wtorek, 30 października 2012

Rozdział 5

Powoli otwierała oczy, ukazując światu przygasłą zieleń swoich tęczówek. Zamrugała kilkakrotnie powiekami i rozejrzała się po pomieszczeniu. Ze zdziwieniem stwierdziła, że znajduje się we własnym pokoju, na własnym łóżku. Powoli zaczęła przypominać sobie wydarzenia poprzedniego dnia. Pamiętała, jak wyszła z sali i odbyła rozmowę z dowódcą ANBU i potem z Naruto. Miała iść do domu, gdy… Tak. Tutaj właśnie urwał jej się przysłowiowy film. Prawdopodobnie to blondyn zaniósł ją do domu. Była na niego wściekła, że wtrąca się w nie swoje sprawy, ale w tych okolicznościach, zamiast, jak zwykle, chłodno i beznamiętnie wyperswadować mu ze zwyczajów ciągłe i niepotrzebne troszczenie się o nią, wypadało jej podziękować mu.
Westchnęła, ciężko opadając na poduszki. Zamknęła oczy. Ponownie ujrzała twarz czarnowłosego. W jej głowie zaczęły przewijać się sceny, w których byli jeszcze drużyną. Wspólne misje i postoje, którym zawsze towarzyszyły kłótnie. Naruto chciał rozpocząć od posiłku, a Sasuke od rozłożenia namiotu i rozpalenia ogniska. Wyzywali się wtedy od najgorszych, ona, Sakura, próbowała ich rozdzielić, wrzeszcząc w niebo głosy, a ich sensei, Kakashi, najzwyczajniej w świecie czytał tę swoją erotyczną książeczkę. Uśmiechnęła się nieznacznie.
Wyrwała się ze wspomnień. Sprawiały one bowiem tak wielki ból w jej sercu, że nie mogła sobie na to pozwolić. Pozwalając płynąć uczuciom, zaczęłaby się zastanawiać, co by było gdyby. A gdybanie nic by nie pomogło. Stało się jak się stać miało, a ona nie miała na to żadnego wpływu. Wszyscy sobie jakoś poradzili po odejściu Sasuke, to i ona też musiała. Przyjęła pozycję ataku. Ktokolwiek chciał się do niej zbliżyć, traktowała go z góry. Podchodziła do niego bezuczuciowo i opryskliwie.
Spojrzała na zegarek. „Już szósta” przemknęło jej przez myśl. Zazwyczaj o tej godzinie wstawała, aby zdążyć na obchód w szpitalu, toteż udała się do łazienki, wykonać poranne czynności. I tak była już spóźniona, więc wstać musiała. Po drodze porwała jeszcze ubrania z szafy i zamknęła za sobą drzwi.
***
Usłyszał wodę lecącą z prysznica. „Musiała już wstać” pomyślał i postawił wodę na herbatę. Ciekawiła go jej reakcja na jego obecność w jej domu. Uśmiechnął się pod nosem. Dawniej, pewnie skakałaby ze szczęścia i rzuciła mu się na szyję. Ale teraz… Prawda była z goła inna. Wiedział, jaki wpływ miało na nią jego odejście z wioski. Naruto wyjaśnił mu aż nazbyt dosadnie sytuację Sakury. Poczuł ukłucie w sercu na wyobrażenie różowowłosej wychudzonej, z podkrążonymi od bezsenności i napuchniętymi od płaczu oczami.
Woda zagotowała się. Zalał kubki wrzątkiem i postawił na stole. Zasiadł i zaczął sączyć powoli swój napar. Zapatrzył się w okno. Jego rozmyślania przerwały kroki schodzącej dziewczyny. Odłożył na wpół pełny kubek i wyprostował się. Sakura stała przez moment oniemiała, jednak szybko odzyskała rezon.
- Co tutaj robisz? – zapytała zimno, na co Sasuke odwrócił się w jej stronę. Teraz mógł przyjrzeć się jej z bliska. Nigdy nie patrzył na Sakurę w kategoriach ”dziewczyna”, ale teraz mógł spokojnie stwierdzić, że wyrosła na piękną kobietę. Niegdyś chude i patykowate nogi wydłużyły się, a ciało nabrało właściwych proporcji. Biodra zaokrągliły się ładnie, a biust urósł. Była w sam raz. Różowe włosy spływały po jej smukłych ramionach aż do łokci. Jedyne, co mu nie pasowało to, to, że jej oczy straciły dawny blask, a swego czasu melodyjny głos, stał się zimny i beznamiętny.
- Nie zwykłam powtarzać pytań ani poleceń. – warknęła z jadem w głosie.
- Przyniosłem cię tutaj, gdy zesłabłaś. – odpowiedział. Teraz Sakura przyglądała mu się dokładniej. Jego hebanowe włosy miały taką samą długość, jak kiedy ostatni raz widziała go przed odejściem. Wpatrywały się w nią czarne jak atrament oczy. Twarz o ostrych rysach złagadzały idealnie obrysowane wargi. Całe ciało nabrało masy mięśniowej, nieobrastającej w żaden zbędny tłuszcz. Barczyste ramiona, poprzez wyrzeźbione bicepsy, zakończone były wielkimi i silnymi dłońmi. Innymi słowy; wyprzystojniał.
Zmierzyła go krytycznym spojrzeniem i podeszła do szafki nad zlewem. Wiedziała, że jej poczynania śledzą kare tęczówki Sasuke. Wyjęła średniej wielkości pudełko i usiadła przy stole. Zaczęła powoli odwiązywać zakrwawione bandaże ze swoich rąk. Gdy już to zrobiła, powoli, aby nie rozerwać zasklepionych ran, zdejmowała gazy, nasączone w przygotowanym przez nią wcześniej wywarze. Czarnowłosy cały czas bacznie obserwował mimikę jej twarzy. Nie odczytał żadnych uczuć poza skupieniem. Zaciekawiony wyglądem jej rąk z bliska, spojrzał w dół w momencie, gdy odrzuciła zakrwawione gazy. Od ramion, aż po nadgarstki skóra na jej ciele była cała w ranach ciętych. Jakby coś odpryskiwało w jej stronę z ziemi.
- Jak ci się to stało? – zapytał, ale jego głos jakby w ogóle do niej nie dotarł. Cały czas Sakura była skupiona na opatrywaniu swoich ran. W tym momencie nie chciała z nim rozmawiać. W ogóle nie chciała zamienić z nim ani jednego słowa. Teraz jak i nigdy. Zacisnęła zęby, gdy przyszło jej posmarować ręce maścią leczniczą. Gdy skończyła nakładać lek, zabrała się obandażowanie skaleczeń. Sasuke wpatrywał się w nią natarczywie.
- Zadałem pytanie. Również nie przywykłem do powtarzania się. – rzucił niedbale w jej stronę.
- Nie twój interes. – warknęła. Naruto mu opowiadał o jej zachowaniu, ale wzdrygnęło nim, gdy usłyszał jej ton. Przeciął powietrze niczym strzała. Zapatrzył się w okno, a gdy powrócił myślami do rzeczywistości, właśnie zamykała szafkę. Wyszła z kuchni, nawet nie ruszywszy kubka z napojem. Kiedy miał za nią ruszyć, w salonie zmaterializowała się postać.
- Witaj Naruto. – mruknęła Sakura, zawracając ze schodów.
- Cześć Sakura-chan. O, Sasuke. – zdziwił się blond włosy chłopak, ale na powrót odzyskał radosny ton.
- Cześć. – odpowiedział czarnowłosy i usiadł na kanapie.
- Jak się czujesz? – Naruto zwrócił się do różowowłosej, nie zwracając uwagi na mordercze spojrzenie, którym obrzuciła czarnookiego.
- Przestań się o mnie troszczyć. Jestem dorosła tak samo jak Ty. Już ci raz powiedziałam; zajmij się Hinatą. – warknęła. Sasuke zdębiał. Popatrzył na Naruto, ale ten zignorował jej ciętą ripostę. Dziewczyna nigdy się tak do niego nie zwracała. Czasami nawrzeszczała, owszem, ale nigdy go nie ofuknęła aż tak.
- Sakura, przestań. Wiesz przecież, że zawsze będę się o ciebie troszczył. – rzucił radośnie w jej stronę. W tym momencie Sasuke ogarnęła nienawiść do Sakury. Naruto skacze koło niej jak koło cudu świata, a ona tak go traktuje. Ale w po chwili zorientował się, że tak samo on postępował wobec nich. Od razu jego nienawiść stopniała.
- Tak, tak, jasne. Jestem upierdliwy i masz mnie dość. – dotarł do niego kawałek rozmowy. Spojrzał na reakcję dziewczyny.
- Skoro już to sobie uświadomiłeś to daj mi wreszcie spokój! Denerwuje mnie ta twoja ckliwość. Jesteś tak samo wnerwiający jak ten tam za tobą. – wskazała palcem na Sasuke.
- Jak mnie nazwałaś?! – zapytał, podnosząc głos, czarnooki.
- Cha, cha. Olewa cię. – zaśmiał się Naruto.
- Stul się, głąbie. – warknął w jego stronę Sasuke, nie odrywając wzroku od Sakury.
- Tylko nie głąbie… - wydarł się Uzumaki.
- Właśnie. W nijaki sposób nie nazwałam twojej osoby. – powiedziała to takim tonem, jakby widziała jakiegoś obleśnie wielkiego i ohydnego karalucha. Zbulwersowany Sasuke opadł powrotem na kanapę.
- Sakura. Daj już spokój. Dzisiaj idę z Hinatą na ramen. Pójdziesz z nami? – zapytał z tak wielką nadzieją w głosie, że nawet Sasuke zmiękłoby serce.
- Jesteś tak samo beznadziejny jak Tsunade… - urwała nagle. Naruto i Sasuke spojrzeli na nią zdziwieni. Obydwoje wiedzieli, czarnowłosy od Naruto, a blondyn, bo był tego świadkiem, że Sakura unikała rozmowy na temat Tsunade jak ognia. A teraz nagle coś jej się wypsnęło.
- Sakura… - odezwał się Sasuke, ale nie zareagowała. Wplotła palce w swoje włosy i zaczęła kręcić głową, plotąc coś pod nosem. Podeszli pod schody, ale wrzasnęła.
- Nie zbliżajcie się! – krzyknęła i złapała się poręczy. Odsunęli się kilka kroków do tyłu w momencie, kiedy w ich stronę poleciał kawałek oderwanego drewna z balustrady. Przerażeni jej nagłym wybuchem zrobili jeszcze kilak kroków w tył.
- Tsunade była głupcem wierzącym w swoje chore ideały. Jedyne czego pragnęła to zemsty. A zemsta to jedno z najniższych uczuć, jakim może kierować się człowiek w swoim życiu. Słyszysz Sasuke?! Słyszysz, co mówię?! – zapytała z jadem. Rozszerzył oczy.
- Jednak zemsta stała się jej celem życiowym. – kontynuowała. – Zaślepiła ją. Nie przychodziła do mnie w matczynej trosce, jak uważała cała wioska. Owszem, troszczyła się, ale o samą siebie. Uczyła mnie głupich technik, które wysysały ze mnie energię. A wszystko po to, abym mogła ją uratować. Żałosna kobieta. – opowiada dalej. Słuchali jej w osłupieniu. Różowowłosa siadła na stopniu i zamilkła. Zamknęła oczy. Znów przewijają jej się sceny z czasu, kiedy odszedł. Zabawne, ale wszystko co pamięta, kręci się wokół jego osoby. Wieczory z Tsunade. Po części była jej wdzięczna za umiejętności, jakie w niej wyhodowała. Ale z drugiej strony, gdy dowiedziała się, że tylko po to, aby odratować ją samą…
- Ufałam jej. Kochałam ją jak matkę, a ona najzwyczajniej w świecie odeszła. Wróciła potem do wioski, ale… - ponownie zamilkła
„Szłam z zakupami w rękach. Wolałam przejść się lasem. Chciałam uniknąć setek par oczu wpatrujących się we mnie z mieszaniną współczucia i żalu. Niby po kim? Po Sasuke? Tym zdrajcy?
Nie interesuję się osobami, które dają sobą manipulować. Uchiha właśnie taki był. Po Tsunade? Osobie, która zastąpiła mi matkę, a chwilę potem przygotowywała do wykorzystania w swoim misternie uplecionym planie zemsty? Nigdy! Nie miałam zamiaru być jej popychadłem. Może patrzę na to ze złej perspektywy, zgodzę się. Ale nie istnieje nikt, kto mógłby mi pokazać inną. Żal po rodzinie? Nie wiem, nie pamiętam ich. Inne wspomnienia jarzą się w mojej głowie, a te związane z rodziną stają za mgłą. Jedynie widzę chłopaka o oczach identycznych do moich, z włosami czarnymi jak noc. Uśmiecha się do mnie dobrodusznie. Skądś go znam, ale nie pamiętam skąd. Czuję z nim więź, ale jednocześnie strach przed nim. Coś mi tu nie pasuje. To jest mój cel. Dowiedzieć się za wszelką cenę, co było powodem ich śmierci. Czy cierpieli… Czy kogoś chronili… Lista celów, które chcę osiągnąć, nie jest długa. Pierwszy to wszystko związane z moją rodziną. Tsunade kiedyś podarowała mi książkę z różnymi technikami. Przestrzegła mnie jednak przed poznaniem ostatniej techniki. Twierdziła, że muszę nauczyć się wszystkich po kolei, aby pojąć ostatnią, najpotężniejszą.
W tych sprawach jej ufałam i ufam nadal. Posiadam szacunek do jej siły i mądrości w sztuce medycznej. Ale szacunek do jej osoby straciłam, gdy poznałam jej egoistyczną stronę. Nawet gdybym chciała rozszyfrować ostatnią technikę, to jest ona zabezpieczona pieczęcią, którą złamię po skomplikowanych jutsu, które dopiero poznam. Jestem dokładnie za połową. Jeszcze mi brakuje. Drugi to doszkolić się w sztuce medycznej. A trzeci… Wyzbyć się wszelkich uczuć. Pozbyć się sentymentów i skrupułów.
Rozejrzałam się po lesie. Zamyślona nie zauważyłam, że powietrze tuż nad ziemią spowiła lekka mgła, a to, którym oddychałam zgęstniało. Niespokojny wiatr poruszył koronami drzew, płosząc wszelkie żyjące w nich zwierzęta. Spokojnie położyłam zakupy na ścieżce, a z kabury wyjęłam kunai. Stanęłam w pozycji obronnej i jeszcze raz omiotłam las wzrokiem. Poczułam, jak ktoś obniża swój poziom chakry tak, abym go nie wyczuła. Niestety, nie ze mną podobne numery.
- Pokaż się! – krzyknęłam, ponownie płosząc uspokojone lekko zwierzęta. Przez moment nic się nie stało. Ale ta chwila poprzedziła wyjście z ukrycia zakapturzonej postaci.
- Co robisz w lesie należącym do terenów Konoha Gakure? – zapytałam przybysza, lecz odpowiedziała mi cisza. Wyjęłam z kieszeni czarne, skórzane rękawiczki i założyłam je na dłonie.
- Zaczekaj. – odpowiedział mi stoicki głos, który znałam aż za dobrze.
- Tsunade? – zdziwiłam się. Poczułam przypływ sprzecznych emocji. Tęsknoty z nienawiścią.
- Tak, Sakuro. Tak, córeczko. – powiedziała, a ja zazgrzytałam zębami.
- Nie mów tak do mnie! Nie po tym, co mi zrobiłaś! – warknęłam w jej stronę.
- Nie przyszłam rozrzewniać się nad przeszłością. Wiem, że postępowałam egoistycznie, ale z drugiej strony dałam ci moc, której tak strasznie pragnęłaś. Nie jesteś już słaba. Miałaś potencjał, ale nikt nie umiał go z ciebie wydobyć. Mnie się to udało. Wiem, że to nie usprawiedliwia tych lat, w których samolubnie wycieńczałam cię dla własnych celów. Na początku tak nie było… - przerwała, a ja opuściłam ręce. Jednak kunai nadal tkwił w mojej prawej dłoni.- Na początku chciałam cię nauczyć wszystkiego, co sama umiałam. Wybrałam cię na swoją uczennicę, bo wiedziałam, że podołasz. Potem jednak dowiedziałam się o pewnych sprawach, które sprawiły, że zemsta przyćmiła mi spojrzenie na świat. Danzo zabił mojego brata i ukochanego. Myślałam, że nie będę miała okazji na rewanż. Jednak taka się nadarzyła. Co prawda nie teraz, ale za parę lat. Miałaś mi pomóc go zabić. Mistrzyni i jej uczennica. Jednak się opamiętałam. Odeszłam. Nie sądziłam, że przewidzisz moje zamiary. Teraz przepraszam cię z całego serca. Kocham cię jak własną córkę. – skończyła, a ja wpatrywałam się w nią z mieszanymi uczuciami.
- Nie przyszłaś tu tylko z powodu przeprosin. Czego ode mnie chcesz? – zapytałam zimno. Tsunade pokręciła głową.
- Stałaś się nie ufna. Przyszłam cię przeprosić. I poinformować, że od dnia dzisiejszego za równe cztery lata mnie już nie będzie. Żywa nie będę stąpać po ziemi Kraju Ognia. Ale Danzo również nie. Tylko tyle, Sakuro. – powiedziawszy to, założyła kaptur na głowę i oddaliła się kawałek. Na moment jednak przystanęła. – Jeszcze jedno… Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, córeczko… - szepnęła przez ramię i zniknęła. Stałam jak oniemiała. Chwyciłam zakupy i pędem udałam się do domu. Musiałam jak najszybciej zgłębić wszelkie tajemnice medycyny i tej przeklętej księgi. Już niedługo będę niepokonana.”
- Nie ważne. Nie potrzebnie mówiłam cokolwiek. – zganiła się Sakura.
- Sakura-chan, spójrz na mnie. – poprosił Naruto.  Karooki myślał, że po tym wyznaniu ujrzy ból w jej oczach. Nareszcie jakieś ludzkie uczucie. Jakże się mylił. Wzrok jej przepełniony był nienawiścią i chłodem. Sasuke wpatrywał się w twarz dziewczyny. Nie pasował do niej chłód stali. Chciał, aby dawna Sakura wróciła.
- Po co przyszedłeś? – zapytała beznamiętnie, jakby tego wyznania sprzed chwili w ogóle nie było.
- Mam problem. Posiadłość rodowa Uchiha nie jest, na razie, miejscem do zamieszkania. Pokoi w gospodach również nie ma. Zwracam się do ciebie o pomoc. Czy Sasuke mógłby u ciebie pomieszkać do czasu, aż nie doprowadzimy jego domu do stanu użytku? – zapytał. Obydwoje z czarnookim spodziewali się jakiegoś wybuchu, ostrego protestu. Ona jednak najzwyczajniej w świecie stała i wpatrywała się w blondyna.
- Każde pomieszczenie w mym domu jest do twojej dyspozycji, ale moją sypialnię i gabinet masz omijać szerokim łukiem. Z resztą, drzwi, do których nie będziesz miał wstępu będą pozamykane na klucz i zabezpieczone pieczęciami. – rzuciła. Twarz Naruto rozjaśnił wielki uśmiech, a Sasuke zalała fala ulgi.
- Dziękuję. – powiedział czarnowłosy w jej stronę. Przyszło mu to z trudem. Nie przywykł do dziękowania, proszenia bądź, co najgorsze, do przepraszania. Myślał, że zdziwi się, przystanie. Że może przez chwilę ujrzy cień jakichkolwiek uczuć w jej oczach. Minął się z prawdą o całe mile.
- Później pokażę ci, gdzie będziesz spał oraz resztę domu. – dodała niedbale. Zeszła na dół i wyszła, zamykając za sobą drzwi.  Spojrzeli po sobie.
- Już wiesz, co się z nią stało? – zapytał blondyn ze smutkiem. Brunet pokiwał powoli głową.
- Masz szansę naprawienia jednego, najbardziej niewybaczalnego błędu, jaki popełniłeś w swoim życiu. Skorzystaj, a być może zdołasz ją uratować. – dodał. Po chwili na usta niebieskookiego wpełzł uśmiech i poklepał Sasuke energicznie po plecach.
- Idziemy na ramen? – zapytał z zapałem. Mężczyzna westchnął.
- No dobra… Co zaszkodzi… - mruknął od niechcenia, jednak reakcja przyjaciela ruszyła jego sercem.
- Serio?! Och, będzie super! Wstąpimy tylko po Hinatę i ruszamy! – zawołał radośnie przepełniony nadzieją na odzyskanie utraconych lat i pociągnął bruneta w stronę wyjścia. Przez ułamek sekundy zastanawiał się jak
Naruto to robi. Znaczy się, jak potrafi przejść do normalności po trudach jakie niesie codzienna troska o mieszkańców Konoha, pomoc wiosce i przede wszystkim troska o Haruno. Zaduma ta trwała jednak chwilę, bo przyjaciel pociągnął go, zniecierpliwiony. „ Zapowiada się ciekawy dzień…” pomyślał i dał się prowadzić, biegnącemu już prawie, Naruto.

Autor: .romantyczka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz