Uzbrojona jedynie w kilka kunai
biegła przez las odganiając natrętne komary. Znajdowała się blisko celu, czuła
to. Po kilku minutach spomiędzy drzew wyłoniła się spora chata. Szybko zdjęła
kaptur i przeczesała zmierzwione od pędu włosy. Wzięła kilka głębszych wdechów
i podeszła do drzwi.
- Sakuro, ja sam nie wiedziałem o
ich istnieniu. Nawet, kiedy się dowiedziałem nie mogłem się z nimi zobaczyć. To
było takie frustrujące… Takie perfidne…
Słowa Itachi’ ego uderzały w jej
umysł jak natrętne muchy. Wyjęła z kieszeni pomięte zdjęcie rodziny Uchiha i
uśmiechnęła się na widok rozbawionego Sasuke. Był taki beztroski i radosny.
Zamknęła powieki i zapukała donośnie. Chwila oczekiwania dłużyła jej się
niemiłosiernie. Nagle usłyszała szczęk zamka i skrzypnięcie otwieranych drzwi.
- Kim jesteś? – zapytał wysoki
mężczyzna.
- Pan Fugaku Uchiha? – zapytała
niepewnie. Kiwnął głową na znak, że ma rację. W sumie nie musiała pytać. Ta
sama postura, rysy twarzy i emanująca godność. - Sakura Haruno. Przysyła mnie
Nagato Pain. – rzuciła. Ojciec braci uchylił szerzej drzwi w zapraszającym
geście. Zielonooka zdjęła płaszcz i weszła rejestrując każdy szczegół otoczenia.
Kiedy usłyszała za sobą trzask weszła głębiej.
***
- Nie mogła zapaść się pod ziemię! –
ryknął sfrustrowany Kiba. Akamaru zaskomlał cicho i skulił pod siebie ogon.
Naruto przechadzał się nerwowo to w jedną, to w drugą stronę, Shikamaru opierał
się o drzewo i intensywnie się nad czymś zastanawiał, Neji raz po raz
przeczesywał okolicę Byakuganem, a Sasuke stał z zaciśniętymi pięściami i
starał się powstrzymać od wybuchu gniewu. Obok nich zmaterializował się
Kakashi.
- Wieści z Wioski Piasku nie są
pomyślne. – sensei nie musiał więcej mówić nic.
- Cholera jasna! – warknął Naruto. –
Jak to jest możliwe?! – pod wpływem złości skumulował w dłoni chakrę i rozłupał
najbliższe drzewo na pół. – Znajdę ją. Chociażbym miał poświęcić posadę hokage.
– warknął i zniknął w kłębach dymu. Sasuke stał w miejscu i zastanawiał się nad
deklaracją przyjaciela.
Czy on także nie powinien poświęcić
wszystkiego, aby ją odszukać? Przecież była jego przyjaciółką. Ogarnęło go
nagle dziwne uczucie. Taki nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej, który
zaparł mu dech i wymazał wszystkie dotychczasowe myśli z głowy poza jedną. Tą o
odnalezieniu Sakury. Czy tak właśnie wyglądała troska o przyjaciela?
Zastanawiał się nad tym wszystkim co czuł, kiedy przychodziły jakiekolwiek
wieści o Sakurze. Niepokój o jej zdrowie i życie, smutek i złość, kiedy nie
posunęli się w poszukiwaniach ani o milimetr, bezradność w momentach
odnalezienia chociażby widma jej obecności i jego nieuchwytności, przerażenie
na myśl, że być może Jūbi już odnalazł sposób, aby zapanować nad jej ciałem. A
co jeżeli odnalazło ją Akatsuki? Już byłaby stracona. Nie miałaby nawet cienia
szansy na przeżycie.
Wszystkie te scenariusze pogrążały
go w otchłani rozpaczy. Czy tak właśnie boli, kiedy z życia znika ktoś bliski?
Czy Sakura była dla Sasuke jedynie przyjaciółką? Przecież spędzili razem
namiętną noc. Zapewne zielonooka nie spała z Naruto tylko ze względu na
przyjaźń. To byłoby absurdalne. Poczuł ukłucie zazdrości na samo wyobrażenie
blondyna i różowowłosej w miłosnym uniesieniu.
- Mam chorą wyobraźnię. – mruknął do
siebie i opadł na trawę. Reszta jego kompanów rozeszła się do swoich zajęć,
więc pozostał na polanie sam. Pozwolił owładnąć sobą wspomnieniom tamtej nocy.
Jej miękkie i ciepłe ciało wtulone w jego. To cudowne uczucie, kiedy trzymał ją
w ramionach. Nieziemska rozkosz, kiedy połączyli się w jedno. I bezgraniczne
zdziwienie, kiedy poczuł, że zabiera jej niewinność. Że jest jej pierwszym
kochankiem. Mimowolnie jego serce przyspieszyło, a ciało spięło się w
rozpaczliwym pożądaniu. A jednak nawet Sasuke Uchiha posiada ludzkie potrzeby,
pomyślał sceptycznie karooki i przymknął powieki. Zatęsknił za nią. Porażony
potęgą obcego uczucia zesztywniał orientując się w swojej bezradności.
- Znajdę ją. Chociażbym miał
poświęcić swoje życie. – deklaracja złożona przez Sasuke przewyższała jego
poprzednią dotyczącą zemsty. Wstał z ziemi i ruszył w kierunku domu Sakury. Z
każdym krokiem coraz boleśniej odczuwał jej brak obok jego boku. Każde
uderzenie serca paraliżowało jego ruchy i przyspieszało oddech. Kiedy wreszcie
wszedł do mieszkania zatrzasną za sobą drzwi i nie włączając światła wyszedł na
górne piętro. Skierował się do jej sypialni, a kiedy przekroczył jej próg
westchnął głęboko. Podszedł do biurka znajdującego się pod oknem i zamknął
powieki. Opadł powoli na krzesło i wziął kilka wdechów. Zirytowany niemocą
uderzył dłonią w blat mebla, a na jego kolana spadł opasły tom. Zaciekawiony
odkryciem otworzył go na pierwszej stronie.
Sakura Haruno, 10:15
Jestem
z Sasuke-kun w drużynie! Jest taki cudowny…
Karooki mimowolnie uśmiechnął się
czytając pierwszy wers wpisu z pamiętnika różowowłosej. Nie miał wyrzutów
sumienia, że poznaje najskrytsze sekrety zielonookiej. Człowiek, który bez
skrupułów mordował ludzi miały mieć poczucie winy, że czyta czyjś pamiętnik?
Śmiech na sali. Jednak podszedł do tego poważne. Nie chciał zranić uczuć
Sakury, ale to był jedyny sposób, aby dowiedzieć się czegoś o jej życiu.
…
jednak mam wrażenie, jakby był smutny. Chowa się przed czymś, a ja nie wiem
przed czym. Nie jest zły, tylko zagubiony.
Uchiha zamarł. ‘Nie jest zły, tylko
zagubiony.’ Czyżby trafiła w sedno? Zatrzasnął gwałtownie pamiętnik i schował
go do szuflady. To jedno zdanie utwierdziło go w tym, że Sakura kochała go od
samego początku. Może w dzieciństwie słowo KOCHAM nie miało dla dzieciaków
takiego znaczenia jak w dorosłym życiu, jednak dzisiaj zmieniło jego życie.
Sakura od początku doszukiwała się w nim człowieczeństwa. Wiedziała, że jest
dobry i starała się wyciągnąć z niego to dobro. Przeczesał swoje włosy i
poszedł pod prysznic. Kiedy wyszedł z łazienki położył się na łóżku i zamknął
oczy. Musi porozmawiać z Sakurą. Musi.
***
- Mała zmiana planów, proszę
państwa. – powiedziała Sakura, kiedy już wyjaśniła cel swojej wizyty i rozwiała
ich wątpliwości.
- Ale z naszymi synami wszystko w
porządku? – zapytała zmartwiona Mikoto.
- Tak, pani Uchiha. – uśmiechnęła
się w odpowiedzi Sakura. Fugaku poruszył się nerwowo w fotelu.
- Jak to możliwe, że Itachi i Sasuke
chcieli się nawzajem pozabijać? – zagrzmiał z niedowierzaniem. Sakura
opowiedziała im o starciu braci.
- Sasuke nie mógł znieść tego, że
Itachi zdradził. Kiedy dowiedział się, że zabił was z zimną krwią poprzysiągł
zemstę. Itachi nie zgodził się na zabicie was, więc Rada przysięgła, że zrobi
to za niego, jednak winę zrzucą na starszego Uchihę. I tak też uczynili. Zdążył
jednak odratować małego Sasuke. Ogłosili go zdrajcą wioski, bo był niewygodny.
Wygnali go i spisali na straty. –
spauzowała i obserwowała odmienne reakcje rodziców braci. Mikoto płakała, a
Fugaku zaciskał pięści w złości i bezradności. - Potem Itachi zniknął, a Sasuke czując się
odpowiedzialny dążył do postawionego sobie celu, czyli zabicia brata. Kiedy
uznał, że w wiosce nie osiągnie nic więcej odszedł, aby szkolić się u
Orochimaru. Nie chciał jednak uczestniczyć w jego planach zagłady Konohy, więc
odczekał, aż osłabiony Orochimaru straci czujność i zabił go. Kiedy wracał z
wykonywanej misji natknął się na Itachi’ ego. Ambicja uderzyła i zaatakował. w
momencie, gdy konający Itachi wyznał mu prawdę, która była szokująca dla
młodszego brata, do Sasuke dotarły katastrofalne skutki jego chęci zemsty.
Odtransportował rannego Itachi’ ego w bezpieczne miejsce pod opiekę medyka, a
sam rozpoczął poszukiwanie prawdy. – zakończyła. Fugaku tulił swoją szlochającą
żonę.
- Sasuke wrócił do wioski? – zapytał
wyzuty z wszelkich uczuć.
- Tak, proszę pana. – potwierdziła
Haruno. – Odnowił waszą posiadłość rodową. – dodała. Na twarzy Mikoto zakwitł
matczyny uśmiech.
- Fugaku, skarbie. Za niedługo znów
będziemy rodziną. Jak dawniej. – Sakurze wydawało się, że ten mężczyzna nie ma
w sobie ani krzty ciepłych uczuć, jednak na głos żony uśmiechnął się czulej i
ucałował ją w czoło.
- Tak, kochanie. Wszystko jest w
rękach tej młodej damy. – odwrócił się do Sakury z surowym wyrazem twarzy, a
Haruno skurczyła się w sobie, jednak wytrzymała jego spojrzenie z podniesioną
głową. – U kogo się szkoliłaś? – zapytał rzeczowym tonem. Mikoto złapała męża
za rękę i rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, ten jednak nie wydawał się być
poruszony gniewem żony.
- Pierwsze lata spędziłam wraz z
Naruto i Sasuke na naukach u sensei Kakashi’ ego Hatake. Kiedy jednak odkryłam,
że moim powołaniem jest medycyna Piąta Hokage wzięła mnie pod swoje skrzydła.
Kilka lat później zniknęła, a zbieg okoliczności sprawił, że od kilku tygodni
do dzisiejszego dnia moim mistrzem jest członek Akatsuki, a dokładniej Itachi. –
odpowiedziała.
- Miałaś żelazną rękę nad sobą w
postaci Tsunade. Czego zdołała cię nauczyć? – zapytał, a w jego oczach zawitał
Sharingan. Sakura momentalnie przypomniała sobie technikę, dzięki której nie
pozwoliła wedrzeć się Sasuke do swojego umysły i wykorzystała ją teraz. Czuła,
jak natrętna technika Fugaku stara się przedrzeć przez jej myśli, jednak
wytrzymała napór mężczyzny.
- Niesamowita umiejętność, Sakuro. –
stwierdził zaraz po dezaktywowaniu Sharingan. – Co jeszcze skrywasz?
- Shinobi nigdy nie wyjawia
wszystkich swoich atutów, panie Uchiha. – odpowiedziała wymijająco. Mężczyzna
pokiwał głową z uznaniem.
- Roztropna odpowiedź. Pomimo, iż
nie udało mi się odkryć twoich myśli czuję, że zostałaś boleśnie doświadczona
przez życie. – dodał. Dziewczyna podniosła głowę i wyczuła aurę pary przed
sobą. Mikoto pałała sympatią i współczuciem, a Fugaku był jedną wielką
niewiadomą. Podobnie jak Itachi doskonale maskował swoje uczucia.
- Na nas czas. – rzuciła Haruno. –
Proszę spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Panie Uchiha, mam dla pana zadanie. –
powiedziała.
- Słucham. – odpowiedział. Słychać
było, że był gotów do wszelkich poświęceń.
- Spokojnie. Kiedy tylko wyjdziemy
proszę, aby za pomocą Katona spalił pan tę chatę. – wzięła od Mikoto plecak i skierowała się do wyjścia.
Pokiwał głową, co poznała po zarysie jego postaci przepełnionej chakrą. Wyszli
na zewnątrz i odczekali, aż drewno całkowicie spłonie. Następnie Sakura
wykonała szereg pieczęci, a w powietrzu uformowała się wielka kula wody, która
zagasiła pogorzelisko. Kolejno zamachnęła się i uderzyła całą siłą w ziemię
tworząc ogromny krater, co spowodowało zniknięcie paleniska w gruzach. Woda,
która zgasiła płomienie opadła do zionącej przepaści tworząc jeziorko.
- Dziękuję, panie Uchiha. – rzuciła
przez ramię Sakura i usiadła po turecku. Wyjęła z plecaka glinianą figurkę orła
i wykonała kilka nieskomplikowanych pieczęci. Przygryzła kciuk i krwią wykonała
linię na swoim czole i na czole glinianego ptaka, który momentalnie ożył i
rozrósł się w szaleńczym tempie.
- Wsiadamy. – Fugaku pomógł wsiąść
żonie na twór, a kiedy chciał zaproponować pomoc Sakurze ta już wdrapywała się
po grzbiecie orła. Usadowieni ruszyli w drogę wzbijając się wysoko ponad linię
chmur.
***
Trawiony koszmarami z przeszłości
obudził się już po raz kolejny tej nocy. Nowe zmartwienia zakuły go w kajdany
troski i niepokoju. Spojrzał na śpiącą obok niego Hinatę. Już dawno tego nie
robił. Lekko rozchylone usta i różowe rumieńce sprawiały, że wyglądała
przepięknie. Pogłaskał ją po policzku rejestrując jej lekki uśmiech. Wstał z
łóżka, przykrył szczelniej swoją żonę i wyszedł na taras.
- Sakura, gdzie ty, u diabła,
jesteś? – zapytał gwiazd, jednak te milczały. Czuł, jak nadzieja opuszcza go z
dnia na dzień. Jeżeli coś się jej stało to stracą nie tylko Sakurę, ale też
Sasuke. Nie był ślepy. Widział jak przyjaciel zmienia się przy różowowłosej.
Jeżeli myślał, że tego nie widać, to się grubo mylił. Ta dwójka miała uratować
siebie nawzajem. Westchnął i wrócił do sypialni.
- Znowu masz koszmary? – usłyszał
senny głos Hinaty. Pokiwał głową i uśmiechnął się pogodnie.
- Śpij. – polecił jej i ułożył się
wygodnie na materacu.
- Nie mogę, kiedy wiem, że coś cię
trapi. – odpowiedziała i usiadła. Spojrzał na nią z troską.
- Nawet nie wiesz jak bardzo cię
kocham. – uśmiechnął się i podniósł się na łokciach. Hinata nachyliła się nad
nim i złożyła na jego wargach subtelny pocałunek. Kiedy jednak Naruto chciał
się odsunąć usiadła na jego udach okrakiem i pogłębiła pieszczotę.
- Znam lekarstwo na twoje smutki. –
szepnęła w jego wargi i wsunęła dłonie pod jego koszulkę. Naruto zamruczał w
odpowiedzi i objął żonę w pasie.
- Dostosuję się do poleceń, pani
doktor. – zażartował i przejął inicjatywę. Tej nocy kochali się długo i
namiętnie. Hokage nareszcie odzyskał równowagę, a Sakurę zepchnął na dalszy
plan. Liczyła się Hinata i właśnie ta chwila. Chwila, którą chciał przedłużyć
na wieczność.
***
Sasuke snuł się po domu zamyślony i
osowiały. Otaczające go ciemności uspokajały go i pozwalały mu na szukanie
odpowiedzi na nurtujące go pytania. Błagał w myślach wszystkich świętych, aby
wreszcie wiedział co robić.
- Zwariowałem. Gadam sam do siebie.
– mruczał i krążył po domu któryś już raz z kolei. Jeszcze nigdy nie był taki
niespokojny. Zawsze opanowany i obojętny stał się teraz kłębkiem nerwów. Szukał
sensu życia. Starał się nadać jakieś barwy jego szarej egzystencji. Na razie
wciąż niepokoiły go róż włosów Sakury i głęboka zieleń jej tęczówek. Nawał
nowych i niezrozumiałych uczuć rozsadzały go od wewnątrz. Czuł, że jego życie
ulegnie diametralnej zmianie, jednak niewiadomą było z jakiej przyczyny.
Zdenerwowany ubrał się i wyszedł w noc.
Lecieli kilka godzin. Wreszcie
zaczynało się ściemniać, a oczom Sakury ukazały się znajome budynki. Pozwoliła
sobie na lekkie odchylenie opaski z oczu. Widziała Konohę pogrążoną we śnie
sprawiedliwych. Uliczki ospałe przy dogasających latarniach, okna szczelnie
zamknięte za kotarami, a drzewa i krzewy otulone spokojnym oddechem nocy.
Miejsce, które kochała, a dla którego stanowiła niebezpieczeństwo. Westchnęła i
chciała założyć opaskę na oczy, jednak ręka Mikoto ją powstrzymała. Przerażona
wizją odkrycia jej tajemnicy Sakura zamarła.
- Masz takie śliczne zielone oczy.
Dlaczego je chowasz? – zapytała kobieta, a różowowłosa odetchnęła z ulgą.
Wszystko musiało wrócić do normy. Spojrzała na kobietę i stwierdziła, że nadal
widzi otaczającą ją aurę. Ucieszona z nowej umiejętności uśmiechnęła się.
- Miałam chwilowy problem ze
wzrokiem. Ale jak widać wszystko już w porządku. – powiedziała. – Właśnie
dotarliśmy na miejsce. Pani Mikoto, panie Fugaku. Przed nami rozciąga się
Konoha Gakure. – spojrzenie małżeństwa skierowało się w stronę wioski.
Przepełnione było radością i wielką tęsknotą.
- Gdzie będziemy mieszkali? –
zapytał pan Uchiha.
- Niedaleko murów po stronie wioski,
w głębi lasu znajduje się wejście do podziemnej jaskini. Miejsce niesamowite
dlatego, że wytworzyło ono swój własny mikroklimat. Tam mieszkała Tsunade.
Stworzyła i doskonaliła to miejsce, aby w razie niebezpieczeństwa móc gdzie
ukryć najbliższych. Teraz ja ukrywam tam was. Akatsuki nie wie, gdzie
będziecie. – to był jedyny rozkaz, którego nie wykonała. Nie skorzystała z
kryjówki przydzielonej przez Brzask. Postanowiła na własną rękę chronić
rodziców braci Uchiha. Czuła, że postępuje właściwie. Nie ważne, że na razie
tego nie rozumiała. Wiedziała, że tak trzeba. Ptak wylądował i momentalnie
zmienił się w kupkę prochu. Haruno roztarła pozostałości butem i zabrała
państwa Uchiha w znane sobie miejsce.
Wszedł do lasu i uaktywnił
Sharingan. Nie czuł zagrożenia, jednak łudził się, że Sakura jest blisko.
Chciał, aby tak było. Okręcił się powoli wokół własnej osi i omal nie przeoczył
słabo pulsującej w oddali chakry. Skupił się maksymalnie i kocimi ruchami
począł przesuwać się w stronę jej źródła.
- Proszę na razie nie wychylać się.
Zabezpieczę to miejsce siatką chakry, Jeżeli ktokolwiek ją przekroczy dowiem
się o tym i przybędę natychmiast jak to będzie możliwe. – spauzowała.
Zauważywszy, że Fugaku spiął mięśnie szybko dodała. – Oczywiście znam pańskie
imponujące umiejętności, jednak moim zadaniem jest pilnować, aby państwa nie niepokojono.
Jeżeli jednak moje przybycie opóźni się, to linia obrony jest w pańskich
rękach. – wyraźnie uspokoiła pana Uchihę. Cały Sasuke, pomyślała. Kiedy miała
odchodzić Mikoto złapała ją za ręce.
- Dziękuję. – powiedziała z
matczynym uśmiechem. – Wracasz sens naszemu życiu. Nie wiem, czy kiedykolwiek
mogłabym prosić o coś takiego. – przytuliła Sakurę do swojego serca. Zielonooka
poczuła, jak w jej oczach wzbierają łzy. Wyczuła na sobie baczne spojrzenie
Fugaku, więc momentalnie zapanowała nad uczuciami.
- Nie ma za co. Na razie tylko
przetransportowałam państwo względnie bezpiecznie na miejsce waszego
dotychczasowego pobytu. – odpowiedziała. Odsunęła się od Mikoto i spojrzała na
tatę braci.
- Chwilę pokręcę się w okolicy
zabezpieczając teren. Zabezpieczę chakrą tę jaskinię i okolice. Już nie wrócę
powiadomić o skończonym zadaniu, więc proszę, aby od mojego wyjścia nie
wychodzić na powierzchnię. – zastrzegła. – Możecie państwo poruszać się po
całym terenie tu, na dole. Miejsce jest samowystarczalne. Można trenować, koło
chaty jest podziemna rzeka, ogródek z warzywami i drzewa owocowe. Wszystko
zasilane chakrą, więc nie ma obaw. W rzece z nieznanych mi przyczyn są ryby,
ale tak jak wspominałam. Niesamowite miejsce. – Fugaku wyciągnął w milczeniu w
jej stronę dłoń. Sakura zaskoczona gestem uścisnęła ją.
- Dziękujemy za wszystko, co dla nas
zrobiłaś. – wiedziała, że dumni Uchiha nie dziękują i nie przepraszają, więc
uznała to za ogromny komplement. Uśmiechnęła się i opuściła polankę. Wyszła na
powierzchnię i od razy zabezpieczyła miejsce cienkimi, strategicznie ułożonymi
linkami chakry. Zadowolona ze swojej roboty odwróciła się i zamarła. Nie
spodziewała się spotkać właśnie jego.
- Witaj.
Sasuke był coraz bliżej nieznajomej
chakry. Jawiła się coraz wyraźniej i potężniej. Skupił myśli i spiął mięśnie w
gotowości do ataku, gdy pojawiła się druga chakra, bardziej znajoma.
- Witaj. – usłyszał męski głos.
Schował się w krzakach, kiedy dotarł do niego tak wytęskniony głos.
- Co tu robisz? – Sakura wydawała
się być przerażona. Pragnął jej pomóc, ale nie znał przeciwnika. Nie mógł się
wychylić, choć irracjonalna potrzeba zasłonięcia jej własnym ciałem zaczynała
nad nim dominować.
- Przyszedłem po coś, co należy do
mnie. Ale widzę, że jeszcze nie jest w pożądanym przeze mnie stadium. – warknął
mężczyzna. Sakura poczuła, jak po jej plecach przebiega zimny dreszcz.
- Daisuke… - wyszeptała niemalże
błagalnie. Sasuke ledwie dosłyszał jego imię. W głowie pojawiła się wizja
morderstwa rodziców Sakury. Maniakalna chęć mordu i wyraz twarzy psychicznie
chorego dziecka. Tak, Daisuke był jeszcze dzieckiem. Miał ledwie trzynaście
lat, kiedy dopuścił się tego wykroczenia. Dokładnie tyle samo miał Itachi,
kiedy rzekomo zabił ich rodziców. Tyle, że Itachi był niewinny, a Daisuke
ociekał krwią państwa Haruno, a teraz polował na Sakurę.
- Pamiętasz moje imię, Wisienko? –
zapytał, a w jego głosie usłyszał nutkę tęsknoty. Trwała ona jednak tylko
ułamki sekund, gdyż na powrót stał się perfidny i cyniczny. – Kochana,
pamiętasz co mi obiecałaś? – sardoniczny uśmiech wpełzł na jego wargi, kiedy
upajał się przerażeniem swojej siostry.
- Nie pójdę z tobą. Nigdy! –
krzyknęła wściekła. Mroczna chakra zaczynała krążyć w jej ciele szykując się do
ataku.
- Chcesz się pobawić w naszą zabawę?
– zapytał z uśmiechem. Zachowywał się jak dziecko, które nie może się doczekać,
aż tata wróci z pracy i pobawi się z nim w ich ulubioną grę.
- Zostaw mnie w spokoju. Nie
zapanuję nad sobą, przysięgam! – warknęła, ale Jūbi nie zaatakował. Czekał.
Analizował. Podobnie jak Sasuke. O jaką zabawę im chodziło? Zmusił swój umysł
do najwyższego wysiłku. Kiedy zaczął powoli przypominać sobie wspomnienie
Sakury z dnia morderstwa jej rodziców usłyszał przeraźliwy krzyk zielonookiej i
śmiech Daisuke.
- To dopiero cząstka tego, co
potrafię. Wrócę, kiedy będziesz gotowa. Doceń to siostrzyczko. Kocham cię i
daję ci drugą szansę. Proszę, nie rań mnie. – rzucił błagalnie i zniknął w
kłębach dymu. Sasuke momentalnie wybiegł z kryjówki i rozejrzał się po
malutkiej polance. Ujrzał leżącą na ziemi Sakurę. Podbiegł do niej i zmartwiał.
W jej prawym boku zionęła rana, z której ciekła lepka krew. Przerażony podszedł
do niej i chciał wziąć ją na ręce, jednak zielonooka nie pozwoliła.
- Zostaw mnie w spokoju! –
wrzasnęła. Sasuke odruchowo cofnął się w tył.
- Dlaczego się nie leczysz? –
zapytał zdenerwowany.
- Bo nie mogę… - załkała. Tyle pytań
cisnęło mu się na usta, jednak nie było na nie teraz czasu. Sakura wykrwawiała
się, a on nic nie mógł na to poradzić.
- Sasuke… - usłyszał za sobą tak
dobrze znany mu głos. Odwrócił się i z niedowierzaniem zmierzył Itachi’ ego.
- To ty… - stwierdził matowym
głosem.
- Sakura. – Itachi podbiegł do
leżącej na ziemi dziewczyny. W Sasuke zagotowało się, kiedy zielonooka
pozwoliła, aby Itachi obejrzał jej ranę. Kiedy prosiła, żeby jej pomógł
odwrócił zbolały wzrok.
- Zabierz mnie stąd… Mam cel. Misję.
Tu jej nie wykonam. – szeptała rozgorączkowana. Widać było, że temperatura
zaczynała trawić jej ciało. Jūbi nie pomagał, bo gdyby Sakura umarła wydostałby
się na wolność. – Sasuke. On… Proszę… Nie… - szeptała bez składu. Umierała.
- Itachi, ona nie ma za wiele czasu.
– warknął Sasuke.
- Powiedz mi coś czego nie wiem. –
rzucił zły starszy z braci.
- Sasuke… Ja… ja chciałabym, żeby
on… och! – jęknęła i przestała się poruszać. Niemalże wiedzieli, jak ulatuje z
niej życie.
- Do szpitala z nią. – rzucił
młodszy Uchiha i podszedł do brata. – Ja ją wezmę. Ty nadal jesteś przestępcą.
Jak cię zobaczą, to będzie nieciekawie. – jego słowa zabrzmiały szczerze.
Itachi ucałował Sakurę w czoło i podał ją Sasuke.
- Nie przyzwyczajajcie się do niej.
Będziemy mieli ją na oku. Nim się obejrzycie, a znów zniknie. – rzucił na
odchodnym starszy Uchiha i pozostawił po sobie jedynie kłęby siwego dymu.
Niewiele myśląc Sasuke ruszył biegiem w stronę szpitala. Po drodze Sakura
odzyskała przytomność, ale tylko na chwilę.
- Sasuke. To naprawdę ty? – zapytała
słabnącym głosem. Pokiwał głową nie zwalniając. – Nie zostawiaj mnie, proszę… -
szepnęła, a po jej policzkach pociekły łzy.
- Nigdzie nie idę. Sakura, jesteś
silna. Wytrzymaj. – błagał ją, kiedy jej spojrzenie zaczynało matowieć. Wbiegł
do szpitala podnosząc na nogi cały personel.
- Ona umiera! – krzyknął. Przy
rannej momentalnie znalazła się Ino.
- Znalazłeś ją! – uradowana
spojrzała na Sakurę. Radość jednak szybko minęła, gdy ujrzała w jakim jest
stanie. Dwóch pielęgniarzy, którzy zjawili się zaraz po niej odebrało
zielonooką z rąk Uchihy i zabrali ją na salę operacyjną, gdzie zajęli się nią
lekarze. Ino uśmiechnęła się do Sasuke pocieszająco i weszła tam zaraz za nimi.
Godziny na sali operacyjnej dłużyły
się niemiłosiernie. Sasuke wypił hektolitry kawy, zdążył obrazić pół personelu,
przyjął na siebie wszystkie możliwe obelgi i zraził do siebie ludzi w promieniu
mili, a oni jeszcze nie skończyli. Dopiero kiedy adrenalina opadła odczuł, jak
bardzo był zmęczony. Już odpływał w niebyt, kiedy poczuł na ramieniu czyjąś
dłoń.
- Już mówiłem, że się stąd nie
ruszę. – warknął nieprzyjemnie starając poprawić ostrość widzenia.
- Odratowaliśmy ją. Jest w sali
numer dziesięć. Dostawiliśmy tam łóżko, specjalnie dla ciebie. – Ino
uśmiechnęła się zmęczona. Uchiha wstał i
bez słowa skierował się we wskazane miejsce.
- Obudzi się dopiero jutro. –
rzuciła za nim blondynka, ale jego to nie interesowało. Ważne, że żyła. Że sens
jego życia nie odszedł. Dopiero teraz wiedział, co czuje. Sakura była dla niego
kimś naprawdę ważnym. Gdyby ją stracił posunąłby się do najgorszych czynów. Nie
znałby już ani litości ani radości. Jego sumienie odeszłoby wraz z nią, a serce
pękłoby na miliony atomów. Potrząsnął głową. Żyła. Obudzi się. To było
najważniejsze.
Wszedł do sali i ujrzał różowe włosy
rozsypane po białej pościeli. Podszedł bliżej i zauważył rurki przypięte do jej
nadgarstków. Podejrzewał, że na brzuchu ma opatrunek. Wargi miała
spierzchnięte, a policzki nienaturalnie blade. Rozczulony poprawił jej kołdrę i
pogłaskał ją po policzku. Dosunął bliżej jej łóżka swoje i usiadł na materacu
wpatrując się w jej spokojną twarz.
- Czego byś chciała? – przypomniał
sobie jej słowa, kiedy traciła przytomność. Czegoś od niego chciała. – Ja chcę,
żebyś się obudziła. Żeby wróciła tamta pogodna Sakura. Chociaż mogłabyś mnie
już nie kochać, gardziłabyś mną, nienawidziła, ja i tak cieszyłbym się, że w
ogóle poświęcasz mi swoją uwagę. – szepnął i złapał ją za chłodną dłoń. Położył
się na swoim łóżku i wciąż trzymając rękę zielonookiej zasnął.
- Gdzie ona jest!? – obudził go
krzyk Naruto. Zamrugał kilkakrotnie powiekami i natknął się na soczystą zieleń
oczu Sakury. Opuściła wzrok, a kiedy podążył za jej spojrzeniem swoim zamarł.
Ich dłonie wciąż były ze sobą splecione. Uniósł je delikatnie i pocałował
grzbiet nadgarstka różowowłosej.
- Jak się czujesz? – zapytał
szeptem, żeby nie zmącić powstałego nastroju.
- Pytasz kapitana ANBU czy Sakury? –
odpowiedziała pytaniem.
- Pytam ciebie.
- Wszystko mnie boli i czuję się
naprawdę fatalnie. – szepnęła. – Ale czułabym się jeszcze gorzej, gdyby nie
było cię teraz przy mnie. – nagle zamilkła speszona swoim wyznaniem. Jak zwykle
szybciej mówi niż myśli. Chciał coś powiedzieć, ale drzwi do pokoju otworzyły
się z hukiem godnym odgłosu walenia się wieżowca, a przez nie wtargnął
rozjuszony Naruto.
- Sakura-chan! – wrzasnął i podbiegł
do dziewczyny. – Na Jashina! Co się stało? – zapytał. Dopiero po chwili
zauważył Sasuke.
- Witaj, Naruto. Mnie też miło cię
widzieć. – rzucił lekko rozbawiony, a Sakura mimowolnie zachichotała.
Zszokowana zasłoniła usta i doprowadziła się do porządku. Po chwili jednak
doszła do wniosku, że jej życie nabrało sensu. Wreszcie czuła się potrzebna,
więc postanowiła dać upust swojemu prawdziwemu JA i uśmiechnęła się szeroko.
- Naruto! – rzuciła i wyciągnęła go
niego ręce. Blondyn przytulił ją mocno do siebie.
- Tak się martwiłem. Jesteś okropna!
– krzyknął oskarżycielsko. – Jak mogłaś zniknąć?! – zapytał z wyrzutem.
- Podejrzewam, że maczało w tym
palce Akatsuki. – wyjaśnił Sasuke i wskazał palcem tatuaż zielonookiej.
Dziewczyna spochmurniała.
- Przestańcie! Dopiero co wróciłam
do żywych, a wy już wysyłacie mnie na tamten świat. Dawać mi moją kartę. –
zażądała. Sasuke skrzywił się nieznacznie.
- Niestety, Ino zabroniła ci
zaglądać w wyniki badań. Teraz jesteś pacjentem, a nie lekarzem. – Naruto wcale
nie wydawał się być przygnębiony z tego powodu. – Po południu wpadnę w
odwiedziny. Na razie muszę iść, bo ANBU wykryło nieznaczne pole chakry na zachód
od wioski. – rzucił beztrosko. Sakura zerwała się z łóżka i momentalnie poczuła
przeszywający ból w prawym boku. Sasuke zareagował natychmiast i złapał ją,
zanim upadła na podłogę.
- Zawołaj pielęgniarkę! – polecił
Naruto, a sam ułożył zwiniętą w pół Sakurę na materacu. Blondyn wybiegł z sali,
a Uchiha spojrzał na dziewczynę.
- Ufasz mi, Sasuke? – zapytała
szeptem. Mężczyzna pokiwał głową. – Więc błagam. Nie pozwól Naruto zbliżyć się
w tamto miejsce. Sam też się tam nie zapuszczaj. Błagam. Zlituj się. – w jej
głosie była ogromna desperacja. Ciekawość Sasuke wzrosła, jednak uważał, że
zostanie ona zaspokojona we właściwym czasie.
- Nie martw się już o to. – szepnął
i odsunął się, kiedy pielęgniarka podeszła z lekami przeciwbólowymi. Pokręciła
z dezaprobatą głową i wyszła z pomieszczenia, kiedy tylko wyraz twarzy
zielonookiej złagodniał. Do sali wpadł
Naruto.
- Już okej? – zapytał, ale widział,
że Sakura oddycha spokojniej, a jej twarz jaśnieje.
- Tym polem chakry się nie martw.
Kręciłem się wczoraj w nocy bez celu i postanowiłem poćwiczyć. To pewnie
pozostałość po moich technikach. – wymusił na Uzumaki’ m obietnicę, że się tam
nie zapuści. – Może być lekko nieobliczalna. Dla bezpieczeństwa lepiej jest się
tam nie zapuszczać.
- Sasuke ma rację. Po co miałbyś
nabawić się kłopotów. Ważne, że wiemy skąd ona pochodzi, i że nie zagraża
wiosce. – Sakura zmusiła się do uśmiechu, jednak w jej oczach czaił się
niepokój, którego Uchiha nie umiał rozgryźć. Naruto uśmiechnął się naiwnie.
- W takim razie lecę odwołać ANBU.
Do zobaczenia później. – rzucił, ale zatrzymał się w drzwiach. – Aha. Sakura.
Mam nadzieję, że już nigdzie nie znikniesz. – jego ton był poważny. Zielonooka
uśmiechnęła się i pokiwała głową. Sama także miała taką nadzieję.
***
Dwa miesiące po powrocie dostała
wiadomość od Itachi’ ego, że Pain zarządził jej
stacjonowanie w wiosce. Nie miała wracać do Brzasku w najbliższym
czasie. W nocy Deidara dostarczył wszystkie jej rzeczy plus kilka tomów z
wiadomościami o demonach, które dotychczas zdobyło Akatsuki. Intensywnie
studiowała je pilnując, aby nikt nie dowiedział się o ich istnieniu. Wciąż w
głowie krążyły jej te wrogie spojrzenia Sasuke i Naruto, którzy nie poznali jej
wtedy, gdy zjawiła się po akta w Konoha. Dzielne jednak odganiała je radując
się z powrotu. Z Sasuke zbyt wiele nie rozmawiała. Nowe obowiązki członka ANBU
sprawiały, że wychodził z domu, gdy ledwie świtało, a wracał w środku nocy.
Naruto musiał pełnić obowiązki Hokage, które zaniedbał podczas poszukiwań
zielonookiej, za to odwiedzały ją Ino i Hinata. Od czasu do czasu wpadła
Ten-Ten i Temari, a raz nawet odwiedził ją Gaara. Jak zwykle pod przykrywką, co
tym razem ją rozbawiło.
- Nareszcie jesteś sobą, kochana. –
powiedział jej podczas ostatniej wizyty i nim zdążyła odpowiedzieć zniknął
zmieniając się w złocisty piasek.
- Jak tam? – zapytała, gdy siedziały
z Hinatą i popijały miętową herbatę.
- Jak się czujesz? Zebrałaś już
siły? – zapytała cicho pani Uzumaki, a Haruno kiwnęła głową. Czuła, że coś jest
nie tak.
- Hinata, dobrze się czujesz? –
odstawiła filiżankę na stolik i ukucnęła przed granatowowłosą.
- Dasz radę mnie zbadać? – podniosła
zaszklony wzrok. – Martwię się. Ostatnio nie czuję się najlepiej. Jestem
osłabiona i tak mi dziwnie duszno. – zielonooka wstała i kazała położyć się
kobiecie na kanapie. Sama uklęknęła przy niej i skumulowała w dłoniach zieloną
chakrę. Zamknęła oczy i poczęła przesuwać ręce nad ciałem przyjaciółki.
- Hinata, spokojnie. Weź głęboki
oddech i nie płacz. Na razie nie ma nic niepokojącego. – uśmiechnęła się
nieznacznie. Białooka poszła za jej radą i uspokoiła oddech. Po kilku minutach
Sakura pomogła usiąść Hinacie na sofie i podała jej świeżej herbaty.
- Coś jest nie tak? – zapytała
zdenerwowana granatowowłosa. Medyk westchnęła. Hinata wzięła to za zły znak.
- Nie, jest okej. Musisz tylko jeść
za dwoje, myśleć za dwoje i chodzić za dwoje. Jesteś w drugim miesiącu ciąży. –
uśmiechnęła się szeroko i przytuliła przyjaciółkę.
- O mój boże! – westchnęła Uzumaki i
rozpłakała się rzewnie.
- Spokojnie. Napij się herbaty. Za
kilka dni przyjdziesz do mnie jeszcze raz. Wtedy zbadam cię dokładnie pod tym
kątem i przygotuję witaminy specjalnie dla ciebie. Oddychaj. Nie zapowietrzaj
się! – zaśmiała się w głos i uścisnęła przyjaciółkę raz jeszcze.
- Dziękuję! – wykrzyknęła cicho
białooka i zerwała się z miejsca. – Musę powiedzieć Naruto! Saki, kocham cię! –
rzuciła i wybiegła z domu zielonookiej, jakby ktoś ją gonił. Różowowłosa
poczuła dziwną tęsknotę. Mieszkała z Sasuke pod jednym dachem niemalże jak mąż
z żoną, nawet ze sobą spali, ale nic więcej. Tak jakby Uchiha uczył się na niej
na nowo czuć, a kiedy już opanuje nowe emocje porzuci ją jak zabawkę i znajdzie
sobie godną towarzyszkę do odbudowania klanu. Słone łzy zapiekły ją pod
powiekami, ale nie pozwoliła im płynąć. Nie czas ani nie miejsce. Pozbierała
naczynia i zabrała się za porządki.
- Oj, Uchiha. Zapuściłeś mi dom. –
mruknęła pod nosem i weszła do sypialni, żeby zmienić pościel.
Kiedy wieczorem zmęczona sprzątaniem
zasiadła do medycznej lektury zauważyła, że na komodzie znów stoi zdjęcie
drużyny siódmej.
- Sasuke, zrobiłeś się
sentymentalny. – rzuciła i uśmiechnęła się do siebie. Usiadła wygodniej w fotelu
i zapatrzona w wesoło trzaskający ogień zasnęła.
Obudził ją dziwny hałas dochodzący z
górnej łazienki. Nie znalazłszy żadnej groźniejszej broni wyszła powoli po
schodach dzierżąc w dłoni opasły tom. Powoli uchyliła drzwi do pomieszczenia i
zamarła. Nad umywalką stał kulący się ranny Sasuke. Jedną ręką podtrzymywał się
porcelany, a drugą rozwiązywał sznurki przy napierśniku starając się uwolnić
spod raniącej go zbroi. Z niemalże całego jego ciała sączyły się cienkie
strużki krwi. Opuściła książkę na ziemię i podeszła do mężczyzny.
- Na Jashina! – szepnęła i pomogła
usiąść mu na ubikacji.
- Zostaw. Dam sobie radę. – mruczał,
ale nie miał na tyle siły, żeby odepchnąć od siebie Sakurę.
- Spokojnie. – powiedziała cicho i
zdjęła z niego ochraniacze. Potem pozbyła się zakrwawionej i poszarpanej
koszuli, a w kolejności poszły spodnie, buty i w końcu bokserki. Nie
spojrzawszy nawet w intymnie miejsce bruneta pomogła mu wstać i zaprowadziła go
do wanny. Niemalże siłą wepchnęła go do środka i sama dołączyła do niego, będąc
jednak w piżamie. Puściła letniej wody i namoczywszy gąbkę zaczęła delikatnie
przemywać rany karookiego. Sasuke od czasu do czasu stęknął, ale starał się nie
okazywać słabości. Zielonooka ponownie zamoczyła gąbkę i powoli oczyściła jego
twarz z potu i zaschniętej krwi. Serce jej się krajało, kiedy odkrywała coraz
to nowsze skaleczenia. Z jej oczu mimowolnie popłynęły gorące łzy, które
niespodziewanie starł Sasuke. Sunął opuszkami spod jej oczu, przez policzki, aż
wreszcie delikatnie musnął jej usta.
- Co się stało? – zapytał słabo.
Pokręciła w odpowiedzi głową i pociągnęła nosem. Wyszła z wanny i pomogła
wydostać się z niej Sasuke. Owinęła go ręcznikiem i szlafrokiem i poprowadziła
go do łóżka. Ułożyła go delikatnie i zaczęła wycierać powoli jego ciało.
- Leż. – mruknęła, kiedy chciał ją
odepchnąć. Wyjęła z szuflady jakieś leki i podała je mężczyźnie razem ze
szklanką wody leżącą na szafce nocnej. – To uśmierzy ból i sprawi, że się
uspokoisz. – powiedziała. Kiedy leki zaczęły działać podeszła do szafy i wyjęła
bokserki karookiego. Z lekkim rumieńcem pomogła mu się w nie ubrać, a kiedy
znowu opadł na materac usiadła obok niego i zaczęła leczyć jego skaleczenia. Po
kilku minutach Sasuke spał kamiennym snem, a Sakura mogła spokojnie
zregenerować jego ciało.
Obudził się jako pierwszy.
Stwierdził z lekkim zdziwieniem, że nie czuje żadnego rwącego bólu. W myślach
pogratulował różowowłosej wprawnej ręki w leczeniu. Spojrzał na zegarek, który
bezlitośnie wybijał pół do czwartej nad ranem. Odwrócił się w stronę, gdzie
miała leżeć Sakura, ale jej nie dostrzegł. Chciał wstać z łóżka, ale w porę
zauważył zielonooką, która spała na podłodze w pozycji siedzącej z głową opartą
o kant materaca. Dłonie miała całe umazane we krwi. Jego krwi. Podniósł ją
delikatnie z ziemi i ułożył obok siebie. Przykrył ich kołdrą i wpatrzył się w
jej spokojną twarz. Na policzku dostrzegł rozmazaną krew, ale nie starł jej,
nie chcąc obudzić Sakury. Przygarnął ją do siebie i zamknął w szczelnym
uścisku. Czując jej ciepłe i miękkie ciało w swoich żelaznych ramionach
pozwolił, aby ogarnęła go błoga niemoc. Intuicja podpowiadała mu, że wszystko
jest na swoim miejscu. Z taką myślą oddał się w objęcia ustępującej już świtowi
nocy.
Ocknęła się i nieprzytomnym wzrokiem
ogarnęła pomieszczenie wokół. Pomimo snu była wyczerpana leczeniem ran Sasuke.
Podczas zabiegów usunęła kilka blizn i bolesnych zrośnięć po innych
niebezpiecznych walkach. Kilka kości było źle zrośniętych, co prawdopodobnie w
dużym stopniu utrudniało karookiemu wykonywanie trudniejszych ćwiczeń. Innymi
słowy dokonała gruntownych napraw w jego organizmie. Spojrzała na spokojną
twarz śpiącego Uchihy. Dostępu do jego hipnotyzujących tęczówek strzegły
zamknięte powieki. Na policzkach widać było rumieniec spowodowany snem, co
sprawiało, że Sasuke wyglądał wyjątkowo bezbronnie i tak… Ludzko. Właśnie. To
było słowo, które określało go w tym momencie. Zielonooka spojrzała w dół i
zlękła się. Na jego klatce piersiowej ujrzała niewielką rankę, którą musiały
przegapić wczoraj jej zmęczone oczy. Skumulowała w dłoni resztkę chakry i
przyłożyła ją delikatnie do znamienia. Pod wpływem zetknięcia się z rozgrzaną
skórą Sasuke po jej plecach przebiegł prowokujący dreszcz. Na ustach bruneta
zakwitł subtelny uśmiech, a po chwili otworzył oczy.
- Przeżył bym z tą raną. – rzucił
rozbawiony. Prychnęła cicho.
- Leczę do końca. Nigdy nie
uznawałam półśrodków. – mruknęła i westchnęła. Powieki same jej się zamykały,
ale dzielnie walczyła ze zmęczeniem. – Sprawdź lewy bark, bo nie wiem czy dobrze
naprostowałam ten złamany staw. – poprosiła. Rozszerzył lekko oczy.
- Przecież to była stara rana. Jak
to możliwe…? – zapytał. Wykonał jej polecenie i stwierdził, że ramię jest w
pełni sprawne. Już w głowie układał nowe serie pchnięć swoją kataną, którą
walki musiał ograniczyć właśnie z powodu kontuzji. – Wyleczyłaś wszystkie moje
rany?
- Jeżeli nic nie przegapiłam to nie
masz na sobie ani jednej blizny. Twój organizm to była jedna wielka ruina.
Chyba nigdy nie miałeś do czynienia z medykiem z prawdziwego zdarzenia. –
mruknęła i ziewnęła przeciągle czując, że przegrywa ze zmęczeniem.
- W każdej wiosce mówili, że
najlepszy medyk w całym Kraju Ognia mieszka w Konoha. Kiedy przezornie pytałem
kto to taki, kierowali mnie do ciebie… - rzucił i uśmiechnął się na
wspomnienie.
- Fantazjujesz Sasuke. – na dźwięk
swojego imienia wypowiadanego przez Sakurę poczuł gęsią skórkę.
- Śpij. – powiedział tylko i
przygarnął ją do siebie. Zielonooka ufnie wtuliła się w jego pierś i po chwili
czuł jej miarowy oddech i rytmiczne bicie serca. Wtedy odważył się na to jedno
słowo. – Dziękuję.
Autor: .romantyczka
Hej a tak z ciekawości pojawi się kolejny rozdział czy partówka? Hay
OdpowiedzUsuńNa razie sama nie wiem. Mam połowę tego i tego. :)
UsuńNie mogę się doczekać:-) wiesz jak coś to się nie krępuj wstawiaj obie naraz:-D;-);-);-) myśle, że reszta czytelników też się nie pogniewa:-D:-);-):-P Hay
UsuńCieszę się, że dołączyłaś do bloggerów na blogspocie. Po ogarnięciu portal staje się bardzo przyjazny.
OdpowiedzUsuńPolecam ci uzupełnienie swojego profilu bloggera oraz dodanie gdzieś gażetu "obserwatorzy" dzięki temu nie będziesz musiała powiadamiać czytelników o rozdziałach.
No i szabloniarnia http://malach-tow.blogspot.com/ . Sama niedawno dostałam piękny szablon, który już jest na moim blogu i cieszy me oczęta. Składając zamówienie możesz podać swoje arty, kolorystykę i koncepcję. Według mnie najlepsze szabloniarki to Felicis i KatD.
Jeśli będziesz miała pytania, to możesz śmiało się do mnie zwrócić :) gg: 22867343
Ps. Wyłącz proszę ochronę przed spamem przy dodawaniu komentarzy. Nic ona nie daje, a jedynie się człowiek denerwuje ;)
Dziękuję za pomoc. Obawiam się, że poproszę o nią nie jeden raz. Na razie dopiero co ogarnęłam te blogi sama, więc nie mam nerwów bawić się w ich układanie raz jeszcze. Niemniej dziękuję Ci za troskę i cieszę się, że trafiłam na ludzi Twojego pokroju. Mam nadzieję, że do szybkiego usłyszenia :))
UsuńNa moim blogu http://zagubieni-w-swiatach.blogspot.com/ pojawił się rozdział 14. Serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam