To była istna katorga. Wszystkie
mięśnie miałam obolałe. Powieki ciążyły mi jak płyty ołowiane, których nic nie
było wstanie udźwignąć. Oddech miałam płytki i świszczący, jakbym przebiegła
kilkukilometrowy dystans. A najgorszy był fakt, że miałam w sobie coś obcego,
co definitywnie i całkowicie miało w tym momencie kontrolę nad moim ciałem.
Niemal czułam przepływającą chakrę przez wszystkie kanaliki w moim organizmie.
To coś sterowało moimi czynnościami życiowymi. Ten fakt nie byłby tak
przerażający, gdyby nie świadomość, że nic z tym nie dam rady zrobić, bo… O
ironio, jestem za słaba. W pewnych momentach miałam wrażenie, że tajemnicza
istota chciała ze mną porozmawiać, ale ja broniłam się przed tym zaciekle,
chociaż wiedziałam, że odwlekam nieuniknione. To coś bawiło się ze mną. Dawało
mi pozorną przewagę, ale jakby chciało, to zmusiłoby mnie to czegokolwiek by
zechciało. Podświadomie zebrałam kilka ważnych informacji, które po
przebudzeniu, jeżeli takowe kiedykolwiek nastąpi, musiałam sprawdzić. Chcę
wiedzieć o przeciwniku wszystko, abym mogła go pokonać.
Moją uwagę od tajemniczej postaci
idealnie odwracała konwersacja pomiędzy otaczającymi mnie ludźmi. Oczywiście,
dotyczyła ona mojej osoby. Słyszałam. Jednak nawet w momentach, gdy moi
przyjaciele szeptali między sobą, lub rzucali mi ukradkowe spojrzenia podczas
krótkich wymian zdań, to choćby nie wiem, jak się starali, ja i tak wiedziałam
o kim debatowali. Proste. O mnie. Chociaż może jestem zbyt wielką egocentryczką
myśląc, że ich życie kręci się tylko i wyłącznie wokół mojej osoby? Sama nie
wiem. Jedną rzecz przyznaję. Z trudem, ale jednak. Tęsknię za Tsunade. Ona
potrafiła rozwiać wątpliwości, odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania, uczyła
mnie wszystkiego, co sama umiała. Nie czułam się wtedy taka zagubiona.
Może na tym polega wejście w
dorosłość? Na gubieniu się we własnym życiu. Na ciągłym poszukiwaniu odpowiedzi
na pytania coraz to nowsze i bardziej zatruwające radość, którą czerpiemy z
codziennych czynności. Ale ja nie wiem na czym polega ten proces. Nie wiem, bo
w pewnym momencie zabrakło przy mnie kogokolwiek, kto mógłby mnie wprowadzić w
te tajniki. Kto wspierałby mnie w tym okresie.
Zastanawiam się, gdzie byli moi
rodzice. Gdzie oni w ogóle są? Czuję taką wielką pustkę w sercu, w miejscu, w
którym powinni być oni.
Wiem,
co się z nimi stało.
Ten głos… Ten sam, który słyszałam,
gdy wróciłam z treningu. Taki basowy i jakby powielający się nakładając na
siebie poszczególne partie dźwięku. Wzdrygnęłam się…
***
Nadal nie wiedzieli, co się z nią
działo. Nadal nie dawała znaku życia.
- Tak to jest, jak się jej nie
pilnuje. Gdybym był przy niej, to może nic by się nie stało. Może jakoś bym
zapobiegł, coś zdziałał… - przerwał mu gwałtownie.
- Zapobiegł czemu, Naruto?! Jeżeli
wiesz, co się tam stało, to powiedz. Teraz jej pomóż. – Sasuke warknął
zirytowany. Przeczesał swoje hebanowe włosy i spojrzał na nieprzytomną Sakurę.
Cały czas zastanawiał się intensywnie, dlaczego tak strasznie zależy mu na
bezpieczeństwie nie tylko jej, ale także wszystkich jego przyjaciół i wioski.
Gdy nie odnalazł sensownego dla niego wytłumaczenia, skierował się do drzwi.
Kątem oka jednak zarejestrował ruch wykonany przez różowowłosą. Nie tylko on to
dostrzegł, bo po chwili przy jej łóżku siedzieli już wszyscy obecni w
pomieszczeniu.
***
Wsłuchiwałam się w ten głos jak
zahipnotyzowana. Nie wiem co w nim było, ale miał nade mną władzę. Nie tyle
nade mną, co na pewno nad moją ciekawością. Jednak musiałam być silna i nie
mogłam dać mu się sprowokować. A może to co miał mi powiedzieć stanowiło
brakującą część układanki, jaką było moje całe popaprane życie? Nie. Równie
dobrze mógł wszystko zmyślić. Jednak ciekawość z każdą chwilą brała nade mną
górę, a ja łamałam się.
***
- Sakura. Sakura. – nawoływali ją po
kolei. Ta jednak nie dawała znaków życia. Wpatrywali się w nią uparcie, jakby
lada moment miała wstać i powiedzieć, że wszystko jest dobrze. Niestety, nie
mogli na to liczyć. Zdawała się była drwić z ich uczuć. Mamiła ich każde
spojrzenie złudzeniem jakiegokolwiek ruchu. Zestresowany Naruto nie umiał
znaleźć sobie miejsca. Oczy Hinaty przypominały bezbrzeżny ocean smutku i
świadomości bolesnej prawdy. Ino zaciskała bezsilnie pięści na swojej bluzce,
zaś spojrzenie Sasuke nie wyrażało nic. Zero. Tylko chłód i obojętność. Mimo,
iż wróciły w nim uczucia, to nadal wewnątrz siebie toczył zaciętą walkę ze
swoją naturą mściciela, która chciała przejąć nad nim władzę. I chociaż tak
byłoby łatwiej, to, na szczęście, uparty Pan Uchiha, nie lubił chodzić na
łatwiznę.
- Kiedy przyjdzie ta Shizune? –
zirytował się Naruto. Ino westchnęła, zdając się być już zmęczona jego głupimi
pytaniami, chociaż zadał dopiero pierwsze.
- Powiedziała, że poszuka przyczyn
zachowania Sakury w zwojach medycznych. Zdajesz sobie sprawę, ile ich jest? –
zapytała zniecierpliwiona, a chłopak opadł ciężko na fotel przy łóżku. Miała
rację. Gorączkowaniem się nikt nic tutaj nie zdziała.
- Miałam nadzieję, że jako hokage
nie przyjmiesz samych złych nawyków od swojej poprzedniczki i chociaż trochę
zainteresujesz się czymś innym poza sake i narzekaniem na stosy papierkowej
roboty. Nadal czekam na poprawę. – stwierdziła po chwili Ino. Sasuke
zarejestrował kolejny szczegół z życia Konohy podczas jego nieobecności.
- Przecież chodzę po wiosce,
komunikuję się z jej mieszkańcami i staram się rozwiązywać ważne problemy
osobiście. Może robiłbym to częściej, gdyby nie stos papierów na moim biurku i
sake w szufladach, która pomaga w zapanowaniu nad tym całym bałaganem. –
oburzył się blondyn.
- I gdyby nie ta różowa istota,
której trzeba pilnować na każdym kroku. – dodała raźniej Hinata.
Czekali przeszło godzinę, kiedy do
pokoju wpadła Shizune.
- Już wiesz, Shizune-san, co dolega
Sakurze? – zapytała Hinata, nim Naruto postanowił wystrzelić z gradem pytań.
- Niestety, nigdzie nie mogłam
znaleźć choroby, na którą, jak widać, cierpi Sakura. – odparła spokojnie,
jednak widząc zielonooką w opłakanym stanie, żal jeszcze mocniej ścisnął jej
serce. Bowiem Haruno przypominała jej Tsunade; jej przełożoną, jednak w
większym stopniu przyjaciółkę.
- Nie wiem, co jej dolega, ale wiem,
co powinno przywrócić jej przytomność. – odparła pewnie, a wszyscy zgromadzeni
popatrzyli na nią. Widziała w ich oczach chęć pomocy i oddanie. Zanim jednak
wydała instrukcję postępowania, rzuciła ukradkowe spojrzenie w stronę Sasuke.
Nadal nie do końca mu ufała. Ale w razie czego Naruto nie pozwoli, by coś złego
się stało. Hinata ze swoim Byakugan także stanie w ich obronie.
- Zabieramy się do pracy… - odgoniła
złe myśli i nachyliła się nad nieprzytomną kunoichi.
***
Moja ciekawość osiągnęła poziom
krytyczny. Musiałam wiedzieć, jakie informacje na temat mojej rodziny posiadał
tajemniczy rozmówca. O ile ROZMÓWCA to dobre sformułowanie w stosunku do
stworzenia posiadającego władzę nad moim ciałem. Nadal jednak jakaś, malutka
już, część mnie wciąż się wahała. Sama nie wiem czego tu się bać. Może byli źli
i krzywdzili innych? Możliwe, że opinia o rodzie Haruno nie należała do
chlubnych. Jedno jest pewne: jak nie zapytam to nigdy się nie dowiem. Kiedyś w
końcu trzeba wykonać ten pierwszy krok.
- Co wiesz na temat mojej rodziny?
Jesteś tam? – zapytałam. Może nie do końca składnie i takimi słowami, jakich
chciałam użyć ,ale chyba zrozumiał.
Jestem.
Nie ciekawi cię kim jestem, tylko jakieś tam informacje na temat twojej
rodziny, które, nawiasem mówiąc, mogą być fałszywe?
Odpowiedział. Wzdrygnęłam się. Miał
rację. Przeraziło mnie jeszcze jedno. Jakim cudem znał mój tok rozumowania?
- A powiesz mi kim jesteś? Dasz mi
gwarancję, że mnie nie okłamiesz? Że mogę bez przeszkód to po prostu uwierzyć?
– byłam z siebie dumna, gdy odparowałam mu tym wywodem. Gdzieś przez tę dumę
przebijało się pytanie, skąd we mnie tyle uczuć, jednak gasło ono natychmiast
po pojawieniu się.
A
czy w życiu jest coś, w co po prostu wierzysz? Gdzie ktoś może dać ci pełną
gwarancję? Gdzie wierzysz ślepo, bez zastanowienia?
Zgasił mnie tym, jak wątły płomyczek
świeczki jednym lekkim chuchnięciem. No, tak. Miał rację. Nie. Nie było czegoś
takiego, w co po prostu wierzę.
Sama
odpowiedziałaś sobie na to pytanie. Zatem pozostaje ci ślepo zawierzyć mym
słowom.
Kim ja się stałam? Jego wypowiedź
ledwie przebijała się przez to pytanie. Co te wszystkie wydarzenia ze mnie
uczyniły? Ja w nic już nie wierzę. Nawet w Naruto i w Hinatę. Ta myśl
najbardziej mnie przerażała. Za murami, którymi otoczyłam się, aby nikt mnie
nie zranił, sama siebie raniłam. Tutaj mogę okazywać uczucia. Tutaj nikt się
nie dowie, jak siebie nienawidzę. I nikt nie będzie zadawał mi pytań, na które
nie mam siły odpowiadać.
- A więc kim jesteś? Moim uśpionym
sumieniem czy drugim JA? – zapytałam z lekką kpiną w głosie. Chwila ciszy, jaka
zapadła po mojej odpowiedzi zawartej w pytaniu, napawała mnie lękiem, że być
może już się nie odezwie. Nie czekałam jednak długo, bo po chwili odezwał się
tym przerażającym głosem.
Ty
już nie masz sumienia, Straciłaś je kilka lat temu, gdy odszedł ten, który
sprawiał, że byłaś słaba i w siebie nie wierzyłaś.
Zamarłam. Po moim ciele przebiegł
dreszcz na samo wspomnienie tych czarnych jak noc oczu. Tylko nie wiem, czy był
to dreszcz obrzydzenia czy… podniecenia?
***
Zauważyli, jak po jej ciele
przechodzą dreszcze. Shizune podeszła do nieprzytomnej dziewczyny i sprawdziła
jej czoło.
- Gorączka się wzmaga. Infekcja
atakuje silniej, ale ona się broni. – powiedziała. Zabrali się za przygotowanie
potrzebnych składników do sporządzenia naparu przepisu samej Tsunade. Mieli
nadzieję, że to coś zdziała. Zwój z instrukcjami wylądował w rękach Ino, która
jako medic-ninja podwładna samej Sakurze wiedziała, jak co mieszać. Blondynka
przestudiowała linijkę po linijce drobnego druczku i rysunek po rysunku.
Spojrzała po zebranych.
- Sakura gdzieś w domu ma potrzebne
składniki, ale nie wiem gdzie. Tutaj jest jak w zamku: sieć wijących się
piwnicznych korytarzy. W tej plątaninie nigdy nie znajdziemy magazynu z
potrzebnymi mi ziołami. – głos blondynki załamał się.
- Przecież Sasuke i ja możemy
uaktywnić swoje kekke-genkai o odszukać wejście. – odezwała się pewniej Hinata.
Shizune spojrzała na białooką z nadzieją. Skinęła na nią głową, lecz uprzedził
ją Sasuke.
- Ja mogę iść. Zrobię to szybciej i
sprawniej. – odezwał się. Usta Shizune zacisnęły się w wąską linię.
- Pójdzie Hinata. Może przyjaciele
szybko ci zaufali i dali drugą szansę, ale ja nie… Dlatego pójdzie Hyuga, a nie
ty… - zrozumiał aluzję. Musiała mieć go na oku. Nadal mu nie ufała.
Może nawet i lepiej? W razie czego
znalazł jedną, racjonalnie myślącą osobę, która widziała jego złą stronę. On
jednak nadal chce odzyskać zaufanie przyjaciół i stworzyć rodzinę. Ale to
potem. Teraz najważniejsze było, aby uratować Sakurę. Cokolwiek to jest, nadal posuwa się naprzód,
siejąc w jej organizmie zniszczenie. Spojrzał na jej ciało trzymane przez
Naruto. Niebieskooki chłopak powtarzał jej imię jak mantrę kołysząc się z nią w
przód i w tył, jakby uspokajał ją po sennym koszmarze. Jednak to sam siebie
chciał uspokoić. Obietnica złożona jej przed kilku laty, mówiąca o chronieniu
jej przez zagrożeniem, nadal go obowiązywała. Pomimo tego, że Naruto miał teraz
Hinatę i to ją miał obowiązek obejmować troską. Teraz blondyn czuje, że ją
zawiódł. Jak na komendę, Naruto zaczął się zwierzać.
- Zerwała moją obietnicę.
Powiedziała, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Stwierdziła, że nawet jeżeli
zginie, to tylko ulży wiosce. Ludzie i tak ginęli w jej rękach. Nawet ci,
którzy przychodzili ze zwykłym przeziębieniem, kilka dni potem potrzebowali
miejsca na cmentarzu. Uważała, że jak jej nie będzie, to ty wreszcie wrócisz do
wioski, bo pozbędziesz się irytującej dziewuchy, a Hinata, ja i cała reszta
Konohy będzie miała wreszcie spokój. Nie wiem tylko dlaczego powiedziała, że
Tsunade na jej śmierci wyjdzie najgorzej. – Sasuke wsłuchiwał się w jego
wypowiedź, składając kolejne elementy jej życia w kolejny rozdział. Ona sama mu
tego nie powie, a chciałby, aby z nim porozmawiała.
Spojrzał na Shizune. Stała
wyprostowana jak struna, zaszokowana wiadomością dotyczącą byłej hokage.
Wszyscy byli ciekawi co mogło się stać, ale najwidoczniej tylko Sakura
posiadała pożądane wiadomości.
- Będzie lepiej, jak Sasuke i Naruto
wyjdą. Ogarną trochę dom i postarają się naprawić szkody, jakie wyrządziła
Sakura… - powiedziała Ino. Zdawałoby się, że lekko zasugerowała to wyjście,
jednak można było wyczuć nacisk nieznoszącego sprzeciwu rozkazu. Blondyn
ucałował w czoło Sakurę, ułożył ją delikatnie na poduszkach i, ciągnąc Sasuke
za koszulę, wyszli z pokoju zamykając drzwi.
***
Przestałam drżeć. Wspomniał o Nim.
Nie wolno nic mówić o Nim. Temat tabu i koniec.
Masz
rację. Będziemy mieli całe życie na debatowanie o słabościach. Czyż nie
chciałaś się dowiedzieć czegoś na temat swej rodziny?
Zapytał mnie, a ja jak w odrętwieniu
pokiwałam sztywno głową.
Twoja
matka Rin i twój ojciec Akiro. Brat Daisuke. Starszy o dziesięć lat. Matka
miała brązowe włosy i intensywnie zielone oczy, ojciec zaś czarne włosy i
brązowe oczy. Daisuke oczy, podobnie jak ty, odziedziczył po matce, po ojcu
jednak kolor włosów. Rin była osobą o ciepłym nastawieniu do ludzi. Przywiązana
do rzeczy materialnych wywołujących wspomnienia. Akiro był raczej chłodny dla
ludzi z zewnątrz, jednak rodzinę kochał ponad wszystko. Inteligentny, z silnym
charakterem. Daisuke miał złożony umysł. Twardy charakter i wrodzoną obojętność
na otaczający go świat. Jedynie do ciebie posiadał jakikolwiek sentyment. Byłaś
jego „Wisienką”. Rodzicom stał się obcy, gdy urodziłaś się ty. Każdego dnia
coraz mocniej utwierdzał się w myśli, że tylko dla ciebie warto żyć.
Przerwał na chwilę, a ja
przyswajałam informację. Jakieś mgliste wspomnienie chciało wydostać się z
mojego umysłu, ale coś skutecznie je hamowało. Wnerwiona, zacisnęłam bezsilnie
pięści.
Czekaj.
Najlepsze zostawiłem na koniec…
Powiedział z radością. Nie
rozumiałam, z czego tak się cieszy. Jego głos stał się normalny. Mocno basowy,
jednak zwyczajny. Zdziwiłam się. Poczuła, jakby między mną a nim powstawała
jakaś nić zrozumienia i powiązania. Spojrzałam w przestrzeń wyczekując dalszego
ciągu.
Nie
czuję sprzeciwu, więc kontynuuję. Twoi rodzice zginęli, gdy miałaś trzy latka.
Zginęli z rąk twego brata…
Urwał, albo to ja przestałam go
słuchać. Mój brat zabił mi moich bliskich? Nie. Nie wierzę. Gdy miałam o coś
zapytać tajemniczy głos, coś zaczęło wyciągać mnie z ciemności mojego umysłu. Z
mojej, niegdyś bezpiecznej przystani, teraz skażonej bolesną prawdą i obcym,
który się we mnie osiedlił. Otworzyłam usta, usilnie starając się krzyknąć,
jednak żaden dźwięk nie wydobył się z pomiędzy moich warg. Szarpałam się,
jednak wraz ze wzrostem mojego oporu, siła ciągnąca mnie w górę rosła
proporcjonalnie. Krótko mówiąc, odzyskiwałam przytomność…
***
Widzieli, jak Hinata wnosi potrzebne
zioła do pokoju Sakury, ale wejść im nie pozwoliły. Aby zająć czymś myśli
faktycznie zabrali się za sprzątanie zniszczeń w domu zielonookiej. Sprzątnęli
potargane materiały, walające się gruzy i pozbijane lustra. Sasuke za pomocą
chakry naprawiał szkody, a Naruto zmywał plamy krwi i kurz z podłogi. Zeszyli
materac i udali się na strych domu, aby odszukać poduszki, pościele i zasłony.
Gdy skończyli przebierać pierze, usiedli pod drzwiami pokoju, gdzie leżała
Sakura i w milczeniu czekali na jakiekolwiek wieści co do stanu zdrowia
kunoichi.
Tymczasem trzy kobiety walczyły o
spojrzenie zielonych tęczówek Sakury. Po dziesiątej próbie ocucenia
zielonookiej, powieki dziewczyny zaczęły drgać nieznacznie. Nie poddawały się
więc i próbowały dalej. Minęło pół godziny, gdy otwierała oczy na dobre.
Odsunęły się od łóżka i patrzyły wyczekująco.
- Budzi się. – zawołała do mężczyzn
czekających pod drzwiami Ino. W błyskawicznym tempie znaleźli się przy jej
łóżku. Sakura mrugała kilkakrotnie powiekami, aby uzyskać ostrość widzenia.
Kiedy już widziała wszystko jasno i wyraźnie spojrzała po twarzach zebranych.
Chciała usiąść, ale nie mogła. Spokojnie przeanalizowała wszystko po kolei.
Poruszyła nogami, ale ręce odmówiły posłuszeństwa. Spróbowała ponownie, ale z
takim samym skutkiem. Popatrzyła z konsternacją na swe dłonie.
- Wszystko w porządku? – zapytała
zaniepokojona Ino. Nie zareagowała. Nadal wpatrywała się bezwiednie w
nieruchome nadgarstki.
- Sakura? – zaniepokoiła się
Shizune. Odchrząknęła.
- Nie mam czucia w dłoniach. –
powiedziała ze stoickim spokojem, jednak wewnątrz szalała z rozpaczy.
- Nie zdaje ci się? – zapytał
idiotycznie Naruto. Spojrzała na niego oczami nie posiadającymi wyrazu.
- Mogę wam to udowodnić. – rzekła.
Ujrzeli chakrę, która utworzyła się w stopach. Powoli osnuwała jej kostki,
potem łydki. Następnie kolana, uda i brzuch. Potem klatka piersiowa, ramiona.
Kiedy miała przekroczyć linię łokci, ciało Sakury wygięło się w łuk, a z jej
ust wydobył się krótki krzyk. Chakra zaczęła się cofać, a kobieta opadła na
poduszki.
- Nie zbliżać się do mnie. –
warknęła widząc, jak zamierzają podejść do materaca. Posłusznie cofnęli się w
tył.
Przejdzie ci… Ale musisz mi się
poddać … poddaj mi się, a dostaniesz dłonie…
Odezwał się głos w jej głowie.
Zacisnęła usta w wąską linię. Nie mogła głośno odpowiedzieć. Zamknęła oczy i
ponownie chakra rozpoczęła drogę od jej stóp, aż po łokcie. Ponownie wygięła
się w łuk, ale nie przestała. Jej krzyk ucichł, a ciało wiło się w pościeli z
bólu. Niemal widziała zamknięte kanały przepływu energii do jej dłoni. Natarła
jeszcze mocniej. Nic z tego.
- Mam zablokowane kanały przepływu
chakry. – powiedziała zebranym. Wzięła kilka głębszych wdechów.
- Już nie odzyskam w nich czucia…
Nigdy… - szepnęła, a wszyscy zamarli z niemym pytaniem na ustach, brzmiącym:
DLACZEGO?
Autor: .romantyczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz