środa, 31 października 2012

Rozdział 14

Uzbrojona jedynie w kilka kunai biegła przez las odganiając natrętne komary. Znajdowała się blisko celu, czuła to. Po kilku minutach spomiędzy drzew wyłoniła się spora chata. Szybko zdjęła kaptur i przeczesała zmierzwione od pędu włosy. Wzięła kilka głębszych wdechów i podeszła do drzwi.
- Sakuro, ja sam nie wiedziałem o ich istnieniu. Nawet, kiedy się dowiedziałem nie mogłem się z nimi zobaczyć. To było takie frustrujące… Takie perfidne…
Słowa Itachi’ ego uderzały w jej umysł jak natrętne muchy. Wyjęła z kieszeni pomięte zdjęcie rodziny Uchiha i uśmiechnęła się na widok rozbawionego Sasuke. Był taki beztroski i radosny. Zamknęła powieki i zapukała donośnie. Chwila oczekiwania dłużyła jej się niemiłosiernie. Nagle usłyszała szczęk zamka i skrzypnięcie otwieranych drzwi.
- Kim jesteś? – zapytał wysoki mężczyzna.
- Pan Fugaku Uchiha? – zapytała niepewnie. Kiwnął głową na znak, że ma rację. W sumie nie musiała pytać. Ta sama postura, rysy twarzy i emanująca godność. - Sakura Haruno. Przysyła mnie Nagato Pain. – rzuciła. Ojciec braci uchylił szerzej drzwi w zapraszającym geście. Zielonooka zdjęła płaszcz i weszła rejestrując każdy szczegół otoczenia. Kiedy usłyszała za sobą trzask weszła głębiej.
***
- Nie mogła zapaść się pod ziemię! – ryknął sfrustrowany Kiba. Akamaru zaskomlał cicho i skulił pod siebie ogon. Naruto przechadzał się nerwowo to w jedną, to w drugą stronę, Shikamaru opierał się o drzewo i intensywnie się nad czymś zastanawiał, Neji raz po raz przeczesywał okolicę Byakuganem, a Sasuke stał z zaciśniętymi pięściami i starał się powstrzymać od wybuchu gniewu. Obok nich zmaterializował się Kakashi.
- Wieści z Wioski Piasku nie są pomyślne. – sensei nie musiał więcej mówić nic.
- Cholera jasna! – warknął Naruto. – Jak to jest możliwe?! – pod wpływem złości skumulował w dłoni chakrę i rozłupał najbliższe drzewo na pół. – Znajdę ją. Chociażbym miał poświęcić posadę hokage. – warknął i zniknął w kłębach dymu. Sasuke stał w miejscu i zastanawiał się nad deklaracją przyjaciela.
Czy on także nie powinien poświęcić wszystkiego, aby ją odszukać? Przecież była jego przyjaciółką. Ogarnęło go nagle dziwne uczucie. Taki nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej, który zaparł mu dech i wymazał wszystkie dotychczasowe myśli z głowy poza jedną. Tą o odnalezieniu Sakury. Czy tak właśnie wyglądała troska o przyjaciela? Zastanawiał się nad tym wszystkim co czuł, kiedy przychodziły jakiekolwiek wieści o Sakurze. Niepokój o jej zdrowie i życie, smutek i złość, kiedy nie posunęli się w poszukiwaniach ani o milimetr, bezradność w momentach odnalezienia chociażby widma jej obecności i jego nieuchwytności, przerażenie na myśl, że być może Jūbi już odnalazł sposób, aby zapanować nad jej ciałem. A co jeżeli odnalazło ją Akatsuki? Już byłaby stracona. Nie miałaby nawet cienia szansy na przeżycie.
Wszystkie te scenariusze pogrążały go w otchłani rozpaczy. Czy tak właśnie boli, kiedy z życia znika ktoś bliski? Czy Sakura była dla Sasuke jedynie przyjaciółką? Przecież spędzili razem namiętną noc. Zapewne zielonooka nie spała z Naruto tylko ze względu na przyjaźń. To byłoby absurdalne. Poczuł ukłucie zazdrości na samo wyobrażenie blondyna i różowowłosej w miłosnym uniesieniu.
- Mam chorą wyobraźnię. – mruknął do siebie i opadł na trawę. Reszta jego kompanów rozeszła się do swoich zajęć, więc pozostał na polanie sam. Pozwolił owładnąć sobą wspomnieniom tamtej nocy. Jej miękkie i ciepłe ciało wtulone w jego. To cudowne uczucie, kiedy trzymał ją w ramionach. Nieziemska rozkosz, kiedy połączyli się w jedno. I bezgraniczne zdziwienie, kiedy poczuł, że zabiera jej niewinność. Że jest jej pierwszym kochankiem. Mimowolnie jego serce przyspieszyło, a ciało spięło się w rozpaczliwym pożądaniu. A jednak nawet Sasuke Uchiha posiada ludzkie potrzeby, pomyślał sceptycznie karooki i przymknął powieki. Zatęsknił za nią. Porażony potęgą obcego uczucia zesztywniał orientując się w swojej bezradności.
- Znajdę ją. Chociażbym miał poświęcić swoje życie. – deklaracja złożona przez Sasuke przewyższała jego poprzednią dotyczącą zemsty. Wstał z ziemi i ruszył w kierunku domu Sakury. Z każdym krokiem coraz boleśniej odczuwał jej brak obok jego boku. Każde uderzenie serca paraliżowało jego ruchy i przyspieszało oddech. Kiedy wreszcie wszedł do mieszkania zatrzasną za sobą drzwi i nie włączając światła wyszedł na górne piętro. Skierował się do jej sypialni, a kiedy przekroczył jej próg westchnął głęboko. Podszedł do biurka znajdującego się pod oknem i zamknął powieki. Opadł powoli na krzesło i wziął kilka wdechów. Zirytowany niemocą uderzył dłonią w blat mebla, a na jego kolana spadł opasły tom. Zaciekawiony odkryciem otworzył go na pierwszej stronie.
Sakura Haruno, 10:15
Jestem z Sasuke-kun w drużynie! Jest taki cudowny…
Karooki mimowolnie uśmiechnął się czytając pierwszy wers wpisu z pamiętnika różowowłosej. Nie miał wyrzutów sumienia, że poznaje najskrytsze sekrety zielonookiej. Człowiek, który bez skrupułów mordował ludzi miały mieć poczucie winy, że czyta czyjś pamiętnik? Śmiech na sali. Jednak podszedł do tego poważne. Nie chciał zranić uczuć Sakury, ale to był jedyny sposób, aby dowiedzieć się czegoś o jej życiu.
… jednak mam wrażenie, jakby był smutny. Chowa się przed czymś, a ja nie wiem przed czym. Nie jest zły, tylko zagubiony.
Uchiha zamarł. ‘Nie jest zły, tylko zagubiony.’ Czyżby trafiła w sedno? Zatrzasnął gwałtownie pamiętnik i schował go do szuflady. To jedno zdanie utwierdziło go w tym, że Sakura kochała go od samego początku. Może w dzieciństwie słowo KOCHAM nie miało dla dzieciaków takiego znaczenia jak w dorosłym życiu, jednak dzisiaj zmieniło jego życie. Sakura od początku doszukiwała się w nim człowieczeństwa. Wiedziała, że jest dobry i starała się wyciągnąć z niego to dobro. Przeczesał swoje włosy i poszedł pod prysznic. Kiedy wyszedł z łazienki położył się na łóżku i zamknął oczy. Musi porozmawiać z Sakurą. Musi.
***
- Mała zmiana planów, proszę państwa. – powiedziała Sakura, kiedy już wyjaśniła cel swojej wizyty i rozwiała ich wątpliwości.
- Ale z naszymi synami wszystko w porządku? – zapytała zmartwiona Mikoto.
- Tak, pani Uchiha. – uśmiechnęła się w odpowiedzi Sakura. Fugaku poruszył się nerwowo w fotelu.
- Jak to możliwe, że Itachi i Sasuke chcieli się nawzajem pozabijać? – zagrzmiał z niedowierzaniem. Sakura opowiedziała im o starciu braci.
- Sasuke nie mógł znieść tego, że Itachi zdradził. Kiedy dowiedział się, że zabił was z zimną krwią poprzysiągł zemstę. Itachi nie zgodził się na zabicie was, więc Rada przysięgła, że zrobi to za niego, jednak winę zrzucą na starszego Uchihę. I tak też uczynili. Zdążył jednak odratować małego Sasuke. Ogłosili go zdrajcą wioski, bo był niewygodny. Wygnali go i spisali na straty.  – spauzowała i obserwowała odmienne reakcje rodziców braci. Mikoto płakała, a Fugaku zaciskał pięści w złości i bezradności. -  Potem Itachi zniknął, a Sasuke czując się odpowiedzialny dążył do postawionego sobie celu, czyli zabicia brata. Kiedy uznał, że w wiosce nie osiągnie nic więcej odszedł, aby szkolić się u Orochimaru. Nie chciał jednak uczestniczyć w jego planach zagłady Konohy, więc odczekał, aż osłabiony Orochimaru straci czujność i zabił go. Kiedy wracał z wykonywanej misji natknął się na Itachi’ ego. Ambicja uderzyła i zaatakował. w momencie, gdy konający Itachi wyznał mu prawdę, która była szokująca dla młodszego brata, do Sasuke dotarły katastrofalne skutki jego chęci zemsty. Odtransportował rannego Itachi’ ego w bezpieczne miejsce pod opiekę medyka, a sam rozpoczął poszukiwanie prawdy. – zakończyła. Fugaku tulił swoją szlochającą żonę.
- Sasuke wrócił do wioski? – zapytał wyzuty z wszelkich uczuć.
- Tak, proszę pana. – potwierdziła Haruno. – Odnowił waszą posiadłość rodową. – dodała. Na twarzy Mikoto zakwitł matczyny uśmiech.
- Fugaku, skarbie. Za niedługo znów będziemy rodziną. Jak dawniej. – Sakurze wydawało się, że ten mężczyzna nie ma w sobie ani krzty ciepłych uczuć, jednak na głos żony uśmiechnął się czulej i ucałował ją w czoło.
- Tak, kochanie. Wszystko jest w rękach tej młodej damy. – odwrócił się do Sakury z surowym wyrazem twarzy, a Haruno skurczyła się w sobie, jednak wytrzymała jego spojrzenie z podniesioną głową. – U kogo się szkoliłaś? – zapytał rzeczowym tonem. Mikoto złapała męża za rękę i rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, ten jednak nie wydawał się być poruszony gniewem żony.
- Pierwsze lata spędziłam wraz z Naruto i Sasuke na naukach u sensei Kakashi’ ego Hatake. Kiedy jednak odkryłam, że moim powołaniem jest medycyna Piąta Hokage wzięła mnie pod swoje skrzydła. Kilka lat później zniknęła, a zbieg okoliczności sprawił, że od kilku tygodni do dzisiejszego dnia moim mistrzem jest członek Akatsuki, a dokładniej Itachi. – odpowiedziała.
- Miałaś żelazną rękę nad sobą w postaci Tsunade. Czego zdołała cię nauczyć? – zapytał, a w jego oczach zawitał Sharingan. Sakura momentalnie przypomniała sobie technikę, dzięki której nie pozwoliła wedrzeć się Sasuke do swojego umysły i wykorzystała ją teraz. Czuła, jak natrętna technika Fugaku stara się przedrzeć przez jej myśli, jednak wytrzymała napór mężczyzny.
- Niesamowita umiejętność, Sakuro. – stwierdził zaraz po dezaktywowaniu Sharingan. – Co jeszcze skrywasz?
- Shinobi nigdy nie wyjawia wszystkich swoich atutów, panie Uchiha. – odpowiedziała wymijająco. Mężczyzna pokiwał głową z uznaniem.
- Roztropna odpowiedź. Pomimo, iż nie udało mi się odkryć twoich myśli czuję, że zostałaś boleśnie doświadczona przez życie. – dodał. Dziewczyna podniosła głowę i wyczuła aurę pary przed sobą. Mikoto pałała sympatią i współczuciem, a Fugaku był jedną wielką niewiadomą. Podobnie jak Itachi doskonale maskował swoje uczucia.
- Na nas czas. – rzuciła Haruno. – Proszę spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Panie Uchiha, mam dla pana zadanie. – powiedziała.
- Słucham. – odpowiedział. Słychać było, że był gotów do wszelkich poświęceń.
- Spokojnie. Kiedy tylko wyjdziemy proszę, aby za pomocą Katona spalił pan tę chatę. – wzięła od  Mikoto plecak i skierowała się do wyjścia. Pokiwał głową, co poznała po zarysie jego postaci przepełnionej chakrą. Wyszli na zewnątrz i odczekali, aż drewno całkowicie spłonie. Następnie Sakura wykonała szereg pieczęci, a w powietrzu uformowała się wielka kula wody, która zagasiła pogorzelisko. Kolejno zamachnęła się i uderzyła całą siłą w ziemię tworząc ogromny krater, co spowodowało zniknięcie paleniska w gruzach. Woda, która zgasiła płomienie opadła do zionącej przepaści tworząc jeziorko.
- Dziękuję, panie Uchiha. – rzuciła przez ramię Sakura i usiadła po turecku. Wyjęła z plecaka glinianą figurkę orła i wykonała kilka nieskomplikowanych pieczęci. Przygryzła kciuk i krwią wykonała linię na swoim czole i na czole glinianego ptaka, który momentalnie ożył i rozrósł się w szaleńczym tempie.
- Wsiadamy. – Fugaku pomógł wsiąść żonie na twór, a kiedy chciał zaproponować pomoc Sakurze ta już wdrapywała się po grzbiecie orła. Usadowieni ruszyli w drogę wzbijając się wysoko ponad linię chmur.
***
Trawiony koszmarami z przeszłości obudził się już po raz kolejny tej nocy. Nowe zmartwienia zakuły go w kajdany troski i niepokoju. Spojrzał na śpiącą obok niego Hinatę. Już dawno tego nie robił. Lekko rozchylone usta i różowe rumieńce sprawiały, że wyglądała przepięknie. Pogłaskał ją po policzku rejestrując jej lekki uśmiech. Wstał z łóżka, przykrył szczelniej swoją żonę i wyszedł na taras.
- Sakura, gdzie ty, u diabła, jesteś? – zapytał gwiazd, jednak te milczały. Czuł, jak nadzieja opuszcza go z dnia na dzień. Jeżeli coś się jej stało to stracą nie tylko Sakurę, ale też Sasuke. Nie był ślepy. Widział jak przyjaciel zmienia się przy różowowłosej. Jeżeli myślał, że tego nie widać, to się grubo mylił. Ta dwójka miała uratować siebie nawzajem. Westchnął i wrócił do sypialni.
- Znowu masz koszmary? – usłyszał senny głos Hinaty. Pokiwał głową i uśmiechnął się pogodnie.
- Śpij. – polecił jej i ułożył się wygodnie na materacu.
- Nie mogę, kiedy wiem, że coś cię trapi. – odpowiedziała i usiadła. Spojrzał na nią z troską.
- Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. – uśmiechnął się i podniósł się na łokciach. Hinata nachyliła się nad nim i złożyła na jego wargach subtelny pocałunek. Kiedy jednak Naruto chciał się odsunąć usiadła na jego udach okrakiem i pogłębiła pieszczotę.
- Znam lekarstwo na twoje smutki. – szepnęła w jego wargi i wsunęła dłonie pod jego koszulkę. Naruto zamruczał w odpowiedzi i objął żonę w pasie.
- Dostosuję się do poleceń, pani doktor. – zażartował i przejął inicjatywę. Tej nocy kochali się długo i namiętnie. Hokage nareszcie odzyskał równowagę, a Sakurę zepchnął na dalszy plan. Liczyła się Hinata i właśnie ta chwila. Chwila, którą chciał przedłużyć na wieczność.
***
Sasuke snuł się po domu zamyślony i osowiały. Otaczające go ciemności uspokajały go i pozwalały mu na szukanie odpowiedzi na nurtujące go pytania. Błagał w myślach wszystkich świętych, aby wreszcie wiedział co robić.
- Zwariowałem. Gadam sam do siebie. – mruczał i krążył po domu któryś już raz z kolei. Jeszcze nigdy nie był taki niespokojny. Zawsze opanowany i obojętny stał się teraz kłębkiem nerwów. Szukał sensu życia. Starał się nadać jakieś barwy jego szarej egzystencji. Na razie wciąż niepokoiły go róż włosów Sakury i głęboka zieleń jej tęczówek. Nawał nowych i niezrozumiałych uczuć rozsadzały go od wewnątrz. Czuł, że jego życie ulegnie diametralnej zmianie, jednak niewiadomą było z jakiej przyczyny. Zdenerwowany ubrał się i wyszedł w noc.
Lecieli kilka godzin. Wreszcie zaczynało się ściemniać, a oczom Sakury ukazały się znajome budynki. Pozwoliła sobie na lekkie odchylenie opaski z oczu. Widziała Konohę pogrążoną we śnie sprawiedliwych. Uliczki ospałe przy dogasających latarniach, okna szczelnie zamknięte za kotarami, a drzewa i krzewy otulone spokojnym oddechem nocy. Miejsce, które kochała, a dla którego stanowiła niebezpieczeństwo. Westchnęła i chciała założyć opaskę na oczy, jednak ręka Mikoto ją powstrzymała. Przerażona wizją odkrycia jej tajemnicy Sakura zamarła.
- Masz takie śliczne zielone oczy. Dlaczego je chowasz? – zapytała kobieta, a różowowłosa odetchnęła z ulgą. Wszystko musiało wrócić do normy. Spojrzała na kobietę i stwierdziła, że nadal widzi otaczającą ją aurę. Ucieszona z nowej umiejętności uśmiechnęła się.
- Miałam chwilowy problem ze wzrokiem. Ale jak widać wszystko już w porządku. – powiedziała. – Właśnie dotarliśmy na miejsce. Pani Mikoto, panie Fugaku. Przed nami rozciąga się Konoha Gakure. – spojrzenie małżeństwa skierowało się w stronę wioski. Przepełnione było radością i wielką tęsknotą.
- Gdzie będziemy mieszkali? – zapytał pan Uchiha.
- Niedaleko murów po stronie wioski, w głębi lasu znajduje się wejście do podziemnej jaskini. Miejsce niesamowite dlatego, że wytworzyło ono swój własny mikroklimat. Tam mieszkała Tsunade. Stworzyła i doskonaliła to miejsce, aby w razie niebezpieczeństwa móc gdzie ukryć najbliższych. Teraz ja ukrywam tam was. Akatsuki nie wie, gdzie będziecie. – to był jedyny rozkaz, którego nie wykonała. Nie skorzystała z kryjówki przydzielonej przez Brzask. Postanowiła na własną rękę chronić rodziców braci Uchiha. Czuła, że postępuje właściwie. Nie ważne, że na razie tego nie rozumiała. Wiedziała, że tak trzeba. Ptak wylądował i momentalnie zmienił się w kupkę prochu. Haruno roztarła pozostałości butem i zabrała państwa Uchiha w znane sobie miejsce.
Wszedł do lasu i uaktywnił Sharingan. Nie czuł zagrożenia, jednak łudził się, że Sakura jest blisko. Chciał, aby tak było. Okręcił się powoli wokół własnej osi i omal nie przeoczył słabo pulsującej w oddali chakry. Skupił się maksymalnie i kocimi ruchami począł przesuwać się w stronę jej źródła.
- Proszę na razie nie wychylać się. Zabezpieczę to miejsce siatką chakry, Jeżeli ktokolwiek ją przekroczy dowiem się o tym i przybędę natychmiast jak to będzie możliwe. – spauzowała. Zauważywszy, że Fugaku spiął mięśnie szybko dodała. – Oczywiście znam pańskie imponujące umiejętności, jednak moim zadaniem jest pilnować, aby państwa nie niepokojono. Jeżeli jednak moje przybycie opóźni się, to linia obrony jest w pańskich rękach. – wyraźnie uspokoiła pana Uchihę. Cały Sasuke, pomyślała. Kiedy miała odchodzić Mikoto złapała ją za ręce.
- Dziękuję. – powiedziała z matczynym uśmiechem. – Wracasz sens naszemu życiu. Nie wiem, czy kiedykolwiek mogłabym prosić o coś takiego. – przytuliła Sakurę do swojego serca. Zielonooka poczuła, jak w jej oczach wzbierają łzy. Wyczuła na sobie baczne spojrzenie Fugaku, więc momentalnie zapanowała nad uczuciami.
- Nie ma za co. Na razie tylko przetransportowałam państwo względnie bezpiecznie na miejsce waszego dotychczasowego pobytu. – odpowiedziała. Odsunęła się od Mikoto i spojrzała na tatę braci.
- Chwilę pokręcę się w okolicy zabezpieczając teren. Zabezpieczę chakrą tę jaskinię i okolice. Już nie wrócę powiadomić o skończonym zadaniu, więc proszę, aby od mojego wyjścia nie wychodzić na powierzchnię. – zastrzegła. – Możecie państwo poruszać się po całym terenie tu, na dole. Miejsce jest samowystarczalne. Można trenować, koło chaty jest podziemna rzeka, ogródek z warzywami i drzewa owocowe. Wszystko zasilane chakrą, więc nie ma obaw. W rzece z nieznanych mi przyczyn są ryby, ale tak jak wspominałam. Niesamowite miejsce. – Fugaku wyciągnął w milczeniu w jej stronę dłoń. Sakura zaskoczona gestem uścisnęła ją.
- Dziękujemy za wszystko, co dla nas zrobiłaś. – wiedziała, że dumni Uchiha nie dziękują i nie przepraszają, więc uznała to za ogromny komplement. Uśmiechnęła się i opuściła polankę. Wyszła na powierzchnię i od razy zabezpieczyła miejsce cienkimi, strategicznie ułożonymi linkami chakry. Zadowolona ze swojej roboty odwróciła się i zamarła. Nie spodziewała się spotkać właśnie jego.
- Witaj.
Sasuke był coraz bliżej nieznajomej chakry. Jawiła się coraz wyraźniej i potężniej. Skupił myśli i spiął mięśnie w gotowości do ataku, gdy pojawiła się druga chakra, bardziej znajoma.
- Witaj. – usłyszał męski głos. Schował się w krzakach, kiedy dotarł do niego tak wytęskniony głos.
- Co tu robisz? – Sakura wydawała się być przerażona. Pragnął jej pomóc, ale nie znał przeciwnika. Nie mógł się wychylić, choć irracjonalna potrzeba zasłonięcia jej własnym ciałem zaczynała nad nim dominować.
- Przyszedłem po coś, co należy do mnie. Ale widzę, że jeszcze nie jest w pożądanym przeze mnie stadium. – warknął mężczyzna. Sakura poczuła, jak po jej plecach przebiega zimny dreszcz.
- Daisuke… - wyszeptała niemalże błagalnie. Sasuke ledwie dosłyszał jego imię. W głowie pojawiła się wizja morderstwa rodziców Sakury. Maniakalna chęć mordu i wyraz twarzy psychicznie chorego dziecka. Tak, Daisuke był jeszcze dzieckiem. Miał ledwie trzynaście lat, kiedy dopuścił się tego wykroczenia. Dokładnie tyle samo miał Itachi, kiedy rzekomo zabił ich rodziców. Tyle, że Itachi był niewinny, a Daisuke ociekał krwią państwa Haruno, a teraz polował na Sakurę.
- Pamiętasz moje imię, Wisienko? – zapytał, a w jego głosie usłyszał nutkę tęsknoty. Trwała ona jednak tylko ułamki sekund, gdyż na powrót stał się perfidny i cyniczny. – Kochana, pamiętasz co mi obiecałaś? – sardoniczny uśmiech wpełzł na jego wargi, kiedy upajał się przerażeniem swojej siostry.
- Nie pójdę z tobą. Nigdy! – krzyknęła wściekła. Mroczna chakra zaczynała krążyć w jej ciele szykując się do ataku.
- Chcesz się pobawić w naszą zabawę? – zapytał z uśmiechem. Zachowywał się jak dziecko, które nie może się doczekać, aż tata wróci z pracy i pobawi się z nim w ich ulubioną grę.
- Zostaw mnie w spokoju. Nie zapanuję nad sobą, przysięgam! – warknęła, ale Jūbi nie zaatakował. Czekał. Analizował. Podobnie jak Sasuke. O jaką zabawę im chodziło? Zmusił swój umysł do najwyższego wysiłku. Kiedy zaczął powoli przypominać sobie wspomnienie Sakury z dnia morderstwa jej rodziców usłyszał przeraźliwy krzyk zielonookiej i śmiech Daisuke.
- To dopiero cząstka tego, co potrafię. Wrócę, kiedy będziesz gotowa. Doceń to siostrzyczko. Kocham cię i daję ci drugą szansę. Proszę, nie rań mnie. – rzucił błagalnie i zniknął w kłębach dymu. Sasuke momentalnie wybiegł z kryjówki i rozejrzał się po malutkiej polance. Ujrzał leżącą na ziemi Sakurę. Podbiegł do niej i zmartwiał. W jej prawym boku zionęła rana, z której ciekła lepka krew. Przerażony podszedł do niej i chciał wziąć ją na ręce, jednak zielonooka nie pozwoliła.
- Zostaw mnie w spokoju! – wrzasnęła. Sasuke odruchowo cofnął się w tył.
- Dlaczego się nie leczysz? – zapytał zdenerwowany.
- Bo nie mogę… - załkała. Tyle pytań cisnęło mu się na usta, jednak nie było na nie teraz czasu. Sakura wykrwawiała się, a on nic nie mógł na to poradzić.
- Sasuke… - usłyszał za sobą tak dobrze znany mu głos. Odwrócił się i z niedowierzaniem zmierzył Itachi’ ego.
- To ty… - stwierdził matowym głosem.
- Sakura. – Itachi podbiegł do leżącej na ziemi dziewczyny. W Sasuke zagotowało się, kiedy zielonooka pozwoliła, aby Itachi obejrzał jej ranę. Kiedy prosiła, żeby jej pomógł odwrócił zbolały wzrok.
- Zabierz mnie stąd… Mam cel. Misję. Tu jej nie wykonam. – szeptała rozgorączkowana. Widać było, że temperatura zaczynała trawić jej ciało. Jūbi nie pomagał, bo gdyby Sakura umarła wydostałby się na wolność. – Sasuke. On… Proszę… Nie… - szeptała bez składu. Umierała.
- Itachi, ona nie ma za wiele czasu. – warknął Sasuke.
- Powiedz mi coś czego nie wiem. – rzucił zły starszy z braci.
- Sasuke… Ja… ja chciałabym, żeby on… och! – jęknęła i przestała się poruszać. Niemalże wiedzieli, jak ulatuje z niej życie.
- Do szpitala z nią. – rzucił młodszy Uchiha i podszedł do brata. – Ja ją wezmę. Ty nadal jesteś przestępcą. Jak cię zobaczą, to będzie nieciekawie. – jego słowa zabrzmiały szczerze. Itachi ucałował Sakurę w czoło i podał ją Sasuke.
- Nie przyzwyczajajcie się do niej. Będziemy mieli ją na oku. Nim się obejrzycie, a znów zniknie. – rzucił na odchodnym starszy Uchiha i pozostawił po sobie jedynie kłęby siwego dymu. Niewiele myśląc Sasuke ruszył biegiem w stronę szpitala. Po drodze Sakura odzyskała przytomność, ale tylko na chwilę.
- Sasuke. To naprawdę ty? – zapytała słabnącym głosem. Pokiwał głową nie zwalniając. – Nie zostawiaj mnie, proszę… - szepnęła, a po jej policzkach pociekły łzy.
- Nigdzie nie idę. Sakura, jesteś silna. Wytrzymaj. – błagał ją, kiedy jej spojrzenie zaczynało matowieć. Wbiegł do szpitala podnosząc na nogi cały personel.
- Ona umiera! – krzyknął. Przy rannej momentalnie znalazła się Ino.
- Znalazłeś ją! – uradowana spojrzała na Sakurę. Radość jednak szybko minęła, gdy ujrzała w jakim jest stanie. Dwóch pielęgniarzy, którzy zjawili się zaraz po niej odebrało zielonooką z rąk Uchihy i zabrali ją na salę operacyjną, gdzie zajęli się nią lekarze. Ino uśmiechnęła się do Sasuke pocieszająco i weszła  tam zaraz za nimi.
Godziny na sali operacyjnej dłużyły się niemiłosiernie. Sasuke wypił hektolitry kawy, zdążył obrazić pół personelu, przyjął na siebie wszystkie możliwe obelgi i zraził do siebie ludzi w promieniu mili, a oni jeszcze nie skończyli. Dopiero kiedy adrenalina opadła odczuł, jak bardzo był zmęczony. Już odpływał w niebyt, kiedy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
- Już mówiłem, że się stąd nie ruszę. – warknął nieprzyjemnie starając poprawić ostrość widzenia.
- Odratowaliśmy ją. Jest w sali numer dziesięć. Dostawiliśmy tam łóżko, specjalnie dla ciebie. – Ino uśmiechnęła się zmęczona. Uchiha wstał  i bez słowa skierował się we wskazane miejsce.
- Obudzi się dopiero jutro. – rzuciła za nim blondynka, ale jego to nie interesowało. Ważne, że żyła. Że sens jego życia nie odszedł. Dopiero teraz wiedział, co czuje. Sakura była dla niego kimś naprawdę ważnym. Gdyby ją stracił posunąłby się do najgorszych czynów. Nie znałby już ani litości ani radości. Jego sumienie odeszłoby wraz z nią, a serce pękłoby na miliony atomów. Potrząsnął głową. Żyła. Obudzi się. To było najważniejsze.
Wszedł do sali i ujrzał różowe włosy rozsypane po białej pościeli. Podszedł bliżej i zauważył rurki przypięte do jej nadgarstków. Podejrzewał, że na brzuchu ma opatrunek. Wargi miała spierzchnięte, a policzki nienaturalnie blade. Rozczulony poprawił jej kołdrę i pogłaskał ją po policzku. Dosunął bliżej jej łóżka swoje i usiadł na materacu wpatrując się w jej spokojną twarz.
- Czego byś chciała? – przypomniał sobie jej słowa, kiedy traciła przytomność. Czegoś od niego chciała. – Ja chcę, żebyś się obudziła. Żeby wróciła tamta pogodna Sakura. Chociaż mogłabyś mnie już nie kochać, gardziłabyś mną, nienawidziła, ja i tak cieszyłbym się, że w ogóle poświęcasz mi swoją uwagę. – szepnął i złapał ją za chłodną dłoń. Położył się na swoim łóżku i wciąż trzymając rękę zielonookiej zasnął.
- Gdzie ona jest!? – obudził go krzyk Naruto. Zamrugał kilkakrotnie powiekami i natknął się na soczystą zieleń oczu Sakury. Opuściła wzrok, a kiedy podążył za jej spojrzeniem swoim zamarł. Ich dłonie wciąż były ze sobą splecione. Uniósł je delikatnie i pocałował grzbiet nadgarstka różowowłosej.
- Jak się czujesz? – zapytał szeptem, żeby nie zmącić powstałego nastroju.
- Pytasz kapitana ANBU czy Sakury? – odpowiedziała pytaniem.
- Pytam ciebie.
- Wszystko mnie boli i czuję się naprawdę fatalnie. – szepnęła. – Ale czułabym się jeszcze gorzej, gdyby nie było cię teraz przy mnie. – nagle zamilkła speszona swoim wyznaniem. Jak zwykle szybciej mówi niż myśli. Chciał coś powiedzieć, ale drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem godnym odgłosu walenia się wieżowca, a przez nie wtargnął rozjuszony Naruto.
- Sakura-chan! – wrzasnął i podbiegł do dziewczyny. – Na Jashina! Co się stało? – zapytał. Dopiero po chwili zauważył Sasuke.
- Witaj, Naruto. Mnie też miło cię widzieć. – rzucił lekko rozbawiony, a Sakura mimowolnie zachichotała. Zszokowana zasłoniła usta i doprowadziła się do porządku. Po chwili jednak doszła do wniosku, że jej życie nabrało sensu. Wreszcie czuła się potrzebna, więc postanowiła dać upust swojemu prawdziwemu JA i uśmiechnęła się szeroko.
- Naruto! – rzuciła i wyciągnęła go niego ręce. Blondyn przytulił ją mocno do siebie.
- Tak się martwiłem. Jesteś okropna! – krzyknął oskarżycielsko. – Jak mogłaś zniknąć?! – zapytał z wyrzutem.
- Podejrzewam, że maczało w tym palce Akatsuki. – wyjaśnił Sasuke i wskazał palcem tatuaż zielonookiej. Dziewczyna spochmurniała.
- Przestańcie! Dopiero co wróciłam do żywych, a wy już wysyłacie mnie na tamten świat. Dawać mi moją kartę. – zażądała. Sasuke skrzywił się nieznacznie.
- Niestety, Ino zabroniła ci zaglądać w wyniki badań. Teraz jesteś pacjentem, a nie lekarzem. – Naruto wcale nie wydawał się być przygnębiony z tego powodu. – Po południu wpadnę w odwiedziny. Na razie muszę iść, bo ANBU wykryło nieznaczne pole chakry na zachód od wioski. – rzucił beztrosko. Sakura zerwała się z łóżka i momentalnie poczuła przeszywający ból w prawym boku. Sasuke zareagował natychmiast i złapał ją, zanim upadła na podłogę.
- Zawołaj pielęgniarkę! – polecił Naruto, a sam ułożył zwiniętą w pół Sakurę na materacu. Blondyn wybiegł z sali, a Uchiha spojrzał na dziewczynę.
- Ufasz mi, Sasuke? – zapytała szeptem. Mężczyzna pokiwał głową. – Więc błagam. Nie pozwól Naruto zbliżyć się w tamto miejsce. Sam też się tam nie zapuszczaj. Błagam. Zlituj się. – w jej głosie była ogromna desperacja. Ciekawość Sasuke wzrosła, jednak uważał, że zostanie ona zaspokojona we właściwym czasie.
- Nie martw się już o to. – szepnął i odsunął się, kiedy pielęgniarka podeszła z lekami przeciwbólowymi. Pokręciła z dezaprobatą głową i wyszła z pomieszczenia, kiedy tylko wyraz twarzy zielonookiej  złagodniał. Do sali wpadł Naruto.
- Już okej? – zapytał, ale widział, że Sakura oddycha spokojniej, a jej twarz jaśnieje.
- Tym polem chakry się nie martw. Kręciłem się wczoraj w nocy bez celu i postanowiłem poćwiczyć. To pewnie pozostałość po moich technikach. – wymusił na Uzumaki’ m obietnicę, że się tam nie zapuści. – Może być lekko nieobliczalna. Dla bezpieczeństwa lepiej jest się tam nie zapuszczać.
- Sasuke ma rację. Po co miałbyś nabawić się kłopotów. Ważne, że wiemy skąd ona pochodzi, i że nie zagraża wiosce. – Sakura zmusiła się do uśmiechu, jednak w jej oczach czaił się niepokój, którego Uchiha nie umiał rozgryźć. Naruto uśmiechnął się naiwnie.
- W takim razie lecę odwołać ANBU. Do zobaczenia później. – rzucił, ale zatrzymał się w drzwiach. – Aha. Sakura. Mam nadzieję, że już nigdzie nie znikniesz. – jego ton był poważny. Zielonooka uśmiechnęła się i pokiwała głową. Sama także miała taką nadzieję.
***
Dwa miesiące po powrocie dostała wiadomość od Itachi’ ego, że Pain zarządził jej  stacjonowanie w wiosce. Nie miała wracać do Brzasku w najbliższym czasie. W nocy Deidara dostarczył wszystkie jej rzeczy plus kilka tomów z wiadomościami o demonach, które dotychczas zdobyło Akatsuki. Intensywnie studiowała je pilnując, aby nikt nie dowiedział się o ich istnieniu. Wciąż w głowie krążyły jej te wrogie spojrzenia Sasuke i Naruto, którzy nie poznali jej wtedy, gdy zjawiła się po akta w Konoha. Dzielne jednak odganiała je radując się z powrotu. Z Sasuke zbyt wiele nie rozmawiała. Nowe obowiązki członka ANBU sprawiały, że wychodził z domu, gdy ledwie świtało, a wracał w środku nocy. Naruto musiał pełnić obowiązki Hokage, które zaniedbał podczas poszukiwań zielonookiej, za to odwiedzały ją Ino i Hinata. Od czasu do czasu wpadła Ten-Ten i Temari, a raz nawet odwiedził ją Gaara. Jak zwykle pod przykrywką, co tym razem ją rozbawiło.
- Nareszcie jesteś sobą, kochana. – powiedział jej podczas ostatniej wizyty i nim zdążyła odpowiedzieć zniknął zmieniając się w złocisty piasek.
- Jak tam? – zapytała, gdy siedziały z Hinatą i popijały miętową herbatę.
- Jak się czujesz? Zebrałaś już siły? – zapytała cicho pani Uzumaki, a Haruno kiwnęła głową. Czuła, że coś jest nie tak.
- Hinata, dobrze się czujesz? – odstawiła filiżankę na stolik i ukucnęła przed granatowowłosą.
- Dasz radę mnie zbadać? – podniosła zaszklony wzrok. – Martwię się. Ostatnio nie czuję się najlepiej. Jestem osłabiona i tak mi dziwnie duszno. – zielonooka wstała i kazała położyć się kobiecie na kanapie. Sama uklęknęła przy niej i skumulowała w dłoniach zieloną chakrę. Zamknęła oczy i poczęła przesuwać ręce nad ciałem przyjaciółki.
- Hinata, spokojnie. Weź głęboki oddech i nie płacz. Na razie nie ma nic niepokojącego. – uśmiechnęła się nieznacznie. Białooka poszła za jej radą i uspokoiła oddech. Po kilku minutach Sakura pomogła usiąść Hinacie na sofie i podała jej świeżej herbaty.
- Coś jest nie tak? – zapytała zdenerwowana granatowowłosa. Medyk westchnęła. Hinata wzięła to za zły znak.
- Nie, jest okej. Musisz tylko jeść za dwoje, myśleć za dwoje i chodzić za dwoje. Jesteś w drugim miesiącu ciąży. – uśmiechnęła się szeroko i przytuliła przyjaciółkę.
- O mój boże! – westchnęła Uzumaki i rozpłakała się rzewnie.
- Spokojnie. Napij się herbaty. Za kilka dni przyjdziesz do mnie jeszcze raz. Wtedy zbadam cię dokładnie pod tym kątem i przygotuję witaminy specjalnie dla ciebie. Oddychaj. Nie zapowietrzaj się! – zaśmiała się w głos i uścisnęła przyjaciółkę raz jeszcze.
- Dziękuję! – wykrzyknęła cicho białooka i zerwała się z miejsca. – Musę powiedzieć Naruto! Saki, kocham cię! – rzuciła i wybiegła z domu zielonookiej, jakby ktoś ją gonił. Różowowłosa poczuła dziwną tęsknotę. Mieszkała z Sasuke pod jednym dachem niemalże jak mąż z żoną, nawet ze sobą spali, ale nic więcej. Tak jakby Uchiha uczył się na niej na nowo czuć, a kiedy już opanuje nowe emocje porzuci ją jak zabawkę i znajdzie sobie godną towarzyszkę do odbudowania klanu. Słone łzy zapiekły ją pod powiekami, ale nie pozwoliła im płynąć. Nie czas ani nie miejsce. Pozbierała naczynia i zabrała się za porządki.
- Oj, Uchiha. Zapuściłeś mi dom. – mruknęła pod nosem i weszła do sypialni, żeby zmienić pościel.
Kiedy wieczorem zmęczona sprzątaniem zasiadła do medycznej lektury zauważyła, że na komodzie znów stoi zdjęcie drużyny siódmej.
- Sasuke, zrobiłeś się sentymentalny. – rzuciła i uśmiechnęła się do siebie. Usiadła wygodniej w fotelu i zapatrzona w wesoło trzaskający ogień zasnęła.
Obudził ją dziwny hałas dochodzący z górnej łazienki. Nie znalazłszy żadnej groźniejszej broni wyszła powoli po schodach dzierżąc w dłoni opasły tom. Powoli uchyliła drzwi do pomieszczenia i zamarła. Nad umywalką stał kulący się ranny Sasuke. Jedną ręką podtrzymywał się porcelany, a drugą rozwiązywał sznurki przy napierśniku starając się uwolnić spod raniącej go zbroi. Z niemalże całego jego ciała sączyły się cienkie strużki krwi. Opuściła książkę na ziemię i podeszła do mężczyzny.
- Na Jashina! – szepnęła i pomogła usiąść mu na ubikacji.
- Zostaw. Dam sobie radę. – mruczał, ale nie miał na tyle siły, żeby odepchnąć od siebie Sakurę.
- Spokojnie. – powiedziała cicho i zdjęła z niego ochraniacze. Potem pozbyła się zakrwawionej i poszarpanej koszuli, a w kolejności poszły spodnie, buty i w końcu bokserki. Nie spojrzawszy nawet w intymnie miejsce bruneta pomogła mu wstać i zaprowadziła go do wanny. Niemalże siłą wepchnęła go do środka i sama dołączyła do niego, będąc jednak w piżamie. Puściła letniej wody i namoczywszy gąbkę zaczęła delikatnie przemywać rany karookiego. Sasuke od czasu do czasu stęknął, ale starał się nie okazywać słabości. Zielonooka ponownie zamoczyła gąbkę i powoli oczyściła jego twarz z potu i zaschniętej krwi. Serce jej się krajało, kiedy odkrywała coraz to nowsze skaleczenia. Z jej oczu mimowolnie popłynęły gorące łzy, które niespodziewanie starł Sasuke. Sunął opuszkami spod jej oczu, przez policzki, aż wreszcie delikatnie musnął jej usta.
- Co się stało? – zapytał słabo. Pokręciła w odpowiedzi głową i pociągnęła nosem. Wyszła z wanny i pomogła wydostać się z niej Sasuke. Owinęła go ręcznikiem i szlafrokiem i poprowadziła go do łóżka. Ułożyła go delikatnie i zaczęła wycierać powoli jego ciało.
- Leż. – mruknęła, kiedy chciał ją odepchnąć. Wyjęła z szuflady jakieś leki i podała je mężczyźnie razem ze szklanką wody leżącą na szafce nocnej. – To uśmierzy ból i sprawi, że się uspokoisz. – powiedziała. Kiedy leki zaczęły działać podeszła do szafy i wyjęła bokserki karookiego. Z lekkim rumieńcem pomogła mu się w nie ubrać, a kiedy znowu opadł na materac usiadła obok niego i zaczęła leczyć jego skaleczenia. Po kilku minutach Sasuke spał kamiennym snem, a Sakura mogła spokojnie zregenerować jego ciało.
Obudził się jako pierwszy. Stwierdził z lekkim zdziwieniem, że nie czuje żadnego rwącego bólu. W myślach pogratulował różowowłosej wprawnej ręki w leczeniu. Spojrzał na zegarek, który bezlitośnie wybijał pół do czwartej nad ranem. Odwrócił się w stronę, gdzie miała leżeć Sakura, ale jej nie dostrzegł. Chciał wstać z łóżka, ale w porę zauważył zielonooką, która spała na podłodze w pozycji siedzącej z głową opartą o kant materaca. Dłonie miała całe umazane we krwi. Jego krwi. Podniósł ją delikatnie z ziemi i ułożył obok siebie. Przykrył ich kołdrą i wpatrzył się w jej spokojną twarz. Na policzku dostrzegł rozmazaną krew, ale nie starł jej, nie chcąc obudzić Sakury. Przygarnął ją do siebie i zamknął w szczelnym uścisku. Czując jej ciepłe i miękkie ciało w swoich żelaznych ramionach pozwolił, aby ogarnęła go błoga niemoc. Intuicja podpowiadała mu, że wszystko jest na swoim miejscu. Z taką myślą oddał się w objęcia ustępującej już świtowi nocy.
Ocknęła się i nieprzytomnym wzrokiem ogarnęła pomieszczenie wokół. Pomimo snu była wyczerpana leczeniem ran Sasuke. Podczas zabiegów usunęła kilka blizn i bolesnych zrośnięć po innych niebezpiecznych walkach. Kilka kości było źle zrośniętych, co prawdopodobnie w dużym stopniu utrudniało karookiemu wykonywanie trudniejszych ćwiczeń. Innymi słowy dokonała gruntownych napraw w jego organizmie. Spojrzała na spokojną twarz śpiącego Uchihy. Dostępu do jego hipnotyzujących tęczówek strzegły zamknięte powieki. Na policzkach widać było rumieniec spowodowany snem, co sprawiało, że Sasuke wyglądał wyjątkowo bezbronnie i tak… Ludzko. Właśnie. To było słowo, które określało go w tym momencie. Zielonooka spojrzała w dół i zlękła się. Na jego klatce piersiowej ujrzała niewielką rankę, którą musiały przegapić wczoraj jej zmęczone oczy. Skumulowała w dłoni resztkę chakry i przyłożyła ją delikatnie do znamienia. Pod wpływem zetknięcia się z rozgrzaną skórą Sasuke po jej plecach przebiegł prowokujący dreszcz. Na ustach bruneta zakwitł subtelny uśmiech, a po chwili otworzył oczy.
- Przeżył bym z tą raną. – rzucił rozbawiony. Prychnęła cicho.
- Leczę do końca. Nigdy nie uznawałam półśrodków. – mruknęła i westchnęła. Powieki same jej się zamykały, ale dzielnie walczyła ze zmęczeniem. – Sprawdź lewy bark, bo nie wiem czy dobrze naprostowałam ten złamany staw. – poprosiła. Rozszerzył lekko oczy.
- Przecież to była stara rana. Jak to możliwe…? – zapytał. Wykonał jej polecenie i stwierdził, że ramię jest w pełni sprawne. Już w głowie układał nowe serie pchnięć swoją kataną, którą walki musiał ograniczyć właśnie z powodu kontuzji. – Wyleczyłaś wszystkie moje rany?
- Jeżeli nic nie przegapiłam to nie masz na sobie ani jednej blizny. Twój organizm to była jedna wielka ruina. Chyba nigdy nie miałeś do czynienia z medykiem z prawdziwego zdarzenia. – mruknęła i ziewnęła przeciągle czując, że przegrywa ze zmęczeniem.
- W każdej wiosce mówili, że najlepszy medyk w całym Kraju Ognia mieszka w Konoha. Kiedy przezornie pytałem kto to taki, kierowali mnie do ciebie… - rzucił i uśmiechnął się na wspomnienie.
- Fantazjujesz Sasuke. – na dźwięk swojego imienia wypowiadanego przez Sakurę poczuł gęsią skórkę.
- Śpij. – powiedział tylko i przygarnął ją do siebie. Zielonooka ufnie wtuliła się w jego pierś i po chwili czuł jej miarowy oddech i rytmiczne bicie serca. Wtedy odważył się na to jedno słowo. – Dziękuję.

Autor: .romantyczka

6 komentarzy:

  1. Hej a tak z ciekawości pojawi się kolejny rozdział czy partówka? Hay

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie sama nie wiem. Mam połowę tego i tego. :)

      Usuń
    2. Nie mogę się doczekać:-) wiesz jak coś to się nie krępuj wstawiaj obie naraz:-D;-);-);-) myśle, że reszta czytelników też się nie pogniewa:-D:-);-):-P Hay

      Usuń
  2. Cieszę się, że dołączyłaś do bloggerów na blogspocie. Po ogarnięciu portal staje się bardzo przyjazny.
    Polecam ci uzupełnienie swojego profilu bloggera oraz dodanie gdzieś gażetu "obserwatorzy" dzięki temu nie będziesz musiała powiadamiać czytelników o rozdziałach.
    No i szabloniarnia http://malach-tow.blogspot.com/ . Sama niedawno dostałam piękny szablon, który już jest na moim blogu i cieszy me oczęta. Składając zamówienie możesz podać swoje arty, kolorystykę i koncepcję. Według mnie najlepsze szabloniarki to Felicis i KatD.
    Jeśli będziesz miała pytania, to możesz śmiało się do mnie zwrócić :) gg: 22867343

    Ps. Wyłącz proszę ochronę przed spamem przy dodawaniu komentarzy. Nic ona nie daje, a jedynie się człowiek denerwuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pomoc. Obawiam się, że poproszę o nią nie jeden raz. Na razie dopiero co ogarnęłam te blogi sama, więc nie mam nerwów bawić się w ich układanie raz jeszcze. Niemniej dziękuję Ci za troskę i cieszę się, że trafiłam na ludzi Twojego pokroju. Mam nadzieję, że do szybkiego usłyszenia :))

      Usuń
  3. Na moim blogu http://zagubieni-w-swiatach.blogspot.com/ pojawił się rozdział 14. Serdecznie zapraszam :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń