środa, 31 października 2012

Rozdział 13

Kolejny raz skrupulatnie przeszukiwali dom Haruno starając się dojść, co mogło być celem włamywacza. Beż wątpienia ktoś znajdował się w budynku podczas nieobecności Sasuke, gdyż okno w sypialni różowowłosej było uchylone. Sam pokój jednak nie nosił żadnych śladów przegrzebywania. Zirytowany Naruto natrętnie liczył wszystkie ramki ze zdjęciami, nerwowo krążąc po pokoju i targając się za włosy.
- Hokage, nic nie znaleźliśmy w pozostałej części domu. Naruto, albo mamy paranoję, albo mamy do czynienia z shinobi najwyższej rangi. – widocznie reszta wiedziała o co chodzi, bo wszystkich ogarnęła nagła płochliwość, a atmosfera znacznie zgęstniała stając się konspiracyjną, wręcz tajemniczą.
- Przecież Akatsuki dawno się rozpadło. Co sugerujecie? – zainteresował się Sasuke. Ciszę przerwał hałas dochodzący z parteru. Wszyscy, jak jeden mąż, zeszli na dół. W drzwiach stała zziajana Ino.
- Co się stało? – zapytał Kiba. Dziewczyna nie mogła złapać oddechu.
- Hokage. Naruto… Atak… Wschodnia brama… - strzępki słów wydobywały się z jej krtani pozwalając na wyłapanie samej esencji przekazu. Reakcja wielebnego była natychmiastowa. Nie bacząc, że jest bez ochrony, co narażało nie tylko wioskę na utratę przywódcy, ale przede wszystkim życie blondyna, wybiegł kierując się w stronę unoszącego się ponad drzewami dymu. Nim reszta oddziału ANBU zorientowała się w sytuacji, Sasuke już deptał po piętach przyjaciela zabezpieczając jego tyły. Uaktywniony Sharingan żarzył się w dogasających ciemnościach nocy szczegółowo przeczesując całą okolicę. Kiedy dobiegli na miejsce ujrzeli żywo palącą się bramę, pomiędzy płomieniami zaś majaczył niewyraźny kontur postaci.
- Uchiha! Zemszczę się tak, jak to obiecałem. – Sasuke rozpoznałby ten głos nawet we śnie.
- Kabuto… - warknął pod nosem, ale nie dane mu było zagłębić się w rozważanie obecnej sytuacji, gdyż tuż obok białowłosego pojawiła się kolejna postura.
- I jeszcze jedno słowo do przestrogi kolegi. – tego głosu już nie potrafił zidentyfikować. Wił się w daremnych przeszukiwaniach swojej pamięci chcąc dopasować barwę, jednak najzwyczajniej w świecie nie znał tego mężczyzny. – Powiedz tej suce, Haruno, że policzę się z nią. Niech czeka. Niebawem się spotkamy. – i zniknęli w kłębach dymu. Uzumaki wraz z Uchihą zmierzyli się zdezorientowanymi spojrzeniami, ale nic nie powiedzieli. Konieczna była natychmiastowa naprawa bramy i podwojenie straży. Nie tracąc czasu, ramię w ramię, skierowali się w stronę gabinetu hokage brutalnie rozdzielając tłum, który zdążył zgęstnieć w zastraszająco szybkim tempie.
***
- Musi tu coś być na temat tego demona. – mruczała pod nosem zagłębiając się w kolejne zwoje dotyczące zamierzchłych czasów Kraju Ognia. Po raz pierwszy cieszyła się z przebiegłości Akatsuki i ich imponującej biblioteki dokumentów, o których istnieniu dwie trzecie ludzi na świecie nie miała bladego pojęcia. Zaśmiała się pod nosem. Opinia na temat innych zależała od interesu, jaki się w związku z nimi miało. Usiadła zrezygnowana. Owszem, były wzmianki o niszczącej potędze Jūbiego, ale nic a nic na temat, jak go pokonać.
Zirytowana wielogodzinnymi poszukiwaniami uderzyła pięścią w regał znajdujący się przed nią strącając tym samym jakiś zwitek. Zdziwiona podniosła go z ziemi i rozwinęła. W środku leżał malutki kluczyk. Zaciekawiona wzięła go do ręki i zaczęła przeczesywać półki w poszukiwaniu woluminu zabezpieczonego kłódką lub jakimś zamkiem. Po chwili natknęła się na niepozorną książkę mniej więcej wielkości jej dłoni. Wpasowała kluczyk i otworzyła ją na pierwszej stronie. Zaintrygowana stwierdziła, że kartka, podobnie jak pozostałe, jest pusta.
Wpakowała ją do kieszeni swoich spodenek i, uprzątnąwszy stół ze zwoi, skierowała się do swojej sypialni. Położyła ‘zdobycz’ na łóżku i usiadła przed nią. W głowie dokonywała sposobów, w jaki ktoś mógł zapieczętować tekst w kartkach tomiku. Złapała za nią gwałtownie, przez co niechcący skaleczyła się o poszarpany brzeg papieru. Skumulowała chakrę w zranionej dłoni, aby ją uleczyć i z rosną fascynacją obserwowała nie sklepiające się zadrapanie, ale pojawiające się powoli czarne literki na białym tle materiału. Uśmiechnęła się w duchu. Ktoś musiał nad nią czuwać. Poczekała, aż całą książka zapełni się drobnym maczkiem i usadowiła się wygodnie zanurzając się w lekturze.
W zamierzchłych czasach pradawnego Kuni Kasai panował spokój i harmonia nie zakłócana żadnym zmętnieniem. Mieszkańcy pogrążeni w głębokiej czci i kontemplacji Ognia żyli bezpieczni dzięki ochronie Dziesięciu Strażników, zwanych Jū Gādian. Każdy z nich proroczy i wszechpotężny posiadał ducha, przyzywanego w potrzebie. Duchy te były rozpoznawane z doskonałą precyzją.
Shikaku, czyli ten, którego słuchał się wiatr, a na jego wezwanie piasek zaślepiał, posiadał jeden ogon. Znaczyło to, że wzywany był jako pierwszy.
Matatabi, zwany żygaczem ognia i giętkim niczym kobra gotowa do ataku. Ten ów dzierżył dwa ogony, a więc wzywano go drugiego.
Isobu. Pan wody. Równie zwinny w niej samej co w jej władaniu. Powiadano, że tworzył skały mocne niczym kamienie, ale żywe. Trzyogoniasty, a więc trzeci w kolejności.
Son Gokū. Skąpany w śmiercionośnej magmie z ziemią w całkowitym władaniu. Czwarty w łkaniu o pomoc.
Kokuō. Koń z głową delfina. Futrzasta bestia o bladych ślepiach. Rosły w tułowiu, wątły w kopytach. Piąty.
Saiken, czyli ten, którego przyjmuje ziemia. Oblepiony śluzem demon, równie niebezpieczny co wzbudzający wstręt. Szósty, a więc niezbędny.
Chōmei. Żuk w poczwarczej postaci. Uskrzydlony sześcioma błonami wraz z siódmą wyłaniającą się z odwłoka. Siódmy.
Gyūki. Ósmy. Zlepek ziemnego stworzenia z wodną bestią. Osiem macek symbolizowało osiem ogonów. Kolejny.
Kurama. Ten, który sprawiedliwy jest. Sadystyczny i wierny. Potężny i sprytny w postaci lisa o ognistej maści. Dziewiąty.
Jūbi. Ostateczny. Widmowy. Jego postać zasnuta wieczną mgłą, przez którą przebijało się jedynie łypiące groźnie oko. Dziesiąty. Ostatni.  
Stali oni na straży kraju, wiernie mu służąc. Pewnego jednak mrocznego czasu w historii Kuni Kasai, pełnego zawiści i rozpaczy, ostatni zdradził. Pozostałe rycząc w agonii zapowiedziały zemstę dla tego, który skazał ich na wieczną agonię. Dotąd wolne w ludzkiej skorupie, żyjące w pełnej harmonii z właścicielami,  zostały zamknięte w nich szczelnie. Ponoszące śmierć wraz ze swoim panem. Zdradzone i rozjuszone wpuściły zło w dziesiątego. Odtąd żyjące wyłącznie z chęci pomsty poszukiwały go. Gotowe zginąć za wyrządzone zło. Ostateczne połączenie ostateczną szansą. Nim wzrośnie w siłę. Nim zdobędzie władzę. Nim stanie się zbyt potężny. Ostatni.
Z zapartym tchem śledziła tekst wielokrotnie. Raz po raz napawała się wiedzą, która otwierała jej drogę do wolności. Rozradowana schowała książeczkę pod poduszkę i wybiegła na polanę przed siedzibą organizacji. Rozpierało ją szczęście i duma. Nie okazała się bezużyteczna. Być może, że uwolni Naruto od przekleństwa. Da mu życie, o jakim zawsze marzył.
Zatrzymała się na chwilę. Ale co, jeśli Uzumaki pragnie tej mocy? Jeżeli chce pozostać w jej posiadaniu, aby być niepokonanym? Wtedy odbierze jej szansę na pokonanie Jūbiego. A wtedy jedyną rzeczą, jaka jej pozostanie, będzie poddanie się mu i niszczenie wioski po wiosce, kraju po kraju. Zamarła. Nie. Tak nie może się stać. Poza tym wiedziała, że Naruto na to nie pozwoli. Chociażby na wzgląd ludzi. Z urzędu hokage zobowiązał się działać dla dobra wioski. O to mogła być więc spokojna. Jednak następną rzeczą, jaka ją zaniepokoiła była niewiedza co do lokalizacji pozostałych ośmiu demonów.
Opadła na trawę i zastanowiła się. Musi dotrzeć do źródła podań. Szukać ludzi, którzy byli w ich posiadaniu. Każde podanie, wątła poszlaka lub zwyczajna paplanina pijanego człowieka było dowodem. Każda plotka ma w sobie ziarno prawdy. Do tego dochodzi Tsunade. Jej osoba nie dawała Sakurze spokoju, odkąd dowiedziała się o reaktywacji Brzasku. Nie potrafiła pojąć, co kieruje tą chorą kobietą. Wyrwała garść źdźbeł i zdmuchnęła je delikatnie z dłoni. Westchnęła. Przypomniała sobie o archiwum Konohy. Tam na pewno znajdowały się podania zawierające informacje o demonach. Nagle ją oświeciło.
- Przecież Gaara jest posiadaczem pierwszego z demonów! – uderzyła się w czoło. A więc jeszcze tylko siedem. Kage Piasku na pewno będzie chciał się uwolnić od niszczycielskiej siły Shikaku. Przed odejściem z Brzasku musiała udać się na mały rekonesans. Przecież ta organizacja słynęła z chęci zarekwirowania wszystkich dziewięciu demonów w celu przywołania ostatniego.
Zapatrzyła się w niebo. Kto by pomyślał, że podstawa wiedzy na temat bijū w tak diametralny sposób ulegnie zmianie. Została podważona niemalże u samych korzeni. W całym ciele czuła przyjemne wibracje, które towarzyszyły jej za każdym razem podczas świadomości, że czeka ją niebezpieczna misja.
- Ach. – jęknęła rozkosznie i spięła wszystkie mięśnie. Już znalazła swoje przeznaczenie. Teraz wie, jaki jest jej cel i zamierza do niego konsekwentnie dążyć. Trzymała go teraz kurczowo w obu dłoniach i wtapiała go w swoją duszę, tworząc coś jednolitego i nierozerwalnego.
***
Kiedy brama wioski na nowo stanęła po wschodniej części Konohy Naruto odetchnął z niejaką ulgą. Pracowali cały dzień, aby jak najszybciej zapewnić ochronę po tej stronie. Usiadł pod drzewem i otarł spływający po jego czole pot. Sasuke usadowił się kawałek dalej przywłaszczając sobie swój własny kawałek cienia. Przymknął powieki i uśmiechnął się zadowolony. Wysiłek zawsze sprawiał, że jego myśli oczyszczały się i dostrzegał nowe rozwiązania dla pozornie beznadziejnych sytuacji. Teraz jednak spowodował jedynie sklarowanie umysłu, co dla niego w tym nawale problemów stanowiło wielką ulgę.
Nauczył się w swoim samotniczym życiu, że do pewnych rzeczy dochodzi się drobnymi krokami. Nie miał zamiaru niczego zmieniać w tej wiedzy. Kątem oka dostrzegł, jak do przyjaciela podchodzi Hinata. Podała mu świeży, domowej roboty ramen i butelkę wody. Z surowego i poważnego hokage zmienił się w czułego i ciepłego męża. Swoją chłodną postawę odsunął gdzieś w bok, bo znalazł się w obliczu ukochanej osoby. Nie przejmował się, że ludzie zobaczą go takiego, bo poza Hinatą nie liczyło się nic innego. Ucałował ją czule w usta, a w sercu Sasuke pojawiło się ukłucie. Zazdrość spowodowana szczęściem przyjaciela, do której nie chciał się przyznać. Zamknął oczy i oddał się rozmyślaniom, gdy koło niego stanęła Hinata. Wyczuł, jak jej chakra się zbliża, ale także zapach ciepłego ramen nie pozostawał w tyle. Podniósł leniwie powieki i zwrócił się w jej stronę. Podała mu miseczkę i butelkę wody. Obdarzyła go ciepłym uśmiechem.
- Nie trzeba było. – odpowiedział chłodno, ale nie zraziło to białookiej. Wstała z klęczek i oddaliła się kawałek.
- Hinata… - zawołał za nią Uchiha. Odwróciła się w jego stronę z pytaniem w oczach. Przełknął ślinę, a chwila ta wydała mu się wiecznością. – Dziękuję. – wydusił wreszcie z siebie to słowo. Jej twarz rozpromieniła się w cudownym uśmiechu.
- Smacznego, Sasuke. – odpowiedziała tylko i odeszła sadowiąc się koło Naruto. Zarejestrował jeszcze uważne spojrzenie niebieskich tęczówek i mrugnięcie ze strony przyjaciela. Udał jednak, że niczego nie zauważył i z apetytem zabrał się za spożywanie ramen. Metoda małych kroczków w jego zmianie z zimnego, buntowniczego mściciela, którego nie interesowało nic poza obranym celem, w chłopaka sprzed odejścia działała bez zarzutów.
***
- Sakura. – westchnął Itachi, kiedy dziewczyna przedstawiła mu swoją prośbę. – Doskonale wiesz, że nie ściągaliśmy cię tutaj po to, żebyś samowolnie oddała się w ręce Konohy.
- Itachi, ja chcę tylko dostać się do ich księgozbiorów. Nie zamierzam wracać. Świadomość tego, że w każdej chwili mogę kogoś skrzywdzić skutecznie mnie hamuje. – odparła z bólem w głosie. Itachi doskonale znał położenie, w jakim znalazła się jego nowa przyjaciółka.
Od czasu jej przybycia spędzali długie godziny na rozmowach i wspomnieniach. Początkowo miał na celu jedynie wywiedzenie się o Sasuke, jednak gdy okazało się, że sama Sakura niewiele wie poczuł, że musi zacieśnić z nią swoją więź. Choćby dla ratowania samego siebie. Pogładził ją delikatnie po zaróżowionym od emocji policzku.
- Mam do ciebie słabość, co jest dla mnie wielce niejasne. Twoim przeznaczeniem chyba jest uratować dumnych i upartych braci Uchiha od samozagłady. – uśmiechnął się lekko.
- Nie zmieniaj tematu, Itachi. – zagroziła mu palcem, ale również na jej ustach zakwitł szeroki uśmiech. – Może mam ocalić tylko ciebie? – mężczyzna zastanowił się przez moment. W jednej, ledwie uchwytnej chwili, w jego umyśle zagościła absurdalna myśl przedstawiająca Sakurę jako kobietę, z którą mógłby spędzić resztę życia. Potrząsnął lekko głową, a rysy jego twarzy stężały. Gdyby rozpoczął ku temu działania, wówczas nienawiść i chęć zemsty Sasuke byłaby uzasadniona. – Co tak zaaferowało twoje myśli, że nawet nie usłyszałeś, co do ciebie mówiłam? – zapytała w pewnej chwili Sakura. Itachi zwinnie zamaskował zmieszanie i blady rumieniec zawstydzenia.
- Rozważałem czy jest sens zabraniać ci tej wyprawy, skoro i tak zrobisz co będziesz chciała. – odpowiedział chowając fantazje w najgłębszym i najmroczniejszym zakamarku swojego umysłu. Postanowił wrócić do nich później, w nocy. Kiedy cała organizacja będzie pogrążona w głębokim śnie, a noc z milczeniem wsłucha się w jego dyskusję z samym sobą.
- Czyli się zgadzasz? – jej oczy błyszczały, a cała różowowłosa emanowała blaskiem. Poczuł się zaszczycony, że to właśnie on może oglądać jej piękne oblicze.
- Ale nie pójdziesz sama. – zastrzegł, a wyraz twarzy Sakury stężał. – Nie chodzi o to, że ci nie ufam, ale nie pozwolę ci samej podróżować w tak odległe miejsce. – dopiero od niedawna położenie kryjówki Akatsuki nie stanowiło dla zielonookiej tajemnicy. Zgodziła się nawet włożyć płaszcz Brzasku, jednak raczej powodowane to było brakiem innego okrycia, niż spoufaleniem się z resztą grupy. Choć niezaprzeczalnie różowowłosa zdobyła sympatię znacznej części zespołu. Zarejestrował jej ciche westchnięcie, a następnie poczuł jak jej miękkie usta  muskają jego policzek.
- Dziękuję, Itachi. –  starszy Uchiha nie potrafił się powstrzymać od kolejnej fantazji. Mimowolnie złapał dziewczynę za oba policzki i zetknął swoje usta z jej w subtelnym pocałunku. Poczuł jak ciało zielonookiej sztywnieje, aby po chwili rozluźnić się i stopnieć w jego ramionach. Objął ją mocniej i odsunął się lekko, aby móc ujrzeć jej oblicze. Miała na wpół przymknięte powieki i lekko rozchylone wargi. Dłonie oparła o jego tors, co wywołało u niego falę niekontrolowanych dreszczy. Itachi stał przerażony nowymi doznaniami. Nieznane uczucia przytłaczały go sprawiając, że czuł się jak zwierzyna w potrzasku.
- Przepraszam… - rzucił, a Sakura jakby otrząsnęła się z pewnego rodzaju transu. Spojrzała na niego nieprzytomnie i pokiwała głową. Powoli wysunęła się z jego ramion i w milczeniu odeszła w stronę kryjówki zostawiając Itachi ’ego z nawałem myśli. Mężczyzna westchnął skonsternowany i zniknął w kłębie dymu.
***
- Deidara. Jeżeli zaraz nie uspokoisz tej swojej niewyparzonej buźki to osobiście ci ją zmasakruję. – warknęła zdenerwowana Sakura. Czuła się potwornie wiedząc, że wkrada się do wioski po potrzebne jej informacje. To uczucie potęgował fakt, że ma na sobie płaszcz Akatsuki. Wewnętrzny głos podpowiadał jej, że igra na uczuciach bliskich jej osób. Nie wiedziała, czy szepcze to Jūbi czy jej sumienie. Przyłapywała się na tym, że coraz częściej nie potrafiła odróżnić wpływu demona od swoich własnych uczuć. Wiedziała, że to kolejny etap do osiągnięcia bezwzględnej hegemonii potwora nad jej ciałem i umysłem.
Blondyn ucichł i skupił się na zadaniu, jakie mu powierzyła. Miał odwrócić uwagę ewentualnych świadków tak, aby mogła spokojnie wkraść się do archiwum i wyszukać potrzebnych jej informacji. Przeczesała swoje czarne jak noc włosy i zapatrzyła się w niebo usiane gwiazdami. Przypomniała jej się akcja z farbowaniem. Karin, Konan i Marūn nieźle musiały się nagimnastykować, żeby uzyskać odpowiedni efekt. Zaraz jednak wtargnął obraz przedstawiający minę Itachi ‘ego, kiedy ujrzał ją po metamorfozie. Lekko skrzywione usta wyrażające niesmak. No i ten pocałunek sprzed kilku dni. Nie wiedziała jak to interpretować. Czuła się tak dziwnie nieswojo, kiedy na drugi dzień zostali sami w stołówce. Potrząsnęła głową i skupiła się na zadaniu, jakie ją czekało.
- Droga wolna. – szepnął Deidara i zeskoczył z drzewa. Sakura odczekała chwilę i poszła w jego ślady. Chłopak skierował się na północ, a zielonooka na południe, w stronę głównego budynku Konohy. Strażnicy przy drzwiach pochrapywali cicho, co Sakura zaznaczyła na liście rzeczy do naprawienia, kiedy znajdzie się z powrotem w wiosce. W tej całej negatywie jej przynależności do Akatsuki znalazła kilka plusów, jak na przykład ujrzenie wioski oczami potencjalnego wroga i odpowiednio wczesne zaradzenie niedociągnięciom.
Obniżyła progi swojej chakry i bezszelestnie weszła do budynku. Posiadała klucze, co znacznie ułatwiło jej zadanie. Przemierzała kolejne korytarze w poszukiwaniu odpowiednich drzwi, kiedy natrafiła na smugę światła padającą z gabinetu hokage. ‘Jak zwykle Naruto pracuje do późna. ‘ pomyślała. Chciała minąć to pomieszczenie, ale usłyszała Sasuke. Przystanęła na moment. Nie umiała powściągnąć ciekawości i przysłuchała się wymianie zdań.
- … Kabuto nie odpuści. Doskonale to wiesz. Należy podwoić straże. – zasugerował Uchiha. ‘Najpierw dopilnujcie pojedynczej partii, a dopiero potem pomyślcie o kolejnej’ zadrwiła w myślach Sakura.
- Obecnych trzeba przeszkolić, a ty już byś im dołożył roboty. – obruszył się Naruto.
- Za bardzo im pobłażasz. – warknął Sasuke. Głuchy odgłos przerwał ciszę, co sugerowało opadnięcie Uchihy na pobliski fotel. – Tu chodzi o bezpieczeństwo wioski, a nie zaklepanie huśtawki. – dodał spokojniej. Uzumaki westchnął.
- Wiem, ale nie potrafię się skupić na niczym innym poza odnalezieniem Sakury. – pożalił się Naruto, a zielonooka zamarła. Teraz doskonale usłyszała swoje sumienie, ale cel z jakim tu przybyła był jasny i klarowny. Przede wszystkim jednak był ważniejszy od uczuć innych. Ona też nie miała lekko, ale to właśnie od jej odwagi i roztropności zależał los wielu istnień.
- Przecież jej szukają. Skończyli sektor dwunasty. Jutro rozpoczynają od trzynastego i kończą piętnastym. – odpowiedział beznamiętnie. Sakura poczuła dziwne ukłucie w sercu. Uchiha wydawał się być taki bezuczuciowy i oziębły w stosunku do jej zaginięcia, że aż paraliżowało jej ciało.
Dotarło do niej, że on wcale się nie zmienia. On po prostu jest na tyle sprytny i wyrachowany, żeby przetrwać w nowych warunkach. A co, jeżeli skutecznie utrudnia ANBU odnalezienie jej w nadziei, że demon, którego w sobie nosi zniszczy wszystko i wszystkich, a on tylko umyje od tego ręce? Może zwodził ją, żeby mu zaufała i w dniu ostatecznej potyczki go oszczędziła? Tyle pytań…
- … Ale ty zostajesz. Jesteś wycieńczony. Nie spałeś od czterech dni! – usłyszała oburzony głos Naruto i zmusiła się do wsłuchania w dalszą część konwersacji.
- Nie spocznę, dopóki jej nie znajdę. Co jeżeli ten drugi ją dopadł? Kazał ją ostrzec. Nie brzmiał zbyt przyjaźnie, nie sądzisz? – do głowy Sakury momentalnie wkradł się Daisuke. Była niemalże pewna, że to on. Obiecał jej zemstę, jeżeli się do niego nie przyłączy, a zielonooka wiedziała, że ktoś, kto był zdolny do wymordowania swojej rodziny w celu zdobycia potęgi, nie rzuca słów na wiatr, ani nie cofnie się przed niczym, żeby swój cel osiągnąć. Zakryła usta dłońmi hamując się przed jękiem.
- Co się dzieje między tobą, a Sakurą? – zapytał niebieskooki. Mogłaby przysiąc, że właśnie mierzył Sasuke swoimi bacznymi tęczówkami koloru chabrów. Przyłapała się na tym, że nienaturalnie zależy jej na poznaniu odpowiedzi. Spięta czekała na melodię słów Uchihy, jednak szelest na korytarzu zmusił ją do opuszczenia zajmowanej pozycji i wznowieniu poszukiwań. Niezadowolona z obrotu sprawy odnalazła odpowiednie drzwi i pchnęła je lekko. O dziwo okazały się one być otwarte. Doskonale znała układ pomieszczenia, więc bez przeszkód odnalazła właściwą półkę. Wzięła potrzebne jej akta i zaczęła odliczanie do trzydziestu.
Kiedy tylko minęło pół minuty uwolniła swoją chakrę i przywołała czarnego lwa.
- Yūki, nie ma czasu na pytania. Zanieś te akta w miejsce, z którym obecnie jestem związana. Starszy Uchiha będzie wiedział, co uczynić potem. Biegnij! – podała mu dokumenty i wysłała kota do kryjówki. Chwilę potem rozległ się alarm. Spokojnie naciągnęła kaptur na głowę i czekała.
W pomieszczeniu rozjarzyło się światło, a swoje oblicze ukazali Naruto i Sasuke. Chociaż świetnie maskowali swoje uczucia, to na ułamek sekundy wyczytała w ich oczach zdziwienie. Zapewne płaszcz Brzasku był ostatnią rzeczą, jakiej mogli się dzisiaj spodziewać.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? – rzucił spokojnie Naruto. Sakura zatarła dłonie i wykonała pieczęć. Drzwi pomieszczenia zamknęły się z hukiem blokując dojście strażników do hokage. Poznając nowe techniki zmieniła charakterystykę swojej chakry, co umożliwiło jej na pozostanie nierozpoznawalną.
Uśmiechnęła się pod nosem i zrzuciła z głowy kaptur. Z bijącym sercem obserwowała niezmieniającą się mimikę ich twarzy. Gdzieś na dnie tej radości spowodowanej perfekcyjnym kamuflażem, odczuła smutek i rozżalenie, że bliscy przyjaciele nie rozpoznali jej oblicza.
- Już dostałam to, czego chciałam. – zniżyła głos. Poczuła na swojej skórze palące spojrzenie Sharingan. W duchu pogratulowała sobie wyćwiczenia obrony umysłu przed demonem, co pozwoliło jej także na utrzymanie Uchihy z dala od jej myśli. Jego twarz wykrzywił grymas niezadowolenia, irytacji, ale także lekkiego zaintrygowania i niezrozumienia.
- Przykro mi, że nie jesteś na tyle silny, żeby zgłębić moje zamiary swoją techniką, panie Uchiha. – mówiła beznamiętnie delektując się swoim zwycięstwem.
- Zaś co do ciebie, wielmożny. – tu zrobiła krótką pauzę, żeby upewnić się o jego zainteresowaniu tym, co ma do powiedzenia. – Nie obawiaj się mojej skromnej osoby. Pomimo pozorów jestem tutaj w pokojowych zamiarach. Pozwoliłam sobie jedynie pożyczyć akta dotyczące demonów. – dodała. Naruto wyprostował się jakby chciał jej dać do zrozumienia, że nie obawia się ani jej siły ani intelektu.
- Sam fakt, iż wyjawiłaś mi powody, dla których zjawiłaś się w archiwum plasuje cię na miejscu osoby godnej do rozważenia w kategoriach ‘nieszkodliwa’. Musisz być dobra, skoro weszłaś do tego budynku niezauważona. – lekki uśmiech zawitał w jego kącikach, ale oczy wciąż bacznie śledziły jej gesty. Zaśmiała się sucho.
- Nie było to trudne zważając, że wasze straże, o wielmożny, spały sobie smacznie w stróżówce na dole, kiedy ja paradowałam w pełnym uzbrojeniu tuż pod ich nosem. – uśmiechnęła się, kiedy usłyszała prychnięcie Sasuke. Była to reakcja mówiąca ‘a nie mówiłem? Czy ja zawsze muszę mieć rację?’. – A podwojenie straży, panie Uchiha, nic nie da, skoro shinobi średniej rangi, taki jak ja, dostanie się tutaj bez zadyszki. – dodała i zapatrzyła się w głęboką czerń oczu Sasuke. Były tak hipnotyzujące i tak władcze, emanujące siłą i pewnością siebie. Nie chciała być na miejscu jego wrogów, chociaż teraz, paradoksalnie, mogła się poczuć jak osoba, z którą, potencjalnie, miałby stoczyć pojedynek. Przełknęła głośno ślinę.
- Znajdujemy się w impasie, droga…? – zaznaczył Uchiha, a zielonooka ledwie powstrzymała się od wyjawienia im z kim mają do czynienia.
- Wiem jak się stąd wydostać, Sasuke. – na dźwięk swojego imienia drgnął, a Sakura poczuła, że to najwyższy czas wezwać Deiradę. Wykonała kilka pieczęci, przygryzła kciuk i przetarła nim czoło pozostawiając na nim szramę. W tej chwili dach runął pod naporem nieuchwytnej siły, a na jej dłoń spadła gliniana figurka małego orła. Szybko narysowała linię ze swojego osocza na czole ptaka, a ten ożył i momentalnie przybrał rozmiary niemalże całego pomieszczenia. Wskoczyła na jego grzbiet, a drapieżnik wzbił się w powietrze jednym uderzeniem skrzydeł.
- Do zobaczenia, przyjaciele… - krzyknęła i posłała im całusa. Chwilę potem zniknęła w odmętach mroku. W tym samym momencie do archiwum wlało się morze strażników.
- Wielmożny, nic ci się nie stało? – zapytał jeden z nich. Naruto zwrócił się w ich stronę.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Może opowiecie mi jakie to piękne sny przyśniły się wam dzisiaj w stróżówce na dole? – przepchnął się przez zakłopotanych podwładnych i rozpoczął wydawanie dyspozycji. Sasuke stał w miejscu z niejasnym wrażeniem, że skądś zna tę dziewczynę. Utwierdził go w tym sposób, w jaki wypowiedziała jego imię. Tylko wypowiadane z jednych ust przyprawiały go o dreszcze i przyspieszone bicie serca. Ale czy to możliwe, że to była Sakura?
***
Padła na łóżko dokładnie w momencie, gdy do jej pokoju wpadł Itachi.
- Yūki przyniósł to jakąś godzinę temu. Dlaczego nie było cię razem z nim? – był wyprowadzony z równowagi. Rzucił teczki na pościel, a zielonooka uśmiechnęła się umęczona.
- Musiałam zagrać im na nosie. – odpowiedziała i zamyśliła się. Itachi westchnął.
- Opłacało się marnować tyle czasu? – zapytał i usiadł na brzegu materaca. Sakura zwróciła w jego stronę smutne spojrzenie.
- Potwierdziło się to, że doskonale nauczyłeś mnie obrony myśli. Wytrzymałam pod naporem Sharingana twojego brata. – rzuciła. Chwilowe zaniepokojenie Itachi ‘ego przerodziło się w pewną dumę z różowowłosej. Jednak jej smutne spojrzenie sprowadziło go na ziemię. Posłał jej nieme pytanie. – Okazało się również, że mnie nie poznali… Sasuke rozumiem, ale Naruto? – zagryzła dolną wargę, która zaczynała niebezpiecznie drgać.
- Zmieniłaś kolor włosów. Nie dziw im się. Poza tym powinnaś być dumna, że tak świetnie zakamuflowałaś się. – próbował ją pocieszyć. Był przy tym strasznie nieokrzesany. Pomimo argumentacji jakiej użył do podniesienia jej na duchu wiedział, że istnieją kontrargumenty.
- Itachi. Oni patrzyli w moje oczy. Ponoć szukają mnie intensywnie, a kiedy staję przed nimi i bezczelnie wystawiam się jak na talerzu, oni gotowi są stanąć ze mną do walki i mnie zabić. Nie poznali mnie, Itachi. Tak, jakbym nigdy nie istniała… - załkała i schowała twarz w poduszkach. Zrezygnowany brunet złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie. Wtuliła się ufnie w jego tors, a on gładził ją po plecach i szeptał uspokajające słowa otuchy. Przestał, kiedy dziewczyna wędrowała już w najdalszych kresach sennych marzeń. Położył ją delikatnie na materacu i przykrył narzutą. Kiedy jednak chciał odejść złapała go za rękę w dosyć mocnym uścisku. Westchnął i położył się obok niej pozwalając, aby wtuliła się w jego tors. Do jego nozdrzy wdarła się słodka woń kwiatów wiśni, która uspokajała i uzależniała. Będąc na granicy jawy i snu zarejestrował jej ciche westchnięcie. Szybko jednak zasnął nie zdając sobie sprawy, że owo westchnięcie było imieniem osoby, o której obecnie śniła Haruno.
- Sasuke…
***
- Naruto. Proszę cię. Odpocznij. – Sasuke przyglądał się jak Hinata daremnie stara się przekonać męża do kilku godzin porządnego snu. Troska jaką widział w jej oczach przypominała mu zamartwianie się jego mamy, kiedy wychodził z ojcem i Itachi ‘m na krótkie misje. Załamywała wtedy ręce i zaciskała wargi w wąską linię.
- Fugaku. – mówiła niemalże szeptem. – Ja rozumiem, że muszą się ćwiczyć, ale czy Sasuke nie jest jeszcze za mały? – wpatrywała się wtedy w męża zaszklonymi oczami. Podchodził wówczas do niej i tulił ją do siebie.
- Mikoto, kochana. Twoja troska jest nieoceniona i między innymi właśnie za nią cię kocham. – można by przypuszczać, że przystanie na jej prośbę. Czuły ton głosu i spojrzenie pełne miłości właśnie na to wskazywało, ale Fugaku pozostawał niewzruszony. – Niech jednak przyzwyczaja się od małego. Obiecuję jednak, że nie narażę go na żadne niebezpieczeństwo. – zapewnił mięknąc pod błagalnym spojrzeniem żony. – Na razie tylko trenuje rzuty bronią. Spokojnie. – całował na pożegnanie niespokojną żonę, brał zaciekawionego Sasuke na barana i podążał za biegnącym przodem podekscytowanym  Itachi ‘m.
Taki obraz był nielicznym, który pozwalał mu na zachowanie resztek człowieczeństwa.
- Naruto, Hinata ma rację. – westchnął w końcu. Nie umiał patrzeć jak granatowowłosa zamartwia się i niemalże błaga blondyna o tak niewiele. O odrobinę rozsądku. Sam zdecydował się na chwilę odpoczynku.
- Nie odzywaj się, gburze. Poza tym sam też może byś odpoczął. – Hinata odwróciła się w stronę Sasuke z tym samym błagającym spojrzeniem. Podziwiał ją za ilość troski i miłości nawet do takiego zdrajcy, jakim był on. Po tym, co zafundowała jej konserwatywna rodzina nie miała prawa być jeszcze cieplejszą i przychylną osobą. Wiecznie w cieniu siostry i kuzyna, poniżana i poniewierana. Dopiero, kiedy Naruto stał się hokage, rodzina nabrała do niej respektu i należnego szacunku. A Hinata, jak gdyby nigdy nic, przyjęła ich z otwartymi ramionami i czułym uśmiechem na ustach.
- Odpoczywałem. – mruknął. Naruto prychnął.
- Ta, jasne. Godzina na prysznic i setny dzisiaj kubek kawy. – Hinata usiała i schowała twarz w dłoniach.
- Jesteście niemożliwi. Obydwoje. Sasuke. – zwróciła się do karookiego. – Zostajesz dzisiaj u nas. Zjesz normalną kolację i wyśpisz się. Powinieneś wiedzieć najlepiej, że zmęczony i niewyspany shinobi to słaby i nieprzydatny wojownik. – trafiła do niego, ale nie chciał się do tego przyznać. Miał powiedzieć, że robi to tylko dla niej, ale wtedy wyszłoby, że na kimś mu zależy. Już otwierał usta, żeby rzucić uwagę w stylu: ale robię to, żeby ten głupek odpoczął, jednak dotarło do niego, że i tak wyjdzie, że się troszczy. Postanowił zwalić wszystko na ignorancję.
- Nie mam siły się kłócić. – wyraz twarzy Hinaty, kiedy przystał na jej prośbę poruszył jego sercem. Wyobraził sobie to samo rozanielenie u Sakury i niemalże nie opadł bezwiednie na kanapę. Chciał, żeby troszczyła się o niego tak samo, jak ta dwójka troszczyła się o siebie nawzajem. Pragnął ją ujrzeć, całą i zdrową.
- Jak myślisz? Kim była ta dziewczyna z Brzasku? – zapytał w pewnej chwili Naruto, a Sasuke spojrzał  w sufit. Zastanawiał się czy powiedzieć przyjacielowi o podejrzeniach, ale postanowił pozostawić je dla siebie.
- Nie wiem. Nie wyglądała na Konan czy Karin. – odpowiedział. Hinata była w kuchni i przygotowywała posiłek, więc mogli spokojnie porozmawiać. Wiedziała o całym zajściu, jednak jakoś tak swobodniej rozmawiało mu się sam na sam z Naruto.
- Nie ważne. Bardziej martwi mnie to, że Akatsuki zmartwychwstało. Chociaż przyznała się do celu ‘wizyty’. Ufała nam? – zdziwił się.
- Nie. Podsunęła pod nos trop. Wzięła akta o demonach. A jak Brzask ponownie ich poszukuje? Może dała nam do zrozumienia, że mają Sakurę lub znają jej położenie? – zastanawiał się nieświadomie pogrążając Naruto w otchłani przygnębienia. – Nie wydała ci się znajoma? – postanowił wybadać sprawę. Blondyn wyrwał się z zamyślenia.
- Czy ja wiem. Może tylko te oczy… - trafił w sedno. – Nie znaleźli jej. Zniknęła. Już się nie dowiemy po co Akatsuki te akta. – podrapał się po głowie i utkwił spojrzenie w suficie. – Chociaż zaznaczała, że jest przyjaźnie nastawiona. Nie wiem. Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. – rzucił skonsternowany niebieskooki i wstał z kanapy. – Kolacja już gotowa. – uśmiechnął się do Sasuke i poczekał, aż wstanie. Razem weszli do pomieszczenia, gdzie Hinata czekała na nich z zastawionym stołem.
***
Obudziła się z lekkim bólem głowy. Obejrzała się wokoło i natknęła się na śpiącego obok Itachi ‘ego. Chwilę zastanawiała się jak się tutaj znalazł, ale stwierdziła, że nic nie pamięta. Pocieszał ją fakt, że leżała ubrana, więc do niczego dojść raczej nie mogło. Cicho wstała z łóżka i weszła do łazienki. Zaspanym wzrokiem spojrzała w lustro i przeraziła się.
Jej spojrzenie pałało techniką demona z jedną łezką więcej. Miała ich teraz cztery. Uspokoiła oddech i starała się wyczuć władzę Jūbiego, jednak poznawała jedynie samą siebie. Zdezorientowana usiadła na płytkach i zamknęła oczy skupiając się na medytacji. Kiedy tylko wyciszyła się i odszukała w sobie potwora ten uderzył w nią z furią.
Jak mogłaś mnie przyblokować?! Zemszczę się, zobaczysz…
Jednak jego głos pulsował raz słabiej, a raz mocniej, jakby przebijał się przez gruby mur starając się dotrzeć z dna oceanu, aż po wierzchołki gór. Otumaniona nowym doznaniem wstała chwiejnie z ziemi i weszła do pokoju. Itachi już nie spał i bacznie się jej przyglądał. Stanęła w miejscu i gdyby nie refleks Uchihy, upadłaby na ziemię. Spojrzał w jej oczy i zmarszczył czoło.
- Jūbi, zostaw ją w spokoju. – warknął.
- Nie, Itachi. To ja… - szepnęła i zapatrzyła się w jego tęczówki. Mężczyzna zszokowany przeniósł ją na łóżko. Usiadł naprzeciwko niej i wbił w nią naglące spojrzenie. – Nie wiem jak to możliwe. Proszę cię jednak o jedno. – niemalże błagała.
- Sakura… - westchnął.
- Zamknij mnie w pokoju i zabezpiecz chakrą. Nie mogą mnie zobaczyć w takim stanie. – po chwili wahania przeczesał dłonią jej czarno-różowe włosy.
- Nie zrobię tego. – odpowiedział. Za to oderwał kawałek materiału z prześcieradła i przewiązał jej oczy. – Musisz mi zaufać, kiedy będę cię prowadził. Do czasu, aż się nie unormujesz będę twoim przewodnikiem. – powiedział.
- A co z resztą? – zapytała niepewnie.
- Powiemy, że podczas treningu podrażniłaś rogówki. O to najmniej powinniśmy się martwić. Wsłuchałaś się w demona? – pokiwała w odpowiedzi głową.
- Jakimś cudem zablokowałam go. Był w istnym amoku. Mówił, że się zemści. – rzuciła i wyciągnęła przed siebie ręce. – Gdzie jesteś, Itachi? – próbowała odnaleźć go poprzez dotyk.
- Potraktuj to jako trening wyszukiwania chakry. Skorzystaj z warunków, w jakich obecnie żyjesz. Zapamiętaj chakrę każdego z członków organizacji i naucz się ją rozpoznawać. Zacznij od mojej. – i tak resztę dnia spędzili na trenowaniu. Pod wieczór potrafiła odszukać Itachi ‘ego w każdym zakamarku pokoju. Umiała też unikać zderzenia ze ścianą czy jakimś meblem. Nie wiedziała, że one imitują pewien rodzaj energii, tyle że bardzo niski. Potrzeba pełnej koncentracji, żeby je wyczuć. Nie zawsze jej to jednak wychodziło, ale Uchiha chronił ją od zranień i upadków. Czuła się bezpiecznie, pomimo ciemnoty w jakiej musiała tkwić. 
***
- Sakura oślepła! – wrzeszczał jak opętany Deidara, a pozostali wpatrywali się w niego z politowaniem, co wyglądało dosyć komicznie. Najniebezpieczniejsi shinobi Kraju Ognia wlepiali swoje znudzone spojrzenia w biegającego w kółko bez celu blondyna. Niestety, Sakura mogła jedynie rozpoznać ich chakrę i wątły płomyczek ich aury, który w przypadku każdej osoby był inny.
Itachi uczył ją, że aura może wiele powiedzieć o wojowniku. Jaki jest jego stan duchowy na dany moment, czy jest opanowany, wrogi, smutny, zły i tym podobne. Nawet czy jest martwy. Mogła doświadczyć tego na własnej skórze, bowiem w najgłębszych czeluściach kryjówki znajdowało się coś na kształt prosektorium. Nieproszeni goście, którzy byli skorzy do bitki i nie chcieli łatwo odpuścić, spotykali się właśnie z tym miejscem w postaci pogruchotanych kości i najczęściej nie posiadających już ani kropli życia. Aura ich wtedy była po prostu niewyczuwalna, ale dało się poznać czy spotkało się głaz czy martwego shinobi. Kiedy jednak konali, a ich życie kończyło swą wędrówkę z ich ciała, wówczas aura była słabo pulsującą kuleczką energii.
- Nie oślepłam, tylko moje oczy zrobiły się wrażliwe na światło i nie mogę narażać tęczówek na jego blask. Mogłabym wtedy na serio stracić wzrok. – rzuciła do Deidary i podeszła prosto do mężczyzny. Potrafiła wyczuć  gdzie obecnie się znajduje i bez większego problemu dotrzeć do niego. Położyła dłoń na jego ramieniu i zaśmiała się szczerze.
- Dei, Dei. Dziękuję za troskę, ale jak widzisz radzę sobie bez problemu. – dodała. Konan zaśmiała się.
- Nie dziwne skoro znajdujesz się pod czujnym okiem Itachi ‘ego. – mrugnęła okiem, ale tego już Sakura widzieć nie mogła. Czuła jedynie jej pulsującą amarantowym kolorem aurę. Była rozbawiona i w pewien sposób szczęśliwa, ale jakby czymś, głęboko na dnie duszy, zaniepokojona.
- Dobra, ludzie. Koniec zbiegowiska. Czas wracać do swoich obowiązków. – zarządził spokojnie Pain' a reszta wykonała polecenie lidera.
- Sama trafię do pokoju, Itachi. – powiedziała i ruszyła. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i usiadł przy stole.
- Czyni duże postępy. – powiedziała Karin, która akuratnie pełniła dyżur w kuchni. Pokiwał zamyślony głową. Faktycznie, Sakura była zdolną uczennicą, ale nie to martwiło go w tej chwili. Bał się jak zareaguje na wieść, że ośmioogoniasty przeszedł pod władanie Madary, który zmarł i nikomu nie zdradził położenia szkatuły z demonem. Teraz cel dziewczyny staje się jeszcze trudniejszy w osiągnięciu. Pocieszeniem jest fakt, że dwa demony potencjalnie są już w jej posiadaniu. Jeszcze tylko siedem.
***
Wyspał się jak nigdy. Wstał z łóżka i wziął szybki prysznic. Zegarki wskazywały godzinę piątą, toteż nie chcąc budzić Naruto i Hinaty zszedł cicho do salonu i zaczął ubierać buty.
- Chodź zjeść śniadanie. – usłyszał ciepły głos Hinaty. Zdziwiony jej tak wczesnym urzędowaniem zostawił buty w spokoju i poszedł do kuchni.
- Już nie śpisz? – zapytał niemalże beznamiętnie. Nie umiał zapanować nad chłodem i dystansem w swoim głosie.
- Martwię się. – odpowiedziała tylko i podała mu w kubku kawy. Wziął naczynie do ręki i upił łyk pobudzającego napoju.
- Sakurą? – mimowolnie ścisnął mocniej kubek, kiedy granatowowłosa pokiwała w zamyśleniu głową.
- Sakurą, wioską, Naruto, tobą… - wymieniała podając kanapki.
- Mną? – zdziwił się. Zastanowiła się chwilę.
- Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Próbuję pojąć kierujące tobą powody, dla których odszedłeś z wioski. Czy aby na pewno jesteś gotowy na powrót do niej? Nie czujesz, że za kilka dni wielka skrucha zacznie wydawać ci się jakąś pomyłką i znowu nie odejdziesz? Sakura wtedy umarłaby z bólu, zaraz za nią Naruto, a ja wraz z nimi. – uśmiechnęła się smutno. Z początku Sasuke poczuł się odrzucony i urażony jej słowami, jednak chwilę po tym dotarło do niego, że ma prawo mieć wątpliwości. Szczerze to cieszył się, że jednak podchodziła do niego z pewnym dystansem. Przynajmniej ona jedna była wstanie na chłodno ocenić jego zachowanie i wyłapać ewentualne zagrożenie.
- Dziękuję Hinata. Nawet nie wiesz jak wiele dla mnie znaczy, że znów znajduję się w tym właśnie miejscu.  – odpowiedział, czym wprawił ją w osłupienie. – Nie martw się. Nie wyda mi się pomyłką powrót tutaj. Wioska niczemu nie była winna. To wszystko kłamstwa Danzo. – dodał. Uśmiechnęła się z pewną ulgą, ale wciąż w jej spojrzeniu dostrzegał pewien cień rezerwy dla jego słów. Nie zraził się tym jednak. Podeszła do niego i niepewnie przytuliła.
- Wszystko się ułoży. A co do Sakury, to musisz być po prostu cierpliwy. – rzuciła z lekkim uśmiechem i usiadła naprzeciwko niego. Zmieszany podrapał się po głowie i wziął kanapkę do ręki ratując się przed powinnością przerwania powstałej ciszy.
***
Siedziała na łóżku w pokoju i zastanawiała się nad tym wszystkim. W głowie już układał się jej plan jak odszukać pozostałe demony, ale pozostała jeszcze kwestia głównego zadania, dla którego została ściągnięta do Brzasku. Weszła do łazienki i zdjęła z oczu opaskę. W tafli lustra odbijało się krwistoczerwone spojrzenie z czterema łezkami. Westchnęła i zmieniła materiał na czysty. Poprawiła strój i wyszła z sypialni w poszukiwaniu Itachi’ ego.
- Dokąd się tak śpieszysz? – zapytała szeptem Karin. Sakura nawet nie drgnęła.
- Ciężko jest cię nie wyczuć. – rzuciła. – Szukam Uchihy. – dodała. Rudowłosa prychnęła.
- Jest w sali treningowej. – odpowiedziała spokojnie. Różowowłosa szykowała się na jakiś nieprzyjemny komentarz z jej strony, jednak mile zaskoczona przystanęła.
- Dziękuję. – czuła jak aura okularnicy zafalowała na moment zmieniając kolor na różowy, jednak momentalnie na powrót przybrała zgniłozieloną barwę. Pokręciła ze zrezygnowaniem głową. – Czasami staram się być po prostu przyjazna. – odpowiedziała i ruszyła we wskazanym kierunku.
Weszła do sali i momentalnie wyczuła lecące w jej kierunku kunai. Zwinnie złapała je w dwa palce i odrzuciła w stronę Itachi’ ego.
- Myślałem, że straciłaś czujność. – rzucił oschle.
- Ryzykowałabym wtedy twoim gniewem i ciągłą opieką. – Sprytnie maskował swoją aurę. – Dlaczego nie nauczysz mnie jak ukrywać swoje uczucia? – zapytała skonsternowana, gdy po raz kolejny starała się odczytać choćby kolor energii Uchihy. Zaśmiał się.
- Muszę mieć jakąś broń w zanadrzu. – dodał i skoczył w jej kierunku. Sakura szybko zniknęła mu z pola widzenia i pojawiła się tuż za nim. Złapała go za pelerynę. Jednak ta pozostała w dłoni dziewczyny, podczas gdy mężczyzna zmienił się w kłodę.
- Mam cię. – szepnął jej do ucha. Była jednak na to przygotowana. Zwinnie odwróciła się w jego stronę i wbiła mu w brzuch sprytnie ukryte kunai. Itachi jęknął i osunął się na kolana. Zielonooka kucnęła obok niego i w przeciągu chwili uleczyła jego rany.
- Przyszłam porozmawiać o mojej misji. Kiedy mam wyruszyć po waszych rodziców? – zapytała usadawiając się wygodnie obok krzywiącego się Itachi’ ego.
- Ten ruch był nieprzewidywalny. – rzucił lekko naburmuszony w odpowiedzi na atak Sakury. – Jeżeli jesteś gotowa, to wystarczy zwołać naradę. – dodał.
- Zrób to.

Autor: .romantyczka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz