poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 22

Klęczała na zimnej ziemi i bezwiednie wpatrywała się w płytę przed sobą. Już dawno przestała liczyć czas, jaki tu spędziła. Skóra na policzkach ciągnęła ją od wysuszonych łez i kurzu, a usta spierzchły od pobieranego powietrza. Wypłakała wszystkie łzy jakie miała. Limit się wyczerpał i została pusta, uzbrajając się w pancerz obronny przed tym, co miało się wydarzyć. To było oczywiste, że wróci do domu. W końcu podjęła się zadania ocalenia wioski przed demonami i nie mogła się z tego wycofać. Nie chciała. Co więcej, teraz ten jeden cel stał się jej horyzontem i to w jego stronę zamierzała biec ze wszystkich swoich sił. Odrętwiała z bezruchu podniosła się na sztywnych nogach i rozciągnęła zastane mięśnie. 

- Czas zmierzyć się z rzeczywistością – rzuciła do siebie ochrypłym od płaczu i krzyku głosem. Krok za krokiem posuwała się w stronę cmentarnej bramy. Każdy ten gest kosztował ją wiele wysiłku i samozaparcia. Wciąż tłukąca się w niej chęć ucieczki nie zniknęła, jak się tego spodziewała. Wydawało jej się, że stłumiła wszystkie emocje, które zrodziły się w niej tego dnia, ale nie wiedziała, jak bardzo się myliła. Głupia, słaba, beznadziejna... - Jūbi sycił się jej bólem i cierpieniem, szukając luki w jej murze obronnym. Wyczuł, że obecny moment jest dobry, aby przejąć nad nią kontrolę, ale nie spodziewał się, że będzie się tak zaciekle broniła. Co masz do stracenia? Oferuję ci potęgę o jakiej inni mogą tylko pomarzyć! - zadudnił basem w jej głowie. 

- Siebie – odparła na głos i szła dalej, odpychając natrętnego demona. Chyba strzępy samej siebie -  rzucił bezlitośnie. Sakura zacisnęła zęby, ignorując jego ton ociekający jadem. Saki. Pozwól, by prawda do ciebie dotarła. Pojmij, że nikt cię tu nie chce. Jak wszyscy cię zostawią, to co będziesz miała? Siebie? - na te słowa zaśmiał się szczerze. 

- Zamknij się – warknęła i wyszła z cmentarza. Niebo pociemniało i zaszło chmurami, a po chwili na jej nos spadła pierwsza kropla deszczu. Ja oferuję ci potęgę i niezniszczalność. Coś, co pozostanie ci na wieki - kusił, a ona coraz mniej się opierała.

- Dość! – wrzasnęła i całkowicie zamknęła umysł. Na wszystko. Na te dobre i te złe uczucia. Na każde wspomnienie, na każdy obraz. Szła jak maszyna. Nie mogła pozwolić, by chociaż najmniejsza rzecz pozwoliła demonowi na przejęcie nad nią kontroli. Musiała być silna, a to oznaczało odcięcie się od własnej duszy. Gdyby tylko miała miłość Sasuke... To potężne i emanujące ciepłem uczucie. Wtedy dałaby radę bez tych drastycznych kroków. Nie musiałaby pozbawiać się swojego człowieczeństwa. Jednak dzisiaj została obdarta z resztek złudnej nadziei. Już nie wierzyła, że to, co było między nimi, tworzyło ich na nowo i definiowało jako jedność , było niezachwiane, stałe i pewne jak opoka. Rada z ciszy w swojej głowie, szła powolnym krokiem w stronę swojej posiadłości. 

W całym domu paliły się światła. Nie wiedziała, która jest godzina, ale najwidoczniej nikt nie zważał na porę dnia, bądź też nadchodzącej już nocy. Niebo gasiło światło burzliwym granatem, a deszcz wciąż zacinał zimnymi strugami, jednak Sakura nic sobie z tego nie robiła. Ociekała wodą, czując na całym ciele przejmujący chłód, który szarpał jej płucami i spinał wszystkie jej mięśnie. Niespiesznie podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę. Z wnętrza domu dobiegły ją podniesione głosy, ale ważniejsze było ciepło, które otuliło jej drżące ciało. 

- Sakura! – usłyszała pełen ulgi głos Mikoto. – Dziecko! Ty się cała trzęsiesz! Itachi, leć po ręczniki i koce, już! - zakomenderowała. Mężczyzna posłusznie wykonał jej polecenie, gdy zza pleców kobiety wyłonił się Fugaku. 

- Sakuro – rzucił w jej stronę, a różowowłosa obserwowała, jak na jego twarzy pojawia się odprężenie. Haruno jednak nie odpowiedziała ani słowem. W ciszy zdjęła buty i ustawiła je na wycieraczce, a następnie rozpuściła ociekające wodą włosy. Pan Uchiha bacznie obserwował jej mimikę, która wciąż pozostawała odlaną z gipsu maską. Stalowy chłód i grymas obojętności dominowały w jej twarzy, co znacznie go zaniepokoiło. W tej chwili pojawił się Itachi i podszedł do kobiety. Narzucił na jej ramiona wielki ręcznik, a następnie zaczął wycierać jej włosy. 

- Co się stało? – zapytał starszy Uchiha, ale Sakura wciąż milczała. Pozwoliła, by dwie pary rąk osuszyły ją z uciążliwej wilgoci. Mikoto złapała ją za policzki i zmusiła, by spojrzała w jej oczy.  

- Skarbie, co się dzieje? – matka braci była zaniepokojona. – Odpowiedz nam – poprosiła. Przez chwilę w zielonych tęczówkach zagościł strach, jednak zniknął on równie niespodziewanie, jak się pojawił. Sakura nie mogła sobie pozwolić na jakiekolwiek uczucia. 

- Nic się nie dzieje – Haruno nie rozpoznała swojego głosu. Wypruty z emocji, szorstki i tnący niczym ostrze katany był odległy i tak obcy, jakiego jeszcze nigdy nie słyszała. Nawet ta Sakura sprzed powrotu Sasuke nie była tak chłodna i obojętna, jak ta, która zawitała teraz. 

- Cieszymy się, że jesteś cała – Fugaku podszedł bliżej i zmierzył ją przenikającym spojrzeniem, ale zamknięty umysł Haruno nie wpuścił go choćby na próg jej myśli. Mężczyzna wycofał się z jej wspomnień, lecz wciąż świdrował ją wzrokiem pełnym niewypowiedzianych pytań i wątpliwości. 

- Ja też – odparła i skierowała się do swojej sypialni. Itachi podążył zaraz za nią. Sakura weszła do pokoju i bezceremonialnie zdjęła z siebie mokrą koszulkę. Złapała kolejny ręcznik i zaczęła się wycierać.

- Sakura – zaczął Uchiha, ale ona go zignorowała już na początku. – Nikt nie ma ci za złe, że to ukrywałaś – powiedział, jednak nie spotkał się z żadną reakcją. – Odezwij się – rzucił wciąż spokojnym tonem. Kobieta podeszła do szafy i otworzyła skrzydła. Jej wzrok momentalnie padł na koszule Sasuke. Skarciła własne serce za szybsze uderzenie i złapała jedną ze swoich koszulek. Szybko wciągnęła ją przez głowę, a następnie zdjęła mokre spodenki. Starszy z braci westchnął. – On ci nie ma tego za złe – zaakcentował postać młodego Uchihy i wbił wyczekujące spojrzenie w jej plecy. Doczekał się jednak zerowego odzewu.

- Zmusiliście mnie, bym dochowała tajemnicy – jej ton nie wyrażał nic, pomimo faktu, że właśnie kierowała do niego własne pretensje. – A potem zamilkliście jak tchórze, zostawiając mnie z problemem – dodała, ubierając czyste i suche spodnie. – Już mnie nie obchodzi, kto jest na mnie wściekły i za co – wreszcie spojrzała w jego oczy. Itachi ujrzał w nich odbicie samego siebie i... Tyle. Nic. Żadnych emocji, żadnych łez czy pałającego gniewu. Teraz były jedynie lustrem. Zimnym szkłem, w którym długowłosy mógł  się czysto i klarownie przejrzeć. 

- Sakura... – zaskoczony Itachi odwrócił się i ujrzał swojego brata, którego wzrok wbity był w osobę różowowłosej. W pokoju zapanowała bezwzględna cisza. Długowłosy skakał spojrzeniem z kobiety na swojego brata, ale ci wydawali się go nie dostrzegać. – Wyjdź – wiedział, że Sasuke kieruje te słowa do niego. Bez słowa opuścił ich sypialnię i zamknął za sobą drzwi. Młody Uchiha postąpił krok w stronę Haruno, ale ta ani drgnęła. Lekceważąco odwróciła od niego swój wzrok i pozbierała z ziemi mokre ciuchy. – Zamierzasz się odezwać? Wyjaśnić, gdzie zniknęłaś, podczas gdy wszyscy odchodzili od zmysłów?! – zdenerwował się. On także ociekał wodą i był zmarznięty, ale widok Sakury, całej i zdrowej, sprawił, że zapomniał o dyskomforcie. Teraz jednak znów zaczęły szargać nim niepokój i strach, a w płucach brakowało tlenu. Czuł każdą cząstką siebie, że w przeciągu tych kilku godzin zmieniła się w coś, z czego może już jej nie wydobyć. 

- Jestem dorosła i nie muszę się tłumaczyć – odparła spokojnie i weszła do łazienki. Sasuke podążył zaraz za nią. 

- Chyba żartujesz – warknął. – Odchodziłem od zmysłów! 

- Naprawdę? – zapytała drwiąco. Mężczyzna znieruchomiał. – A kiedy odchodziłeś od tych zmysłów, co? – zaczynała kipieć. – Wtedy, kiedy patrzyłeś na mnie obco i z wyrzutem? Czy może, kiedy rzucałeś mi w twarz oskarżenia, bo tak było łatwiej niż poznać prawdę? – zakpiła. Sasuke wpatrywał się w nią z bólem w oczach. – Nie patrz tak na mnie. To nie zadziała – warknęła i odwiesiła ręcznik na wieszak. 

- Byłem zdezorientowany, a ty nie odezwałaś się ani słowem – zaczął, uzbrajając się w nowe pokłady cierpliwości. Wiedział, że ta rozmowa nie będzie należała do najłatwiejszych. 

- Co miałam ci powiedzieć? – zapytała z wyrzutem. – Chodź ze mną. Pokażę ci twoich rodziców, jak plewią w ogródku i pieką ciasteczka? – sarknęła i zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. – Tak, a ty pewnie wycałowałbyś mi z wdzięczności ręce, już nie wspominając o natychmiastowej wierze w moje słowa – dodała. Mokre ubrania wrzuciła do kosza na pranie i złapała z szafki szczotkę do włosów. 

- Byłem w szoku – odparł i zastawił sobą wyjście z łazienki, na wypadek, gdyby kobieta chciała opuścić pomieszczenie. 

- Ale to nie przeszkodziło ci w oskarżeniu mnie o przejście na wrogą stronę konfliktu. Zarzuciłeś mi, że poddałam się Jūbiemu, i że pragnę zguby własnej wioski – kontynuowała bezlitośnie. – Uznałeś, że skoro ty byłeś zdolny do zdrady, to każdy mógł postąpić tak samo – czuł, jak w jego sercu rodzi się ból. Doskonale wiedział, co wtedy mówił. Nie powinien był. W końcu przywróciła mu rodziców. Sprawiła, że oddychają nie tylko w jego wspomnieniach i pragnieniach, ale przede wszystkim w rzeczywistości. Podarowała mu ich realne ciepło i troskę, żywo bijące serca i mądre spojrzenia. Dokonała tego, a on miałby ją za to znienawidzić? 

- Jak mógłbym być na ciebie zły, skoro oddałaś mi mamę i tatę? – zapytał zrezygnowany, a w jego tonie pobrzmiewała nuta desperacji. – Jak miałbym cię nienawidzić, skoro dopiero co udowodniłaś mi jak bardzo mnie kochasz? – jej serce drgnęło, a Jūbi natarł na jej barierę ochronną, która zachwiała się pod wpływem słów Sasuke. 

- Przestań! – ruszyła na niego rozjuszona. – Z taką łatwością przyszło ci pogrążanie mnie i deptanie moich uczuć, a teraz chcesz to po prostu wymazać jednym, głupim stwierdzeniem?! – wrzasnęła i pchnęła go obiema dłońmi. Uchiha cofnął się kilka kroków, ale nie zachwiał się. – A ja głupia sądziłam, że się zmieniłeś! Że odzyskałeś choć część serca! 

- Bo tak się stało! – nie wytrzymał i również podniósł głos. – Po prostu nie umiem czasami zapanować nad niektórymi odruchami! Zrozum wreszcie, że nie tylko tobie jest ciężko. Nie tylko ty z czymś walczysz – warknął, ale przestał krzyczeć. Sakura oddychała głęboko, ledwie panując na gniewem.

- To po co wracałeś, skoro jest ci tak źle? – zapytała zjadliwie. – Mogłeś sobie zostać w tej swojej organizacji i bez skrupułów zachowywać się jak dupek!

- Dlaczego tak mówisz? Czemu po prostu nie spróbujesz zrozumieć? 

- Ty walczysz z przyzwyczajeniem, Sasuke – szepnęła zrezygnowana. – A ja z demonem, który chce was wszystkich zniszczyć. Nie pomogłeś mi swoim wątpieniem we mnie – dodała i ciężko opadła na łóżko. – Zrozumiałam, że to, co było między nami, było za słabe – powiedziała, a serce Sasuke zatrzymało się. – Nie wystarczało – w gardle zaczął dławić go paniczny strach przed tym, co właśnie zaczynało się dziać. 

- Przestań! – krzyknął i klęknął przed nią. Złapał jej twarz w dłonie i zmusił, by spojrzała w jego oczy. – Tak szybko wykorzystałaś przeciwko mnie moje uczucia?! – warknął desperacko. – Może na chwilę zwątpiłem, ale nie wiedziałem, że ty też szybko się poddasz. Kto tu jest bardziej wyrachowany?!

- O czym ty pieprzysz?! – zawołała wściekle. 

- Dobrze wiesz, że ciężko mi mówić o uczuciach, a gdy już ci je wyjawiłem, ty równie mocno wdeptałaś je w ziemię, co ja twoje – wysyczał i odsunął się od niej. 

- Kiedy?! – ryknęła, a w jej spojrzeniu błysnęła dzika furia.

- Przed chwilą powiedziałaś, że to, co było między nami było za słabe – rzucił zasadniczo. – Nie dałaś mi nawet pozwolenia na chwilę zwątpienia. Od razu odwdzięczyłaś się tym samym!

- Nie denerwuj mnie! – poczołgała się przez łóżko i złapała do ręki szklankę. Zamierzyła się nią na mężczyznę, ale ten nagle zniknął i pojawił się tuż za nią. 

- Nie będziesz we mnie niczym rzucała! – wściekł się i wyrwał z jej dłoni szkło, unieruchamiając przy tym jej nadgarstki. – Zapomnij! 

- Puszczaj! – zaczęła się szarpać. Nie wiedziała jednak czy mówi to do Sasuke, czy do Jūbiego, który również wzmożył swoje natarcia. Przeturlali się przez materac i spadli na ziemię, robiąc przy tym wiele hałasu. 

- Przestań wierzgać! – darł się na nią, poważnie wytrącony z równowagi. Tylko Sakura umiała zagotować mu krew w żyłach. Sprawić, że opanowanie znikało jak dym. 

- To mnie puść! – kobieta chciała go kopnąć, ale nie trafiła, skutkiem czego omal nie rozwaliła nocnego stolika. Jęknęła głucho, ale nie zaprzestała prób wydostania się z jego uścisku.  Zirytowana do granic możliwości podniosła głowę i ugryzła Sasuke w przedramię.

- Zwariowałaś?! – puścił ją i odskoczył w tył jak oparzony. Haruno wykorzystała okazję i zerwała się na równe nogi. Chwyciła do ręki nieszczęsną szklankę i zamierzyła się nią na Uchihę. Mężczyzna opuścił dłonie wzdłuż ciała i westchnął. Spojrzał w jej rozgniewane oczy i po prostu stał. – Tego chcesz? Proszę – rozłożył ręce na boki i czekał. – Rzucaj. Zabij mnie. Zrób ze mną cokolwiek zechcesz – patrzył na nią z przyzwoleniem na wszystko, czego teraz pragnęła. Haruno mocno zagryzła wargi i zamachnęła się. Sasuke mimowolnie zamknął oczy w oczekiwaniu. Szklanka ze świstem przeleciała przez pokój, ale zamiast na nim, rozbiła się na ścianie, metr od jego głowy. Westchnął z ulgą i spojrzał na Sakurę, która klęczała na ziemi, a twarz miała ukrytą w dłoniach. 

- Przepraszam... – wyszeptała, gdy kucnął tuż przed nią. 

- Kocham cię – powiedział bez ogródek. – Na prawdę tego nie widzisz?

- Ale wtedy... – zaczęła, jednak Uchiha przerwał jej gwałtownie.

- To było ponad moje siły – rzucił. – Zachowywałaś się jak opętana. Nic nie mówiłaś, a w twoich oczach wyglądałem jak intruz – wyjaśnił. Spojrzała w jego tęczówki i ujrzała malujące się w nich ból i strach. 

- Och, Sasuke – złapała go za policzki. – Nie chcę, żebyś się bał ani cierpiał. Może nie umiem walczyć dla siebie, tylko dla innych? – zapytała. – Proszę, nigdy we mnie nie wątp. To daje mu władzę i przewagę nad moim ciałem – karooki domyślił się, że Sakura mówiła o Jūbim. 

- Rzucisz we mnie czymś jeszcze? – zapytał, a Haruno spłonęła rumieńcem. W jej oczach zaszkliły się łzy.

- Nigdy świadomie bym cię nie skrzywdziła – szepnęła i zamknęła powieki. Sasuke zaśmiał się z arogancją. 

- Nigdy świadomie nie dałabyś rady nawet mnie drasnąć – rzucił szelmowsko. Pewny siebie pocałował jej drżące wargi. Początkowo kobieta nie odwzajemniała pieszczoty, wciąż nie mogąc otrząsnąć się z wydarzeń sprzed kilku godzin. Jednak już po chwili wkładała całą siebie w namiętny taniec ich języków, byle tylko wciąż znajdować się maksymalnie blisko Sasuke. 

- Sasuke – oderwała się od niego, ale mężczyzna momentalnie zsunął się ustami na jej szyję, skutecznie rozpraszając jej uwagę. – Sasuke – powtórzyła jego imię, ledwie panując nad swoim pożądaniem.

- Co? – mruknął niezadowolony, wsuwając w międzyczasie dłonie pod jej koszulkę. Nosem zaś sunął po linii jej szczęki.

- Twoi rodzice są na dole – szepnęła, zepchnięta na granice własnej wytrzymałości. Dzisiaj płakała, krzyczała, pałała gniewem, tonęła w smutku i negowała świat wokoło. Emocjonalnie była wykończona. 

- Geez – jęknął zawiedziony karooki, a Sakura wybuchła gromkim śmiechem, który po chwili przeszedł w cichy szloch. – Proszę… - wyszeptała, patrząc w jego kare tęczówki. Uchiha musnął delikatnie jej wargi, a czerń jego spojrzenia zamieniła się w Sharingan. 

- Śpij spokojnie – powiedział. Wziął śpiącą Sakurę na ręce i ułożył ją na łóżku. Przykrył ją kołdrą i kocem, a następnie pocałował ją w czoło i wyszedł z pokoju.

Kiedy pojawił się na dole, z kuchni przebijała się zaciekła wymiana zdań. Itachi najwyraźniej kłócił się o coś z ojcem, Baku przekrzykiwała mężczyzn Uchiha, a Mikoto próbowała ich uspokoić. 

- Możecie ciszej? – zapytał Sasuke, wchodząc do pomieszczenia. – Sakura właśnie zasnęła.

- Wszystko w porządku, synu? – Fugaku wydawał się być zaniepokojony. – Słyszeliśmy odgłos tłuczonego szkła… - wymamrotał, zdając sobie sprawę, że to brzmi jakby ich podsłuchiwali.

- Owszem – przyznał Sasuke, ale nic więcej nie dodał. Czekał, aż wytłumaczą się ze swojej ciekawości.

- Och, przestańcie – żachnęła się Mikoto. – Zachowujecie się jak dwa koguty w jednej klatce. Wszyscy jesteśmy zmęczeni.

- Mamo – zaczął Itachi, ale Fugaku nie pozwolił mu na dokończenie tego, co chciał powiedzieć. 

- W Sakurze drzemie wielkie zło, które próbuje wydostać się na zewnątrz – powiedział poważnie pan Uchiha. – Ona jest za słaba, by poradzić sobie z tym samej.

- Dosyć! – zawołała Baku, widząc jak w Sasuke zaczyna się gotować. – Nie będziesz nikomu wmawiał, że jest słaby. Zrozumiano? – rodzeństwo było zaskoczone bezpośredniością płomiennowłosej w stosunku do głowy klanu. Fugaku w milczeniu zlustrował dziewczynę, która pozostała nieugięta. Wytrzymała twardy wzrok mężczyzny z cieniem uśmiechu na swoich  wargach.

- Masz niezłomny charakter – zaczął Uchiha. – Z demonem czy bez jesteś silna. 

- To nigdy nie podlegało wątpliwościom – rzuciła arogancko. – A ty nie jesteś nieskazitelny, by móc oceniać innych – dokładnie o to samo sprzed laty Itachi posprzeczał się z Fugaku. Starszy Uchiha nie mógł znieść pychy i buty swojego ojca, które całkowicie przysłaniały mu jego trzeźwy osąd. 

- Masz rację – pan Uchiha nie wyglądał na zbitego z tropu. – Ja jedynie stwierdzam fakty. 

- Co masz na myśli? – wtrącił się w rozmowę Sasuke. Mikoto westchnęła.

- Zaparzę herbaty – powiedziała i podeszła do zlewu, by nalać wody do czajnika. 

- Miałem szczęście obserwować pannę Haruno przez kilka ostatnich tygodni – zaczął Fugaku. Wszyscy zasiedli do stołu i mierzyli się wzajemnie poważnymi spojrzeniami. – Za każdym razem była bardziej powściągliwa, a utrzymanie Jūbiego w ryzach wymagało coraz większego nakładu siły. Stąd wniosek poparty obserwacją, że ta dziewczyna długo nie da rady, opierając się miażdżącej potędze dziesiątego, który z dnia na dzień staje się bardziej nieokiełznany, mniej przewidywalny i żądny władzy – Baku wpatrywała się w mężczyznę z otwartymi ustami. 

- Cóż za elokwencja – rzuciła z podziwem. – Zupełnie jak Uchiha – dodała z ironią, za co została skopana pod stołem przez Itachi ‘ego. 

- Nie jest sama – warknął Sasuke. – Ma mnie, ma Naruto, Itachi ‘ego – wymieniał. 

- Ja też jej nie zostawię – wtrąciła Baku. 

- Wy staniecie się użyteczni dopiero wtedy, gdy dojdzie do bezpośredniego starcia – podsumował ich deklaracje Fugaku.

- Nigdy nie wątp w siłę przyjaźni i miłości, kochanie – pouczyła go Mikoto, która postawiła na stole pięć kubków z parującą herbatą. – Ona jest silna. Jeśli ma dla kogo walczyć… - tu posłała młodszemu synowi znaczące spojrzenie, pod wpływem którego zarumienił się delikatnie. 

- No tak, ale… - zaczął Fugaku.

- Skoro ‘tak’, to po co ‘ale’? – przerwała mu w pół zdania kobieta, jednocześnie wbijając w niego zaczepny wzrok. 

- Wszyscy jesteśmy zmęczeni – rzucił ugodowo Itachi. – Proponuję położyć się spać, a jutro udać się do Hokage i porozmawiać z nim na spokojnie – dodał i wstał od stołu. – Mamo, tato – tu zwrócił się do rodziców. – Pokażę wam wasz pokój. 

- Dobranoc – Baku pożegnała się z zebranymi i szybko umknęła do swojej sypialni. Chōmei   domagał się potężnej dawki snu, co płomiennowłosa przyjęła z ulgą i całkowitym przyzwoleniem. 

- Dobranoc – Sasuke pożegnał się z państwem Uchiha i opuścił kuchnię z mieszanymi uczuciami. Z całego serca pragnął wierzyć w słowa matki, ale scenariusz ojca sprawdzał się od A do Z. Sam obserwował, jak walki Sakury z demonem kończą się porażką lub ewentualnie remisem, a kobieta po każdym starciu słabnie. Nie umiał pogodzić się z własną bezsilnością, która odbierała mu najważniejszą osobę w jego życiu. Westchnął głęboko i wszedł do ich wspólnego pokoju. 

Nigdy nie przypuszczał, że może się tak bardzo przywiązać do dzielenia z kimś łóżka. Dzisiaj z milion razy nawiedzała go myśl, że Sakura może już nie wrócić. Że zranił ją i sprawił, że zwątpiła, nie mając przy tym ani cienia szansy na wyjaśnienie całego nieporozumienia. Jednak ze wszystkich demonów, które go dopadły tego dnia, jednego nie umiał sobie wybaczyć. A mianowicie prześladowało go to, że w ogóle jej nie znał. Nie wiedział, że mogła uciec na cmentarz do mamy i taty. Nie przypuszczał nawet jednej setnej jej przywiązania do rodziców. A przecież tak zaciekle walczyła, by on odzyskał swoich. 

Spojrzał na łóżko, na którym dominowała burza jej różowych włosów. Uśmiechnął się pod nosem i zdjął z siebie koszulę, która zdążyła na nim wyschnąć i nieprzyjemnie się skurczyć. Szybko przebrał się w spodnie do spania, a następnie wczołgał się na materac i bezwładnie opadł na poduszki. Dosłownie w kilka sekund poczuł, jak rozgrzane dłonie Sakury obejmują jego brzuch niczym macki, a następnie jej gorące ciało przylega do niego jak druga skóra. Po karku i ramionach Sasuke przebiegł przyjemny dreszcz.

- Gdybyś tylko wiedziała, jak bardzo cię kocham – szepnął tuż przy jej uchu. Zamknął ją w żelaznym uścisku i złożył na jej czole mokry pocałunek. – Dobranoc – zamruczał gardłowo, a chwilę potem zapadł w głęboki i spokojny sen. 

Kiedy następnego dnia obudził się, w jego sercu momentalnie pojawił się niepokój. Już podświadomie czuł, że Sakury nie ma z nim w łóżku. Podniósł się na łokciach i nasłuchiwał, czy przypadkiem z łazienki nie dochodzi odgłos prysznica. Za drzwiami jednak panowała niezmącona cisza. Sasuke szybko zerwał się na równe nogi, a jego przerażenie wzrosło, gdy spojrzał na zegarek wskazujący dwie minuty po jedenastej.

- Kuso – jęknął i w ekspresowym tempie wykonał poranne czynności. Ubrał się w codzienne ciuchy i zbiegł do kuchni, gdzie również nie zastał ani żywej duszy. Potrząsnął głową, odganiając natrętne myśli i pierwsze, gdzie się skierował to gabinet różowowłosej.

- Sasuke – usłyszał za plecami głos Mikoto. 

- Mamo? – zdziwił się Uchiha. – Gdzie reszta?

- Itachi wraz z ojcem poszli zameldować się u Hokage, a Baku i Sakura zniknęły z samego rana i do teraz ich nie ma – odparła. Widząc minę młodszego syna uśmiechnęła się delikatnie. – Nie martw się o nią. Była pogodna, kiedy wstała. 

- Nie martwię się – burknął Sasuke, co jego mama podsumowała śmiechem.

- Martwisz, ale to nie jest nic złego – zastrzegła. – To bardzo dobrze. Troska jest oznaką, że ci zależy – młody Uchiha nie skomentował słów Mikoto. Wydał z siebie przeciągłe westchnięcie i skierował się w stronę kuchni, żeby napić się kawy. 

- Jesteśmy! – usłyszeli od progu głos Itachi ‘ego. 

- I co? – zapytała Mikoto. 

- Mina Naruto była bezcenna, kiedy zobaczył ojca, dumnie wkraczającego do jego gabinetu.

- Byłem zdumiony, widząc go na stanowisku Hokage – rzucił Fugaku, ale w jego tonie Sasuke nie doszukał się pogardy czy niezadowolenia. Wręcz przeciwnie. Ojciec był zadowolony i pełen podziwu dla uporu i spełnienia marzeń przez Uzumakiego. – Jego rodzice na pewno byliby z niego dumni. 

- Nie wątpię – mruknął Sasuke i zapatrzył się w czarną kawę, która kołysała się w jego kubku.

Doskonale zdawał sobie sprawę, że z niego nie mają powodów być dumni. Mściciel, zdrajca i bezwzględny morderca. Wolał nie wiedzieć, co w tym momencie o nim myśleli. Wiedział, że to oni dali mu powody, by stał się tym, kim był. Jednak w ostateczności to od niego zależało jaką drogą pójdzie. Dokonał złego wyboru, a teraz musiał za to odpokutować. 

- Spotkaliście po drodze Sakurę i Baku? – zapytał Sasuke, odwracając się w stronę taty i Itachi ‘ego. 

- Nie – odparł starszy brat, a na jego twarzy zagościł pewnego rodzaju niepokój. Krew w żyłach młodszego Uchihy zawrzała, ale nie dał po sobie poznać irytacji, jaką wywoływała w nim reakcja długowłosego. Nagle przypomniał sobie o prośbie Itachi ‘ego, aby wskrzesił Hebi. 

- Jak tam nasza sprawa? – zapytał, licząc, że brat zrozumie, co ma na myśli. Nie przeliczył się. 

- Rozmawiałem z Hokage – odparł. – Może pomówimy o tym w gabinecie?

- Mogę włączyć się do debaty? – zainteresował się Fugaku. Starszy Uchiha zwrócił się do ojca z odmalowaną na twarzy odmową.

- Niestety, ale obawiam się, że ta rozmowa musi odbyć się w cztery oczy między mną, a Sasuke – odparł. – Ale możecie w tym czasie odwiedzić naszą rodową posiadłość. Naruto wspominał, że obecnie trwają prace renowacyjne. Wasza obecność może być nieoceniona podczas idealnej rekonstrukcji budynku – podsunął urzędniczym tonem, na co Sasuke omal nie wybuchł szczerym śmiechem. Wiedział, że Itachi droczy się z ojcem, by utrzeć mu nosa. Zawsze brakowało mu pokory. 

- Masz rację – chrząknął Fugaku i wysunął ramię w stronę swojej żony. – Pozwolisz?

- Oczywiście – na policzkach Mikoto wykwitł intensywny róż, a bracia jak na zawołanie odwrócili wzrok gdzieś w bok, byle tylko nie patrzeć na czułości rodziców. 

- Kiedy wrócę to przygotuję coś na obiad – powiedziała przed wyjściem pani Uchiha, a już chwilę później Sasuke i Itachi zostali sami.

- Dobrze widzieć, że są cali i zdrowi – podsunął Itachi, a Sasuke skinął głową i spojrzał na brata. 

- Mam odnowić Hebi? – zapytał bez ogródek. Obydwoje skierowali się w stronę gabinetu. 

- Dokładnie – potwierdził długowłosy. – Podejrzewam, że zostawiłeś sobie jakieś zabezpieczenie w razie, gdybyś musiał się ukryć – młodszy Uchiha nie skomentował na głos słów brata, ale owszem. Przed rozwiązaniem Hebi pozostawił furtkę, której teraz miał zamiar użyć. Wreszcie poczuł, że ma nad czymś kontrolę. 

- Mam sprowadzić ich do wioski? – zainteresował się. Usiadł za biurkiem i zmierzył Itachi ‘ego badawczym spojrzeniem. 

- Tak.

- A co z Naruto? – zainteresował się Sasuke. Nie chciał, by cokolwiek działo się za plecami jego przyjaciela. W razie niepowodzenia lub niespodziewanego obrotu sprawy Uzumaki jako Hokage musiał wiedzieć, co się dzieje. – Zastrzegam, że niezależnie od założeń Paina i tak powiadomię Naruto o tym, co zamierzam.

- Dobrze, powiedz mu – Itachi był spokojny. Widocznie Pain włączał w sprawę nie tylko Sakurę, ale także i Naruto. 

- Podzielisz się ze mną tym, co wiesz czy jestem zmuszony działać na ślepo? – zapytał Sasuke. Jego brat zacisnął usta w wąską linię, ale nie odwrócił od niego wzroku. Młodszy Uchiha westchnął i wykonał kilka pieczęci, a następnie przy jego kostce pojawiły się trzy węże. Każdy był innego koloru. Jeden pomarańczowy, drugi bordowy, a trzeci seledynowy. – Wiecie, co robić – rzucił w ich stronę. Gady zasyczały, a następnie wspięły się po komodzie i wypełzły przez uchylone okno.

- Zawsze podziwiałem u Orochimaru tę zdolność – powiedział nagle Itachi. Sasuke prychnął pod nosem i wstał od biurka. 

- Obawiam się, że to była jedyna rzecz, której mogłeś mu hołdować – odparł chłodno młodszy i skierował się do wyjścia.

- Opowiesz mi kiedyś, co działo się podczas twojej obecności u Orochimaru? – zapytał Itachi. Sasuke odwrócił się w stronę brata i zmierzył go zagadkowym spojrzeniem.

- Nie – odparł najspokojniej w świecie i wyszedł z gabinetu. 

- Tak myślałem – mruknął Itachi i chwilę później poszedł w ślady Sasuke.

***

- Po co mnie tu ciągnęłaś? – zapytała Baku, kiedy wraz z Sakurą znalazły się na Górze Hokage. Różowowłosa westchnęła i stanęła na jej krawędzi. – Ej! Chyba nie chcesz skakać?! Sasuke by mnie zabił! – wrzasnęła Baku, ale nie odważyła się podbiec do Haruno. 

- Nie chcę skakać – prychnęła kobieta i spojrzała w dół na całą panoramę Konohy. Płomiennowłosa w dalszym ciągu nie wiedziała, dlaczego Sakura ją tu przyprowadziła, ale więcej nie pytała. Nie bezpośrednio.

- Czekamy na kogoś? – zainteresowała się. 

- Owszem – odparła różowowłosa. Baku usiadła na ziemi po turecku i zaczęła nucić pod nosem, kiedy nagle zawiał silny i porywisty wiatr. Dziewczyna wstała i zasłoniła dłonią oczy. Spod przymrużonych powiek obserwowała nieruchomą postać Sakury.

- Czy to normalne?! – zawołała, próbując przekrzyczeć wycie wiatru.

- W tym przypadku, tak – odparła najspokojniej w świecie Haruno i czekała. 

- Czyli w jakim? – krzyknęła, ale dokładnie w tym momencie wszystko ucichło. Kurz opadł na ziemię, powietrze przesyciło się ciepłem promieni słonecznych. – To było straszne…

- Uznam to za komplement – Baku na dźwięk tego głosu zdrętwiała. Chōmei w jej wnętrzu zaczął szaleć, ale dziewczyna skutecznie trzymała jego gniew na wodzy. Płomiennowłosa patrzyła z wyrzutem na plecy Sakury, ale gdy ta odwróciła się przodem, jej twarz wyrażała czystą pogardę. 

- Komplementy dla ciebie już dawno się skończyły – warknęła w stronę nowo przybyłej. Baku momentalnie stanęła przy prawym boku różowowłosej i z tym samym uczuciem, co Sakura zmierzyła ich towarzyszkę. – Jesteś tu tylko po to, aby wszystko mi wyjaśnić. 

- Rozumiem, że oczekujesz ode mnie odpowiedzi – rzuciła Tsunade. Haruno skinęła głową, chcąc jak najszybciej przejść do sedna ich spotkania.

- Co to za pakt, który zawarłaś z Jirayą i Orochimaru? – głos uczennicy Piątej był tnący i nieprzyjemny, ale była Hokage zdawała się nie zauważać w nim wrogości.

- Nie zakładał żadnych nieprawości wobec wioski – poinformowała ją. – Wręcz przeciwnie. Działa na jej korzyść. 

- Co masz na myśli? – wyrwała się Baku. Sakura złapała przyjaciółkę za ramię i ścisnęła je mocniej w geście uspokojenia. Płomiennowłosa cofnęła się o krok, ale jej spojrzenie wciąż pozostawało naglące. 

- Jakim kosztem? – dociekała różowowłosa. – Co wymagało podpisania się własną krwią? Odpowiedz mi! – jej nerwy powoli puszczały, ale wzięła głęboki oddech i znów zmieniła się w kamienny pomnik. 

- Wybraliśmy naszych następców – zaczęła Tsunade. – Nie ukrywam, że na moje miejsce wyznaczyłam ciebie, Sakuro – Piąta trzymała dystans między sobą, a byłą uczennicą. Nie chciała, by ta niepotrzebnie narażała się na zdradliwy i niszczycielski wpływ demona. – Sasuke jest typem Orochimaru, a Naruto Jirayi. Mieliście przejść inicjację i to właśnie ją objęliśmy sygnaturą własnej krwi. 

- Wiem – warknęła Haruno. – Mamy być wam posłuszni, aż do waszej śmierci. Pozostaje mi pytanie, co musimy zrobić? Jakie jest nasze zadanie? – Tsunade uśmiechnęła się delikatnie, ale w porę opanowała swoje emocje.

- Orochimaru i Jiraya nie żyją – rzuciła, zaczynając od jej pretensji odnośnie posłuszeństwa.

- Kłamiesz – rzuciła z jadem Sakura. – Grób Pustelnika jest pusty – dodała. Usta Piątej rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.

- Nic się przed wami nie ukryje – stwierdziła z niejaką dumą. – Owszem, żyje, ale nie w pełni. Podobnie jak Orochimaru. Ja też już stoję u progu śmierci, więc kwestia posłuszeństwa nie wydaje się być tak istotna jak samo zadanie, które wam wyznaczyliśmy – Haruno stała i wpatrywała się w nią oniemiała. 

- Wąż żyje?! – niby wiedziała o odnowieniu się pieczęci Sasuke, ale nie chciała dopuścić do siebie myśli, że to faktycznie sprawka Orochimaru.

- Jak już mówiłam – odparła uspokajająco Piąta. – Wszyscy jesteśmy praktycznie martwi, więc nie to powinno stanowić źródło zaniepokojenia. 

- Inicjacja – przypomniała jej Baku. Tsunade skinęła głową. 

- Faktycznie, mieliśmy przygotowane dla was zadanie, jednak okoliczności uległy zmianie. I to drastycznej. Wspólnie z pozostałymi ustaliliśmy, że musicie ocalić wioskę, by udowodnić, że jesteście godni bycia Sanninami.

- Ty jesteś Sanninem Siły i Miłości – zaczęła Sakura.

- Orochimaru był Sanninem Mądrości i Nadziei, a Jiraya Sprawiedliwości i Wiary – dodała Tsunade z łagodnym wyrazem twarzy. Nie chciała płoszyć spokoju Haruno. Nie była głupia. Doskonale wiedziała, że Jūbi może zmieść ją z powierzchni ziemi dosłownie w sekundę. 

- Dobra – rzuciła Sakura, powracając do tego, co ją interesowało. – Skąd mam wiedzieć, że Orochimaru nie pragnie zagłady Konohy? Jak mam wierzyć w jego dobre intencje?

- Widzisz, dziecko – zaczęła Piąta i zamyśliła się na chwilę. – Po swojej śmierci nie zależało mu już na hegemonii. Teraz zrobi wszystko, co dobre, by móc odkupić własne winy. 

- I myśli, że mu się to uda? – Baku była bliska szału. Nie podobało jej się to, co mówiła im Tsunade. Wszystko wydawało jej się podejrzane i pełne intryg. 

- Baku – mruknęła Sakura. – Powiedzmy, że ci wierzę. Zamknięty temat – Haruno podniosła rękę w uspokajającym geście, kiedy płomiennowłosa posłała jej buntownicze i pełne pretensji spojrzenie. – Teraz opowiedz mi, dlaczego tak bardzo pragnęłaś, bym opanowała te wszystkie techniki? Dlaczego byłaś tak samolubna? 

- Nie chodziło o mnie – rzuciła zdenerwowana Tsunade. Sakura zrobiła zaskoczoną minę. Nie do końca wiedziała, co myśleć o reakcji Piątej. – Tak, wiem. Powiedziałam, że masz mnie uratować i te sprawy, ale kłamałam – dodała.

- Kolejny fałsz – Haruno nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Żyła w otoczeniu jednego wielkiego oszustwa. W jej sercu zrodził się gniew.

- Pragnęłam, byś była potężna i godna przydomku Sannina – Tsunade pospieszyła z wyjaśnieniami. – Posłuchaj. Od lat w drużynie siódmej byłaś według wszystkich jedynie balastem – na te słowa różowowłosa zdrętwiała. – Nie twierdziłam, a wręcz głośno sprzeciwiałam się tej opinii. Miałaś ogromny potencjał, jednak nikt nie chciał go wydobywać. Niosłaś zbyt wiele niewiadomych, co nie dawało gwarancji sukcesu – Sakura zaczynała powoli rozumieć, co chciała jej powiedzieć była mentorka. 

- I co dalej? – ponagliła ją Baku. Różowowłosa nie miała już siły powstrzymywać temperamentnej shinobi. Westchnęła i skinęła na Tsunade, by ta kontynuowała.

- Kiedy podjęłam się twojego treningu, Sasuke i Naruto przeganiali cię o całe lata praktyk. Twój upór i chłonność sprzyjały nadrabianiu, więc wykorzystałam to, byś nadgoniła rówieśników. Kakashi widział cię jedynie w roli podrzędnego medyka drużynowego, co było dokładnym przeciwieństwem mojej wizji. Pokłóciliśmy się wtedy o twoją rolę w wiosce, co na wiele lat zrobiło z nas wzajemnych wrogów – mówiła. Różowowłosa przypominała sobie dziwne zachowania mentorki przy Kakashim, jej złość i upór, kiedy któraś z technik sprawiała jej trudności oraz wiele, wiele innych, podobnych sytuacji. To pozwalało jej na wiarę w wersję wydarzeń Tsunade.

- Na Jashina – szepnęła, kiedy wreszcie do niej dotarło, że ta kobieta chciała dla niej dobrze. Może skutki jej działań były karygodne, ale ona nigdy się na to nie uskarżała. To wszyscy wokoło zrobili z tego szum i publiczny osąd, a Sakura ślepo podążyła za ich zdaniem. Okazała się ignorantką i najgłupszą shinobi pod słońcem. 

- Wrogość niektórych jednostek zmusiła mnie do zniknięcia. Jedyne, co mogłam wtedy zrobić abyś kontynuowała naukę, to stworzenie kłamstwa, w które uwierzysz – odparła zniesmaczona. 

- Dałaś mi motywację – dopowiedziała Haruno, a Tsunade skinęła głową. 

- Wiele osób w ciebie wątpiło – rzuciła cierpko Piąta. – Kwestionowali twoje niebanalne zdolności, a nawet zarzucali ci wyrachowanie i egoizm jako schedę po swojej mentorce – krew w żyłach Sakury zagotowała się na te słowa. 

- I ja mam chronić wioskę oprawców?! – zawołała z dziką wściekłością. – Ratować zarozumiałe społeczeństwo przed wrogiem, podczas gdy zasługują na chłostę godną niejednego mordercy i złodzieja?! – uniosła się. 

- Sakuro – rzuciła twardo Tsunade. – Jesteś uosobieniem siły i miłości, jak ja. Miłość wszystko wybacza. Wybiera większe dobro, kosztem własnego. Tak postąpiłam ja i tak postąpisz ty. Pozwoliłam na publiczną egzekucję tylko dlatego, byś ty mogła żyć na miarę własnych możliwości. Żebyś kiedyś mogła stanąć przede mną tak, jak dzisiaj. Silna, piękna i mądra. Gotowa do walki o większe dobro – z każdym słowem rozszalałe wnętrze Sakury uspokajało się i pozwalało na odbiór mądrości mentorki. 

- Przepraszam – mruknęła różowowłosa.

- Jaki melodramat – jęknęła Baku. Spojrzała na Tsunade. – Nie pomogłaś mi, kiedy zwróciłam się do ciebie o pomoc. 

- Nie umiałam ci pomóc – odparła Piąta. – I nadal nie umiem. Będąc szczerą powiem ci, że nie widzę dla ciebie ratunku – płomiennowłosa przez całe swoje życie przygotowywała się na te słowa, jednak teraz, gdy stały się fizyczne, ogarnęła ją panika. Nie chciała umierać, ale pod skórą czuła, że to, co chciała miało niewielkie znaczenie w skali całego problemu, który ich dotknął. 

- Dziękuję za szczerość – odpowiedziała Baku.

- Nie spocznę, dopóki nie wykorzystam wszystkich możliwych sposobów, by ci pomóc. Obiecuję – powiedziała żarliwie Sakura. Tsunade pokręciła na te słowa głową, ale jej spojrzenie było pełne dumy i podziwu. Nagle wokoło zawirowało tysiącami liści i płatków kwiatu wiśni. Powietrze przesyciło się zapachem świeżej trawy i skroplonej na niej rosy, a następnie wszystko ucichło. 

- Tsunade… - szepnęła Sakura, ale nie doczekała się odzewu. Jej mentorka zniknęła. 

- Saki – zaczęła Baku, co zwróciło uwagę Haruno na postać płomiennowłosej. – Chciałabym, żebyś wiedziała, że jak ci się nie uda, to ja jestem gotowa na poświęcenie. 

- Nie mów tak – rzuciła błagalnie różowowłosa. 

- Jeśli kiedykolwiek – dziewczyna urwała, zbierając się na odwagę, by wypowiedzieć się do końca. – Staniesz przed dylematem ratowania wioski lub mnie – nabrała głęboko powietrza i odwróciła wzrok, byle nie widzieć zrozpaczonego wyrazu twarzy Sakury. – Błagam, wybierz wioskę. 

___________________________________________________

Trolo lo lo. Nie wiem, co mi się stało. Po prostu zawiesiłam się. Straciłam wiarę w to całe przedsięwzięcie. Pomysły uschły, zamieniły się w popiół. A teraz rozdział odrodził się jak Feniks. Nie jest on szczytem moich zdolności. Nie jest nawet ich cieniem. Mam wrażenie, że wszystkiego tu poskąpiłam. Spaliłam część emocji, ukróciłam smycz bohaterom, ale z jednego jestem ucieszona. Pozbyłam się jednej którejś tam części fabuły. Wyjaśniłam sprawę z Tsunade, co mnie niezmiernie raduje. Martwiło mnie to, jak szybko zmieniałam koncepcję. Sama w tym wszystkim się pogubiłam i nie wiedziałam, jak odnaleźć właściwe rozwiązanie. Szybko więc złapałam kolejny światły (ironia) pomysł za rogi i pisałam. Zrodziło się to coś. 
Nawet w komentarzu piszę jakbym postradała zmysły. Jak szaleniec. No, nic. Mówię wam pełne zagubienia DOBRANOC i równie nieskładne, co rozdział: miłego czytania i zapraszam do komentowania.!

.romantyczka

15 komentarzy:

  1. Eh... jak miło wreszcie wrócić do czytania Ciebie. Ach... jak ja tęskniłam za tym stylem, tymi zdaniami, tymi szalonymi emocjami i za tym, by zostać porwana w wir akcji opowiadania.
    Myślę, że Twoje "odejście od zmysłów" związane było z późną porą publikacji rozdziału i moim ględzeniem... cóż.
    Co do samego rozdziału...
    Co mam Ci powiedzieć?

    Może tak, faktycznie było trochę bardziej ubogo w emocje, niż poprzednio. Jak dla mnie Sasuke trochę za szybko przekonał do siebie Sakurę... niechby się trochę wysilił. Odniosłam wrażenie, że za łatwo mu poszło.
    Jednak co do reszty, nie mam zastrzeżeń.

    Pięknie ujęłaś bój Sakury z demonem, a właściwe z demonami. Chyba obu jest nam to bliskie, a mnie w ostatnim czasie szczególnie.

    No i ostatnia scena, odkrywająca tak wiele, a jednocześnie zostawiająca jeszcze więcej niewiadomych. Słowa Baku... Szczerze, strasznie lubię tę postać i wierzę, że Sakura również ;) więc... będzie mi smutno, ale rób jak uważasz.

    Będę niecierpliwie wyczekiwać kolejnego rozdziału oraz partówki.

    Na zawsze
    Ikula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie wiec leży w późnej porze publikacji, nie wiem. Ważne, że ruszyłam i jakoś to leci :)

      A akcja z Sasuke i jego szybkim przekonaniem Sakury była celowa. Po prostu Sakura była nienaturalnie uparta przez demona, a Sasuke miał być wyjątkowo przekonujący. No, ale mój zamysł nieraz różni się od waszego odbioru.

      Co do Baku to nie mogę zdradzić za wiele. Niestety, musisz czekać :)
      Dziękuję za komentarz. Mam nadzieję, że do rychłego zobaczenia :)

      Uściski,
      .romantyczka

      Usuń
  2. A ja, w przeciwieństwie do Ikuli powiem, że dobrze, że było to takie "przesadzone". Sakurą targały silne emocje, nim też, a w tym stanie niektórym bardzo łatwo przejść z jednej skrajności w drugą. Poza tym, scena ze szklanką i słowa Sasuke... Boże, to było takie romantyczne! <3 Jak ja bym chciała w ten sposób godzić się ze swoim mężczyzną w przyszłości. Tylko pozazdrościć :p

    Fakt, poprzedni rozdział był nabity emocjami, ten wydaje mi się normalny. Nie, że w 21 przesadziłaś z uczuciami - nie, nie, nie! Po prostu dałaś ich więcej, wręcz karmiłaś nimi. Tutaj było ich wystarczająco dużo, na szczęście nie odczułam specjalnie ich braku ;)

    Baku... lubiana przeze mnie postać i szkoda mi będzie, jeśli ją uśmiercisz. Choć w głębi duszy myślę, że tego nie zrobisz :p Jesteś zbyt miła ;)

    No i wreszcie Tsunade... nie wiem co mam o niej myśleć. Nie bardzo kupuję tę jej gadkę-szmatkę. Nie przekonała mnie do końca. Nadal jest wg mnie podejrzana :p

    Dobra, kończę, bo zaraz będę pleść trzy po trzy ;p Podobało mi się i z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)

    Pozdrawiam,
    Gosiek ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spotkałam się z choć jedną pozytywną reakcją :)
      Nie, no. Wszystkie komentarze były miłe, ale zostawiały jakiś negatywny wydźwięk, kiedy je czytałam. Nie wiem, dlaczego. Jestem wdzięczna za to, że wciąż tu zaglądasz :D Choć sama zauważyłam, już dawno, ale moja pamięć jest karygodna, że usunęłaś bloga... Coś więcej na ten temat? -.-
      Co do samej Baku. No, cóż... Nie mogę zdradzić za wiele. A właściwie to nic nie mogę Wam zdradzić :D

      Uściski,
      .romantyczka

      Usuń
    2. Wyspowiadam Ci się gdzie indziej :p

      A, widzisz, bo ja tu prosto z serca, a one odstawiały jakieś logiczne myślenie :p Za dużo myślenia, to nie dobrze, a ta scena była cudowna <3

      Całusy,
      Gosiek

      Usuń
  3. interesujący rozdział.. Ogólnie rzecz biorąc fajnie wykreowane postacie.. podoba mi się Baku . Super, że przyjaźni się z Sakurą :)
    A Sasuke zrobił się bardziej miękki xD kto by pomyślał, że pójdzie jej szukać (o czym świadczy mokre ubranie..) nie powiem spodobało mi się to xD fajnie, że nie jest takim draniem jakim go wszyscy kreują.. :)
    Annkorn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...A ja jestem znana z tego (no, może nie w społeczności bloggerów, ale ogólnie), że lubię zaskakiwać nagłymi zmianami koncepcji i zachowań. Lubię stawiać bohaterów w ekstremalnych sytuacjach i symulować ich reakcje. Także na Waszym miejscu nie przywiązywałabym się do aktualnych charakterów ulubionych postaci :D

      Dzięki, że tu zaglądasz :) Ostatnimi czasy przechodzę twórczą 'menopauzę', także każde małe-wielkie wsparcie jest dla mnie bardzo ważne :)

      Ściskam,
      .romantyczka

      Usuń
  4. Biedna Lisiak, rozemocjonowała się... i kto tu jest większą romantyczką, co dziewuszki? ^^
    Przechodząc do rozdziału... weszłam na bloga i zamarłam, wpatrując się w liczbę 22 jak w święty obrazek, ewentualnie jak sroka w kość. W głowie mi się trybiki pozapalały i ruszyły pełną parą. Czytamy, czytamy, czytamy...
    Czytamy i co widzimy? No cóż, jestem pomiędzy opinią Lisiaka i Ikuli. Z jednej strony faktycznie sytuacja z Sasuke poszła dość szybko... z drugiej, wypadła całkiem naturalnie, zważając na emocje Sakury. W moim mniemaniu był to najbardziej emocjonujący moment w całym rozdziale. Słowa, emocje... to, że Sakura będzie od teraz zimna jak głaz i koniec kropa! Utwierdziłaś mnie w tym przekonaniu, a tu nagle... PYK! Cała wizja pęka jak bańka mydlana, a ja oddycham ze spokojem, dziękuję Twojemu sercu, które wykreowało Sasuke na bohatera pozytywnego (do takiego, nie ukrywam, mam słabość) i lecę dalej.
    Sprawa z Tsunade... nie czułam zaskoczenia, gdyż jest to całkiem logiczny, nawet przewidziany przeze mnie tok wydarzeń, ale gdy czytałam... tak czy siak pod moim nosem kręcił się uśmiech. Przez demona, który żyje w Sakurze, jako głównej bohaterce, cały czas, jako czytelnik, mam z nim styczność i to dodaje takiej... powagi, a także aury przygnębienia. Dlatego każdy "promyczek słońca" odbieram z wielką radością i wciąż chłonę więcej i więcej, nie umiejąc się tym delektować.
    Może troszeczkę zabrakło Twojej żywiołowości w tym rozdziale, ale ostatnimi czasy też mam tego typu problemy. Powinnaś być zadowolona z tego tekstu. Jest naprawdę dobry, miło się go czytało, wstrzymywało się oddech... a w pewnej chwili (nie przyznam się jakiej) i łezka się w oku zakręciła...
    Podsumowując, mam nadzieję, że odrodziłaś się na dobre, a to dopiero początek i jeszcze się rozpędzisz...
    Z pędem, wyobraźnią i piórem dotrzesz do mety. ^^
    Pozdrawiam!
    PS. Wybacz mi dziwną składnię lub błędy... nie dość że późno, to jeszcze mnie gorączka złapała. >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaskoczyłam? Oj, to muszę się koniecznie postarać następnym razem :D Chciałam, aby atmosfera w opowiadaniu była gęsta, mroczniejsza i pełna czarnych chmur, by te maleńkie chwile, w których się uśmiechają, w których dzieje się coś dobrego stanowiły dla Czytelników uciechę. By wchłonięci przez negatywną aurę akcji uśmiechnęli się na te momenty krótkich przekomarzań między Sasuke, Sakurą, Baku i Itachi'm. Lubię miotać Czytelnikiem (jak to pewna osóbka kiedyś ujęła :P)

      Żywiołowości, powiadasz. Cóż mogę na ten temat powiedzieć... Pięć stron rozdziału miałam napisane tuż po publikacji 21 rozdziału. Potem przerwa, a resztę dopisywałam na dzień przed publikacją 22. Także spory odcinek czasowy i różnice w emocjach. Poza tym... Nie mogę wiecznie wrzucać Was w otchłań uczuć jak podczas jazdy kolejką górską. Muszę Was stabilizować chwilami spokoju, żebyście się nie wypalili. :)

      Dziękuję za OBSZERNY komentarz. Podobnie jak Ikula czy Lisiak wkładasz wiele serca w integrację ze mną poprzez krytykę moich wypocin. Dzięki temu wiem, że dla kogoś ważne jest to, co piszę :)

      Uściski,
      .romantyczka

      Usuń
  5. Wsparcie ogromne! Wysyłam tone weny!!!! xD xD :D ;D
    Annkorn

    OdpowiedzUsuń
  6. Romantyś!
    Widząc ostatnio twój komentarz u siebie, aż z krzesła spadłam! Toż to ja myślałam, że praca kompletnie cię pochłonęła....
    Ahh... wybacz moją nieobecność u siebie, ale ja też zostałam wciągnięta w wir pracy i nauki na tyle, że przez pół roku praktycznie nie czytałam żadnego bloga no chyba, że już mnie maltretowali XD Ale, ale! Jak tylko wrócę z wakacji 2'ego lipca zacznę nadrabiać! I oczywiście jedziesz na pierwszy ogień, zresztą widziałam nawet, że opublikowałaś kilka partówek! :)
    Tym komenatrzem melduję się, że żyję i że broń cię Boże, nie zapomniałam o tobie w żadnej chwili! Tak więc Adios i zamelduję się z powrotem jak przeczytam, chociaż może w nocy zacznę też czytać - kto wie, kto wie :)
    A więc, do następnego kochana romantyczko i WENY! Ile byś nie napisała, to wiedz, że ja i tak to nadrobię! YOSH!
    Pozdrawiam i ściskam cię mocno! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana wybacz za tą długą zwłokę, ale nawet nie wiesz jak się cieszę, że wreszcie udało mi się nadrobić 3 ostatnie rozdziały.
    I wiesz co ci powiem? Tyle się działo, że aż włosy mi dęba stanęły!
    Baku! Ach uwielbiam ją! Biedna nieco się zawstydziła gdy się dowiedziała, że Itachi ją nie dość, że przebrał to również opatrzył :D Chociaż Sasuke wtedy ładnie ich wykiwał, ale fakt faktem odegrał się na bracie tak jak chciał.
    Jeśli chodzi o Sakurę, to trochę poirytowała mnie swoim zachowaniem gdy wyjawiła Sasuke prawdę o rodzicach. Ale z drugiej strony, można ją też i zrozumieć. W końcu mowa o Sasuke, a on co do złości, wściekłości i nienawiści jest pierwszym kandydatem. Jednak jakoś się dogadali w końcu i to się liczy :)
    I teraz wszyscy świętują, bo cała fimillia Uchihów jest razem! Tyle wygrać *___*
    Ale wiesz co ci powiem? Zupełnie nie spodziewałam się teego drugiego dna z Senninami, bardzo ładnie to wymyśliłaś. Biję ci na medal! :) Chociaż nie sądziłam, że tak rozegrasz akcję z Tsunade. Jednak cieszę się, że nie okazała się ona złą do szpiku kości kobietą :D
    Teraz tak jeszcze przypomniało mi się, że w swoim ostatnim komentarzu u mnie powiedziałaś, ze blogger cię wykiwał czy cuś bo nie powiadomił cię o nowych rozdziałach. I niestety raczej cię ani nikogo innego nie będzie powiadamiał, ze względu na ich objętość. Czemu ? Nie mam bladego pojęcia :) Czasami się udaje, że powiadamia, że niby rozdział sprzed iluś tam został opublikowany, ze względu, że był to ostatni rozdział do bodajże 20 stron :D
    Trzymaś się romantyś! :)
    Pozdrawiam :*

    ps. W ogóle, gdzie cię teraz wywiało? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że to zajrzałaś. Nie mogłam się doczekać Twojej opinii, która i tak jest zbyt pochlebna, niż mogłabym oczekiwać. Cieszę się, że udało mi się wzbudzić w Was tak wiele różnych emocji.

      Jestem w Polsce. Zdałam maturę i od października idę na studia. :) Jak to będzie - nie wiem, ale muszę się jakoś ogarnąć :D
      Z weną kiepsko, chociaż coś tam piszę, jednak nie mogę się zebrać, by dokończyć tonę pozaczynanych rozdziałów, OS-ów i tym podobnych. Cieszę się za to, że u Ciebie wszystko wre ;)

      Uściski,
      .romantyczka

      Usuń
    2. Zdałaś maturę! Gratulację! :) A na co wybierasz się na studia? :)
      No właśnie zauważyłam, że wszystko u ciebie stoi ;( Dlatego życzę ci niewyczerpanych pokładów weny w bliskiej przyszłości ;) Ja tu chcę wiedzieć, co dalej szykujesz dla Sakury i Sasuke hihi ;)
      Masz rację chwilowo u mnie wszystko wrze, że czasami nie wiem za co się zabrać ;) Ale nie powiem, bo też niedawno miałam taki cholerny zastój, że po prostu nic mi się nie chciało :D

      Usuń
    3. A dziękuję, dziękuję. :) Teraz mogę podziękować, bo nie mam w czym zapeszać :D
      Dostałam się na Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie - jedna z lepszych uczelni. Będę studiowała prace socjalne ze specjalnością pracy z osobami psychicznie chorymi. :) Mam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko.

      Wybacz, że wszystko stoi, ale jak na złość nie mam jak ruszyć. Sama się na siebie wściekam, ale nic to nie daje. Po prostu wstaję o 8, a kładę się o 22, bo jestem tak zmęczona. Tupię nogami i rwę włosy z głowy, ale nic nie mogę na to poradzić :(

      Pozdrowionka :*
      .romantyczka

      Usuń