środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 15

Kiedy obudziła się stwierdziła, że Sasuke nie ma z nią w pokoju. Poczuła dziwny zawód, ale zmusiła się do zignorowania go. Rozciągnęła się na całym łóżku i wpatrzyła się w sufit analizując zmiany, jakie w jej życiu zaszły. Na początku stwierdziła, z resztą z niemałym zdziwieniem, że po tylu latach chłodu i obojętności powrót do dawnej Sakury był zaskakująco szybki i bez przymusowy. Przyszło jej to z taką łatwością i lekkością o jaką by się nie podejrzewała. Martwiła się, że było to oznaką jej słabości, ale cichy głosik podpowiadał jej, że wręcz przeciwnie. Musiała długo i zaciekle o siebie walczyć i udało jej się zwyciężyć dzięki przyjaciołom. Uśmiechnęła się nieznacznie do siebie. Przymknęła powieki i oddała się w świat marzeń.
- Zamierzasz wstawać? – usłyszała szept przy swoim uchu i poderwała się gwałtownie. Przeklinała się w myślach za brak skupienia.
- Przestań się skradać.
- Nie mogę, bo uwielbiam wyprowadzać cię z równowagi. – spojrzała na mężczyznę i westchnęła.
- Co ty tu robisz? – zapytała, a czarnowłosy uśmiechnął się nieznacznie. Po chwili powrócił do twardego i bezwzględnego shinobi.
- Mam informacje dotyczące ośmioogoniastego. – powiedział i usiadł na parapecie. Sakura momentalnie spoważniała i poderwała się z materaca.
- Gdzie?
***
Wprawna ręka Sakury sprawiła, że bark w pełni odzyskał swoją sprawność. Musiał tylko rozciągnąć się odpowiednio. Świtem, kiedy zielonooka jeszcze spała wyszedł na polankę, żeby potrenować. Zastanawiał się jak długo różowowłosa pozostanie sobą. Czy rosnący w siłę demon zmieni ją nieodwracalnie? Czy jest na tyle silna, żeby panować nad jego atakami? Jak jej pomóc? Kolejny raz zaatakował wyimaginowanego wroga, którym był Jūbi. Złość i bezradność ogarniały go z każdą chwilą coraz bardziej. Wszystkie taktyki, które rysowały mu się w głowie wydawały się być dziecinne w porównaniu z siłą i potencjałem demona. Zirytowany niemocą opadł na ziemię i zagryzł wargi. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu nie wiedział co począć. Gdyby jego ojciec żył na pewno coś by zdziałał. Był dla niego autorytetem. Człowiekiem wielkiej mądrości i siły. Po tylu latach czuł tak wielką tęsknotę, że zaczynał żałować dopuszczenia do siebie tych wszystkich tłumionych dotychczas emocji. Westchnął i wstał otrzepując z kurzu ubranie. Czas wracać do domu.
***
- Jesteś pewna? – zapytał, kiedy dziewczyna kończyła pakować plecak. Skinęła sztywno głową i zapięła zamek.
- Itachi, nie mam wyjścia. Tu nawet nie chodzi o mnie. Wreszcie jest szansa, że Naruto odzyska normalne życie. Zwłaszcza teraz, kiedy Hinata spodziewa się jego dziecka. – uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie jej radości, gdy poinformowała ją o ciąży.
- A co z moim bratem? Właśnie się zbliża. – rzucił i wyskoczył przez okno wdrapując się na dach. Sakura spochmurniała.
- No, tak. O tym nie pomyślałam. – skarciła się po cichu i westchnęła. No, nic. Nie może znowu zostawić ich w niewiedzy.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytał wchodzący do pokoju Sasuke. Ściągnął koszulę i przebrał się w świeższą.
- Mam misję. – odpowiedziała wymijająco i zapięła kaburę.
- Spotkałem się po drodze z Naruto. Nic mi nie wspominał o misji dla ciebie, a rozmawialiśmy na twój temat. – rzucił i przyjrzał się jej dokładnie.
- Nikt nie powiedział, że to zadanie od Hokage.
- A więc? Znów zamierzasz zniknąć? – zapytał z lekkim wyrzutem. Sama myśl o ponownej stracie zielonookiej napawała go lękiem. Dziewczyna pokręciła zrezygnowana głową.
Wybacz, Itachi
Dodała w myślach.
- Dostałam informację z zaufanego źródła o lokalizacji ósmego demona. Idę po niego. – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Uchiha zmierzył ją surowym spojrzeniem.
- Gdzie?
- W okolicach Wioski Dźwięku. – mruknęła i skierowała się do wyjścia. Złapał ją za przedramię i szarpnął do tyłu.
- Nie pójdziesz tam sama. – warknął. Zielonooka zirytowała się.
- Nie będziesz mi dyktował co mogę, a czego nie. – syknęła.
- Do Dźwięku na pewno sama nie pójdziesz. Po moim trupie. – rzucił. Prychnęła.
- A więc kop dziurę na cmentarzu, bo już jesteś martwy. – odepchnęła go i odwróciła się w stronę okna. Odbiła się od ziemi z zamiarem wyskoczenia na zewnątrz, jednak Uchiha złapał ją w ostatniej chwili za kostkę i pociągnął w tył. Upadła na ziemię i syknęła. – Pogrzało cię do końca!? – warknęła.
- Powiedziałem, że nigdzie nie pójdziesz. A już zwłaszcza po demona. – przyciągnął ją do siebie i usiadł na niej okrakiem. Sakura zdmuchnęła nieposłuszny kosmyk włosów, który opadł na jej twarz i zmierzyła Uchihę surowym spojrzeniem.
- Zachowujesz się, jakbym była twoją własnością. – powiedziała względnie spokojnym tonem. W pewnej chwili w jej oczach uaktywnił się Sharingan wraz z Rinnegan, Sasuke jednak w porę zareagował swoją techniką blokując niejako atak zielonookiej.  – To, że ze sobą spaliśmy wcale nie oznacza, że jesteśmy nierozerwalni. – dodała i dezaktywowała hybrydę. Uchiha poszedł w jej ślady, jednak na wzmiankę o wspólnej nocy nic nie powiedział z prostej przyczyny. Do tej pory nie zamienili na ten temat ani słowa, a on jakoś nie kwapił się do rozpamiętywania tego. Zbyt wiele nowych uczuć i pragnień wróciło do niego, kiedy kochał się z różowowłosą, aby móc to ogarnąć w kilka chwil.
- Po co ci ósmy? – zapytał zamiast odpowiadać na krepujące wyznanie. Kobieta westchnęła.
- Jesteś upierdliwie ciekawski, Uchiha. – warknęła i zrzuciła go z siebie. Wstała na równe nogi i wyprostowała pomięte ubranie. Sasuke podniósł się i idąc za przykładem Sakury przebrał się w strój ANBU. Przypiął do pasa kaburę i zwrócił się w jej stronę z niemym pytaniem w oczach. – Nie gap się tak na mnie, bo i tak ci nie powiem. Idziesz czy mam poprosić? – zapytała. Kruczowłosy stwierdził, że nie warto wdawać się z nią w bezsensowne dywagacje. Zamknął okno i podszedł do drzwi.
- Czeka nas kawałek drogi. Nie możemy zostawić Naruto bez żadnych informacji. – rzucił przez ramię. Kobieta zirytowana tym faktem warknęła cicho. Nie chciała, ale w duchu przyznała mu rację. W najlepszym wypadku Uzumaki dojdzie do wniosku, że ją znowu uprowadzono, a Sasuke opuścił wioskę w celu dalszego treningu. – Spokojnie, nie zmarnujesz czasu. Wyślę mu jastrzębia. Napisz tylko, gdzie idziemy. – dodał i wyszedł z pokoju. Różowowłosa szybko naskrobała wiadomość i ruszyła za kompanem. Podała mu zwitek pergaminu i wyszła z domu.
Kilka minut później przekroczyli bramę wioski i wskoczyli na drzewa. W milczeniu pokonywali kolejne kilometry dzielące ich od celu.
- Wiesz przynajmniej, gdzie go szukać? – zapytał po kilku godzinach skakania. Sakura zmrużyła oczy intensywnie się nad czymś zastanawiając.
- Mam pewne podejrzenia. – odpowiedziała uważnie ważąc każde słowo. Widocznie nie chciała zdradzić nic więcej.
- Czyli opierasz się na samych przeczuciach. – raczej stwierdził, niż zapytał. Zielonooka rzuciła mu nieodgadnione spojrzenie.
- Powiedzmy, że mam pewną zdolność, o której istnieniu dowiedziałam się stosunkowo niedawno. Jest ona bardzo pomocna, jeżeli wie się, jak jej używać. – rzuciła i przywołała na myśl moment, w którym się o niej dowiedziała.
Było to po pamiętnym starciu z Naruto, kiedy to o mało się nie pozabijali. Demon, który w niej tkwił, był w pewnym sensie jak detektor. Gdy znajdowała się w pobliżu Naruto, potwór w jej wnętrzu zdawał się szaleć jak nieugaszone pragnienie. Czuła jego strach, niemoc i wielką chęć mordu. Na szczęście nie udzielały jej się jego uczucia, ale gdy tylko oddalała się od źródła mocy innego demona, Jūbi uspokajał się. Sasuke w odpowiedzi skinął głową i w ciszy kontynuowali podróż.
***
- Musi gdzieś tutaj być. Nie mógł po prostu wyparować. – mruczała pod nosem niezadowolona, kiedy kolejny już raz przekopywała się przez stertę desek w opuszczonej kopalni. Mapka nie mogła kłamać, bo jeżeli była fałszywa, to wrócą z niczym. Przesiedzieli w tej wiosce zbyt wiele czasu, żeby go zmarnować. Ne mogła się poddać, jeżeli nagroda, o którą toczyła się gra, może przeważyć na losach wielu niewinnych, a także winnych ludzi.
- Sakura… - usłyszała Sasuke. Jego wypowiedź przerwał przeraźliwy trzask i krótki krzyk karookiego.
- Sasuke! – natychmiast podbiegła do miejsca, w którym zniknął mężczyzna. – Sasuke!
- Spokojnie, żyję. – stłumiony głos wydobył się z czarnej otchłani, ale wcale nie uspokoił różowowłosej
Sakura poczuła, jakby w jej ciele zawrzało. Krew zdawała się być lawą trawiącą kolejno każdy organ, przez który przepływała. Dziąsła boleśnie ściągnęły się na zębach, które nagle wyostrzyły się dotkliwie raniąc jej spierzchnięte wargi. Dłonie zaczęły nieopanowane drżeć, a serce wybijać szaleńczy rytm. Cykliczne dreszcze przerodziły się w spazmy przebiegające od jej kręgosłupa po stopy w chaotycznych falach. Na przemiennie; raz ciepłe, raz zimne. Oczy zaszły łzami, które krwawymi, gorącymi strużkami zaczęły spływać po jej zimnych licach. Skóra na dłoniach i nadgarstkach obkurczyła się boleśnie uniemożliwiając ich jakiekolwiek ruchy.
- Sakura? – stłumione wołanie docierało do niej jakby rozmówca znajdował się nad taflą wody, podczas gdy ona była się pod nią dotykając już dna.
- Sasuke! – nie wiedziała, jak głośno wypowiedziała jego imię, ale mężczyzna momentalnie znalazł się przy niej.
- Jestem tu… - szeptał spoglądając na nią z niemym pytaniem w oczach.
- Nie mogę się ruszyć, wszystko mnie boli. Krwawię. Nie widzisz?!
- Nic ci nie jest. Sakura? – zapytał niepewnie. Wtedy do niej dotarło. Już wiedziała, co się dzieje.
- Zejdź na dół, szybko. Tam jest demon. Ja nie mogę się ruszyć. Idź! – wrzasnęła, kiedy poczuła jak jej skóra łuszczy się i spływa pod wpływem trawiącej ją gorączki. Uchiha zeskoczył w dół i puścił się biegiem przed siebie.
Błądził przez kolejne korytarze popędzany urywanymi krzykami różowowłosej. W pewnej chwili poczuł na policzku powiew chłodnego powietrza. Rozejrzał się dokładnie po wnętrzu jaskini. Musiał wytężyć wzrok, żeby móc dojrzeć malutką wnękę, z której sączyło się delikatne, fioletowe światło. Podszedł bliżej. Stwierdził, że da radę przecisnąć się pomiędzy ściankami i wszedł do środka.
Przed nim, na niewielkim kamiennym ołtarzyku, stała skrzyneczka. Opleciona była misternie rzeźbionymi mackami ośmiornicy, jakby te wystrzeliły z głębin i próbowały wciągnąć ją w najgłębsze odmęty oceanu. Zaś z jej wieka wyłaniały się dwa potężne i ostro zakończone rogi. Innymi słowy pojemnik na demona by w rzeczywistości jego podobizną. 
Nie zastanawiając się dłużej chwycił ją w biegu i pędem wybiegł na powierzchnię. Ujrzał leżącą w konwulsjach Sakurę, która paznokciami raniła swoje ramiona.
- Coś we mnie siedzi! Wije się! Wyjmij to! – wrzeszczała jak opętana i coraz mocniej zdzierała z rąk skórę, próbując bezskutecznie wyciągnąć z siebie wyimaginowane stworzenie. Siedział z na wpół wyciągniętymi w jej stronę rękami i nie wiedział co zrobić. Na szczęście w tej samej chwili Haruno znieruchomiała, leżąc na bezdechu błądziła spojrzeniem po stropie korytarza i poruszała niemo wargami. Po chwili wypuściła głośno powietrze z płuc i usiadła wyprostowana. Podniosła wzrok na twarz Sasuke zastygłą w czymś pomiędzy determinacją, a szokiem.
- Przedstawiam moją umiejętność odnajdywania demonów. Jūbi na serio za nimi nie przepada. – uśmiechnęła się i wyleczyła skaleczenia na rękach.
- Użył psychozy, żebyś nie dotarła do skrzyni. – rzucił Uchiha i ogarnął się w jednej chwili z paraliżującego odrętwienia.
- Mniej więcej. – uśmiechnęła się. – Użył bardzo silnej sugestii. – sprostowała jego domysł i podniosła się na równe nogi.
- Wracajmy. – pomógł jej wstać i ruszyli do wyjścia z korytarza. Ze względu na bezpieczeństwo ich obojga, to Sasuke niósł skrzynię.
Czuł w całym ciele, jak energia demona emanuje mocą i rozchodzi się rytmicznie po jego kończynach. Potęga pradawnego stworzenia zdawała się być wręcz namacalna i tak bardzo kusiła. Zamknął powieki i wyrównał oddech. W tej samej chwili poczuł delikatne języki muskające jego skórę. Jakby małe szczeniaki próbowały zwrócić na siebie jego uwagę. Były takie  rozkoszne i pocieszne, dawały pewne ukojenie i poczucie bezpieczeństwa. Przywoływały na myśl rodzinną sielankę, coś dobrego i pożądanego.
- Sasuke, nie. – jakiś natrętny głos zmącił ciszę panującą w jego idylli. Szorstka i nieprzyjemna w dotyku dłoń złapała go za nadgarstek raniąc rękę zrogowaciałym naskórkiem. Niechętnie otworzył oczy i wszystkie uczucia wyparowały z Sasuke, pozostawiając go na kształt pustej skorupy, w której nawet echo się nie rozchodzi. Spojrzał w zatroskane oczy Sakury.
- Co się dzieje?
- Chciał cię zmylić. Zaślepił cię tym, czego pragniesz. Pozornie urzeczywistniając twoje marzenia próbował skusić cię do uwolnienia go z więzienia. – uśmiechnęła się delikatnie i szybko odsunęła rękę jak najdalej od jarzącej się skrzyneczki. – Wracajmy.
***
Kolejny już miesiąc siedziała nad aktami starając się rozszyfrować położenie któregokolwiek z pozostałych demonów. Itachi nie odzywał się od kilku tygodni, a Sasuke był zajęty sprawami ANBU. Naruto sprawował urząd hokage, a Hinaty nie chciała nachodzić.
Siedząc w stercie papierów obserwator mógłby uznać, że coś pilnie studiuje. Coś, co nurtuje jej myśli. Sakura bardzo pragnęłaby, żeby tak właśnie było. Jednak to nie demony przykuwały jej uwagę. Za kilka dni obchodzi urodziny, a wraz z tą datą ma stać się coś nowego. Coś nieobliczalnego.
Miała wrażenie, jakby minuty zmieniały się w godziny, a dni w tygodnie. Czas przepływał swobodnie przez jej palce, a Sakura pilnie studiowała ostatnią technikę z Księgi. Wskazówki mówiły, że pierwszy element z rytuału musi się udać, aby reszta odblokowała swoje działanie. Lecz, wydający się banalnie łatwy, znak nie wychodził jej już chyba setny raz.
- No, dalej! – krzyczała sfrustrowana, siedząc w głębi sali treningowej. Ziemia pod nią pękała na cztery rozłamy, ale ona musiała utworzyć pięć. Mrucząc pod nosem kolejne przekleństwa ponownie wykonała pieczęć, ale tym razem nie udało jej się nawet pobudzić cząsteczek do drgania.
- Co robisz? – usłyszała za plecami głos Gaary.
- Próbuję wykonać pięć równych pęknięć na ziemi, rozchodzących się promieniami w idealnych odstępach, ale wciąż wychodzą mi tylko cztery.
- Może znajdujesz się w niewłaściwym miejscu? – zapytał. Westchnęła. Przecież to było niedorzeczne. Księga nic nie mówiła o innych czynnikach.
- Właśnie. – mruknęła w pewnej chwili. – Muszę pomyśleć! – wykrzyknęła odwracając się za siebie, ale w miejscu Gaary stał mały słoiczek ze złotym piaskiem wirującym niespokojnie w jego wnętrzu. – Też cię kocham. – mruknęła w eter, spakowała Księgę w stary kawałek materiału i wyszła z piwnicy.
Sasuke jeszcze nie było. Misje ANBU stawały się coraz częstsze i bardziej niebezpieczne co oznaczało, że Uchiha odzyskał zaufanie Konohańczyków. Cieszyła się, że coraz mniej mieszkańców wioski patrzyło na niego jak na zło wcielone. Zamknęła oczy i przypomniała sobie dzień w którym odchodził.
- Sasuke, proszę cię. Zostań. – błagałam. On jednak pozostawał głuchy na moje wołanie. – Sasuke, ja cię kocham. – zatrzymał się. Nic jednak nie powiedział, tylko stał, jakby czekał. – Sasuke… - szeptałam. Krople deszczu uderzające rytmicznie w ziemię naokoło sprawiały, że moment wyczekiwania na reakcję młodego Uchihy był nieznośny. – Sasuke! – krzyknęłam, a kiedy rozwarłam powieki jego już nie było. Spanikowana chciałam biec przed siebie, ale sparaliżował mnie głos dobiegający zza moich pleców.
- Przepraszam… - i ciemność otuliła mnie do snu.
Potrząsnęła gwałtownie głową i wyszła z mieszkania, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Stanęła w ogrodzie i zastanowiła się chwilę.
Skoro u niej w domu ziemia wciąż pękała na cztery rozłamy to oznacza to, że wskazują one cztery kierunki świata: północ, południe, wschód i zachód. No, tak. Ale czego w przyrodzie było pięć?
Pór roku jest cztery, więc to całkowicie wykreśliła ze swojej listy. Nawet jeżeli miałaby je rozważać, to jak w takim razie, tokiem rozumowania Gaary, miała odszukać odpowiednie miejsce do wykonania tej techniki?
Gatunki zwierząt? No, tak, jest ich pięć, ale jest też cała masa miejsc, gdzie można spotkać je na każdym kroku.
Pięć… Pięć… Pięć… powtarzała sobie w myślach i starała się uruchomić wszystkie szare komórki, jakie posiadała.
- Polana Chakr! – odpowiedź przypłynęła wraz z energią pozwalającą jej na bycie shinobi.
Pięć chakr, jak pięć żywiołów w świecie ninja: ogień, woda, ziemia, wiatr i piorun! Czym prędzej udała się w miejsce, gdzie znajdowała się polana. Podniecenie nowym odkryciem sprawiało, że miała ochotę krzyczeć. Niezliczone pokłady energii pobudzały jej ciało do działania.
Przebiegła kilka uliczek, co rusz odpowiadając na pozdrowienia mijanych mieszkańców, kilka razy omal nie wywróciła się przez biegające wokoło dzieci, ale w końcu dotarła do celu.
Polana była przepiękna. Przy ziemi unosiła się mgła, jakby ktoś wylewał ją mlecznobiałymi strumieniami, które nie uciekały dzięki szczelnie oplatającymi je wokoło drzewami. Trawa pod stopami była miękka i sprężysta, a przy każdym stawianym na niej kroku rozchodziła się jej świeża woń. Zamykając oczy miało się wrażenie, jakby wiatr roznosił szum strumienia, a wraz z nim ożywczą bryzę oblepiającą twarz chłodnymi pocałunkami.
Sakura miękko opadła na ziemię i dotknęła nią policzka. Ciepło emanujące ze skorupy żarzyło się delikatnie wywołując rozkoszne drżenie, a z całej tej scenerii do ciała Sakury wpływała żywa energia, fakturą i aurą przypominająca świetlne błyskawice.
- Miejsce pięciu. – uśmiechnęła się dumna ze swojego odkrycia.  Spoważniała. Rozejrzała się wokoło i ustaliła miejsce, które mogłoby stanowić o środku polany. Usiadła w pozycji kwiatu lotosu i zamknęła oczy pozwalając aurze tego miejsca na oczyszczenie jej umysłu.
Eteryczna materia wokół niej zaczęła delikatnie falować. Czując, że to już odpowiedni moment, Sakura złożyła dłonie w znak przedstawiony w Księdze i uruchomiła go chakrą, jednak nic się nie zmieniło.
Otworzyła oczy i wlepiła spojrzenie w miejsce, gdzie powinny pojawić się pęknięcia. Mgła jednak zasłaniała grunt pod sobą, a Haruno w nijaki sposób nie mogła jej odgonić.
- Co jest… - zapytała szeptem. – Przecież idealnie wyczułam moment. – moc żywiołów wciąż jej nie opuszczała, ale Sakura czuła jakby osłabła. – Wiem! – rzuciła.
Jeszcze raz pozwoliła na oczyszczenie swojego umysłu i odczekała, aż miejsce da jej znać, że to ten właściwy moment. Gdy napięcie wokół niej wzrosło, Sakura złożyła dłonie w znak symbolizujący żywioł ognia i wtłoczyła w niego swą ofensywną chakrę, wyobrażając ją sobie jako strumień czerwonej lawy. W tym momencie poczuła, jak ciepłota skorupy ziemskiej wzrasta, a do jej uszu dotarł wesoły trzask ognia. Uśmiechnęła się i skupiła się na kolejnym żywiole.
Znak wody był trudniejszy. Żywo niebieski blask oblewający jej dłonie wywołał wrażenie tonięcia, jednak zaraz potem żółta barwa wiatru, czyli dozy powietrza, wyciągnęła ją z otchłani wody dającej jednocześnie życie i śmierć.
Ziemia uleczyła jej strach, kiedy zielona, lecznicza chakra rozpłynęła się znajomym ciepłem po jej skórze. Trawa zapachniała intensywniej, a źdźbła zdawały się ciaśniej przylegać do jej nagiej skóry nóg.
I wreszcie piorun. Sakura skumulowała w sobie wszystkie cztery chakry i pozwoliła na istny huragan energii w swoim ciele. Coś nieopisanego zawładnęło jej umysłem. Przez jej wszystkie myśli, na wskroś przeleciał snop skrzącego się światła. Dawało ono poczucie stabilności i bezpieczeństwa, a potęga jego mocy wzmagała poczucie wszechwładzy.
Gdy wszystko ucichło otworzyła oczy. Dywan mgły ścielącej się na ziemi zniknął, a w jego miejscu pojawiła się sucha, ziemska skorupa. Sakura dopiero w tym momencie pojęła potęgę żywiołów. Przyjrzała się bliżej pomarańczowemu gruntowi i zauważyła maleńkie znaczki, rozchodzące się z miejsca obok niej, w czterech różnych kierunkach. Na północ prowadziła wąska wstęga, opisująca w starożytnym języku potęgę i możliwości żywiołu ognia. Na południe zaś pasmo ziemi. Na wschód pełzły znaki dotyczące wody, a na zachód wiatru. W miejscu, gdzie znaki schodziły się ze sobą starożytne runy opisywały piorun jako energię.
Zafascynowana wstała i rozejrzała się. Spostrzegła, że końce każdego pasma znaków tworzą okręgi podobne do tego opowiadającego o piorunie. Uniosła lekko wzrok i zauważyła, że nad każdym kołem lewitują ogniki w kolorze żywiołu: zielony, czerwony, niebieski, żółty i fioletowy.
- Niesamowite… - szepnęła do siebie. Jednak w tym momencie płomyki zniknęły, znaki wsiąknęły w ziemię, a mgła na powrót zasnuła całą polanę. – Harmonia żywiołów oznacza idealne współgranie ich ze sobą w otaczającej ciszy. – pomyślała na głos. Innymi słowy: zakaz mówienia.
Szczęśliwa z własnego odkrycia postanowiła wrócić do domu i wczytać się w dalszą część techniki.
Sasuke w tym czasie siedział w gabinecie Naruto i czekał, aż przyjaciel się odezwie. Oparty o ścianę za nim Kiba bawił się swoim kunai, a Shikamaru i Neji siedzieli na dwóch osobnych krzesłach.
- Co teraz, Naruto? – zadał pytanie Neji, przerywając tym samym panującą w pomieszczeniu ciszę. – Mieszkańcy jeszcze nie wiedzą, ale musimy coś z tym zrobić.
- Wiem, Neji. Wiem. – mruknął Naruto. Wstał zza biurka i rozpoczął nerwową przechadzkę tam i z powrotem.
- Może wykorzystamy na schron tajemną jaskinię Tsunade? – zapytał Kiba.
- Przecież nikt nie wie, gdzie ona się znajduje. – odparł Hokage.
- Podejrzewam, że Sakura może cokolwiek wiedzieć. – odezwał się milczący dotąd Shikamaru. Naruto podniósł na niego spojrzenie. – Pamiętaj, Szacowny, że Tsunade była jej mentorką. Siłą rzeczy musiała powierzyć jej większość swoich sekretów. Tak, jak Orochimaru Sasuke, czy Jiraya tobie.
- Wiem, wiem. Ale co jej powiem? – uniósł się. – Że szukamy schronu dla Konohańczyków, bo ktoś chce zniszczyć wioskę w imię zemsty na niej i Sasuke?
- Może to jest najlepsze rozwiązanie, Naruto. – rzucił Uchiha. – Raporty donoszą o wzroście przestępczości w pozostałych wiodących wioskach Ognia.
- Jak tak dalej pójdzie, to, to, co uważamy za nasze największe w tej chwili zmartwienie, stanie się jedynie błahym, nic nie znaczącym konfliktem. – Shikamaru dodał znudzonym głosem.
- Porozmawiam z nią. – rzekł w końcu. Ponaglił ich spojrzeniem do wyjścia. Skłonili się lekko w geście szacunku i zniknęli w kłębach dymu.
Sasuke wszedł do domu i od razu skierował się do łazienki na górnym piętrze mieszkania.
- Sakura? – zawołał. Usłyszał hałas dochodzący z sypialni, a po chwili wyłoniła się z niej głowa różowowłosej.
- Głodny? – zapytała.
- Wołałem, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku, a nie po to, żebyś podała mi obiad. – rzucił.
- Głodny. – stwierdziła i zeszła na dół, mijając go na schodach. Uchiha westchnął i wspiął się do końca piętra. Wszedł do łazienki i puścił wodę.
Sakura w tym czasie podgrzewała obiad. Sama nie wiedziała dlaczego, ale czynności związane z osobą Sasuke sprawiały jej wiele radości. Przysparzały poczucia, że wreszcie jest potrzebna, nikomu nie zawadza. Zaraz jednak wkradało się pytanie: na jak długo? Kiedy Uchiha znudzi się sielanką u jej boku i zacznie poszukiwać kobiety, z którą spędzi resztę życia?
Ta natrętna myśl, z logicznego punktu widzenia nie mająca racji bytu, wciąż kołatała jej się w głowie, skutecznie zakłócając wewnętrzny spokój, który udało jej się względnie pozyskać. Na przestrzeni kilku ostatnich dni nie wydarzyło się nic znaczącego. Wciąż tylko demony i technika z Księgi Tsunade. Przełom, który nastąpił dzisiejszego popołudnia sprawił, że w Haruno wstąpiła nowa nadzieja.
Ale nadzieja na co?
Pytała się w myślach. Na powrót Tsunade, gdziekolwiek teraz była? Na nową perspektywę dla wioski, wreszcie bezpiecznej i wolnej od jakichkolwiek katastrofalnych niebezpieczeństw?
Zdjęła z ognia garnek z ramen i postawiła go parującego na stole. Obok położyła miskę i pałeczki. Zielona herbata właśnie zagotowała się w czajniku, który oznajmił jej gotowość długim, przeciągłym gwizdem.
- Z Ichiraku? – zapytał wchodzący do kuchni Sasuke, a Sakura posłała mu karcące spojrzenie.
- Obrażasz mnie. – Uchiha zaśmiał się cicho. Złapał za pałeczki i zaczął jeść.
- Jak na misji? – spojrzała na niego. Wyglądał słodko z tą opadającą niesfornie na jego czoło grzywką. Podniósł na nią spojrzenie. Spodziewała się, że będzie wyrażało chłód czy obojętność, ale on po prostu patrzył na nią zmęczony po całym dniu wysiłku.
- Powiodła się, jeżeli o to pytasz. – odparł i wrócił do jedzenia. Sakura łyknęła zielonej herbaty ze swojego kubka i wstała od stołu. Podeszła do okna i wyjrzała przez nie na rozciągające się pole sadu. – Co w sprawie demonów?
- Zależy co masz na myśli. – wyrwana z chwilowego zamyślenia spojrzała nieprzytomnie na mężczyznę.
- Ile już masz? – zapytał. – Na pewno Naruto, Gaara i ósmy, którego ostatnio znaleźliśmy. – wyliczył. – No, i jak dobrze pójdzie, to Baku uda się zwerbować. – dodał, a Sakura obrzuciła go pytającym spojrzeniem.
- Kto to Baku? – usiadła do stołu napięta jak struna. Rzadko kiedy Sasuke wymawiał czyjeś imię bez pogardy, a teraz w stu procentach nie dosłyszała się żadnych negatywnych fałszów w jego głosie.
- Baku to Jinchūriki siódmego. Kiedyś nasze drogi skrzyżowały się kilka razy. – wyjaśnił. Zirytowana Sakura nadal nie poznała płci owego ‘Baku’.
- Możesz się z nim jakoś skontaktować? – drążyła.
- Baku to kobieta. – rzucił, a po jego twarzy przemknął cień uśmiechu. – I wiem, GDZIE, ale nie KIEDY bywa w niektórych miejscach.
- To odszukaj ją i porozmawiaj. – mruknęła. – Ach, i Sasuke. Nie chcę oglądać żadnej z twoich łóżkowych panienek. – dodała zjadliwie i wyszła z kuchni. Na usta Uchihy mimowolnie wpełzł szeroki uśmiech. Widzieć zazdrosną Haruno – bezcenne.
- Sakura! – krzyknął, stając u podnóża schodów. Spojrzał w górę, gdzie zza barierki wychyliła się głowa różowowłosej. – Co do twojej prośby odnośnie ‘łóżkowych panienek’ – zakreślił w powietrzu cudzysłów.
- No? – ponagliła go spojrzeniem.
- Dla własnego dobra nie patrz w lustro. Chyba nie muszę przypominać, dlaczego.
- Ty… Ty… Och… - nie umiała znaleźć odpowiedniego słowa opisującego zachowanie Sasuke, więc zbiegła po schodach stając naprzeciwko bruneta. – Ugh, jak ja cię… - Uchiha pocałował ją nagle, przerywając jej nieskładną wypowiedź. Sakura otworzyła szeroko oczy natykając się na kare tęczówki Sasuke. Haruno delikatnie odsunęła się od mężczyzny. - …nienawidzę. – dokończyła.
- Wiem. – szepnął w odpowiedzi i ponownie złączył ich wargi ze sobą. Zielonooka nie wzbraniała się przed jego zamiarem, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że byłaby największą w świecie hipokrytką, gdyby powiedziała, że nie chce czuć rąk Sasuke na swoim ciele.
Tak naprawdę pragnęła tego od ich ostatniej, wspólnie spędzonej nocy. Smak jego ust prześladował ją od tamtej pory każdej godziny kolejnego dnia, a wspomnienia jego nagiego ciała szukającego jej dotyku paliły niczym żarzące się węgle.
Dzikie pragnienie w swojej prymitywnej formie odezwało się chwilę potem, gdy Sakura przygryzła wargę czarnookiego, z której pociekła krew. Kobieta wpatrywała się w spływające kącikiem ust Uchihy bordo z fascynacją i pożądaniem. Zbliżyła swoją twarz i delikatnie zlizała ciepłą krew, specjalnie mocniej dociskając język przy powstałej ranie.
Pieczenie w tym miejscu podnieciło Sasuke jeszcze bardziej. Rozchodząca się falami ekstaza żądała od Uchihy natychmiastowego działania. Jego wrażliwość na dotyk wzmogła dzikie i nieokiełznane instynkty. Złapał Sakurę za pośladki i podniósł ją z ziemi, a ona oplotła go nogami mocniej dociskając swoje łono do jego wzwodu.
Brunet rzucił się rozpaczliwie w stronę sypialni, obłąkańczo całując Haruno po jej rozgrzanej skórze szyi. Będąc już na szczycie schodów wiedział, że nie ma czasu na znalezienie jakiegokolwiek łóżka. Wpadł więc do pierwszego z brzegu pokoju, którym okazał się gabinet kobiety i dobił z nią do ściany rejestrując przeciągłe westchnięcie zielonookiej.
- Sasuke… - szepnęła mu do ucha, rozpinając koszulę mężczyzny.
- Ja też cię nienawidzę… - odpowiedział cicho i uśmiechnął się, dysząc ciężko. Sakura zaśmiała się krótko i odepchnęła się od ściany. Efektem wylądowali  na podłodze.
Sakurze trzęsły się ręce, co znacznie ograniczało jej zdolności manualne. Podniecenie brało nad nią górę, a o jakichkolwiek zasadach etyki już dawno zapomniała. Kiedy pozbyła się wreszcie tego nieznośnego materiału z torsu Sasuke, z dziką radością zadrapała skórę w tym miejscu, wsłuchując się w jęk mężczyzny. Uchiha zepchnął ją z siebie i uwięził w swoim stalowym uścisku jej nadgarstki. Wpił się zachłannie w jej usta, wolną ręką rozrywając jej koszulkę. Nie uwalniając jej piersi z materiału stanika ucałował je, jedną po drugiej, a następnie przygryzł delikatnie sutki korzystając z dodatkowego ucisku w postaci tkaniny. Ciało kobiety wygięło się w łuk, a następnie opadło na podłogę wijąc się niespokojnie.
Nie czekając dłużej Sasuke rozpiął swoje spodnie, uwalniając wzwód, następnie zdarł spodenki z ciała Sakury i wszedł w nią gwałtownie. Pożądanie, które odczuwali do tej pory było niczym w porównaniu z tym, które teraz zadawało im obojgu ból.
Dwa ciała, jak nieokiełznane i niespokojne żywioły, tańczyły teraz ze sobą we wspólnym uniesieniu. Ich drżące ze zmęczenia i podniecenia mięśnie rozluźniały się, to znów spinały, a rozszalałe oddechy drażniły się wzajemnie, oczekując od siebie więcej.
Chemia, zaistniała między dwojgiem tych ludzi, była niebezpieczna i pociągająca. Delikatna jak kwiat wiśni Sakura i potężny jak mahoń Sasuke. Życiodajna woda i śmiercionośny ogień. Raz jin, a raz jang. Czysta harmonia, o której istnieniu miała pojęcie tylko ta dwójka.
A kiedy nadeszło upragnione spełnienie, cały ich mały-wielki wszechświat eksplodował. Dotyk jak muśnięcie skrzydeł motyla, a pocałunek jak łyk wody na pustyni. Spragnieni siebie nawzajem  kradli swoje spojrzenia, zawłaszczając dotyk i najmniejszą wolną myśl.
Sasuke niepewnie dotknął ust Sakury. Sunąc opuszkami po drżących wargach Haruno modlił się, aby ta chwila trwała wiecznie. Błagał, aby cały świat wokół nich zniknął, zostawiając ich dwójkę w jednej samotni. Żądał od losu, w imię całej tej niesprawiedliwości jaka go w życiu spotkała, aby uczynił tę chwilę nieśmiertelną. Należącą tylko niego. Niczyją inną.
- Sasuke… - cichy szept, ledwie dosłyszalny powiew powietrza.
Świadoma swoich dni Sakura ucałowała wargi Sasuke. Wiedząc, jak wiele trudnych zadań ją czeka, zachłannie zagarnęła całą jego uwagę dla siebie. Wszystko, z czego składał się Sasuke, należało teraz do niej. Jego dotyk, spojrzenie, oddech i ciało. Chciała móc powiedzieć, że także jego serce i dusza już są w jej władaniu. Ale nie mogła.
Cień smutku przemknął przez jej twarz niszcząc delikatną kruchość całego momentu. Odczytał z jej oczu niepewność.
- Powiem ci teraz coś, czego nie wie nikt. – zaczął. Wiedział, że jego mimikę śledzą baczne tęczówki Sakury. – Jest to jedyna rzecz, która może mnie zniszczyć. Coś, co w twoich dłoniach jest niezawodną bronią. – kontynuował. – Coś, czym zgładzisz mnie w jednej chwili. – starał się, aby każda emocja, która szargała jego wnętrzem znalazła swoje odzwierciedlenie w jego twarzy, aby zielonooka poczuła wszystko tak, jak on teraz czuje.
- Sasuke… - kolejny szept z jej karmazynowych ust.
- Kocham cię…

Autor: .romantyczka

7 komentarzy:

  1. Eh... a jednak się pomyliłam. Dodałaś coś.
    Ach... jak ty możesz jeszcze w siebie wątpić? Ja nigdy w Ciebie nie zwątpię.

    Kochana ten rozdział był idealnie wyważony na każdej płaszczyźnie. Czuję się niezwykle zaszczycona, że mogę go przeczytać i skomentować.
    Jesteś moim guru jeśli chodzi o opisy, szczególnie tych intymnych chwil.

    Każde uczucie, które chciałaś przekazać uderzyło we mnie niczym wielka ulewa. Uwielbiam czytać twoją twórczość.

    Czekam na dalszy ciąg.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa otuchy. W przygotowaniu mam kilka niespodzianek :)

      Usuń
  2. Hej, chciałabym Cię serdecznie zaprosić do lektury rozdziału 15, który ukazał się na moim blogu http://zagubieni-w-swiatach.blogspot.com/. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. też wchodzilam tu z myślą, że nic nie zastane a tu :-o:-o:-o:-D:-D:-D ( moja reakcja ) cuuuudowny rozdział, jestem pod wrażeniem, oj dzieje się między nimi:-) ciesże się, że poruszylas te uczuciowa stronę :-) mam nadzieję, że jego wyznanie nie sploszy Sakury i bd szczęśliwi:-) no i pojawia się Itachi :-o:-o weeeny, mam nadzieję, że coś dodasz jeszcze do końca przerwy świątecznej ;-) no i gratuluję drugiej części partowki, szkoda że bez happy endu ale w końcu wiedzialam, że on bez niej nie przeżyje... Hay

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach... narobiłaś mi apetytu. Zobaczyłam twój nick i pomyślałam: "genialnie".
    No ale cóż...
    Jeśli chodzi o te blogi zajmujące się grafiką, no to zależy. Jeśli chodzi o szablony z artami, to jak już pisałam:
    http://malach-tow.blogspot.com/
    a jeżeli szablony ze zwykłymi zdjęciami, to popularna jest http://zaczarowane-szablony.blogspot.com/
    oraz
    http://szablonownica.blogspot.com/
    Jednakże to od zainteresowanego zależy, którą szabloniarnię wybierze. Zawsze trzeba najpierw poprzeglądać trochę szablonów na danej stronie i sprawdzić, czy się podobają.

    Pozdrawiam Cię serdecznie i liczę, że nowa notka pojawi się w najbliższym czasie ;)

    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  5. Heej wiem ze tego nie cierpisz ale prooosze Cie napisz chociaz jak daleko ida postepy co do nowej notki, albo przypuszczalny czas opublikowania jej.. Hay.:-(

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny! :) Czekam na następne z niecierpliwością . SasuSaku <3

    OdpowiedzUsuń