wtorek, 30 października 2012

Rozdział 9

         Nadchodząca noc skłoniła scenę nieba do oblania się błyszczącą kurtyną czerni, a rozmigotane gwiazdy nawoływały księżyc, by kolejny raz odegrał swą rolę. Spojrzenie czarnowłosego spoczęło na śpiącej Sakurze, której oddech stawał się coraz mniej spokojny. Zastanawiał się co w niej siedzi, bowiem chakra emanująca z jej ciała nie należała do kobiety. Była całkowicie nieznana, potężna i zagrażająca życiu młodej Haruno.

          Westchnął przeciągle i zszedł myślami na zupełnie inne tory. Musi odwiedzić swoją starą posiadłość. Dopóki zielonooka nie poczuje się lepiej i nie wróci do pełnej władzy, zostanie u niej, ale to wcale nie oznacza, że będzie to trwało wiecznie.

- W co znowu się wpakowałaś? – szepnął w jej kierunku, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Nawet się nie spostrzegł, gdy jego sylwetkę zlustrowało baczne spojrzenie Sakury.

- Gdybym to ja wiedziała... – mruknęła i przeturlała się na plecy.

- Nie sądziłem, że słyszysz... – odpowiedział Sasuke, a Haruno parsknęła obcym nieprzyjemnym śmiechem, w którym nie było za grosz przyjaźni.

- Sasuke Uchiha, spadkobierco potężnego Sharingan i posiadaczu Przeklętej Pieczęci. Niewiele się zmieniłeś za całe swoje lata. – różowowłosa przemówiła tym basowym głosem. Czarnooki powstrzymał dreszcz i całkowicie zwrócił się w stronę kobiety.

- Skąd wiesz kim jestem? Kim jestem ja i Naruto? – zapytał ze stoickim spokojem przywdziewając maskę chłodu i obojętności.

- Znam was całe wasze marne życie. Ale wy mnie nie interesujecie. Moim obiektem jest Wisienka. – odpowiedział niemalże czułym głosem. Było w nim tyle dystansu i fanatyzmu, że aż odpychał. Był nieobecny, zafascynowany osobą, z której się wydobywał. Oznajmiał, że nic nie jest wstanie go powstrzymać.

- Znajdujesz się w Sakurze od dziecka. Czemu akurat teraz postanowiłeś działać? – dokonał kalkulacji. Nie było innego wyjaśnienia jak to, że monstrum jest ściśle związane z różowowłosą od urodzenia. Zaśmiał się.

- Nie, nie teraz. Sasuke, Sasuke. Zdaje się, że przeceniłem twoje możliwości. – dodał, a Uchiha zirytował się. Postanowił jednak dać dokończyć myśl rozmówcy.

- Zacząłem działać, gdy tą istotką zawładnęła oślepiająca żądza zemsty. – niemalże widział jak potwór uśmiecha się szyderczo. Sam zaś cały zesztywniał. Tryby w jego głowie zaczęły się kręcić pokazując coraz to nowsze fakty.

- Jak mniemam wszystko zaczęło się w momencie, kiedy odszedłem z wioski. Zgadza się? – zapytał, a głos ponownie się zaśmiał. Sasuke ujrzał, jak Sakura odgarnia kołdrę i wstaje. Jej ręce były w pełni sprawne, ale jej oczy... Ponownie zajrzał w bezdenną otchłań Rinnegan i Sharingan.

- Przypisujesz sobie zbyt wielką rolę w tym przedstawieniu. Ale nie przeczę, zasiałeś w niej ziarnko nienawiści. Jednak to nie to zdeterminowało tak wielką chęć zemsty. Wszystko przez Tsunade. – zielonooka przechadzała się po pokoju tam i z powrotem. Lekko przymknięte oczy świadczyły o oddaleniu się w świat wspomnień, a melancholijny głos niemalże drwił z ich treści.

- Opiera się. Myśli, że ze mną wygra. Owszem, jej zgoda ułatwiłaby mi zadanie, ale to jest tylko kwestią czasu, gdy zawładnę nią bez pytania Wisienki o zdanie. – odwróciła się do słuchającego uważnie Uchihy, a mężczyzna zarejestrował kolejną łezkę wypełniającą obręcz w jej tęczówce.

- Rosnę w siłę, Uchiha. Strzeżcie się z Jinchūrikim Kyūbiego. Gdy tylko dostanę jej ciało nic mnie nie powstrzyma. Nic NAS nie powstrzyma. A na razie masz: naciesz się nią póki jeszcze możesz. – powiedziawszy to zamilknął, a Sakura upadłaby gdyby nie refleks Sasuke. Przeniósł ją na łóżko i delikatnie ułożył na materacu. Pogłaskał ją subtelnie po policzku i wbił sentymentalny wzrok w anielską twarz przyjaciółki. Uaktywnił sharingan i wszedł w jej umysł. Zauważył czarną mgłę osnuwającą jej słabnącą już soczyście zieloną chakrę. Użył swych umiejętności, aby choć na tę noc odegnać od niej mroczne wizje, do których nie miał dostępu, a które na pewno zatruwały jej sny.

* * *

           Spoglądał na śpiącą Sakurę. Zmieniła się nie do poznania. Jedynie jej włosy pozostały nadal charakterystyczne. Ucieszył się w duchu, gdy do jego ciała dotarła pulsująca fala chakry Jūbiego.

- Już nie długo i będziesz moja. – szepnął do siebie z obłąkanym uśmiechem na ustach.

- Mówiłeś coś? – zapytał go milczący Kisame, ale Madara nie odezwał się już ani słowem, speszony przyłapaniem na fantazjowaniu o jego wizji świata ścielącego się u jego stóp.

            Westchnął przeciągle i spojrzał za siebie. Łuskowaty oglądał swoje ostrze dogłębnie analizując każdy jego cal. Niemalże z czcią polerował rękojeść mrucząc pod nosem jakieś niewyraźne zdania. Madara był człowiekiem o bardzo małej tolerancji, ale istniało coś, co podziwiał do momentu, w którym nie kolidowało to z jego wizją. Była to siła i chęć wyplewienia żyznej ziemi Kraju Ognia z chwastów i odłogów. Niemalże patronował tego typu zapędom. A im brutalniej i bezwzględniej było to wprowadzane w życie tym piękniej i satysfakcjonującej.

- Stary dobry Kisame... – mruknął, a łuskowaty podniósł wzrok na Madarę.

- Mój przyjacielu i kompanie we wspólnej podróży przez nostalgię do upragnionej wizji uległego świata... – zamruczał.

- Ech, Madara. Ty i te twoje marzenia. – ostudził go niebieski. Uchiha spojrzał na niego z niesmakiem. – Poczekaj, aż przejawi większe predyspozycje. Na razie ma dopiero drugi poziom. Nie ma co się tak ekscytować. – dodał. Czarnowłosy zmierzył go żałosnym spojrzeniem.

- Wiesz dobrze, że za dużo sobie pozwalasz... – rzucił. Kisame zaś westchnął znudzony.

- Wiem. Ale nic mi nie zrobisz, bo nie istnieje na ziemi nikt poza mną o tak samo masochistycznych zapędach co ty. Poza tym: wrzuć na luz. Im bardziej się gorączkujesz tym słabszą mas koncentrację. – pouczył go, a Madara pokiwał energicznie głową, jak szaleniec, który właśnie odkrył błąd w obliczeniach swego projektu i wie, jak się z nim uporać.

- Masz rację, przyjacielu. Ale on jest tak blisko. Wystarczy wyciągnąć rękę... – dodał, ale niestety musiał obejść się smakiem. Musi poczekać, musi uzbroić się w cierpliwość. A wtedy dostanie to, na co tak długo czekał. Ludzie będą błagać go o litość, a on będzie śmiał im się w twarz i powoli, z kontemplacją odbierał im życie upijając się ostatnimi iskrami życia w ich dogasających oczach. Już niedługo...

* * *

- Powiedziałem wszystko, co wczoraj usłyszałem. Słowo w słowo, Naruto. – już setny raz powtarzał przebieg wczorajszych wydarzeń, a blondyn uparcie twierdził, że musiał coś przeoczyć.

- Nie! Na pewno jest coś więcej. Czegoś nie widzimy. Kakashi? – zwrócił się z nadzieją do byłego sensei, ale i ten niestety nie był wstanie nic powiedzieć w tej sprawie. Dotąd opanowany Hatake zdawał się być wyprowadzony lekko z równowagi.

- Tsunade jak zawsze w momencie, gdy jest potrzebna, znika. – warknął Naruto. Ich rozmowę przerwała wchodząca do posiadłości Haruno Hinata.

- Witajcie. – powiedziała zgaszona. Rzuciła smutne spojrzenie obecnym i od razu udała się do sypialni przyjaciółki. Zostawiła podniesione tony mężczyzn za plecami i weszła do pokoju, w którym leżała Sakura.

- Cześć. – przywitała się z różowowłosą. Ta skinęła jej w odpowiedzi głową. Ciemnowłosa usiadła na skrawku materaca i obdarzyła towarzyszkę uśmiechem. Kobieta spojrzała na nią zimnym spojrzeniem, ale po chwili zmieniło się w pełne bólu, wołające o pomoc.

- Jak się dzisiaj czujesz? – zapytała, ale odpowiedzi niestety się nie doczekała. Haruno tylko otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła. Wyglądała jakby się dusiła.

           Przerażona Hinata szybko doskoczyła do drzwi, ale zielonooka  charknęła motywując ją do odwrócenia się w jej stronę. Sakura dała jej znak, żeby nie alarmowała ich, ale Hyūga nie do końca była pewna czy to jest polecenie przyjaciółki czy też tego czegoś, co zżera ją od wewnątrz. Na wszelki wypadek postanowiła zostać. Kobieta wyraźnie chciała coś powiedzieć, ale walczyła z mocą, która ją powstrzymywała. Po chwili jednak wykrztusiła dwa słowa:

- Biurko... Słoik... – Hyūga  momentalnie doskoczyła do blatu i zaczęła przeszukiwać kolejne szuflady. Rozgorączkowana odnalazła szukany przedmiot i podeszła do łóżka. W środku przesypywał się złocisty piasek, który zdawał się był unosić w przestrzeni pojemniczka. Szybko otworzyła zakrętkę, a ziarenka pomknęły ku różowowłosej.

            Zaczęły wirować wokół niej coraz to szybciej, w szczególności okalając jej ręce. Młoda Haruno momentalnie poczuła, jak kanały jej chakry w tym miejscu minimalnie się rozszerzają. Korzystając więc z okazji władowała w nie cały zapas sił, jaki posiadała w swoim ciele. Poczuła ból, jednak piękniejsze było poczucie przepływającej przez jej dłonie energii. Cały czas dopingowała się w myślach, że jeszcze chwila. Jeszcze moment i już będzie dobrze. Zaczynała toczyć bój z Jūbim, który zaciekle blokował jej moc, jednak w Sakurze dominowała determinacja i złość, więc napór jaki wytwarzała był zbyt silny jak dla, słabego na ten moment, demona. Nim zdołała się zorientować potwór ustąpił, a ona wreszcie poruszyła palcami.
- Nareszcie! – rzuciła z niewysłowioną ulgą. Spojrzała na Hinatę, która niepewnie wpatrywała się w nią z niejakim oczekiwaniem. Sakura poczuła przypływ radości, którego nie doświadczyła odkąd Sasuke porzucił całą wioskę raniąc przy tym najdotkliwiej ją samą. Wstała błyskawicznie z łóżka i podbiegła do ciemnowłosej przytulając ją mocno. Kobieta odwzajemniła gest z wielką radością, jednak nie miała śmiałości zacząć rozmowy.
- Musimy zejść na dół i powiedzieć im, że infekcja ustąpiła. – rzuciła ze śmiechem zielonooka i wybiegła z sypialni z depczącą jej po piętach Hinatą.
Właśnie zamierzał wytoczyć ciężką artylerię, gdy na jego szyi uwiesił się ciężar. Zdezorientowany próbował przebić się przez burzę różowych włosów, a gdy już tego dokonał ujrzał roześmiane tęczówki Sakury.
- Moja ty... – wyszeptał i wtulił się w nią mocno, kobieta bez oporów odwzajemniła, dotąd wielce problematyczny dla niej, gest. Wreszcie czuła, że żyje. Wolna, bez bagażu ciężkich przeżyć i zwiastujących porażkę walk.
- Naruto... – odpowiedziała i oderwała się od niego. – Jestem już zdrowa. – dodała i uśmiechnęła się promiennie. Niebieskooki odwrócił się do Hinaty, a ta pokręciła przecząco głową.
- Sakuro, powiedz mi. Co ci się stało? – zapytał Kakashi, a różowowłosa zmieszała się lekko, co nie uszło uwadze milczącemu dotąd Sasuke.
- Nie wiem. Kanały mojej chakry przyblokowały się. Ja... – wyraźnie się zawahała, a jej oblicze pociemniało. Dobry humor powoli ulatniał się z niej jak chmurka dymu, wpuszczając na swoje miejsce dawną Sakurę. – Nic, jasne? – zimny ton przeciął powietrze niczym brzytwa. Wtedy odezwał się Sasuke.
- Wyłaź z niej. Czymkolwiek jesteś. – rzucił ostro, a pozostali z wyczekiwaniem lustrowali postać zielonookiej. Zatrzęsła się pod salwą śmiechu.
- Dobry, stary Uchiha. Nie da się tak łatwo zwieść. – znowu ten basowy głos zadudnił w całym domu.
- Nawet i Kakashi zaszczycił nas swoją obecnością. Tak, drogi Hatake. Przyjrzyj się swojej porażce. Jest silna, a ty nie zauważyłeś potencjału. Teraz to ja przyjąłem ją pod swe skrzydła. Skrzydła jej anioła. – po tej wypowiedzi kobietą wstrząsnęły dreszcze i spojrzała na nich zdziwiona.
- Ja... To był... On... – jąkała się, a gdy chciała wypowiedzieć jego imię, coś jej na to nie pozwalało.
- Kto to był? – zapytał Naruto.
- Ja... Ja... On... Nie... – nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Odetchnęła kilka razy.
- Nie mogę wam powiedzieć jak się nazywa. Kiedy myślę jego imię, on wymazuje je jak niepotrzebny wyraz w zdaniu. Gdy chcę je zapisać, znika ono z papieru, który zmoczę atramentem. Nie pozwala mi. Chcę walczyć, ale... Cholera! Ale jestem za słaba... – upadła na kolana i zapłakała nad swoją bezsilnością. Hinata momentalnie objęła ją ramieniem.
- Jedyne co mi pozostaje to poddać się mu. Oddać mu wszystko co mam i czekać. Czekać, aż mnie ocali lub zabije. – załkała.
- Walcz! Nie poddawaj się! – krzyczał Naruto. Kakashi wraz z Sasuke odsunęli wszystkie meble pod ściany, aby zrobić miejsce różowowłosej w razie, gdyby owładnęła nią destrukcyjna moc.
- Ale on daje tak dużo siły. Oferuje potęgę... W zamian muszę tylko oddać mu siebie. Pozwolić mu działać; wlewać we mnie swoją wiedzę... – szeptała gorączkowo.
- Sakura. To nie jest rozwiązanie, uwierz mi. Co ci po mocy, kiedy nie masz ciała, by nią władać? To jak bycie marionetką uwięzioną w sieci poplątanych nitek, nad którymi żadnej z nich nie masz władzy... – powiedział Sasuke i ukląkł przed trzęsącą się zielonooką. Warknęła groźnie, ale po chwili się uspokoiła.
- Muszę go dopuścić chociaż na moment. Tak, zrobię to... Będziecie wiedzieć z czym walczycie. Obserwujcie uważnie, w razie czego pamiętajcie: zabijcie mnie bez wahania, zrozumiano? – zapytała, ale nikt nie pokiwał głową.
- Nie będę miała litości. Nic mnie nie powstrzyma. Cały Kraj Ognia razem wzięty nie dorównuje nawet jednej setnej jego potęgi. No, dalej. – warknęła.
- Obiecuję, że włożę cały swój wysiłek, aby w razie potrzeby, powtarzam: W RAZIE POTRZEBY uczynić kroki mające na celu chronić Konohańczyków wraz z wioską Konoha Gakure. – zadeklarowała twardo Hinata. Reszta spojrzała na jej determinację.
- Dziękuję... – szepnęła Haruno. Mężczyźni ustawili się w gotowości, a Sakura rozluźniła mięśnie i wpuściła ciemną chakrę w swoje ciało. Zacisnęła mocno powieki, by po chwili otworzyć je i ukazać tęczówki posiadające dwie łezki. Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Obecni w pomieszczeniu spięli się do ewentualnego ataku, ale chakra zaczęła się cofać.
Haruno wstała gwałtownie i zachwiała się. Momentalnie jednak odzyskała równowagę i zacisnęła mocno pięści. Towarzysze otoczyli ją luźnym kołem gotowi do pomocy, jednak ta nie była potrzebna. Oczy różowowłosej nabrały koloru zimnej zieleni i ludzkiego wyrazu.
- Cholera! – jęknęła i odetchnęła. Rozejrzała się po twarzach zebranych.
- Nie zaatakuję już. Wszystko jest bezpieczne. – powiedziała i oklapła na podłodze. Niepewnie poszli w jej ślady.
- Co się stało? – zapytał Naruto. Kobieta zastanowiła się chwilę.
- Musiałam go zablokować. Gdybym tego nie zrobiła zawładnął by mną i już nie miałabym odwrotu. – wytłumaczyła. – Kakashi...? – zwróciła się do dawnego sensei, a ten spojrzał na nią pytająco. – Masz silniejszy sharingan od Uchihy? – zapytała. Wymienieni spojrzeli po sobie.
- Wydaje mi się, że tak. A dlaczego pytasz? – odpowiedział.
- Opuszczę barierę chroniącą mój umysł na jak długo się da, a ty wtargniesz do niego i będziesz szukał czegoś konkretnego. A mianowicie informacji lub wspomnień dotyczących demona. – odpowiedziała, a Hatake zdziwił się.
- Sasuke. Ty też uruchom swój sharingan. Pomożesz Kakashiemu. Nie będzie lekko. – dodała.
- Skupcie się... Teraz! – krzyknęła, a mężczyźni zrobili tak, jak mówiła. Jakaś nieopisana siła starała się ich wyrzucić, jednak oni nadal nacierali na umysł kobiety w poszukiwaniu czegokolwiek o demonie. I gdy już byli blisko, kiedy odpowiedź była na wyciągnięcie ręki, czarna chakra skumulowała się i siłą wyrzuciła ich na zewnątrz przyćmiewając nieco ich zmysły.
- Kuso! – warknął Sasuke, a pozostali zrozumieli, że nic nie znaleźli. Jednak Kakashi wydawał się być mocno wstrząśnięty tym, czego doświadczył.
- Sensei? – zapytał niepewnie Naruto. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę siwowłosego, ale ten uparcie wpatrywał się w załzawioną Sakurę. Między sensei a jego byłą uczennicą toczyła się milcząca rozmowa.
- Jūbi... – szepnął z niedowierzaniem, a potwierdzenia szukał u różowowłosej. Hinata, Sasuke i Naruto spojrzeli na przyjaciółkę, a ta zalała się łzami i schowała twarz w dłoniach.
- Nie ma ratunku... – Kakashi zamknął oczy i zniknął w kłębach dymu.

Autor: .romantyczka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz