Powoli otwierała oczy, ukazując
światu przygasłą zieleń swoich tęczówek. Zamrugała kilkakrotnie powiekami i
rozejrzała się po pomieszczeniu. Ze zdziwieniem stwierdziła, że znajduje się we
własnym pokoju, na własnym łóżku. Powoli zaczęła przypominać sobie wydarzenia
poprzedniego dnia. Pamiętała, jak wyszła z sali i odbyła rozmowę z dowódcą ANBU
i potem z Naruto. Miała iść do domu, gdy… Tak. Tutaj właśnie urwał jej się
przysłowiowy film. Prawdopodobnie to blondyn zaniósł ją do domu. Była na niego
wściekła, że wtrąca się w nie swoje sprawy, ale w tych okolicznościach,
zamiast, jak zwykle, chłodno i beznamiętnie wyperswadować mu ze zwyczajów
ciągłe i niepotrzebne troszczenie się o nią, wypadało jej podziękować mu.
Westchnęła, ciężko opadając na poduszki.
Zamknęła oczy. Ponownie ujrzała twarz czarnowłosego. W jej głowie zaczęły
przewijać się sceny, w których byli jeszcze drużyną. Wspólne misje i postoje,
którym zawsze towarzyszyły kłótnie. Naruto chciał rozpocząć od posiłku, a
Sasuke od rozłożenia namiotu i rozpalenia ogniska. Wyzywali się wtedy od
najgorszych, ona, Sakura, próbowała ich rozdzielić, wrzeszcząc w niebo głosy, a
ich sensei, Kakashi, najzwyczajniej w świecie czytał tę swoją erotyczną
książeczkę. Uśmiechnęła się nieznacznie.
Wyrwała się ze wspomnień. Sprawiały
one bowiem tak wielki ból w jej sercu, że nie mogła sobie na to pozwolić.
Pozwalając płynąć uczuciom, zaczęłaby się zastanawiać, co by było gdyby. A
gdybanie nic by nie pomogło. Stało się jak się stać miało, a ona nie miała na
to żadnego wpływu. Wszyscy sobie jakoś poradzili po odejściu Sasuke, to i ona
też musiała. Przyjęła pozycję ataku. Ktokolwiek chciał się do niej zbliżyć,
traktowała go z góry. Podchodziła do niego bezuczuciowo i opryskliwie.
Spojrzała na zegarek. „Już szósta”
przemknęło jej przez myśl. Zazwyczaj o tej godzinie wstawała, aby zdążyć na
obchód w szpitalu, toteż udała się do łazienki, wykonać poranne czynności. I
tak była już spóźniona, więc wstać musiała. Po drodze porwała jeszcze ubrania z
szafy i zamknęła za sobą drzwi.
***
Usłyszał wodę lecącą z prysznica.
„Musiała już wstać” pomyślał i postawił wodę na herbatę. Ciekawiła go jej
reakcja na jego obecność w jej domu. Uśmiechnął się pod nosem. Dawniej, pewnie
skakałaby ze szczęścia i rzuciła mu się na szyję. Ale teraz… Prawda była z goła
inna. Wiedział, jaki wpływ miało na nią jego odejście z wioski. Naruto wyjaśnił
mu aż nazbyt dosadnie sytuację Sakury. Poczuł ukłucie w sercu na wyobrażenie
różowowłosej wychudzonej, z podkrążonymi od bezsenności i napuchniętymi od
płaczu oczami.
Woda zagotowała się. Zalał kubki
wrzątkiem i postawił na stole. Zasiadł i zaczął sączyć powoli swój napar.
Zapatrzył się w okno. Jego rozmyślania przerwały kroki schodzącej dziewczyny.
Odłożył na wpół pełny kubek i wyprostował się. Sakura stała przez moment
oniemiała, jednak szybko odzyskała rezon.
- Co tutaj robisz? – zapytała zimno,
na co Sasuke odwrócił się w jej stronę. Teraz mógł przyjrzeć się jej z bliska.
Nigdy nie patrzył na Sakurę w kategoriach ”dziewczyna”, ale teraz mógł
spokojnie stwierdzić, że wyrosła na piękną kobietę. Niegdyś chude i patykowate
nogi wydłużyły się, a ciało nabrało właściwych proporcji. Biodra zaokrągliły
się ładnie, a biust urósł. Była w sam raz. Różowe włosy spływały po jej
smukłych ramionach aż do łokci. Jedyne, co mu nie pasowało to, to, że jej oczy
straciły dawny blask, a swego czasu melodyjny głos, stał się zimny i
beznamiętny.
- Nie zwykłam powtarzać pytań ani poleceń.
– warknęła z jadem w głosie.
- Przyniosłem cię tutaj, gdy
zesłabłaś. – odpowiedział. Teraz Sakura przyglądała mu się dokładniej. Jego
hebanowe włosy miały taką samą długość, jak kiedy ostatni raz widziała go przed
odejściem. Wpatrywały się w nią czarne jak atrament oczy. Twarz o ostrych
rysach złagadzały idealnie obrysowane wargi. Całe ciało nabrało masy
mięśniowej, nieobrastającej w żaden zbędny tłuszcz. Barczyste ramiona, poprzez
wyrzeźbione bicepsy, zakończone były wielkimi i silnymi dłońmi. Innymi słowy;
wyprzystojniał.
Zmierzyła go krytycznym spojrzeniem
i podeszła do szafki nad zlewem. Wiedziała, że jej poczynania śledzą kare
tęczówki Sasuke. Wyjęła średniej wielkości pudełko i usiadła przy stole.
Zaczęła powoli odwiązywać zakrwawione bandaże ze swoich rąk. Gdy już to
zrobiła, powoli, aby nie rozerwać zasklepionych ran, zdejmowała gazy, nasączone
w przygotowanym przez nią wcześniej wywarze. Czarnowłosy cały czas bacznie
obserwował mimikę jej twarzy. Nie odczytał żadnych uczuć poza skupieniem.
Zaciekawiony wyglądem jej rąk z bliska, spojrzał w dół w momencie, gdy
odrzuciła zakrwawione gazy. Od ramion, aż po nadgarstki skóra na jej ciele była
cała w ranach ciętych. Jakby coś odpryskiwało w jej stronę z ziemi.
- Jak ci się to stało? – zapytał,
ale jego głos jakby w ogóle do niej nie dotarł. Cały czas Sakura była skupiona
na opatrywaniu swoich ran. W tym momencie nie chciała z nim rozmawiać. W ogóle
nie chciała zamienić z nim ani jednego słowa. Teraz jak i nigdy. Zacisnęła
zęby, gdy przyszło jej posmarować ręce maścią leczniczą. Gdy skończyła nakładać
lek, zabrała się obandażowanie skaleczeń. Sasuke wpatrywał się w nią
natarczywie.
- Zadałem pytanie. Również nie
przywykłem do powtarzania się. – rzucił niedbale w jej stronę.
- Nie twój interes. – warknęła.
Naruto mu opowiadał o jej zachowaniu, ale wzdrygnęło nim, gdy usłyszał jej ton.
Przeciął powietrze niczym strzała. Zapatrzył się w okno, a gdy powrócił myślami
do rzeczywistości, właśnie zamykała szafkę. Wyszła z kuchni, nawet nie ruszywszy
kubka z napojem. Kiedy miał za nią ruszyć, w salonie zmaterializowała się
postać.
- Witaj Naruto. – mruknęła Sakura,
zawracając ze schodów.
- Cześć Sakura-chan. O, Sasuke. –
zdziwił się blond włosy chłopak, ale na powrót odzyskał radosny ton.
- Cześć. – odpowiedział czarnowłosy
i usiadł na kanapie.
- Jak się czujesz? – Naruto zwrócił
się do różowowłosej, nie zwracając uwagi na mordercze spojrzenie, którym
obrzuciła czarnookiego.
- Przestań się o mnie troszczyć.
Jestem dorosła tak samo jak Ty. Już ci raz powiedziałam; zajmij się Hinatą. –
warknęła. Sasuke zdębiał. Popatrzył na Naruto, ale ten zignorował jej ciętą
ripostę. Dziewczyna nigdy się tak do niego nie zwracała. Czasami nawrzeszczała,
owszem, ale nigdy go nie ofuknęła aż tak.
- Sakura, przestań. Wiesz przecież,
że zawsze będę się o ciebie troszczył. – rzucił radośnie w jej stronę. W tym
momencie Sasuke ogarnęła nienawiść do Sakury. Naruto skacze koło niej jak koło
cudu świata, a ona tak go traktuje. Ale w po chwili zorientował się, że tak
samo on postępował wobec nich. Od razu jego nienawiść stopniała.
- Tak, tak, jasne. Jestem upierdliwy
i masz mnie dość. – dotarł do niego kawałek rozmowy. Spojrzał na reakcję
dziewczyny.
- Skoro już to sobie uświadomiłeś to
daj mi wreszcie spokój! Denerwuje mnie ta twoja ckliwość. Jesteś tak samo
wnerwiający jak ten tam za tobą. – wskazała palcem na Sasuke.
- Jak mnie nazwałaś?! – zapytał,
podnosząc głos, czarnooki.
- Cha, cha. Olewa cię. – zaśmiał się
Naruto.
- Stul się, głąbie. – warknął w jego
stronę Sasuke, nie odrywając wzroku od Sakury.
- Tylko nie głąbie… - wydarł się
Uzumaki.
- Właśnie. W nijaki sposób nie
nazwałam twojej osoby. – powiedziała to takim tonem, jakby widziała jakiegoś
obleśnie wielkiego i ohydnego karalucha. Zbulwersowany Sasuke opadł powrotem na
kanapę.
- Sakura. Daj już spokój. Dzisiaj
idę z Hinatą na ramen. Pójdziesz z nami? – zapytał z tak wielką nadzieją w
głosie, że nawet Sasuke zmiękłoby serce.
- Jesteś tak samo beznadziejny jak
Tsunade… - urwała nagle. Naruto i Sasuke spojrzeli na nią zdziwieni. Obydwoje
wiedzieli, czarnowłosy od Naruto, a blondyn, bo był tego świadkiem, że Sakura
unikała rozmowy na temat Tsunade jak ognia. A teraz nagle coś jej się wypsnęło.
- Sakura… - odezwał się Sasuke, ale
nie zareagowała. Wplotła palce w swoje włosy i zaczęła kręcić głową, plotąc coś
pod nosem. Podeszli pod schody, ale wrzasnęła.
- Nie zbliżajcie się! – krzyknęła i
złapała się poręczy. Odsunęli się kilka kroków do tyłu w momencie, kiedy w ich
stronę poleciał kawałek oderwanego drewna z balustrady. Przerażeni jej nagłym
wybuchem zrobili jeszcze kilak kroków w tył.
- Tsunade była głupcem wierzącym w
swoje chore ideały. Jedyne czego pragnęła to zemsty. A zemsta to jedno z
najniższych uczuć, jakim może kierować się człowiek w swoim życiu. Słyszysz
Sasuke?! Słyszysz, co mówię?! – zapytała z jadem. Rozszerzył oczy.
- Jednak zemsta stała się jej celem
życiowym. – kontynuowała. – Zaślepiła ją. Nie przychodziła do mnie w matczynej
trosce, jak uważała cała wioska. Owszem, troszczyła się, ale o samą siebie.
Uczyła mnie głupich technik, które wysysały ze mnie energię. A wszystko po to,
abym mogła ją uratować. Żałosna kobieta. – opowiada dalej. Słuchali jej w
osłupieniu. Różowowłosa siadła na stopniu i zamilkła. Zamknęła oczy. Znów
przewijają jej się sceny z czasu, kiedy odszedł. Zabawne, ale wszystko co
pamięta, kręci się wokół jego osoby. Wieczory z Tsunade. Po części była jej
wdzięczna za umiejętności, jakie w niej wyhodowała. Ale z drugiej strony, gdy
dowiedziała się, że tylko po to, aby odratować ją samą…
- Ufałam jej. Kochałam ją jak matkę,
a ona najzwyczajniej w świecie odeszła. Wróciła potem do wioski, ale… -
ponownie zamilkła
„Szłam
z zakupami w rękach. Wolałam przejść się lasem. Chciałam uniknąć setek par oczu
wpatrujących się we mnie z mieszaniną współczucia i żalu. Niby po kim? Po
Sasuke? Tym zdrajcy?
Nie
interesuję się osobami, które dają sobą manipulować. Uchiha właśnie taki był.
Po Tsunade? Osobie, która zastąpiła mi matkę, a chwilę potem przygotowywała do
wykorzystania w swoim misternie uplecionym planie zemsty? Nigdy! Nie miałam
zamiaru być jej popychadłem. Może patrzę na to ze złej perspektywy, zgodzę się.
Ale nie istnieje nikt, kto mógłby mi pokazać inną. Żal po rodzinie? Nie wiem,
nie pamiętam ich. Inne wspomnienia jarzą się w mojej głowie, a te związane z
rodziną stają za mgłą. Jedynie widzę chłopaka o oczach identycznych do moich, z
włosami czarnymi jak noc. Uśmiecha się do mnie dobrodusznie. Skądś go znam, ale
nie pamiętam skąd. Czuję z nim więź, ale jednocześnie strach przed nim. Coś mi
tu nie pasuje. To jest mój cel. Dowiedzieć się za wszelką cenę, co było powodem
ich śmierci. Czy cierpieli… Czy kogoś chronili… Lista celów, które chcę osiągnąć,
nie jest długa. Pierwszy to wszystko związane z moją rodziną. Tsunade kiedyś
podarowała mi książkę z różnymi technikami. Przestrzegła mnie jednak przed
poznaniem ostatniej techniki. Twierdziła, że muszę nauczyć się wszystkich po
kolei, aby pojąć ostatnią, najpotężniejszą.
W
tych sprawach jej ufałam i ufam nadal. Posiadam szacunek do jej siły i mądrości
w sztuce medycznej. Ale szacunek do jej osoby straciłam, gdy poznałam jej
egoistyczną stronę. Nawet gdybym chciała rozszyfrować ostatnią technikę, to
jest ona zabezpieczona pieczęcią, którą złamię po skomplikowanych jutsu, które
dopiero poznam. Jestem dokładnie za połową. Jeszcze mi brakuje. Drugi to
doszkolić się w sztuce medycznej. A trzeci… Wyzbyć się wszelkich uczuć. Pozbyć
się sentymentów i skrupułów.
Rozejrzałam
się po lesie. Zamyślona nie zauważyłam, że powietrze tuż nad ziemią spowiła
lekka mgła, a to, którym oddychałam zgęstniało. Niespokojny wiatr poruszył
koronami drzew, płosząc wszelkie żyjące w nich zwierzęta. Spokojnie położyłam
zakupy na ścieżce, a z kabury wyjęłam kunai. Stanęłam w pozycji obronnej i
jeszcze raz omiotłam las wzrokiem. Poczułam, jak ktoś obniża swój poziom chakry
tak, abym go nie wyczuła. Niestety, nie ze mną podobne numery.
-
Pokaż się! – krzyknęłam, ponownie płosząc uspokojone lekko zwierzęta. Przez
moment nic się nie stało. Ale ta chwila poprzedziła wyjście z ukrycia
zakapturzonej postaci.
-
Co robisz w lesie należącym do terenów Konoha Gakure? – zapytałam przybysza,
lecz odpowiedziała mi cisza. Wyjęłam z kieszeni czarne, skórzane rękawiczki i
założyłam je na dłonie.
-
Zaczekaj. – odpowiedział mi stoicki głos, który znałam aż za dobrze.
-
Tsunade? – zdziwiłam się. Poczułam przypływ sprzecznych emocji. Tęsknoty z
nienawiścią.
-
Tak, Sakuro. Tak, córeczko. – powiedziała, a ja zazgrzytałam zębami.
-
Nie mów tak do mnie! Nie po tym, co mi zrobiłaś! – warknęłam w jej stronę.
-
Nie przyszłam rozrzewniać się nad przeszłością. Wiem, że postępowałam
egoistycznie, ale z drugiej strony dałam ci moc, której tak strasznie
pragnęłaś. Nie jesteś już słaba. Miałaś potencjał, ale nikt nie umiał go z
ciebie wydobyć. Mnie się to udało. Wiem, że to nie usprawiedliwia tych lat, w
których samolubnie wycieńczałam cię dla własnych celów. Na początku tak nie
było… - przerwała, a ja opuściłam ręce. Jednak kunai nadal tkwił w mojej prawej
dłoni.- Na początku chciałam cię nauczyć wszystkiego, co sama umiałam. Wybrałam
cię na swoją uczennicę, bo wiedziałam, że podołasz. Potem jednak dowiedziałam
się o pewnych sprawach, które sprawiły, że zemsta przyćmiła mi spojrzenie na
świat. Danzo zabił mojego brata i ukochanego. Myślałam, że nie będę miała
okazji na rewanż. Jednak taka się nadarzyła. Co prawda nie teraz, ale za parę
lat. Miałaś mi pomóc go zabić. Mistrzyni i jej uczennica. Jednak się
opamiętałam. Odeszłam. Nie sądziłam, że przewidzisz moje zamiary. Teraz
przepraszam cię z całego serca. Kocham cię jak własną córkę. – skończyła, a ja
wpatrywałam się w nią z mieszanymi uczuciami.
-
Nie przyszłaś tu tylko z powodu przeprosin. Czego ode mnie chcesz? – zapytałam
zimno. Tsunade pokręciła głową.
-
Stałaś się nie ufna. Przyszłam cię przeprosić. I poinformować, że od dnia
dzisiejszego za równe cztery lata mnie już nie będzie. Żywa nie będę stąpać po
ziemi Kraju Ognia. Ale Danzo również nie. Tylko tyle, Sakuro. – powiedziawszy
to, założyła kaptur na głowę i oddaliła się kawałek. Na moment jednak
przystanęła. – Jeszcze jedno… Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin,
córeczko… - szepnęła przez ramię i zniknęła. Stałam jak oniemiała. Chwyciłam
zakupy i pędem udałam się do domu. Musiałam jak najszybciej zgłębić wszelkie
tajemnice medycyny i tej przeklętej księgi. Już niedługo będę niepokonana.”
- Nie ważne. Nie potrzebnie mówiłam
cokolwiek. – zganiła się Sakura.
- Sakura-chan, spójrz na mnie. –
poprosił Naruto. Karooki myślał, że po
tym wyznaniu ujrzy ból w jej oczach. Nareszcie jakieś ludzkie uczucie. Jakże
się mylił. Wzrok jej przepełniony był nienawiścią i chłodem. Sasuke wpatrywał
się w twarz dziewczyny. Nie pasował do niej chłód stali. Chciał, aby dawna
Sakura wróciła.
- Po co przyszedłeś? – zapytała
beznamiętnie, jakby tego wyznania sprzed chwili w ogóle nie było.
- Mam problem. Posiadłość rodowa
Uchiha nie jest, na razie, miejscem do zamieszkania. Pokoi w gospodach również
nie ma. Zwracam się do ciebie o pomoc. Czy Sasuke mógłby u ciebie pomieszkać do
czasu, aż nie doprowadzimy jego domu do stanu użytku? – zapytał. Obydwoje z
czarnookim spodziewali się jakiegoś wybuchu, ostrego protestu. Ona jednak
najzwyczajniej w świecie stała i wpatrywała się w blondyna.
- Każde pomieszczenie w mym domu
jest do twojej dyspozycji, ale moją sypialnię i gabinet masz omijać szerokim
łukiem. Z resztą, drzwi, do których nie będziesz miał wstępu będą pozamykane na
klucz i zabezpieczone pieczęciami. – rzuciła. Twarz Naruto rozjaśnił wielki
uśmiech, a Sasuke zalała fala ulgi.
- Dziękuję. – powiedział czarnowłosy
w jej stronę. Przyszło mu to z trudem. Nie przywykł do dziękowania, proszenia
bądź, co najgorsze, do przepraszania. Myślał, że zdziwi się, przystanie. Że
może przez chwilę ujrzy cień jakichkolwiek uczuć w jej oczach. Minął się z
prawdą o całe mile.
- Później pokażę ci, gdzie będziesz
spał oraz resztę domu. – dodała niedbale. Zeszła na dół i wyszła, zamykając za
sobą drzwi. Spojrzeli po sobie.
- Już wiesz, co się z nią stało? –
zapytał blondyn ze smutkiem. Brunet pokiwał powoli głową.
- Masz szansę naprawienia jednego,
najbardziej niewybaczalnego błędu, jaki popełniłeś w swoim życiu. Skorzystaj, a
być może zdołasz ją uratować. – dodał. Po chwili na usta niebieskookiego wpełzł
uśmiech i poklepał Sasuke energicznie po plecach.
- Idziemy na ramen? – zapytał z
zapałem. Mężczyzna westchnął.
- No dobra… Co zaszkodzi… - mruknął
od niechcenia, jednak reakcja przyjaciela ruszyła jego sercem.
- Serio?! Och, będzie super!
Wstąpimy tylko po Hinatę i ruszamy! – zawołał radośnie przepełniony nadzieją na
odzyskanie utraconych lat i pociągnął bruneta w stronę wyjścia. Przez ułamek
sekundy zastanawiał się jak
Naruto to robi. Znaczy się, jak
potrafi przejść do normalności po trudach jakie niesie codzienna troska o
mieszkańców Konoha, pomoc wiosce i przede wszystkim troska o Haruno. Zaduma ta
trwała jednak chwilę, bo przyjaciel pociągnął go, zniecierpliwiony. „ Zapowiada
się ciekawy dzień…” pomyślał i dał się prowadzić, biegnącemu już prawie,
Naruto.
Autor: .romantyczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz