. - Wróć szybko, to
postaram się coś zrobić z twoim wisielczym nastrojem. A teraz idź. - rzuciła i
wyrwała się z jego objęć. W tym momencie Sasuke miał ochotę rzucić tę misję i
zająć się Sakurą, jednak powstrzymał się. Nim położył się spać postanowił, że
chociaż część swojej natury pozostawi w starych szablonach. Nie pozwoli sobie
na całkowite rozbestwienie. Uśmiechnął się chłodno i bez zbędnych pożegnań
wyszedł.
- Uff, ale tu gorąco... - Sakura
podskoczyła przestraszona. Spojrzała groźnie na Baku, która stała oparta o
balustradę na piętrze. Dziewczyna była wyraźnie ucieszona, a w jej oczach
igrały wesołe ogniki. Zielonooka wymierzyła w nią ostrzegawczo palec
wskazujący.
- Zaraz ostudzę twój zapał. -
uśmiechnęła się drwiąco. - Pobawimy się po mojemu. Za piętnaście minut w sali
treningowej. - rzuciła i wyszła do kuchni posprzątać po śniadaniu. Rudowłosa
nieświadoma tego, co ją czeka, z szerokim uśmiechem na twarzy ruszyła do
pokoju, by przebrać się w strój do ćwiczeń.
***
- Witaj, Naruto. - blondyn spojrzał
na wchodzącego do gabinetu mężczyznę. Zmierzył go badawczo, jednak po chwili
jego wargi wykrzywił zadziorny uśmiech.
- Wiesz, że będzie się działo? -
odparł w odpowiedzi hokage. Rozmówca skinął głową.
- Wiem, ale nie czuję się zagrożony.
- rzucił i usiadł w fotelu naprzeciwko biurka Uzumakiego. Przymknął powieki i
obserwował twarz niebieskookiego z małym zaciekawieniem. - Nie spodziewałem
się, że udzielisz mi zgody na powrót do Liścia.
- Nie spodziewałem się, że Akatsuki
zmieni swoje priorytety. - odrzekł i podał mu kieliszek z sake. Podniósł swój
do toastu i odczekał, aż gość zrobi to samo.
- Za powroty. - odparł po chwili
mężczyzna.
- Tak, Itachi. Za powroty...
***
Błagam,
nie zabijcie, nie oskalpujcie, nie wypatroszcie i nic z tych rzeczy! Sama łapię
się za głowę nad bezsensem tego rozdziału, ale cóż. Nie powiem, ale partówki
bardziej pochłaniają moją uwagę, niż pierwsze przedsięwzięcie. Mam nadzieję, że
doczytacie te bohomazy do końca :) Miłej lektury :D
Autor: .romantyczka
Ooo nie moja droga! Bierzesz sie! Ubostwiam tego bloga i nawet Twoje genialne jednopartowki nie moga Cie od niego oderwac! Kropka:-P jak ja sie ciesze, ze po raz kolejny dzisiaj wbilam na bonds, nawet nie wiem dlaczego i ujrzalam Twoj drugi komentarz:-D co do rozdzialu, co tu duzo miwic, ja tam obnizenia lotow nie widze, wiec nie wiem o czym mowisz;-) no Itachi wraca, Sasuke sie zegna, a Sakura robi za hotel:-D byle nie powtorzyla tej samej sytuacji, co z mlodszym bratem;-) ahh czekam na Twoja kolejna notke, powrot Sasuke i pojawienie sie Itachiego, cos czuje, ze zrobi sie goraco. Duuuzo weny i czasu zycze, buziaki, hayley:-* a! I wiecej dialogow SasuSaku, bo sa FENOMENALNE, i daj sie chlopakowi wyzyc, bo zauwazylam to samo co Sakura pod koniec :-D
OdpowiedzUsuńNo nareszcie, że tak powiem.
OdpowiedzUsuńNa prawdę długo i niecierpliwie czekałam na ten rozdział. W końcu dostałam to, czego chciałam, ale... znów będę się skręcać i zastanawiać, co tam znów ciekawego wymyśliłaś, a zostawiłaś po tym rozdziale strasznie dużo otwartych drzwi. Jestem pełna podziwu.
Co ja mogę ci więcej napisać? Postać Baku jest świetna. Kocham ją po prostu. Ma charakterek dziewczątko i jeszcze co chwila kojarzy mi się ze skaczącą, rudą, futrzaną kulką gotową za chwile ugryźć głaszczącego ją właściciela. Masz mi napisać długi pojedynek Sakury z Baku. :D
Ten rozdział nie był bezsensowny. Był jakąś formą przerywnika od wartkiej akcji, ale też nie do końca. Relacja Sakury z Sasuke, problem rozwiązania dręczącego ich problemu, powrót Itachiego. Trochę tego zawarłaś.
Eh dobra... zaczynam lać wodę. Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam cieplutko
Ikula
Oj tam marudzisz kobieto, mi ten rozdział bardzo przypadł do gustu ;) Prawdę mówiąc wiedziałam o tym rozdziale dokładnie minutę po jego publikacji, ale przed egzaminem nie miałam siły na cokolwiek ;D A tak to właśnie zatraciłam się w idealnej treści twego bloga ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to przyznam szczerze że nie spodziewałam się że Itachi poprosi Naruto o powrót do wioski... ale co jeszcze bardziej mnie zdziwiło, to wniosek Sasuke że Itaś będzie także z nimi mieszkał ;D Nie wiem czy to tylko ja i mój wyczerpany egzaminami mózg ;D
Ooo Baku, Baku... uwielbiam ją ;D Jej charakterek jest genialny ;) Już nie mogę się doczekać jej treningu z Sakurą ;)
Ohh.. te relacje Sasuke z Sakurą... aż się rozczuliłam! To było takie surrealistyczne ale prawdziwe! I ta chemia, emocje i ach, chcę żeby wrócił do domu już i przeżył namiętny wieczór z Sakurą ;D
Oooo... miałam już kończyć, ale przypomniałam sobie o jeszcze jednym fakcie... Fugaku i Mikoto!
Fugaku był bardzo zaskoczony gdy dowiedział się kim jest Sakura. Ale ja czekam na ich reakcje gdy dowiedzą się jakie dokładnie ma relacje z Sasukę ;)
I to byłoby na tyle z mojej strony jeśli chodzi o dzisiaj ;)
Sayounara ;**
Witam ponownie ;)
OdpowiedzUsuńChcialam zaprosić cię do zapoznania się z moim nowym dzieckiem http://shannaro-ss.blogspot.co.uk/ ;)
I do następnego ;*
Super niedawno zaczęłam czytać twojego bloga no i normalnie cudo *.* . Czekam na next :D
OdpowiedzUsuń:-(:-(:-(:-( hayley
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie nominowana do The Versatile Blogger ; )
OdpowiedzUsuńZasady znajdziesz na moim blogu - http://sasu-saku-by-okeyla.blogspot.com/
Pozdrawiam ;)