Nadchodząca noc skłoniła scenę nieba
do oblania się błyszczącą kurtyną czerni, a rozmigotane gwiazdy nawoływały
księżyc, by kolejny raz odegrał swą rolę. Spojrzenie czarnowłosego spoczęło na
śpiącej Sakurze, której oddech stawał się coraz mniej spokojny. Zastanawiał się
co w niej siedzi, bowiem chakra emanująca z jej ciała nie należała do kobiety.
Była całkowicie nieznana, potężna i zagrażająca życiu młodej Haruno.
Westchnął przeciągle i zszedł myślami
na zupełnie inne tory. Musi odwiedzić swoją starą posiadłość. Dopóki zielonooka
nie poczuje się lepiej i nie wróci do pełnej władzy, zostanie u niej, ale to
wcale nie oznacza, że będzie to trwało wiecznie.
- W co znowu się wpakowałaś? –
szepnął w jej kierunku, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Nawet się nie spostrzegł,
gdy jego sylwetkę zlustrowało baczne spojrzenie Sakury.
- Gdybym to ja wiedziała... –
mruknęła i przeturlała się na plecy.
- Nie sądziłem, że słyszysz... –
odpowiedział Sasuke, a Haruno parsknęła obcym nieprzyjemnym śmiechem, w którym
nie było za grosz przyjaźni.
- Sasuke Uchiha, spadkobierco
potężnego Sharingan i posiadaczu Przeklętej Pieczęci. Niewiele się zmieniłeś za
całe swoje lata. – różowowłosa przemówiła tym basowym głosem. Czarnooki
powstrzymał dreszcz i całkowicie zwrócił się w stronę kobiety.
- Skąd wiesz kim jestem? Kim jestem
ja i Naruto? – zapytał ze stoickim spokojem przywdziewając maskę chłodu i
obojętności.
- Znam was całe wasze marne życie.
Ale wy mnie nie interesujecie. Moim obiektem jest Wisienka. – odpowiedział
niemalże czułym głosem. Było w nim tyle dystansu i fanatyzmu, że aż odpychał.
Był nieobecny, zafascynowany osobą, z której się wydobywał. Oznajmiał, że nic
nie jest wstanie go powstrzymać.
- Znajdujesz się w Sakurze od
dziecka. Czemu akurat teraz postanowiłeś działać? – dokonał kalkulacji. Nie
było innego wyjaśnienia jak to, że monstrum jest ściśle związane z różowowłosą
od urodzenia. Zaśmiał się.
- Nie, nie teraz. Sasuke, Sasuke.
Zdaje się, że przeceniłem twoje możliwości. – dodał, a Uchiha zirytował się.
Postanowił jednak dać dokończyć myśl rozmówcy.
- Zacząłem działać, gdy tą istotką
zawładnęła oślepiająca żądza zemsty. – niemalże widział jak potwór uśmiecha się
szyderczo. Sam zaś cały zesztywniał. Tryby w jego głowie zaczęły się kręcić
pokazując coraz to nowsze fakty.
- Jak mniemam wszystko zaczęło się w
momencie, kiedy odszedłem z wioski. Zgadza się? – zapytał, a głos ponownie się
zaśmiał. Sasuke ujrzał, jak Sakura odgarnia kołdrę i wstaje. Jej ręce były w
pełni sprawne, ale jej oczy... Ponownie zajrzał w bezdenną otchłań Rinnegan i
Sharingan.
- Przypisujesz sobie zbyt wielką
rolę w tym przedstawieniu. Ale nie przeczę, zasiałeś w niej ziarnko nienawiści.
Jednak to nie to zdeterminowało tak wielką chęć zemsty. Wszystko przez Tsunade.
– zielonooka przechadzała się po pokoju tam i z powrotem. Lekko przymknięte
oczy świadczyły o oddaleniu się w świat wspomnień, a melancholijny głos
niemalże drwił z ich treści.
- Opiera się. Myśli, że ze mną
wygra. Owszem, jej zgoda ułatwiłaby mi zadanie, ale to jest tylko kwestią
czasu, gdy zawładnę nią bez pytania Wisienki o zdanie. – odwróciła się do
słuchającego uważnie Uchihy, a mężczyzna zarejestrował kolejną łezkę
wypełniającą obręcz w jej tęczówce.
- Rosnę w siłę, Uchiha. Strzeżcie
się z Jinchūrikim Kyūbiego. Gdy tylko dostanę jej ciało nic mnie nie
powstrzyma. Nic NAS nie powstrzyma. A na razie masz: naciesz się nią póki
jeszcze możesz. – powiedziawszy to zamilknął, a Sakura upadłaby gdyby nie
refleks Sasuke. Przeniósł ją na łóżko i delikatnie ułożył na materacu.
Pogłaskał ją subtelnie po policzku i wbił sentymentalny wzrok w anielską twarz
przyjaciółki. Uaktywnił sharingan i wszedł w jej umysł. Zauważył czarną mgłę
osnuwającą jej słabnącą już soczyście zieloną chakrę. Użył swych umiejętności,
aby choć na tę noc odegnać od niej mroczne wizje, do których nie miał dostępu,
a które na pewno zatruwały jej sny.
* * *
Spoglądał na śpiącą Sakurę. Zmieniła
się nie do poznania. Jedynie jej włosy pozostały nadal charakterystyczne.
Ucieszył się w duchu, gdy do jego ciała dotarła pulsująca fala chakry Jūbiego.
- Już nie długo i będziesz moja. –
szepnął do siebie z obłąkanym uśmiechem na ustach.
- Mówiłeś coś? – zapytał go milczący
Kisame, ale Madara nie odezwał się już ani słowem, speszony przyłapaniem na
fantazjowaniu o jego wizji świata ścielącego się u jego stóp.
Westchnął przeciągle i spojrzał za siebie.
Łuskowaty oglądał swoje ostrze dogłębnie analizując każdy jego cal. Niemalże z
czcią polerował rękojeść mrucząc pod nosem jakieś niewyraźne zdania. Madara był
człowiekiem o bardzo małej tolerancji, ale istniało coś, co podziwiał do
momentu, w którym nie kolidowało to z jego wizją. Była to siła i chęć
wyplewienia żyznej ziemi Kraju Ognia z chwastów i odłogów. Niemalże patronował
tego typu zapędom. A im brutalniej i bezwzględniej było to wprowadzane w życie
tym piękniej i satysfakcjonującej.
- Stary dobry Kisame... – mruknął, a
łuskowaty podniósł wzrok na Madarę.
- Mój przyjacielu i kompanie we
wspólnej podróży przez nostalgię do upragnionej wizji uległego świata... –
zamruczał.
- Ech, Madara. Ty i te twoje
marzenia. – ostudził go niebieski. Uchiha spojrzał na niego z niesmakiem. –
Poczekaj, aż przejawi większe predyspozycje. Na razie ma dopiero drugi poziom.
Nie ma co się tak ekscytować. – dodał. Czarnowłosy zmierzył go żałosnym
spojrzeniem.
- Wiesz dobrze, że za dużo sobie
pozwalasz... – rzucił. Kisame zaś westchnął znudzony.
- Wiem. Ale nic mi nie zrobisz, bo
nie istnieje na ziemi nikt poza mną o tak samo masochistycznych zapędach co ty.
Poza tym: wrzuć na luz. Im bardziej się gorączkujesz tym słabszą mas
koncentrację. – pouczył go, a Madara pokiwał energicznie głową, jak szaleniec,
który właśnie odkrył błąd w obliczeniach swego projektu i wie, jak się z nim
uporać.
- Masz rację, przyjacielu. Ale on
jest tak blisko. Wystarczy wyciągnąć rękę... – dodał, ale niestety musiał
obejść się smakiem. Musi poczekać, musi uzbroić się w cierpliwość. A wtedy
dostanie to, na co tak długo czekał. Ludzie będą błagać go o litość, a on
będzie śmiał im się w twarz i powoli, z kontemplacją odbierał im życie upijając
się ostatnimi iskrami życia w ich dogasających oczach. Już niedługo...
* * *
- Powiedziałem wszystko, co wczoraj
usłyszałem. Słowo w słowo, Naruto. – już setny raz powtarzał przebieg
wczorajszych wydarzeń, a blondyn uparcie twierdził, że musiał coś przeoczyć.
- Nie! Na pewno jest coś więcej.
Czegoś nie widzimy. Kakashi? – zwrócił się z nadzieją do byłego sensei, ale i
ten niestety nie był wstanie nic powiedzieć w tej sprawie. Dotąd opanowany
Hatake zdawał się być wyprowadzony lekko z równowagi.
- Tsunade jak zawsze w momencie, gdy
jest potrzebna, znika. – warknął Naruto. Ich rozmowę przerwała wchodząca do
posiadłości Haruno Hinata.
- Witajcie. – powiedziała zgaszona.
Rzuciła smutne spojrzenie obecnym i od razu udała się do sypialni przyjaciółki.
Zostawiła podniesione tony mężczyzn za plecami i weszła do pokoju, w którym
leżała Sakura.
- Cześć. – przywitała się z
różowowłosą. Ta skinęła jej w odpowiedzi głową. Ciemnowłosa usiadła na skrawku
materaca i obdarzyła towarzyszkę uśmiechem. Kobieta spojrzała na nią zimnym
spojrzeniem, ale po chwili zmieniło się w pełne bólu, wołające o pomoc.
- Jak się dzisiaj czujesz? –
zapytała, ale odpowiedzi niestety się nie doczekała. Haruno tylko otworzyła
usta, ale zaraz je zamknęła. Wyglądała jakby się dusiła.
Przerażona Hinata szybko doskoczyła
do drzwi, ale zielonooka charknęła
motywując ją do odwrócenia się w jej stronę. Sakura dała jej znak, żeby nie
alarmowała ich, ale Hyūga nie do końca była pewna czy to jest polecenie
przyjaciółki czy też tego czegoś, co zżera ją od wewnątrz. Na wszelki wypadek
postanowiła zostać. Kobieta wyraźnie chciała coś powiedzieć, ale walczyła z
mocą, która ją powstrzymywała. Po chwili jednak wykrztusiła dwa słowa:
- Biurko... Słoik... – Hyūga momentalnie doskoczyła do blatu i zaczęła
przeszukiwać kolejne szuflady. Rozgorączkowana odnalazła szukany przedmiot i
podeszła do łóżka. W środku przesypywał się złocisty piasek, który zdawał się
był unosić w przestrzeni pojemniczka. Szybko otworzyła zakrętkę, a ziarenka
pomknęły ku różowowłosej.
Zaczęły wirować wokół niej coraz to
szybciej, w szczególności okalając jej ręce. Młoda Haruno momentalnie poczuła,
jak kanały jej chakry w tym miejscu minimalnie się rozszerzają. Korzystając
więc z okazji władowała w nie cały zapas sił, jaki posiadała w swoim ciele.
Poczuła ból, jednak piękniejsze było poczucie przepływającej przez jej dłonie
energii. Cały czas dopingowała się w myślach, że jeszcze chwila. Jeszcze moment
i już będzie dobrze. Zaczynała toczyć bój z Jūbim, który zaciekle blokował jej
moc, jednak w Sakurze dominowała determinacja i złość, więc napór jaki
wytwarzała był zbyt silny jak dla, słabego na ten moment, demona. Nim zdołała
się zorientować potwór ustąpił, a ona wreszcie poruszyła palcami.
- Nareszcie! – rzuciła z
niewysłowioną ulgą. Spojrzała na Hinatę, która niepewnie wpatrywała się w nią z
niejakim oczekiwaniem. Sakura poczuła przypływ radości, którego nie
doświadczyła odkąd Sasuke porzucił całą wioskę raniąc przy tym najdotkliwiej ją
samą. Wstała błyskawicznie z łóżka i podbiegła do ciemnowłosej przytulając ją
mocno. Kobieta odwzajemniła gest z wielką radością, jednak nie miała śmiałości
zacząć rozmowy.
- Musimy zejść na dół i powiedzieć
im, że infekcja ustąpiła. – rzuciła ze śmiechem zielonooka i wybiegła z
sypialni z depczącą jej po piętach Hinatą.
Właśnie zamierzał wytoczyć ciężką
artylerię, gdy na jego szyi uwiesił się ciężar. Zdezorientowany próbował
przebić się przez burzę różowych włosów, a gdy już tego dokonał ujrzał
roześmiane tęczówki Sakury.
- Moja ty... – wyszeptał i wtulił
się w nią mocno, kobieta bez oporów odwzajemniła, dotąd wielce problematyczny
dla niej, gest. Wreszcie czuła, że żyje. Wolna, bez bagażu ciężkich przeżyć i
zwiastujących porażkę walk.
- Naruto... – odpowiedziała i
oderwała się od niego. – Jestem już zdrowa. – dodała i uśmiechnęła się
promiennie. Niebieskooki odwrócił się do Hinaty, a ta pokręciła przecząco
głową.
- Sakuro, powiedz mi. Co ci się
stało? – zapytał Kakashi, a różowowłosa zmieszała się lekko, co nie uszło
uwadze milczącemu dotąd Sasuke.
- Nie wiem. Kanały mojej chakry
przyblokowały się. Ja... – wyraźnie się zawahała, a jej oblicze pociemniało.
Dobry humor powoli ulatniał się z niej jak chmurka dymu, wpuszczając na swoje
miejsce dawną Sakurę. – Nic, jasne? – zimny ton przeciął powietrze niczym
brzytwa. Wtedy odezwał się Sasuke.
- Wyłaź z niej. Czymkolwiek jesteś.
– rzucił ostro, a pozostali z wyczekiwaniem lustrowali postać zielonookiej.
Zatrzęsła się pod salwą śmiechu.
- Dobry, stary Uchiha. Nie da się
tak łatwo zwieść. – znowu ten basowy głos zadudnił w całym domu.
- Nawet i Kakashi zaszczycił nas
swoją obecnością. Tak, drogi Hatake. Przyjrzyj się swojej porażce. Jest silna,
a ty nie zauważyłeś potencjału. Teraz to ja przyjąłem ją pod swe skrzydła.
Skrzydła jej anioła. – po tej wypowiedzi kobietą wstrząsnęły dreszcze i
spojrzała na nich zdziwiona.
- Ja... To był... On... – jąkała
się, a gdy chciała wypowiedzieć jego imię, coś jej na to nie pozwalało.
- Kto to był? – zapytał Naruto.
- Ja... Ja... On... Nie... – nie
mogła wydusić z siebie ani słowa. Odetchnęła kilka razy.
- Nie mogę wam powiedzieć jak się
nazywa. Kiedy myślę jego imię, on wymazuje je jak niepotrzebny wyraz w zdaniu.
Gdy chcę je zapisać, znika ono z papieru, który zmoczę atramentem. Nie pozwala
mi. Chcę walczyć, ale... Cholera! Ale jestem za słaba... – upadła na kolana i
zapłakała nad swoją bezsilnością. Hinata momentalnie objęła ją ramieniem.
- Jedyne co mi pozostaje to poddać
się mu. Oddać mu wszystko co mam i czekać. Czekać, aż mnie ocali lub zabije. –
załkała.
- Walcz! Nie poddawaj się! –
krzyczał Naruto. Kakashi wraz z Sasuke odsunęli wszystkie meble pod ściany, aby
zrobić miejsce różowowłosej w razie, gdyby owładnęła nią destrukcyjna moc.
- Ale on daje tak dużo siły. Oferuje
potęgę... W zamian muszę tylko oddać mu siebie. Pozwolić mu działać; wlewać we
mnie swoją wiedzę... – szeptała gorączkowo.
- Sakura. To nie jest rozwiązanie,
uwierz mi. Co ci po mocy, kiedy nie masz ciała, by nią władać? To jak bycie
marionetką uwięzioną w sieci poplątanych nitek, nad którymi żadnej z nich nie
masz władzy... – powiedział Sasuke i ukląkł przed trzęsącą się zielonooką.
Warknęła groźnie, ale po chwili się uspokoiła.
- Muszę go dopuścić chociaż na
moment. Tak, zrobię to... Będziecie wiedzieć z czym walczycie. Obserwujcie
uważnie, w razie czego pamiętajcie: zabijcie mnie bez wahania, zrozumiano? –
zapytała, ale nikt nie pokiwał głową.
- Nie będę miała litości. Nic mnie
nie powstrzyma. Cały Kraj Ognia razem wzięty nie dorównuje nawet jednej setnej
jego potęgi. No, dalej. – warknęła.
- Obiecuję, że włożę cały swój
wysiłek, aby w razie potrzeby, powtarzam: W RAZIE POTRZEBY uczynić kroki mające
na celu chronić Konohańczyków wraz z wioską Konoha Gakure. – zadeklarowała
twardo Hinata. Reszta spojrzała na jej determinację.
- Dziękuję... – szepnęła Haruno.
Mężczyźni ustawili się w gotowości, a Sakura rozluźniła mięśnie i wpuściła
ciemną chakrę w swoje ciało. Zacisnęła mocno powieki, by po chwili otworzyć je
i ukazać tęczówki posiadające dwie łezki. Otworzyła usta, ale nie wydobył się z
nich żaden dźwięk. Obecni w pomieszczeniu spięli się do ewentualnego ataku, ale
chakra zaczęła się cofać.
Haruno wstała gwałtownie i zachwiała
się. Momentalnie jednak odzyskała równowagę i zacisnęła mocno pięści.
Towarzysze otoczyli ją luźnym kołem gotowi do pomocy, jednak ta nie była
potrzebna. Oczy różowowłosej nabrały koloru zimnej zieleni i ludzkiego wyrazu.
- Cholera! – jęknęła i odetchnęła.
Rozejrzała się po twarzach zebranych.
- Nie zaatakuję już. Wszystko jest
bezpieczne. – powiedziała i oklapła na podłodze. Niepewnie poszli w jej ślady.
- Co się stało? – zapytał Naruto.
Kobieta zastanowiła się chwilę.
- Musiałam go zablokować. Gdybym
tego nie zrobiła zawładnął by mną i już nie miałabym odwrotu. – wytłumaczyła. –
Kakashi...? – zwróciła się do dawnego sensei, a ten spojrzał na nią pytająco. –
Masz silniejszy sharingan od Uchihy? – zapytała. Wymienieni spojrzeli po sobie.
- Wydaje mi się, że tak. A dlaczego
pytasz? – odpowiedział.
- Opuszczę barierę chroniącą mój
umysł na jak długo się da, a ty wtargniesz do niego i będziesz szukał czegoś
konkretnego. A mianowicie informacji lub wspomnień dotyczących demona. –
odpowiedziała, a Hatake zdziwił się.
- Sasuke. Ty też uruchom swój
sharingan. Pomożesz Kakashiemu. Nie będzie lekko. – dodała.
- Skupcie się... Teraz! – krzyknęła,
a mężczyźni zrobili tak, jak mówiła. Jakaś nieopisana siła starała się ich
wyrzucić, jednak oni nadal nacierali na umysł kobiety w poszukiwaniu
czegokolwiek o demonie. I gdy już byli blisko, kiedy odpowiedź była na
wyciągnięcie ręki, czarna chakra skumulowała się i siłą wyrzuciła ich na
zewnątrz przyćmiewając nieco ich zmysły.
- Kuso! – warknął Sasuke, a
pozostali zrozumieli, że nic nie znaleźli. Jednak Kakashi wydawał się być mocno
wstrząśnięty tym, czego doświadczył.
- Sensei? – zapytał niepewnie
Naruto. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę siwowłosego, ale ten uparcie wpatrywał
się w załzawioną Sakurę. Między sensei a jego byłą uczennicą toczyła się
milcząca rozmowa.
- Jūbi... – szepnął z
niedowierzaniem, a potwierdzenia szukał u różowowłosej. Hinata, Sasuke i Naruto
spojrzeli na przyjaciółkę, a ta zalała się łzami i schowała twarz w dłoniach.
- Nie ma ratunku... – Kakashi
zamknął oczy i zniknął w kłębach dymu.
Autor: .romantyczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz