Kiedy obudziła się stwierdziła, że
Sasuke nie ma z nią w pokoju. Poczuła dziwny zawód, ale zmusiła się do
zignorowania go. Rozciągnęła się na całym łóżku i wpatrzyła się w sufit
analizując zmiany, jakie w jej życiu zaszły. Na początku stwierdziła, z resztą
z niemałym zdziwieniem, że po tylu latach chłodu i obojętności powrót do dawnej
Sakury był zaskakująco szybki i bez przymusowy. Przyszło jej to z taką
łatwością i lekkością o jaką by się nie podejrzewała. Martwiła się, że było to
oznaką jej słabości, ale cichy głosik podpowiadał jej, że wręcz przeciwnie.
Musiała długo i zaciekle o siebie walczyć i udało jej się zwyciężyć dzięki
przyjaciołom. Uśmiechnęła się nieznacznie do siebie. Przymknęła powieki i
oddała się w świat marzeń.
- Zamierzasz wstawać? – usłyszała
szept przy swoim uchu i poderwała się gwałtownie. Przeklinała się w myślach za
brak skupienia.
- Przestań się skradać.
- Nie mogę, bo uwielbiam wyprowadzać
cię z równowagi. – spojrzała na mężczyznę i westchnęła.
- Co ty tu robisz? – zapytała, a
czarnowłosy uśmiechnął się nieznacznie. Po chwili powrócił do twardego i
bezwzględnego shinobi.
- Mam informacje dotyczące
ośmioogoniastego. – powiedział i usiadł na parapecie. Sakura momentalnie
spoważniała i poderwała się z materaca.
- Gdzie?
***
Wprawna ręka Sakury sprawiła, że
bark w pełni odzyskał swoją sprawność. Musiał tylko rozciągnąć się odpowiednio.
Świtem, kiedy zielonooka jeszcze spała wyszedł na polankę, żeby potrenować.
Zastanawiał się jak długo różowowłosa pozostanie sobą. Czy rosnący w siłę demon
zmieni ją nieodwracalnie? Czy jest na tyle silna, żeby panować nad jego
atakami? Jak jej pomóc? Kolejny raz zaatakował wyimaginowanego wroga, którym
był Jūbi. Złość i bezradność ogarniały go z każdą chwilą coraz bardziej. Wszystkie
taktyki, które rysowały mu się w głowie wydawały się być dziecinne w porównaniu
z siłą i potencjałem demona. Zirytowany niemocą opadł na ziemię i zagryzł
wargi. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu nie wiedział co począć. Gdyby
jego ojciec żył na pewno coś by zdziałał. Był dla niego autorytetem.
Człowiekiem wielkiej mądrości i siły. Po tylu latach czuł tak wielką tęsknotę,
że zaczynał żałować dopuszczenia do siebie tych wszystkich tłumionych
dotychczas emocji. Westchnął i wstał otrzepując z kurzu ubranie. Czas wracać do
domu.
***
- Jesteś pewna? – zapytał, kiedy
dziewczyna kończyła pakować plecak. Skinęła sztywno głową i zapięła zamek.
- Itachi, nie mam wyjścia. Tu nawet
nie chodzi o mnie. Wreszcie jest szansa, że Naruto odzyska normalne życie.
Zwłaszcza teraz, kiedy Hinata spodziewa się jego dziecka. – uśmiechnęła się pod
nosem na wspomnienie jej radości, gdy poinformowała ją o ciąży.
- A co z moim bratem? Właśnie się
zbliża. – rzucił i wyskoczył przez okno wdrapując się na dach. Sakura
spochmurniała.
- No, tak. O tym nie pomyślałam. –
skarciła się po cichu i westchnęła. No, nic. Nie może znowu zostawić ich w
niewiedzy.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytał
wchodzący do pokoju Sasuke. Ściągnął koszulę i przebrał się w świeższą.
- Mam misję. – odpowiedziała
wymijająco i zapięła kaburę.
- Spotkałem się po drodze z Naruto.
Nic mi nie wspominał o misji dla ciebie, a rozmawialiśmy na twój temat. –
rzucił i przyjrzał się jej dokładnie.
- Nikt nie powiedział, że to zadanie
od Hokage.
- A więc? Znów zamierzasz zniknąć? –
zapytał z lekkim wyrzutem. Sama myśl o ponownej stracie zielonookiej napawała
go lękiem. Dziewczyna pokręciła zrezygnowana głową.
Wybacz, Itachi
Dodała w myślach.
- Dostałam informację z zaufanego
źródła o lokalizacji ósmego demona. Idę po niego. – odpowiedziała zgodnie z
prawdą. Uchiha zmierzył ją surowym spojrzeniem.
- Gdzie?
- W okolicach Wioski Dźwięku. –
mruknęła i skierowała się do wyjścia. Złapał ją za przedramię i szarpnął do
tyłu.
- Nie pójdziesz tam sama. – warknął.
Zielonooka zirytowała się.
- Nie będziesz mi dyktował co mogę,
a czego nie. – syknęła.
- Do Dźwięku na pewno sama nie
pójdziesz. Po moim trupie. – rzucił. Prychnęła.
- A więc kop dziurę na cmentarzu, bo
już jesteś martwy. – odepchnęła go i odwróciła się w stronę okna. Odbiła się od
ziemi z zamiarem wyskoczenia na zewnątrz, jednak Uchiha złapał ją w ostatniej
chwili za kostkę i pociągnął w tył. Upadła na ziemię i syknęła. – Pogrzało cię
do końca!? – warknęła.
- Powiedziałem, że nigdzie nie
pójdziesz. A już zwłaszcza po demona. – przyciągnął ją do siebie i usiadł na
niej okrakiem. Sakura zdmuchnęła nieposłuszny kosmyk włosów, który opadł na jej
twarz i zmierzyła Uchihę surowym spojrzeniem.
- Zachowujesz się, jakbym była twoją
własnością. – powiedziała względnie spokojnym tonem. W pewnej chwili w jej
oczach uaktywnił się Sharingan wraz z Rinnegan, Sasuke jednak w porę zareagował
swoją techniką blokując niejako atak zielonookiej. – To, że ze sobą spaliśmy wcale nie oznacza,
że jesteśmy nierozerwalni. – dodała i dezaktywowała hybrydę. Uchiha poszedł w
jej ślady, jednak na wzmiankę o wspólnej nocy nic nie powiedział z prostej
przyczyny. Do tej pory nie zamienili na ten temat ani słowa, a on jakoś nie
kwapił się do rozpamiętywania tego. Zbyt wiele nowych uczuć i pragnień wróciło
do niego, kiedy kochał się z różowowłosą, aby móc to ogarnąć w kilka chwil.
- Po co ci ósmy? – zapytał zamiast
odpowiadać na krepujące wyznanie. Kobieta westchnęła.
- Jesteś upierdliwie ciekawski,
Uchiha. – warknęła i zrzuciła go z siebie. Wstała na równe nogi i wyprostowała
pomięte ubranie. Sasuke podniósł się i idąc za przykładem Sakury przebrał się w
strój ANBU. Przypiął do pasa kaburę i zwrócił się w jej stronę z niemym
pytaniem w oczach. – Nie gap się tak na mnie, bo i tak ci nie powiem. Idziesz
czy mam poprosić? – zapytała. Kruczowłosy stwierdził, że nie warto wdawać się z
nią w bezsensowne dywagacje. Zamknął okno i podszedł do drzwi.
- Czeka nas kawałek drogi. Nie
możemy zostawić Naruto bez żadnych informacji. – rzucił przez ramię. Kobieta
zirytowana tym faktem warknęła cicho. Nie chciała, ale w duchu przyznała mu rację.
W najlepszym wypadku Uzumaki dojdzie do wniosku, że ją znowu uprowadzono, a
Sasuke opuścił wioskę w celu dalszego treningu. – Spokojnie, nie zmarnujesz
czasu. Wyślę mu jastrzębia. Napisz tylko, gdzie idziemy. – dodał i wyszedł z
pokoju. Różowowłosa szybko naskrobała wiadomość i ruszyła za kompanem. Podała
mu zwitek pergaminu i wyszła z domu.
Kilka minut później przekroczyli
bramę wioski i wskoczyli na drzewa. W milczeniu pokonywali kolejne kilometry
dzielące ich od celu.
- Wiesz przynajmniej, gdzie go
szukać? – zapytał po kilku godzinach skakania. Sakura zmrużyła oczy intensywnie
się nad czymś zastanawiając.
- Mam pewne podejrzenia. –
odpowiedziała uważnie ważąc każde słowo. Widocznie nie chciała zdradzić nic
więcej.
- Czyli opierasz się na samych przeczuciach.
– raczej stwierdził, niż zapytał. Zielonooka rzuciła mu nieodgadnione
spojrzenie.
- Powiedzmy, że mam pewną zdolność,
o której istnieniu dowiedziałam się stosunkowo niedawno. Jest ona bardzo
pomocna, jeżeli wie się, jak jej używać. – rzuciła i przywołała na myśl moment,
w którym się o niej dowiedziała.
Było to po pamiętnym starciu z
Naruto, kiedy to o mało się nie pozabijali. Demon, który w niej tkwił, był w
pewnym sensie jak detektor. Gdy znajdowała się w pobliżu Naruto, potwór w jej
wnętrzu zdawał się szaleć jak nieugaszone pragnienie. Czuła jego strach, niemoc
i wielką chęć mordu. Na szczęście nie udzielały jej się jego uczucia, ale gdy
tylko oddalała się od źródła mocy innego demona, Jūbi uspokajał się. Sasuke w
odpowiedzi skinął głową i w ciszy kontynuowali podróż.
***
- Musi gdzieś tutaj być. Nie mógł po
prostu wyparować. – mruczała pod nosem niezadowolona, kiedy kolejny już raz
przekopywała się przez stertę desek w opuszczonej kopalni. Mapka nie mogła
kłamać, bo jeżeli była fałszywa, to wrócą z niczym. Przesiedzieli w tej wiosce
zbyt wiele czasu, żeby go zmarnować. Ne mogła się poddać, jeżeli nagroda, o
którą toczyła się gra, może przeważyć na losach wielu niewinnych, a także
winnych ludzi.
- Sakura… - usłyszała Sasuke. Jego
wypowiedź przerwał przeraźliwy trzask i krótki krzyk karookiego.
- Sasuke! – natychmiast podbiegła do
miejsca, w którym zniknął mężczyzna. – Sasuke!
- Spokojnie, żyję. – stłumiony głos
wydobył się z czarnej otchłani, ale wcale nie uspokoił różowowłosej
Sakura poczuła, jakby w jej ciele
zawrzało. Krew zdawała się być lawą trawiącą kolejno każdy organ, przez który
przepływała. Dziąsła boleśnie ściągnęły się na zębach, które nagle wyostrzyły
się dotkliwie raniąc jej spierzchnięte wargi. Dłonie zaczęły nieopanowane
drżeć, a serce wybijać szaleńczy rytm. Cykliczne dreszcze przerodziły się w
spazmy przebiegające od jej kręgosłupa po stopy w chaotycznych falach. Na
przemiennie; raz ciepłe, raz zimne. Oczy zaszły łzami, które krwawymi, gorącymi
strużkami zaczęły spływać po jej zimnych licach. Skóra na dłoniach i
nadgarstkach obkurczyła się boleśnie uniemożliwiając ich jakiekolwiek ruchy.
- Sakura? – stłumione wołanie
docierało do niej jakby rozmówca znajdował się nad taflą wody, podczas gdy ona
była się pod nią dotykając już dna.
- Sasuke! – nie wiedziała, jak
głośno wypowiedziała jego imię, ale mężczyzna momentalnie znalazł się przy
niej.
- Jestem tu… - szeptał spoglądając
na nią z niemym pytaniem w oczach.
- Nie mogę się ruszyć, wszystko mnie
boli. Krwawię. Nie widzisz?!
- Nic ci nie jest. Sakura? – zapytał
niepewnie. Wtedy do niej dotarło. Już wiedziała, co się dzieje.
- Zejdź na dół, szybko. Tam jest
demon. Ja nie mogę się ruszyć. Idź! – wrzasnęła, kiedy poczuła jak jej skóra
łuszczy się i spływa pod wpływem trawiącej ją gorączki. Uchiha zeskoczył w dół
i puścił się biegiem przed siebie.
Błądził przez kolejne korytarze
popędzany urywanymi krzykami różowowłosej. W pewnej chwili poczuł na policzku
powiew chłodnego powietrza. Rozejrzał się dokładnie po wnętrzu jaskini. Musiał
wytężyć wzrok, żeby móc dojrzeć malutką wnękę, z której sączyło się delikatne,
fioletowe światło. Podszedł bliżej. Stwierdził, że da radę przecisnąć się
pomiędzy ściankami i wszedł do środka.
Przed nim, na niewielkim kamiennym
ołtarzyku, stała skrzyneczka. Opleciona była misternie rzeźbionymi mackami
ośmiornicy, jakby te wystrzeliły z głębin i próbowały wciągnąć ją w najgłębsze
odmęty oceanu. Zaś z jej wieka wyłaniały się dwa potężne i ostro zakończone
rogi. Innymi słowy pojemnik na demona by w rzeczywistości jego podobizną.
Nie zastanawiając się dłużej chwycił
ją w biegu i pędem wybiegł na powierzchnię. Ujrzał leżącą w konwulsjach Sakurę,
która paznokciami raniła swoje ramiona.
- Coś we mnie siedzi! Wije się!
Wyjmij to! – wrzeszczała jak opętana i coraz mocniej zdzierała z rąk skórę,
próbując bezskutecznie wyciągnąć z siebie wyimaginowane stworzenie. Siedział z
na wpół wyciągniętymi w jej stronę rękami i nie wiedział co zrobić. Na
szczęście w tej samej chwili Haruno znieruchomiała, leżąc na bezdechu błądziła
spojrzeniem po stropie korytarza i poruszała niemo wargami. Po chwili wypuściła
głośno powietrze z płuc i usiadła wyprostowana. Podniosła wzrok na twarz Sasuke
zastygłą w czymś pomiędzy determinacją, a szokiem.
- Przedstawiam moją umiejętność
odnajdywania demonów. Jūbi na serio za nimi nie przepada. – uśmiechnęła się i
wyleczyła skaleczenia na rękach.
- Użył psychozy, żebyś nie dotarła
do skrzyni. – rzucił Uchiha i ogarnął się w jednej chwili z paraliżującego
odrętwienia.
- Mniej więcej. – uśmiechnęła się. –
Użył bardzo silnej sugestii. – sprostowała jego domysł i podniosła się na równe
nogi.
- Wracajmy. – pomógł jej wstać i
ruszyli do wyjścia z korytarza. Ze względu na bezpieczeństwo ich obojga, to
Sasuke niósł skrzynię.
Czuł w całym ciele, jak energia
demona emanuje mocą i rozchodzi się rytmicznie po jego kończynach. Potęga
pradawnego stworzenia zdawała się być wręcz namacalna i tak bardzo kusiła.
Zamknął powieki i wyrównał oddech. W tej samej chwili poczuł delikatne języki
muskające jego skórę. Jakby małe szczeniaki próbowały zwrócić na siebie jego
uwagę. Były takie rozkoszne i pocieszne,
dawały pewne ukojenie i poczucie bezpieczeństwa. Przywoływały na myśl rodzinną
sielankę, coś dobrego i pożądanego.
- Sasuke, nie. – jakiś natrętny głos
zmącił ciszę panującą w jego idylli. Szorstka i nieprzyjemna w dotyku dłoń
złapała go za nadgarstek raniąc rękę zrogowaciałym naskórkiem. Niechętnie
otworzył oczy i wszystkie uczucia wyparowały z Sasuke, pozostawiając go na
kształt pustej skorupy, w której nawet echo się nie rozchodzi. Spojrzał w
zatroskane oczy Sakury.
- Co się dzieje?
- Chciał cię zmylić. Zaślepił cię
tym, czego pragniesz. Pozornie urzeczywistniając twoje marzenia próbował skusić
cię do uwolnienia go z więzienia. – uśmiechnęła się delikatnie i szybko
odsunęła rękę jak najdalej od jarzącej się skrzyneczki. – Wracajmy.
***
Kolejny już miesiąc siedziała nad
aktami starając się rozszyfrować położenie któregokolwiek z pozostałych
demonów. Itachi nie odzywał się od kilku tygodni, a Sasuke był zajęty sprawami
ANBU. Naruto sprawował urząd hokage, a Hinaty nie chciała nachodzić.
Siedząc w stercie papierów
obserwator mógłby uznać, że coś pilnie studiuje. Coś, co nurtuje jej myśli.
Sakura bardzo pragnęłaby, żeby tak właśnie było. Jednak to nie demony
przykuwały jej uwagę. Za kilka dni obchodzi urodziny, a wraz z tą datą ma stać
się coś nowego. Coś nieobliczalnego.
Miała wrażenie, jakby minuty
zmieniały się w godziny, a dni w tygodnie. Czas przepływał swobodnie przez jej
palce, a Sakura pilnie studiowała ostatnią technikę z Księgi. Wskazówki mówiły,
że pierwszy element z rytuału musi się udać, aby reszta odblokowała swoje
działanie. Lecz, wydający się banalnie łatwy, znak nie wychodził jej już chyba
setny raz.
- No, dalej! – krzyczała
sfrustrowana, siedząc w głębi sali treningowej. Ziemia pod nią pękała na cztery
rozłamy, ale ona musiała utworzyć pięć. Mrucząc pod nosem kolejne przekleństwa
ponownie wykonała pieczęć, ale tym razem nie udało jej się nawet pobudzić
cząsteczek do drgania.
- Co robisz? – usłyszała za plecami
głos Gaary.
- Próbuję wykonać pięć równych
pęknięć na ziemi, rozchodzących się promieniami w idealnych odstępach, ale
wciąż wychodzą mi tylko cztery.
- Może znajdujesz się w niewłaściwym
miejscu? – zapytał. Westchnęła. Przecież to było niedorzeczne. Księga nic nie
mówiła o innych czynnikach.
- Właśnie. – mruknęła w pewnej
chwili. – Muszę pomyśleć! – wykrzyknęła odwracając się za siebie, ale w miejscu
Gaary stał mały słoiczek ze złotym piaskiem wirującym niespokojnie w jego
wnętrzu. – Też cię kocham. – mruknęła w eter, spakowała Księgę w stary kawałek
materiału i wyszła z piwnicy.
Sasuke jeszcze nie było. Misje ANBU
stawały się coraz częstsze i bardziej niebezpieczne co oznaczało, że Uchiha
odzyskał zaufanie Konohańczyków. Cieszyła się, że coraz mniej mieszkańców
wioski patrzyło na niego jak na zło wcielone. Zamknęła oczy i przypomniała
sobie dzień w którym odchodził.
- Sasuke, proszę cię. Zostań. –
błagałam. On jednak pozostawał głuchy na moje wołanie. – Sasuke, ja cię kocham.
– zatrzymał się. Nic jednak nie powiedział, tylko stał, jakby czekał. – Sasuke…
- szeptałam. Krople deszczu uderzające rytmicznie w ziemię naokoło sprawiały,
że moment wyczekiwania na reakcję młodego Uchihy był nieznośny. – Sasuke! –
krzyknęłam, a kiedy rozwarłam powieki jego już nie było. Spanikowana chciałam
biec przed siebie, ale sparaliżował mnie głos dobiegający zza moich pleców.
- Przepraszam… - i ciemność otuliła
mnie do snu.
Potrząsnęła gwałtownie głową i
wyszła z mieszkania, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Stanęła w ogrodzie i
zastanowiła się chwilę.
Skoro u niej w domu ziemia wciąż
pękała na cztery rozłamy to oznacza to, że wskazują one cztery kierunki świata:
północ, południe, wschód i zachód. No, tak. Ale czego w przyrodzie było pięć?
Pór roku jest cztery, więc to
całkowicie wykreśliła ze swojej listy. Nawet jeżeli miałaby je rozważać, to jak
w takim razie, tokiem rozumowania Gaary, miała odszukać odpowiednie miejsce do
wykonania tej techniki?
Gatunki zwierząt? No, tak, jest ich
pięć, ale jest też cała masa miejsc, gdzie można spotkać je na każdym kroku.
Pięć… Pięć… Pięć… powtarzała sobie w
myślach i starała się uruchomić wszystkie szare komórki, jakie posiadała.
- Polana Chakr! – odpowiedź
przypłynęła wraz z energią pozwalającą jej na bycie shinobi.
Pięć chakr, jak pięć żywiołów w
świecie ninja: ogień, woda, ziemia, wiatr i piorun! Czym prędzej udała się w
miejsce, gdzie znajdowała się polana. Podniecenie nowym odkryciem sprawiało, że
miała ochotę krzyczeć. Niezliczone pokłady energii pobudzały jej ciało do
działania.
Przebiegła kilka uliczek, co rusz
odpowiadając na pozdrowienia mijanych mieszkańców, kilka razy omal nie
wywróciła się przez biegające wokoło dzieci, ale w końcu dotarła do celu.
Polana była przepiękna. Przy ziemi
unosiła się mgła, jakby ktoś wylewał ją mlecznobiałymi strumieniami, które nie
uciekały dzięki szczelnie oplatającymi je wokoło drzewami. Trawa pod stopami
była miękka i sprężysta, a przy każdym stawianym na niej kroku rozchodziła się
jej świeża woń. Zamykając oczy miało się wrażenie, jakby wiatr roznosił szum
strumienia, a wraz z nim ożywczą bryzę oblepiającą twarz chłodnymi pocałunkami.
Sakura miękko opadła na ziemię i
dotknęła nią policzka. Ciepło emanujące ze skorupy żarzyło się delikatnie
wywołując rozkoszne drżenie, a z całej tej scenerii do ciała Sakury wpływała
żywa energia, fakturą i aurą przypominająca świetlne błyskawice.
- Miejsce pięciu. – uśmiechnęła się
dumna ze swojego odkrycia. Spoważniała.
Rozejrzała się wokoło i ustaliła miejsce, które mogłoby stanowić o środku
polany. Usiadła w pozycji kwiatu lotosu i zamknęła oczy pozwalając aurze tego
miejsca na oczyszczenie jej umysłu.
Eteryczna materia wokół niej zaczęła
delikatnie falować. Czując, że to już odpowiedni moment, Sakura złożyła dłonie
w znak przedstawiony w Księdze i uruchomiła go chakrą, jednak nic się nie
zmieniło.
Otworzyła oczy i wlepiła spojrzenie
w miejsce, gdzie powinny pojawić się pęknięcia. Mgła jednak zasłaniała grunt
pod sobą, a Haruno w nijaki sposób nie mogła jej odgonić.
- Co jest… - zapytała szeptem. –
Przecież idealnie wyczułam moment. – moc żywiołów wciąż jej nie opuszczała, ale
Sakura czuła jakby osłabła. – Wiem! – rzuciła.
Jeszcze raz pozwoliła na
oczyszczenie swojego umysłu i odczekała, aż miejsce da jej znać, że to ten
właściwy moment. Gdy napięcie wokół niej wzrosło, Sakura złożyła dłonie w znak
symbolizujący żywioł ognia i wtłoczyła w niego swą ofensywną chakrę, wyobrażając
ją sobie jako strumień czerwonej lawy. W tym momencie poczuła, jak ciepłota
skorupy ziemskiej wzrasta, a do jej uszu dotarł wesoły trzask ognia.
Uśmiechnęła się i skupiła się na kolejnym żywiole.
Znak wody był trudniejszy. Żywo niebieski
blask oblewający jej dłonie wywołał wrażenie tonięcia, jednak zaraz potem żółta
barwa wiatru, czyli dozy powietrza, wyciągnęła ją z otchłani wody dającej
jednocześnie życie i śmierć.
Ziemia uleczyła jej strach, kiedy
zielona, lecznicza chakra rozpłynęła się znajomym ciepłem po jej skórze. Trawa
zapachniała intensywniej, a źdźbła zdawały się ciaśniej przylegać do jej nagiej
skóry nóg.
I wreszcie piorun. Sakura
skumulowała w sobie wszystkie cztery chakry i pozwoliła na istny huragan
energii w swoim ciele. Coś nieopisanego zawładnęło jej umysłem. Przez jej
wszystkie myśli, na wskroś przeleciał snop skrzącego się światła. Dawało ono
poczucie stabilności i bezpieczeństwa, a potęga jego mocy wzmagała poczucie
wszechwładzy.
Gdy wszystko ucichło otworzyła oczy.
Dywan mgły ścielącej się na ziemi zniknął, a w jego miejscu pojawiła się sucha,
ziemska skorupa. Sakura dopiero w tym momencie pojęła potęgę żywiołów.
Przyjrzała się bliżej pomarańczowemu gruntowi i zauważyła maleńkie znaczki,
rozchodzące się z miejsca obok niej, w czterech różnych kierunkach. Na północ
prowadziła wąska wstęga, opisująca w starożytnym języku potęgę i możliwości
żywiołu ognia. Na południe zaś pasmo ziemi. Na wschód pełzły znaki dotyczące
wody, a na zachód wiatru. W miejscu, gdzie znaki schodziły się ze sobą
starożytne runy opisywały piorun jako energię.
Zafascynowana wstała i rozejrzała
się. Spostrzegła, że końce każdego pasma znaków tworzą okręgi podobne do tego
opowiadającego o piorunie. Uniosła lekko wzrok i zauważyła, że nad każdym kołem
lewitują ogniki w kolorze żywiołu: zielony, czerwony, niebieski, żółty i
fioletowy.
- Niesamowite… - szepnęła do siebie.
Jednak w tym momencie płomyki zniknęły, znaki wsiąknęły w ziemię, a mgła na
powrót zasnuła całą polanę. – Harmonia żywiołów oznacza idealne współgranie ich
ze sobą w otaczającej ciszy. – pomyślała na głos. Innymi słowy: zakaz mówienia.
Szczęśliwa z własnego odkrycia
postanowiła wrócić do domu i wczytać się w dalszą część techniki.
Sasuke w tym czasie siedział w
gabinecie Naruto i czekał, aż przyjaciel się odezwie. Oparty o ścianę za nim
Kiba bawił się swoim kunai, a Shikamaru i Neji siedzieli na dwóch osobnych
krzesłach.
- Co teraz, Naruto? – zadał pytanie
Neji, przerywając tym samym panującą w pomieszczeniu ciszę. – Mieszkańcy
jeszcze nie wiedzą, ale musimy coś z tym zrobić.
- Wiem, Neji. Wiem. – mruknął
Naruto. Wstał zza biurka i rozpoczął nerwową przechadzkę tam i z powrotem.
- Może wykorzystamy na schron
tajemną jaskinię Tsunade? – zapytał Kiba.
- Przecież nikt nie wie, gdzie ona
się znajduje. – odparł Hokage.
- Podejrzewam, że Sakura może
cokolwiek wiedzieć. – odezwał się milczący dotąd Shikamaru. Naruto podniósł na
niego spojrzenie. – Pamiętaj, Szacowny, że Tsunade była jej mentorką. Siłą
rzeczy musiała powierzyć jej większość swoich sekretów. Tak, jak Orochimaru
Sasuke, czy Jiraya tobie.
- Wiem, wiem. Ale co jej powiem? –
uniósł się. – Że szukamy schronu dla Konohańczyków, bo ktoś chce zniszczyć
wioskę w imię zemsty na niej i Sasuke?
- Może to jest najlepsze
rozwiązanie, Naruto. – rzucił Uchiha. – Raporty donoszą o wzroście
przestępczości w pozostałych wiodących wioskach Ognia.
- Jak tak dalej pójdzie, to, to, co
uważamy za nasze największe w tej chwili zmartwienie, stanie się jedynie
błahym, nic nie znaczącym konfliktem. – Shikamaru dodał znudzonym głosem.
- Porozmawiam z nią. – rzekł w
końcu. Ponaglił ich spojrzeniem do wyjścia. Skłonili się lekko w geście
szacunku i zniknęli w kłębach dymu.
Sasuke wszedł do domu i od razu
skierował się do łazienki na górnym piętrze mieszkania.
- Sakura? – zawołał. Usłyszał hałas
dochodzący z sypialni, a po chwili wyłoniła się z niej głowa różowowłosej.
- Głodny? – zapytała.
- Wołałem, żeby sprawdzić czy
wszystko w porządku, a nie po to, żebyś podała mi obiad. – rzucił.
- Głodny. – stwierdziła i zeszła na
dół, mijając go na schodach. Uchiha westchnął i wspiął się do końca piętra.
Wszedł do łazienki i puścił wodę.
Sakura w tym czasie podgrzewała
obiad. Sama nie wiedziała dlaczego, ale czynności związane z osobą Sasuke
sprawiały jej wiele radości. Przysparzały poczucia, że wreszcie jest potrzebna,
nikomu nie zawadza. Zaraz jednak wkradało się pytanie: na jak długo? Kiedy
Uchiha znudzi się sielanką u jej boku i zacznie poszukiwać kobiety, z którą
spędzi resztę życia?
Ta natrętna myśl, z logicznego
punktu widzenia nie mająca racji bytu, wciąż kołatała jej się w głowie,
skutecznie zakłócając wewnętrzny spokój, który udało jej się względnie
pozyskać. Na przestrzeni kilku ostatnich dni nie wydarzyło się nic znaczącego.
Wciąż tylko demony i technika z Księgi Tsunade. Przełom, który nastąpił
dzisiejszego popołudnia sprawił, że w Haruno wstąpiła nowa nadzieja.
Ale nadzieja na co?
Pytała się w myślach. Na powrót
Tsunade, gdziekolwiek teraz była? Na nową perspektywę dla wioski, wreszcie
bezpiecznej i wolnej od jakichkolwiek katastrofalnych niebezpieczeństw?
Zdjęła z ognia garnek z ramen i
postawiła go parującego na stole. Obok położyła miskę i pałeczki. Zielona herbata
właśnie zagotowała się w czajniku, który oznajmił jej gotowość długim,
przeciągłym gwizdem.
- Z Ichiraku? – zapytał wchodzący do
kuchni Sasuke, a Sakura posłała mu karcące spojrzenie.
- Obrażasz mnie. – Uchiha zaśmiał
się cicho. Złapał za pałeczki i zaczął jeść.
- Jak na misji? – spojrzała na
niego. Wyglądał słodko z tą opadającą niesfornie na jego czoło grzywką.
Podniósł na nią spojrzenie. Spodziewała się, że będzie wyrażało chłód czy
obojętność, ale on po prostu patrzył na nią zmęczony po całym dniu wysiłku.
- Powiodła się, jeżeli o to pytasz.
– odparł i wrócił do jedzenia. Sakura łyknęła zielonej herbaty ze swojego kubka
i wstała od stołu. Podeszła do okna i wyjrzała przez nie na rozciągające się
pole sadu. – Co w sprawie demonów?
- Zależy co masz na myśli. – wyrwana
z chwilowego zamyślenia spojrzała nieprzytomnie na mężczyznę.
- Ile już masz? – zapytał. – Na
pewno Naruto, Gaara i ósmy, którego ostatnio znaleźliśmy. – wyliczył. – No, i
jak dobrze pójdzie, to Baku uda się zwerbować. – dodał, a Sakura obrzuciła go
pytającym spojrzeniem.
- Kto to Baku? – usiadła do stołu
napięta jak struna. Rzadko kiedy Sasuke wymawiał czyjeś imię bez pogardy, a
teraz w stu procentach nie dosłyszała się żadnych negatywnych fałszów w jego
głosie.
- Baku to Jinchūriki siódmego.
Kiedyś nasze drogi skrzyżowały się kilka razy. – wyjaśnił. Zirytowana Sakura
nadal nie poznała płci owego ‘Baku’.
- Możesz się z nim jakoś
skontaktować? – drążyła.
- Baku to kobieta. – rzucił, a po
jego twarzy przemknął cień uśmiechu. – I wiem, GDZIE, ale nie KIEDY bywa w
niektórych miejscach.
- To odszukaj ją i porozmawiaj. –
mruknęła. – Ach, i Sasuke. Nie chcę oglądać żadnej z twoich łóżkowych panienek.
– dodała zjadliwie i wyszła z kuchni. Na usta Uchihy mimowolnie wpełzł szeroki
uśmiech. Widzieć zazdrosną Haruno – bezcenne.
- Sakura! – krzyknął, stając u
podnóża schodów. Spojrzał w górę, gdzie zza barierki wychyliła się głowa
różowowłosej. – Co do twojej prośby odnośnie ‘łóżkowych panienek’ – zakreślił w
powietrzu cudzysłów.
- No? – ponagliła go spojrzeniem.
- Dla własnego dobra nie patrz w
lustro. Chyba nie muszę przypominać, dlaczego.
- Ty… Ty… Och… - nie umiała znaleźć
odpowiedniego słowa opisującego zachowanie Sasuke, więc zbiegła po schodach
stając naprzeciwko bruneta. – Ugh, jak ja cię… - Uchiha pocałował ją nagle,
przerywając jej nieskładną wypowiedź. Sakura otworzyła szeroko oczy natykając
się na kare tęczówki Sasuke. Haruno delikatnie odsunęła się od mężczyzny. -
…nienawidzę. – dokończyła.
- Wiem. – szepnął w odpowiedzi i
ponownie złączył ich wargi ze sobą. Zielonooka nie wzbraniała się przed jego
zamiarem, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że byłaby największą w świecie
hipokrytką, gdyby powiedziała, że nie chce czuć rąk Sasuke na swoim ciele.
Tak naprawdę pragnęła tego od ich
ostatniej, wspólnie spędzonej nocy. Smak jego ust prześladował ją od tamtej
pory każdej godziny kolejnego dnia, a wspomnienia jego nagiego ciała
szukającego jej dotyku paliły niczym żarzące się węgle.
Dzikie pragnienie w swojej
prymitywnej formie odezwało się chwilę potem, gdy Sakura przygryzła wargę
czarnookiego, z której pociekła krew. Kobieta wpatrywała się w spływające
kącikiem ust Uchihy bordo z fascynacją i pożądaniem. Zbliżyła swoją twarz i delikatnie
zlizała ciepłą krew, specjalnie mocniej dociskając język przy powstałej ranie.
Pieczenie w tym miejscu podnieciło
Sasuke jeszcze bardziej. Rozchodząca się falami ekstaza żądała od Uchihy
natychmiastowego działania. Jego wrażliwość na dotyk wzmogła dzikie i
nieokiełznane instynkty. Złapał Sakurę za pośladki i podniósł ją z ziemi, a ona
oplotła go nogami mocniej dociskając swoje łono do jego wzwodu.
Brunet rzucił się rozpaczliwie w
stronę sypialni, obłąkańczo całując Haruno po jej rozgrzanej skórze szyi. Będąc
już na szczycie schodów wiedział, że nie ma czasu na znalezienie jakiegokolwiek
łóżka. Wpadł więc do pierwszego z brzegu pokoju, którym okazał się gabinet
kobiety i dobił z nią do ściany rejestrując przeciągłe westchnięcie
zielonookiej.
- Sasuke… - szepnęła mu do ucha,
rozpinając koszulę mężczyzny.
- Ja też cię nienawidzę… -
odpowiedział cicho i uśmiechnął się, dysząc ciężko. Sakura zaśmiała się krótko
i odepchnęła się od ściany. Efektem wylądowali
na podłodze.
Sakurze trzęsły się ręce, co
znacznie ograniczało jej zdolności manualne. Podniecenie brało nad nią górę, a
o jakichkolwiek zasadach etyki już dawno zapomniała. Kiedy pozbyła się wreszcie
tego nieznośnego materiału z torsu Sasuke, z dziką radością zadrapała skórę w
tym miejscu, wsłuchując się w jęk mężczyzny. Uchiha zepchnął ją z siebie i
uwięził w swoim stalowym uścisku jej nadgarstki. Wpił się zachłannie w jej
usta, wolną ręką rozrywając jej koszulkę. Nie uwalniając jej piersi z materiału
stanika ucałował je, jedną po drugiej, a następnie przygryzł delikatnie sutki
korzystając z dodatkowego ucisku w postaci tkaniny. Ciało kobiety wygięło się w
łuk, a następnie opadło na podłogę wijąc się niespokojnie.
Nie czekając dłużej Sasuke rozpiął
swoje spodnie, uwalniając wzwód, następnie zdarł spodenki z ciała Sakury i wszedł
w nią gwałtownie. Pożądanie, które odczuwali do tej pory było niczym w
porównaniu z tym, które teraz zadawało im obojgu ból.
Dwa ciała, jak nieokiełznane i
niespokojne żywioły, tańczyły teraz ze sobą we wspólnym uniesieniu. Ich drżące
ze zmęczenia i podniecenia mięśnie rozluźniały się, to znów spinały, a
rozszalałe oddechy drażniły się wzajemnie, oczekując od siebie więcej.
Chemia, zaistniała między dwojgiem
tych ludzi, była niebezpieczna i pociągająca. Delikatna jak kwiat wiśni Sakura
i potężny jak mahoń Sasuke. Życiodajna woda i śmiercionośny ogień. Raz jin, a
raz jang. Czysta harmonia, o której istnieniu miała pojęcie tylko ta dwójka.
A kiedy nadeszło upragnione
spełnienie, cały ich mały-wielki wszechświat eksplodował. Dotyk jak muśnięcie
skrzydeł motyla, a pocałunek jak łyk wody na pustyni. Spragnieni siebie
nawzajem kradli swoje spojrzenia,
zawłaszczając dotyk i najmniejszą wolną myśl.
Sasuke niepewnie dotknął ust Sakury.
Sunąc opuszkami po drżących wargach Haruno modlił się, aby ta chwila trwała
wiecznie. Błagał, aby cały świat wokół nich zniknął, zostawiając ich dwójkę w
jednej samotni. Żądał od losu, w imię całej tej niesprawiedliwości jaka go w
życiu spotkała, aby uczynił tę chwilę nieśmiertelną. Należącą tylko niego.
Niczyją inną.
- Sasuke… - cichy szept, ledwie
dosłyszalny powiew powietrza.
Świadoma swoich dni Sakura ucałowała
wargi Sasuke. Wiedząc, jak wiele trudnych zadań ją czeka, zachłannie zagarnęła
całą jego uwagę dla siebie. Wszystko, z czego składał się Sasuke, należało
teraz do niej. Jego dotyk, spojrzenie, oddech i ciało. Chciała móc powiedzieć,
że także jego serce i dusza już są w jej władaniu. Ale nie mogła.
Cień smutku przemknął przez jej
twarz niszcząc delikatną kruchość całego momentu. Odczytał z jej oczu
niepewność.
- Powiem ci teraz coś, czego nie wie
nikt. – zaczął. Wiedział, że jego mimikę śledzą baczne tęczówki Sakury. – Jest
to jedyna rzecz, która może mnie zniszczyć. Coś, co w twoich dłoniach jest
niezawodną bronią. – kontynuował. – Coś, czym zgładzisz mnie w jednej chwili. –
starał się, aby każda emocja, która szargała jego wnętrzem znalazła swoje
odzwierciedlenie w jego twarzy, aby zielonooka poczuła wszystko tak, jak on
teraz czuje.
- Sasuke… - kolejny szept z jej
karmazynowych ust.
- Kocham cię…
Autor: .romantyczka
Eh... a jednak się pomyliłam. Dodałaś coś.
OdpowiedzUsuńAch... jak ty możesz jeszcze w siebie wątpić? Ja nigdy w Ciebie nie zwątpię.
Kochana ten rozdział był idealnie wyważony na każdej płaszczyźnie. Czuję się niezwykle zaszczycona, że mogę go przeczytać i skomentować.
Jesteś moim guru jeśli chodzi o opisy, szczególnie tych intymnych chwil.
Każde uczucie, które chciałaś przekazać uderzyło we mnie niczym wielka ulewa. Uwielbiam czytać twoją twórczość.
Czekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję za słowa otuchy. W przygotowaniu mam kilka niespodzianek :)
UsuńHej, chciałabym Cię serdecznie zaprosić do lektury rozdziału 15, który ukazał się na moim blogu http://zagubieni-w-swiatach.blogspot.com/. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńteż wchodzilam tu z myślą, że nic nie zastane a tu :-o:-o:-o:-D:-D:-D ( moja reakcja ) cuuuudowny rozdział, jestem pod wrażeniem, oj dzieje się między nimi:-) ciesże się, że poruszylas te uczuciowa stronę :-) mam nadzieję, że jego wyznanie nie sploszy Sakury i bd szczęśliwi:-) no i pojawia się Itachi :-o:-o weeeny, mam nadzieję, że coś dodasz jeszcze do końca przerwy świątecznej ;-) no i gratuluję drugiej części partowki, szkoda że bez happy endu ale w końcu wiedzialam, że on bez niej nie przeżyje... Hay
OdpowiedzUsuńAch... narobiłaś mi apetytu. Zobaczyłam twój nick i pomyślałam: "genialnie".
OdpowiedzUsuńNo ale cóż...
Jeśli chodzi o te blogi zajmujące się grafiką, no to zależy. Jeśli chodzi o szablony z artami, to jak już pisałam:
http://malach-tow.blogspot.com/
a jeżeli szablony ze zwykłymi zdjęciami, to popularna jest http://zaczarowane-szablony.blogspot.com/
oraz
http://szablonownica.blogspot.com/
Jednakże to od zainteresowanego zależy, którą szabloniarnię wybierze. Zawsze trzeba najpierw poprzeglądać trochę szablonów na danej stronie i sprawdzić, czy się podobają.
Pozdrawiam Cię serdecznie i liczę, że nowa notka pojawi się w najbliższym czasie ;)
Pozdrowionka
Heej wiem ze tego nie cierpisz ale prooosze Cie napisz chociaz jak daleko ida postepy co do nowej notki, albo przypuszczalny czas opublikowania jej.. Hay.:-(
OdpowiedzUsuńCudowny! :) Czekam na następne z niecierpliwością . SasuSaku <3
OdpowiedzUsuń